Białe małżeństwo (bez seksu)
mi się wydaje, że nieskonsumowane małżeństwo ma szanse wytrzymać długo tylko w przypadku as + as
ale skoro ma nie by ć seksu, to po co małżeństwo?
ślub bierze się po to, by móc uprawiać seks z tą jedną osobą... (?) związek, wspólne mieszkanie, wspólne problemy, zakupy na święta - do tego chyba nie trzeba małżeństwa?
ale skoro ma nie by ć seksu, to po co małżeństwo?
ślub bierze się po to, by móc uprawiać seks z tą jedną osobą... (?) związek, wspólne mieszkanie, wspólne problemy, zakupy na święta - do tego chyba nie trzeba małżeństwa?
Czarno to widzę...
-
- alabAStrowy bożek
- Posty: 1333
- Rejestracja: 25 maja 2007, 13:44
Rozbawiłeś mnie tym stwierdzeniem o ślubie branym po to, aby móc uprawiać z kimś seks. Mnie się zawsze wydawało, że motywacje brania ślubów są trochę bardziej wzniosłe… bycie ze sobą, wzajemne się wspieranie, nie opuszczenie się aż do śmierci itp. rzeczy, które nie do końca rozumiem.Czarny pisze:mi się wydaje, że nieskonsumowane małżeństwo ma szanse wytrzymać długo tylko w przypadku as + as
ale skoro ma nie by ć seksu, to po co małżeństwo?
ślub bierze się po to, by móc uprawiać seks z tą jedną osobą... (?) związek, wspólne mieszkanie, wspólne problemy, zakupy na święta - do tego chyba nie trzeba małżeństwa?
Również jednak uważam, że do tego nie trzeba brać ślubu. Do uprawiania seksu również nie trzeba.
„Dorosłe dzieci mają żal
Za kiepski przepis na ten świat!
Dorosłe dzieci mają żal
Że ktoś im tyle życia skradł...”
Za kiepski przepis na ten świat!
Dorosłe dzieci mają żal
Że ktoś im tyle życia skradł...”
- Ogrzyczka (nie-as)
- pASibrzuch
- Posty: 214
- Rejestracja: 18 maja 2007, 20:15
- Lokalizacja: Warszawa, fabryka czekolady :)
Eh, a ja zaczepiłam księdza z którym mam wykłady, i pośpiesznie odpowiedział coś takiego: "Można, tylko po co". Czyli co, sakrament małżeństwa jest tylko po to, żeby Bóg pomagał rozsądnie uprawiać seks? A wszystkie inne rzeczy ludzie "zbudują" sobie bez takiego przenikania się światów?
Nie rozumiem, będę drążyć temat...
Nie rozumiem, będę drążyć temat...
Sakrament małżeństwa, o ile dobrze pamiętam z zamierzchłych czasów, kiedy chodziłam na religię, jest po to, żeby założyć rodzinę i wychowywać dzieci w wierze, a zatem w świetle takiego podejścia, małżeństwo, które seksu nie uprawia, nie ma sensu (z katolickiego punktu widzenia). Aczkolwiek zastanawiam się, czy ma sens w przypadku, gdy małżonkowie nie uprawiają seksu, ale wychowują dzieci przysposobione, hmm...
A czy według definicji małżeństwo jest wspólnotą życia i miłości czy zalegalizowaną pornografią? Bo wydaje się że to pierwsze.Agnieszka pisze:Sakrament małżeństwa, o ile dobrze pamiętam z zamierzchłych czasów, kiedy chodziłam na religię, jest po to, żeby założyć rodzinę i wychowywać dzieci w wierze, a zatem w świetle takiego podejścia, małżeństwo, które seksu nie uprawia, nie ma sensu (z katolickiego punktu widzenia)
Rodzinę zakłada się by wspólnie iść przez życie, wzajemnie się wspierać, być razem, stworzyć związek z osobą na całe życie, którą się nie opuści aż do śmierci, wychować dzieci w wierze, stworzyć wspólnotę domowego kościoła, więc niekoniecznie musi to oznaczać uprawiania seksu non stop dniami i nocami.
Nawet takie podejścia by w małżeństwie bez przerwy uprawiać seks wydaje się sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem i jest głupotą i wydaje się złym i fałszym motywem pójścia do małżeństwa. Takie małżeństwo może nie zawierać to co należy do istoty małżeństwa - ukierunkowania na dobro małżonków i wychowania dzieci więc jest to bezsensu iść do małżeństwa by uprawiać seks.
Natomiast jednak to zawiera w sobie znamiona ważnego małżeństwa, gdy po jakimś czasie małżonkowie rezygnują z uprawiania seksu, gdy już urodziły się dzieci by uwagę skupić na ich wychowaniu, wspieraniu się w codziennych trudnościach życia i pogłębianiu więzi osobowych między członkami rodziny - więc to zgodne według definicji małżeństwa - choć nie uprawiają seksu - że małżeństwo ukierunkowane jest na dobro małżonków, wspólne kroczenie przez życie z ukochaną osobą i wychowania dzieci w wierze.
-
- alabAStrowy bożek
- Posty: 1333
- Rejestracja: 25 maja 2007, 13:44
Dla mnie – pomijając mój aseksualizm, niechęć do posiadania rodziny itp. itd. – składanie przysięgi o „nie opuszczeniu aż do śmierci” jest bardzo nieroztropne. Bardziej nieroztropna jest tylko wiara w takie przysięgi w sytuacji, gdy nie wie się, co przyniesie kolejny dzień. Ludzie, którzy składają tak długoterminowe przysięgi bez mrugnięcia okiem mają albo bardzo „lekkie” podejście do obietnic albo muszą być zaślepieni chemią, którą romantycy zwą miłością. U zwierząt – a człowiek jest zwierzęciem i jako taki podlega zdeterminowaniu przez biologię w stopniu większym niż sam sobie z tego zdaje sprawę – nie ma (lub są bardzo, bardzo rzadkie) związków monogamicznych. Podstawowym celem – dla biologii – jest, aby efektem zakochania było potomstwo a więc przetrwanie genów danego gatunku i konkretnego osobnika a im więcej potomstwa tym większa szansa. Dlatego w przyrodzie niemal nie istnieje coś takiego, jak wierność. Człowiek też jest zdeterminowany biologią i też podlega chemii. Skoro zaś o chemii mowa to dziś wiemy, że miłość przypomina stres - wywołuje podobne reakcje chemiczne. Przez organizm zakochanego człowieka przepływają ogromne ilości substancji chemicznych: dopamina, norephetamina, endorfiny. To wszystko sprawia, że poddany działaniu tych substancji człowiek czuje, że mógłby dosłownie góry przenosić, czyli – jak by powiedzieli złośliwcy – przestaje logicznie myśleć. Jednakże żeby nie było tak różowo, to na wydzielającą się fenyloetyloaminę można się uodpornić, a po upływie 2-3 lat organizm nie jest w stanie wyprodukować jej więcej w celu utrzymywania euforycznego uczucia zakochania. Dlatego wg niektórych badań wiele związków po tych dwóch – trzech latach rozpada się. Oczywiście później organizm ludzki również wytwarza endorfiny, pod wpływem, których wystarcza obecność partnera, by ludzie czuli się szczęśliwi. Ale by znów nie było tak różowo to u różnych osób jest różny próg wydzielania endorfiny, więc jeden z małżonków może być zadowolony, a drugiemu jest w małżeństwie coraz gorzej. Aż dochodzi do rozstania.
Dlatego pochodzę z bardzo dużą rezerwą do ludzi gotowych tak łatwo składać długoterminowe przyrzeczenia. Nie obiecuje się czegoś, jeśli się nie wie, czy będzie się w stanie tego dotrzymać. Tym bardziej, że ludzie teraz dłużej żyją więc i to „do śmierci” oznacza znacznie dłużej. Prędzej jestem w stanie uwierzyć w wersję „… i że Cię nie opuszczę aż mi się znudzisz…”
Dlatego pochodzę z bardzo dużą rezerwą do ludzi gotowych tak łatwo składać długoterminowe przyrzeczenia. Nie obiecuje się czegoś, jeśli się nie wie, czy będzie się w stanie tego dotrzymać. Tym bardziej, że ludzie teraz dłużej żyją więc i to „do śmierci” oznacza znacznie dłużej. Prędzej jestem w stanie uwierzyć w wersję „… i że Cię nie opuszczę aż mi się znudzisz…”
„Dorosłe dzieci mają żal
Za kiepski przepis na ten świat!
Dorosłe dzieci mają żal
Że ktoś im tyle życia skradł...”
Za kiepski przepis na ten świat!
Dorosłe dzieci mają żal
Że ktoś im tyle życia skradł...”
- clouds clear
- golAS
- Posty: 1288
- Rejestracja: 4 wrz 2006, 13:36
- Lokalizacja: ZIELONA GóRA
Przepraszam za szczerosc, ale wszystko to pier...lenie. Po jaka cholere komukolwiek jakies normy , ostentacyjne promowanie stylu zycia. Jestem w ziwazku - to rzecz intymna, wspoldzialam z partnerem /partnerka .Wkurza mnie zwyczajnie dyskutowanie na tego typu tematy.
Sranie w banie biologia , religia i cholera wie co jeszcze.
Jestesmy tylko ludzmi, tak po prostu . Mamy jakies tam swoje poglady , ale ja np juz dawno przekonalam sie , ze wiara w idealy to ciezkie kalectwo.
Ludzie,uwierzcie mi , mega sceptycznej osobie, empiryzm to jest jednak to!
Sranie w banie biologia , religia i cholera wie co jeszcze.
Jestesmy tylko ludzmi, tak po prostu . Mamy jakies tam swoje poglady , ale ja np juz dawno przekonalam sie , ze wiara w idealy to ciezkie kalectwo.
Ludzie,uwierzcie mi , mega sceptycznej osobie, empiryzm to jest jednak to!
einmal ist keinmal
Ale nie możesz jednoznacznie i bez żadnej wątpliwości stwierdzić, że bycie z drugą osobą aż do śmierci jest niemożliwe, right? Poza tym skąd wiesz, że ludzie, którzy przyrzekają, nie wiedzą, czy będą w stanie dotrzymać przyrzeczenia?dorosłe dziecko pisze: Dlatego pochodzę z bardzo dużą rezerwą do ludzi gotowych tak łatwo składać długoterminowe przyrzeczenia. Nie obiecuje się czegoś, jeśli się nie wie, czy będzie się w stanie tego dotrzymać. Tym bardziej, że ludzie teraz dłużej żyją więc i to „do śmierci” oznacza znacznie dłużej. Prędzej jestem w stanie uwierzyć w wersję „… i że Cię nie opuszczę aż mi się znudzisz…”
Ja znam parę starych i szczęśliwych małżeństw. Ostatnio nawet odwiedziłam jedno z nich. Mają po 70 lat i uwielbiają się nawzajem - to się czuje, kiedy się przebywa w ich towarzystwie (to w ogóle bardzo fajni ludzie są..) Wzięli ślub, bo zależało im na samym sakramencie, a nie na tym, żeby małżonek przysiągł, że ich nie opuści, będzie szanował itd. Bo to już wiedzieli
Nie wszyscy biorą ślub, chcąc przywiązać do siebie drugą osobę jakąś obietnicą, zabezpieczyć się finansowo, ze strachu przed samotnością, albo, co gorsza, 'bo tak wypada'. I moim zdaniem właśnie dlatego skreślanie samej idei małżeństwa jest bez sensu - można tylko krytykować intencje ludzi, którzy się na to decydują.
Nie wszyscy biorą ślub, chcąc przywiązać do siebie drugą osobę jakąś obietnicą, zabezpieczyć się finansowo, ze strachu przed samotnością, albo, co gorsza, 'bo tak wypada'. I moim zdaniem właśnie dlatego skreślanie samej idei małżeństwa jest bez sensu - można tylko krytykować intencje ludzi, którzy się na to decydują.
Czy chodzi Ci o wiarę w to, że małżonek dotrzyma przysięgi?dorosłe dziecko pisze:Bardziej nieroztropna jest tylko wiara w takie przysięgi w sytuacji, gdy nie wie się, co przyniesie kolejny dzień.
-
- alabAStrowy bożek
- Posty: 1333
- Rejestracja: 25 maja 2007, 13:44
Nie mogę stwierdzić, że jest niemożliwe jednakże nadal obstaję przy swoim, ponieważ...Agnieszka pisze:Ale nie możesz jednoznacznie i bez żadnej wątpliwości stwierdzić, że bycie z drugą osobą aż do śmierci jest niemożliwe, right?
... Ludzie, którzy takie rzeczy przyrzekają nie są wszechwiedzący i nie mogą wiedzieć, co się wydarzy w przyszłości, nie mogą wiedzieć, czy nie zaistnieją takie warunki, zdarzenia, które sprawią, że dotrzymanie takiej obietnicy będzie niemożliwe.Agnieszka pisze:Poza tym skąd wiesz, że ludzie, którzy przyrzekają, nie wiedzą, czy będą w stanie dotrzymać przyrzeczenia?
Moim zdaniem, to właśnie małżeństwo jest bez sensu. Przecież nie będąc z kimś w związku małżeńskim można być tak samo razem, jak gdyby się miało ślub.Gizmo pisze:I moim zdaniem właśnie dlatego skreślanie samej idei małżeństwa jest bez sensu - można tylko krytykować intencje ludzi, którzy się na to decydują.
Zarówno o wiarę w to, że małżonek dotrzyma przysięgi, jak i wiarę w to, że samemu się będzie w stanie dotrzymać takiej przysięgi. Po prostu w wypadku tak długiego okresu czasu – całe życie – lepiej przyjąć, że niewiadomo, czy takie coś będzie możliwe.dorosłe dziecko pisze:Czy chodzi Ci o wiarę w to, że małżonek dotrzyma przysięgi?
„Dorosłe dzieci mają żal
Za kiepski przepis na ten świat!
Dorosłe dzieci mają żal
Że ktoś im tyle życia skradł...”
Za kiepski przepis na ten świat!
Dorosłe dzieci mają żal
Że ktoś im tyle życia skradł...”
Gdyby ludzie potrafili przewidywać przyszłość, to nikt nie musiałby nikomu nic przyrzekaćdorosłe dziecko pisze:Ludzie, którzy takie rzeczy przyrzekają nie są wszechwiedzący i nie mogą wiedzieć, co się wydarzy w przyszłości,
Jeżeli ktoś przywiązuje wagę do samego rytuału, jakim jest udzielenie ślubu, i zależy mu na tym, to dla niego nie będzie 'tak samo'. Czy rozbijanie butelki szampana o burtę wodowanego statku ma jakiś sens? Nie ma, ale dla kogoś może mieć znaczenie. I tu nie koniecznie chodzi o zabobony, ludzie po prostu lubią podkreślać ważne decyzje gestamidorosłe dziecko pisze:Moim zdaniem, to właśnie małżeństwo jest bez sensu. Przecież nie będąc z kimś w związku małżeńskim można być tak samo razem, jak gdyby się miało ślub.
-
- alabAStrowy bożek
- Posty: 1333
- Rejestracja: 25 maja 2007, 13:44
A ponieważ tak nie jest i ludzie nie potrafią przewidywać przyszłości, to – moim zdaniem, oczywiście – powinno się unikać składania długoterminowych obietnic.Gizmo pisze:Gdyby ludzie potrafili przewidywać przyszłość, to nikt nie musiałby nikomu nic przyrzekać
Tyle, że ślub faktycznie "przywiązuje" do siebie dwoje ludzi i później gdyby jednak coś się nie udało jest się im trudniej rozstać.Gizmo pisze:eżeli ktoś przywiązuje wagę do samego rytuału, jakim jest udzielenie ślubu, i zależy mu na tym, to dla niego nie będzie 'tak samo'.
Poza tym czasami zdarza mi się zapominać, że choć na mnie nie działa żaden urok rytuałów (jak ślub, czy wspomniane przez Ciebie rozbijanie butelki szampana o burtę wodowanego statku), to jednak na innych to, jak najbardziej działa.
„Dorosłe dzieci mają żal
Za kiepski przepis na ten świat!
Dorosłe dzieci mają żal
Że ktoś im tyle życia skradł...”
Za kiepski przepis na ten świat!
Dorosłe dzieci mają żal
Że ktoś im tyle życia skradł...”