Aseksualność a chęć bycia w związku

Jeśli masz pytanie i znikąd odpowiedzi, zwróć się do nas
Awatar użytkownika
Keri
łASkawca
Posty: 1656
Rejestracja: 16 cze 2009, 11:13
Lokalizacja: ze źródła światła :D (okolice Łodzi :P )

Re: Aseksualność a chęć bycia w związku

Post autor: Keri »

Ja pisałem, może innymi słowami. Ale związki powinno się bez pośpiechu i nastawienia jakiegoś tworzyć ;) Te relacje muszą same z siebie powstać. Być z kimś, ze znajomym, spędzać z nim czas i czuć się z nim tak, jakby się już było w związku. Dobry związek to taki, gdzie czujesz się swobodnie, dobrze, ale w żadnym wypadku jest jakaś presja na coś. Jest luz swoboda. Gdzie bez związku czujesz się dobrze, są wspólne tematy, zainteresowania, cechy, a zarazem obie strony okazują sobie pewne czułości i to, że każdej ze stron zależy. I to w sposób "naturalny", taki sam z siebie, a nie na życzenie ;)
Awatar użytkownika
wyrwana_z_kontekstu
mASakra
Posty: 2033
Rejestracja: 12 mar 2011, 12:42

Re: Aseksualność a chęć bycia w związku

Post autor: wyrwana_z_kontekstu »

Tak było i jest u nas. Tyko bez typowo związkowych czułości słownych i komplementów, których mnie brakuje.
Jednak ogólnie chłopak traktuje mnie poważnie i się stara.
W tej chwili z nikim innym nie wyobrażam sobie związku. Z nim mam najlepszą relację. Nie czuję, że tracę czas. Prosił o cierpliwość, obiecuje zmianę. Zobaczymy.
panna_x
ASoholik
Posty: 1712
Rejestracja: 9 sty 2013, 13:20

Re: Aseksualność a chęć bycia w związku

Post autor: panna_x »

No u mnie akurat przyjaźń jako podstawa nie wypaliła. tzn przyjaźń to może za duże słowo, po prostu kolegowałam się z chłopakiem w szkole średniej przez 2 lata, lubiłam go i było to fajne koleżeństwo, fajnie się gadało, pomagaliśmy sobie w lekcjach spędzaliśmy razem przerwy czy pocieszaliśmy się jak był zły dzień itd. Właśnie coś między kumplowaniem, przyjaźnią, w ten deseń. Oczywiście z mojej strony było też zakochanie platoniczne, fajerwerki, i na pewno idealizacja. Ale jako relacja nie wyszło poza przyjaźnienie/kolegowanie. No i kiedy skończyliśmy szkołę, każde poszło na inne studia, i kontakt stopniowo zanikał, nie widywaliśmy się, bo każde miało nowe zajęcia, nauka na uczelni, był kontakt telefoniczny, ale coraz rzadszy, aż wygasł. U mnie jest też ten problem, że nie znoszę gadać przez telefon, więc ciężko było z podtrzymywaniem znajomości, jeśli był to jedyny kanał. Ale nieraz dzwoniliśmy do siebie, ale coraz rzadziej, czasem nie odpowiadał, jak zostawiałam wiadomość. Ja też nie dzwoniłam jakoś przesadnie często.I relacja w ogóle się skończyła. Oczywiście mnie do końca nie przeszło,w nikim potem się nie zakochałam, więc jak spotkałam go ze 2 lata potem, to uczucie we mnie odżyło, ale okazało się, że już kogoś ma. Także ja bym nie uważała, że przyjaźnienie to taka świetna podstawa, lubiliśmy się i był w moim typie, a i tak nie wyszło nic z tego ( może to też za młody wiek, brak dojrzałości, doświadczenia).
Natomiast teraz leci na mnie ktoś, z kim się koleguję, ale z kolei ja nie chcę związku ani nawet romansu, pasuje mi relacja kumpelska, bo dobrze się gada, są wspólne poglądy ( nie ze wszystkim, częściowo), poczucie humoru, czuję się swobodnie i bezpiecznie, ale nie chciałabym zmieniać charakteru relacji. Odpowiada mi tak, jak jest obecnie, inny powód to taki, że ta osoba nie jest dla mnie atrakcyjna fizycznie. Raczej nie wyobrażam sobie bliskości, nawet całowania,z kimś kto mnie nie będzie kręcił również z wyglądu. No musi się podobać i tyle.
Także nie zawsze przyjaźnienie się to dobra podstawa.
ODPOWIEDZ