Strona 4 z 5

: 13 kwie 2009, 10:39
autor: Nathalie
Nie nazwałam tego aseksualizmem, bo mój chłopak jest baaaardzo krytycznie nastawiony do tego typu zjawisk - nie wierzy w nie... wolę mówić "nie jestem gotowa", "boję się" itd. Ciągle Mu powtarzam, że to nie Jego wina, ale też nie wierzy.

Moje działania nigdy nie były racjonalne... wiem, że logicznie rzecz biorąc ten związek nie ma większych szans. Ja jednak ciągle wierzę, że coś się zmieni. Że może przekonam się do seksu albo mój partner do braku seksu :/ bez sensu! No, ale żyję tą nadzieją...

Nigdy nie potrafiłam i nie potrafię kończyć żadnych rozdziałów w swoim życiu.

: 13 kwie 2009, 10:48
autor: ruth
witaj w klubie :D ten typ widocznie tak ma :D
z doświadczenia będzie coraz gorzej.nic się nie zmieni. nie wstaniesz nagle rano i nie stwierdzisz "tak!! od dziś będę uprawiać seks". ale są też plusy teraz od niedawna jestem sama i jestem kurcze szczęśliwa :D pierwsze tygodnie były ciężkie ale przetrwałam i czuję się lżej nie muszę nikogo oszukiwać a przede wszystkim siebie

: 13 kwie 2009, 11:16
autor: Nathalie
Z jednej strony Ci zazdroszczę, z drugiej strony bałabym się zdecydować na samotność...

Gratuluję odwagi!!!
Przede mną jeszcze długa droga :/

: 13 kwie 2009, 17:51
autor: kasztanka
Bylam z chlopakiem 1,5 roku wszystko bylo okej dopoki nie chodzilo o sprawy seksu.. Wiedzialam ze on tego chce potrzebuje tego ale nie potrafilam sie przelamac.. Wydawalo mi sie ze to moja wina ( nie wiedzialam jeszcze ze istnieje aseksualnosc) ale nie potrafilam sie do tego zmuszac w takim stopniu w ktorym on by tego potrzebowal..

Teraz jestem samotna i brakuje mi zwyklego przytulania, rozmow obecnosci kogos bliskiego.. Podobno nie wolno sie oklamywac, dawac sobie zludnych nadzieii na to ze zwiazek z nie asem bedzie niczego sobie.. Tylko ze samotnosc wcale nie jest latwiejsza..

I zadaje pytanie co jest lepsze samotnosc w szczerosci ze soba czy naginana prawda w zwiazku z nie-asem?

: 13 kwie 2009, 20:32
autor: mgielka
wiekszosc asow jest bardzo przytulasna i nielatwo pogodzic sie z bycia samotna osoba,moze cena za to jest sex od czasu do czasu?
jak myslicie?

: 13 kwie 2009, 22:38
autor: Van
?? ceną ze bycie samotną/ym jest sex od czasu do czasu? nie bardzo rozumiem, jakoś nie mogę wyciągnąć sensu xD

: 14 kwie 2009, 06:52
autor: Rj
kasztanka pisze:I zadaje pytanie co jest lepsze samotnosc w szczerosci ze soba czy naginana prawda w zwiazku z nie-asem?
pierwszy wariant

: 14 kwie 2009, 14:05
autor: urtika
Też uważam, że lepsza jest samotność w szczerości ze sobą. A zamiast uprawiać ( nieudany!) seks od czasu do czasu, myślę, że lepiej od czasu do czasu wybrać się do gabinetu kosmetycznego na masaż. :D Tego rodzaju dotyk akurat bardzo mi odpowiada, relaksuje i poprawia samopoczucie i jednocześnie nie mam przy tym żadnych dylematów.
Ale niech każdy robi to, co sam uważa za słuszne.

: 14 kwie 2009, 17:38
autor: faraon
najważniejsze jest życie zgodnie z tym co naprawdę pragniemy, nie ma sensu się do niczego zmuszać :)

: 14 kwie 2009, 18:44
autor: olala
"naginana prawda w związku z nie-asem" potrafi być bardzo męcząca, ale jakoś nie umiem przyznać się do tego, że mnie seks nie kręci ;/

: 14 kwie 2009, 18:48
autor: Rj
w przypadku rozmowy o tym glupim temacie co mowisz ze cie kreci? :shock:

: 14 kwie 2009, 18:53
autor: olala
unikam takich rozmów, zbywam milczeniem albo stwierdzam, że "dla mnie na to jeszcze za wcześnie".

: 14 kwie 2009, 18:57
autor: Rj
w tymcholernym spoleczenstwie trudno im pojac

: 14 kwie 2009, 19:00
autor: olala
chcesz być "normalny" to nie przyznawaj się do swoich poglądów .... ;/

: 15 kwie 2009, 01:00
autor: Lalaith
Nathalie pisze:Nie nazwałam tego aseksualizmem, bo mój chłopak jest baaaardzo krytycznie nastawiony do tego typu zjawisk - nie wierzy w nie... wolę mówić "nie jestem gotowa", "boję się" itd. Ciągle Mu powtarzam, że to nie Jego wina, ale też nie wierzy.
Rozmawiając o tym z moim chłopakiem również nie użyłam słowa aseksualizm. Na początku związku kiedy jeszcze byłam w fazie "walki" z moim aseksualizmem też mówiłam, że nie chcę seksu bo nie jestem gotowa albo, że się boję. Faktycznie tak było, bo mam niestety pewne przykre przeżycia z czasów dzieciństwa. Mój facet to zrozumiał i cierpliwie czekał.
Z czasem przyszło zaufanie, świadomość, że się jednak się nie boję, tylko po prostu nie chcę. Porozmawialiśmy o tym ponownie. Powiedziałam wtedy, że seksu nie chcę, nie potrzebuję go i mógłby dla mnie nie istnieć. On niezbyt się tym przejął i wyszperał mi w necie strony o ludziach, którzy nagle z niewiadomych przyczyn przestali odczuwać popęd seksualny. I namawia mnie bym "coś z tym zrobiła"...
Jak na razie nasz związek stanął w tej niezbyt dobrej sytuacji. Obojgu nam zbyt na sobie zależy by zerwać i tak jakoś trwamy. Ale problem niestety pozostaje nierozwiązany...