Boję się. Ale nie mam pomysłu, co zrobić. Wspólne mieszkanie odpada, nie mogłabym pójść na kompromisy, mam wiele swoich nawyków itd Które mogą innych irytować, lub odwrotnie, mnie będą cudze. Wtedy najłatwiej wychodzą wady, które zaczynają wkurzać i magia wygasa.
Jak się spotykamy, to jak łatwo się domyśleć, oboje mamy raczej dobry humor, pozytywne nastawienie, bo jesteśmy na endorfinowym haju. Fajnie się bawimy i jest wesoło. Nie ma też punktów zapalnych jak podział obowiązków w domu, bo każde mieszka gdzie indziej, mogę se nie sprzątać ile chcę, czy jak wspólne finanse. Ale na co dzień tak się nie da, człowiek wraca zmęczony czy wkurzony z pracy. Jeszcze u mnie trudny charakter, drażliwość, łatwo wybucham. No po prostu jest inaczej i to diametralnie inaczej gdy się mieszka razem. Moim marzeniem i ideałem była i jest relacja LAT i mnie bardzo ta znajomość odpowiada, wszystko mi pasowało- i forma relacji, i facet, i wygląd, i z rozmowy też ok. Po prostu strzał w dziesiątkę. Nie wiem co z tym wszystkim zrobić. Mnie się wszystko podoba, tak jak jest, ale fakt, boję się, że może sobie kogoś znaleźć. Lubię go i zależy mi na relacji, ale nie jestem w stanie zmienić siebie czy swojego charakteru.
Nie mówiąc o tym, że on mieszka w innym mieście, w związku z czym ciężko by mi było dojechać do pracy. Każde ma pracę w swoim mieście. Pomijając kwestie logistyczne, to facet ma dwoje dzieci z poprzedniego małżeństwa, które wychowuje, bo sąd przyznał mu opiekę. Ma lepsze relacje z nimi niż mama. Dzieci są z nim 20 dni w miesiącu, a resztę z mamą. Ja z kolei w roli mamy w ogóle się nie widzę. Myślę, że facet jest w moim typie, bo jest właśnie typem opiekuna, a ja neurotyczką. Neurotycy z reguły pragną opiekuna. Także nie wiem, co z tym tematem zrobić. Nie dojrzałam do prawdziwego związku na serio. ;( z kolei on mówi, że nie może być moim facetem, bo jest za stary dla mnie ( jest starszy o 20 lat). Choć ja tak nie uważam. Nie widzę póki co sensownego rozwiązania.