Ja o tym, że nie zamierzam mieć męża ani dzieci powiedziałam rodzicom, jak miałam 10 lat. Wtedy jeszcze nie śniło mi się ani o seksie, ani o aseksualizmie. Ale swoje wiedziałam. Czy uwierzyli, czy nie - w sumie nie wiem, ale pamiętam, jak dzisiaj, tę rozmowę - tata sobie żartował, że jakiś tam kolega z mojej klasy to moja sympatia i takie tam brednie, a ja wtedy z pełną powagą zakomunikowałam, że żadna sympatia, że sympatii nigdy nie będzie, a tak w ogóle to ja NIGDY nie zamierzam mieć męża i dzieci i nie życzę sobie takich dyskusji (no cóż, kiedy miałam 10 lat, byłam bardziej poważna niż teraz

). O aseksualizmie powiedziałam tylko mamie, ale to już gdzieś tu pisałam (Gizmo chyba zamieściła link do tego tematu).
Minęło 16 lat, męża i dzieci wciąż nie mam, a rodzice niby uwierzyli, ale czasami zdarzają im się różne aluzje i rozmowy typu "chyba już wszystkie Twoje koleżanki z klasy mają dzieci bla bla".
A czy coś się zmieniło w moim myśleniu? Dzieci nadal nie chcę, męża mieć nie muszę, no chyba że się nadarzy jakiś as, któremu będzie strasznie zależeć, chociaż i tak pewnie starałabym się skutecznie go odwieść od tego pomysłu.

Jak mam wybierać, wolę życie na kartę rowerową, tym bardziej, że nasza kochana władza ma genialne plany wprowadzenia obowiązkowych nauk przedmałżeńskich również w przypadku tylko ślubów cywilnych

Kościelnego i tak bym nie mogła wziąć
Jedynym wyjątkiem jest ślub po japońsku - taki mogę
Koniec bredni na temat
Ale się rozgadałam :p