Strona 1 z 1

Kim ja w ogóle jestem? To się jakoś nazywa? Co robić?

: 3 maja 2019, 18:22
autor: LetniLas
Cześć, z góry uprzedzam, że ten post może być trochę długi albo pogmatwany, albo obydwa na raz. Mówiąc prosto, jestem nowa i potrzebuję pomocy w odnalezieniu się.
Wiecie, przez większość mojego życia nie nasuwało mi się, że jestem aseksem. Kiedy byłam dzieckiem, to było normalne, że nie czuje się pociągu do ludzi ale teraz to juz przestało być takie oczywiste. Wiecie, zrozumiałam kim jestem już jakiś czas temu, nikt nie ma z tym problemu ani nic z tych rzeczy...bo ja jestem problemem. Zwykle jestem skupiona na pracy i jakoś nie obchodzą mnie związki czy nie potrzebuję być blisko nikogo, ale ostatnio coś się zmieniło. Nie, nie w kwestii bycia asem, po prostu zaczęłam zauważać, że wszyscy moi przyjaciele są w związkach, kochają się w obydwu tych słów znaczeniach i po prostu są szczęśliwi. Zaczęłam sobie myśleć, że ja w sumie też chcę. Nie, nie chcę być w związku i chodzić do łóżka, chcę coś poczuć. Zakochanie przychodzi do mnie łatwo i staję się kompletną wariatką i robię wszystko żeby zbliżyć się do osoby którą lubię, ale dosłownie po kilku dniach to znika i znów nie czuję niczego.
Wiecie, ostatnio kogoś polubiłam, myślałam, że to już to, jestem zakochana ale znowu po paru dniach to gdzieś odeszło i już nawet nie umiem przekonać samej siebie, że coś do niego czuję.
Nie boli mnie fakt, że nie mam pociągu do nikogo, że nie mam pary, ale że nie umiem żyć takim życiem jakim żyją inni. Seks to tylko seks i w sumie mogłabym to robić ale boli mnie to, że nawet niczego nie potrafię poczuć względem drugiej osoby. Czy zwykłego pociągu czy czegoś na wzór miłości. Próbowałam wiele razy i dokładnie tyle razy docierało do mnie, że zwyczajnie nie mam tego czegoś co by mi pozwoliło kogoś kochać.
I to chyba tak bardzo mnie frustruje.
Przed chwilą napisałam, ze seks to tylko seks ale w tym samym momencie kiedy próbuję sobie to wyobrazić, to mam takie uczucie, że to nie okej robić to z kimś kogo kocham. W sensie, to mi się wydaje ohydne, łatwo przez to się rozpaść kiedy druga strona zrobi to z kimś innym bo to chyba coś ważnego? Idk. W sensie wiecie, ludzie mówią mi, jak jesteś aseksem to bądź w związku z innym aseksem ale kiedy o tym myślę, to nasuwa mi się pytanie po co. Po co być w związku w którym w zasadzie nie ma niczego? Nie wiem, może ja jestem zombiakiem i normalni ludzie coś czują w takim białym związku ale po prostu...nie ja.

Zastanawiam się, czy był/jest ktoś w podobnej sytuacji co ja? Co o tym myślicie? Powinnam próbować się przemóc? Zapomnieć o czymś takim jak związek i skupić się na pracy? Nie chcę też nikogo skrzywdzić stwierdzając nagle, że odechciało mi się bycia razem.

Mały update żebyście mieli lepszy obraz mojej osoby. To nie tak, że seks to dla mnie niezrozumiała strefa tajemnic. Wiem jak działa(się odbywa) i śmieszą mnie nawet żarty na ten temat ze znajomymi tylko że zwyczajnie jakoś się w tym nie odnajduję. Nie czuję się niezręcznie kiedy są w filmach sceny erotyczne ect tylko albo po prostu jest to dla mnie obojętne bo w sumie nie łapię po co, czemu ect, albo jest mi kinda smutno kiedy widzę, że nawet obcy ludzie są tacy super szczęśliwi że idą do łóżka. W sensie, jakoś tego nie pojmuję.

Re: Kim ja w ogóle jestem? To się jakoś nazywa? Co robić?

: 3 maja 2019, 18:43
autor: BardzoLittle
W życiu w sumie nie wiele razy czułem miłość, a jak czułem to mocno i długo. Wydaje mi się, że musisz trafić na osobę, która zaciekawi Cię na dłużej. Z ludźmi jest jak z komiksami. Niby jakiś Cię zainteresuje, ale za dwa dni widzisz coś ciekawszego i tak w kółko. Trzeba próbować, skupiać się na tym co nas łączy i starać się sobie pomagać. Jesteśmy alternatywnym środowiskiem, wyjątkowym w "fizycznej sferze" i nic dziwnego, że idzie za tym szereg komplikacji.

Re: Kim ja w ogóle jestem? To się jakoś nazywa? Co robić?

: 4 maja 2019, 00:58
autor: no name inc.
.

Re: Kim ja w ogóle jestem? To się jakoś nazywa? Co robić?

: 4 maja 2019, 12:41
autor: Tomasina
Witaj LetniLas!
W kwestii "co robić" - myślę, że No Name ma rację. Najlepiej mieć przyjaciela (przyjaciół?), który podziela Twoje pasje. Miłość romantyczna trwa zazwyczaj krótko, to burza hormonów, reakcje chemiczne zachodzące w mózgu. Najważniejsze, by po tym czasie udało się ocalić to, co Cię zbliżyło do tej drugiej osoby. Na tym można budować więź niezależną od niestabilnej chemii. Lis z Małego Księcia powiedział: "Miłość nie polega na tym, aby wzajemnie sobie się przyglądać, lecz aby patrzeć razem w tym samym kierunku".

Re: Kim ja w ogóle jestem? To się jakoś nazywa? Co robić?

: 5 maja 2019, 10:31
autor: Nightfall
W sensie wiecie, ludzie mówią mi, jak jesteś aseksem to bądź w związku z innym aseksem ale kiedy o tym myślę, to nasuwa mi się pytanie po co. Po co być w związku w którym w zasadzie nie ma niczego? Nie wiem, może ja jestem zombiakiem i normalni ludzie coś czują w takim białym związku ale po prostu...nie ja.
Hmm jak to nie ma niczego? Myślę, że takim stwierdzeniem mogłaś obrazić sporo osób na forum będących w takich związkach. To znaczy, że związek, w którym nie ma seksu, albo jest go mało jest gorszy,albo bezwartościowy? Ludzie w takich związkach mają emocje, pewnie różne, bo każdy związek trzeba byłoby potraktować indywidualnie.
Zastanawiam się, czy był/jest ktoś w podobnej sytuacji co ja? Co o tym myślicie? Powinnam próbować się przemóc? Zapomnieć o czymś takim jak związek i skupić się na pracy? Nie chcę też nikogo skrzywdzić stwierdzając nagle, że odechciało mi się bycia razem.
Sama musisz zdecydować, Ty znasz siebie najlepiej. Myślę też, że powinnaś uważać, żeby nie skrzywdzić drugiej strony związku, a próbowanie się przemóc brzmi jakby, ktoś mógł solidnie emocjonalnie oberwać w takiej relacji.

Re: Kim ja w ogóle jestem? To się jakoś nazywa? Co robić?

: 8 maja 2019, 19:23
autor: pingwinka
LetniLas pisze: 3 maja 2019, 18:22 Seks to tylko seks i w sumie mogłabym to robić ale boli mnie to, że nawet niczego nie potrafię poczuć względem drugiej osoby. Czy zwykłego pociągu czy czegoś na wzór miłości. Próbowałam wiele razy i dokładnie tyle razy docierało do mnie, że zwyczajnie nie mam tego czegoś co by mi pozwoliło kogoś kochać.
Ja zakochana nigdy nie byłam, a pokochanie mojego partnera zajęło mi kilka miesięcy. Może ty też zwyczajnie potrzebujesz czasu, żeby kogoś pokochać? Bo zakochanie to jedno, a miłość to co innego. A jeśli ty rezygnujesz zaraz po ustaniu motylków, to wiadomo, że nic z tego nie wyjdzie.
LetniLas pisze: 3 maja 2019, 18:22 W sensie wiecie, ludzie mówią mi, jak jesteś aseksem to bądź w związku z innym aseksem ale kiedy o tym myślę, to nasuwa mi się pytanie po co. Po co być w związku w którym w zasadzie nie ma niczego? Nie wiem, może ja jestem zombiakiem i normalni ludzie coś czują w takim białym związku ale po prostu...nie ja.
Moim zdaniem w związku chodzi o miłość, a nie o seks. Jasne, dla części ludzi seks jest bardzo ważnym elementem związku, ale prędzej czy później u wielu par seks staje się z czasem coraz mniej ważny. I co, ich związek staje sie wtedy mniej wartościowy niż był na początku? Według ciebie związek, w którym najważniejszym elementem jest seks jest lepszy od białego związku, w którym ludzie się kochają? Ja moze w białym związku nie jestem, ale sfera seksualna jest bardzo ograniczona z mojego powodu (mój facet jest seksualny). I nie czuję, zeby mój związek był gorszy od zwiazku koleżanki, która regularnie uprawia seks ze swoim partnerem. Nie rozumiem twojego podejścia, szczególnie, ze ciebie samej seks nie kręci, wiec dlaczego uważasz, ze jest taki ważny?
LetniLas pisze: 3 maja 2019, 18:22 obcy ludzie są tacy super szczęśliwi że idą do łóżka
To, że dwoje obcych ludzi idzie ze sobą do łóżka, nie znaczy, ze są szczęśliwi. Oznacza to, że maja ochotę na seks i że dana osoba im sie podoba (choć i to niekoniecznie).

Re: Kim ja w ogóle jestem? To się jakoś nazywa? Co robić?

: 9 maja 2019, 10:46
autor: LetniLas
Żyjąc w świecie i czasach gdzie seks jest głównym tematem, ciężko jest nie odnieść wrażenia, że "seks nie jest ważny" to tylko takie wmawianie sobie, że to okej być usterką. Zaznaczam, że nie próbuję nikogo obrazić, po prostu chcę podzielić się tym jak wygląda to z mojej perspektywy. Mnie samej w życiu aseksualność nie wadzi w niczym, ale kiedy myślę sobie, że chciałabym być kiedyś w związku to...po prostu czuję się mniej warta od normalnej dziewczyny która ma ogólny pociąg seksualny.

Kiedy kogoś polubię, to boję się działać w tą związkową stronę, bo zaraz myślę sobie, że przecież co mu po takiej dziewczynie jak ja? Jasne, mogłabym po prostu uprawiać seks ze swoją drugą połówką (chociaż nie sądzę, żebym umiała w to włożyć takie emocje jakie by chciał) ale wiecie o co mi chodzi, to chyba jest coś co musisz serio czuć i rozumieć, żeby było okej. Nawet gdybym się starała, aseksualna dziewczyna zawsze będzie dawać za mało bo już i tak w niewielkich kontaktach będzie wychodzić poza swoją sferę wygody. Po prostu boję się z kimś spróbować być, bo czuję się jakbym była blokadą, kulą u nogi.

Wiem, jestem skomplikowana...

Re: Kim ja w ogóle jestem? To się jakoś nazywa? Co robić?

: 9 maja 2019, 11:38
autor: pingwinka
LetniLas pisze: 9 maja 2019, 10:46 Żyjąc w świecie i czasach gdzie seks jest głównym tematem, ciężko jest nie odnieść wrażenia, że "seks nie jest ważny" to tylko takie wmawianie sobie, że to okej być usterką. [...] czuję się mniej warta od normalnej dziewczyny która ma ogólny pociąg seksualny.
Miałam dokładnie tak samo, z tym, że ja wchodząc w związek nie wiedziałam, ze jestem aseksualna, dopiero w trakcie to do mnie dotarło. I też uważałam, ze w takim razie ten związek i tak nie ma sensu, no bo jak to tak bez seksu, to się nie uda. Bo przecież seks jest wszędzie :/ I też czułam sie gorsza, bo myślałam, ze odbieram coś mojemu facetowi. Ale od tego czasu minęło kilka lat i jakoś to działa.

To, ze seks jest wszędzie dookoła nie oznacza, że faktycznie jest aż taki ważny. Ba, jest wiele badań, z których wynika, ze dla ludzi w przedziale 20-30 lat seks staje się coraz bardziej rzeczą poboczną. Po prostu media strasznie seksualność wykorzystują i wrzucają wszędzie, gdzie się da, stąd wydaje sie, ze seks jest niewiadomo jak ważny.
LetniLas pisze: 9 maja 2019, 10:46 Kiedy kogoś polubię, to boję się działać w tą związkową stronę, bo zaraz myślę sobie, że przecież co mu po takiej dziewczynie jak ja? Jasne, mogłabym po prostu uprawiać seks ze swoją drugą połówką (chociaż nie sądzę, żebym umiała w to włożyć takie emocje jakie by chciał) ale wiecie o co mi chodzi, to chyba jest coś co musisz serio czuć i rozumieć, żeby było okej. Nawet gdybym się starała, aseksualna dziewczyna zawsze będzie dawać za mało bo już i tak w niewielkich kontaktach będzie wychodzić poza swoją sferę wygody. Po prostu boję się z kimś spróbować być, bo czuję się jakbym była blokadą, kulą u nogi.
Jakbym słyszała siebie lata temu, serio, dokłądnie to samo mówiłam :O Najważniejsze to przestać tak myśleć - że jest sie kimś gorszym, niedorobionym, kulą u nogi. Nie jesteśmy nikim gorszym. Po prostu nie lubimy seksu, tyle. Każdy ma do tego prawo, nawet seksualni mogą go nie lubić (np. mój facet nie przepada, choć ogólnie libido ma wysokie). I trzeba znaleźć kogoś, z kim się jak najbardziej dopasujemy. Seksualni też to robią, też mają problemy związane z seksem, bo np. jeden chce codziennie, a drugi raz w tygodniu. I tak samo jest z as+nieas. Ustalić jasne zasady, granice i się ich trzymać, ale być też gotowym na kompromisy. Oczywiście asy, które kompletnie nieznoszą bliskości, dotyku maja gorzej, ale w naszej sytuacji (czyli dopuszczasz do siebie możliwość uprawiania seksu) da się stworzyć związek.

Re: Kim ja w ogóle jestem? To się jakoś nazywa? Co robić?

: 9 maja 2019, 13:51
autor: Nautilus1992
LetniLas pisze: 9 maja 2019, 10:46 Żyjąc w świecie i czasach gdzie seks jest głównym tematem, ciężko jest nie odnieść wrażenia, że "seks nie jest ważny"
Czy ja wiem? W moim otoczeniu nikt nie rozmawia o seksie, nie licząc pojedynczych, mało ważnych wzmianek i żarcików. Ludzie są bardziej skupieni na pracy, obowiązkach i zainteresowaniach. Jeśli już o tym rozmawiają, to pewnie zachowują to dla siebie.
Wszystko zależy od tego, kim i czym się w życiu otaczamy. Albo po prostu z powodu swojej asowatości nie dostrzegam tych podświadomych, erotycznych przekazów z drugim dnem. :P
LetniLas pisze: 9 maja 2019, 10:46 Jasne, mogłabym po prostu uprawiać seks ze swoją drugą połówką (chociaż nie sądzę, żebym umiała w to włożyć takie emocje jakie by chciał) ale wiecie o co mi chodzi, to chyba jest coś co musisz serio czuć i rozumieć, żeby było okej. Nawet gdybym się starała, aseksualna dziewczyna zawsze będzie dawać za mało bo już i tak w niewielkich kontaktach będzie wychodzić poza swoją sferę wygody. Po prostu boję się z kimś spróbować być, bo czuję się jakbym była blokadą, kulą u nogi.
Uprawianie seksu dla obowiązku to nie jest droga do szczęścia. Jeśli nie czujesz tego pożądania, które skierowało by Cię do łóżka w celu przeżycia przygód seksualnych, to nie zmuszaj się i tego nie rób.
W byciu aseksualnym nie ma nic gorszącego, nie jesteś mniej warta od dziewczyn z orientacją przyjętą za "normę".
Jeśli chcesz pokochać mężczyznę i być kochana, a jednocześnie nie chcesz uprawiać z nim seksu, to warto poszukać kogoś o podobnej orientacji, co Twoja.
Pomyśl sobie w ten sposób: jeśli jakaś osoba czuje się homoseksualna, to nie będzie szukała osoby hetero, bo to się mija z celem. Do szczęścia potrzeba jej drugiej osoby homoseksualnej.
To samo jest z asami - jeśli jesteś aską hetero-romantyczną, to odpowiednią opcją wydaje się być znalezienie asa o tej samej orientacji.

Musisz też ustalić, czy na pewno byś chciała spróbować związku, bo z jednej strony masz na to ochotę, a następnie twierdzisz, że nie rozumiesz zachwytu dwóch kochających się osób, co wskazuje na to, że możesz być aromantyczna. Uspokajam - to nie jest żadna choroba i jest to całkowicie normalne. :wink:
Odpuść sobie wymogi świata i spróbuj skupić się na sobie. Sprawdź terminy demiseksualizm oraz demiromantyzm i pomyśl, czy mogą Ciebie dotyczyć. Musisz po prostu siebie poznać i odkryć to, czego jeszcze o sobie nie wiesz.

Re: Kim ja w ogóle jestem? To się jakoś nazywa? Co robić?

: 9 maja 2019, 16:08
autor: ósemka
Nautilus1992 pisze: 9 maja 2019, 13:51
LetniLas pisze: 9 maja 2019, 10:46 Żyjąc w świecie i czasach gdzie seks jest głównym tematem, ciężko jest nie odnieść wrażenia, że "seks nie jest ważny"
Czy ja wiem? W moim otoczeniu nikt nie rozmawia o seksie, nie licząc pojedynczych, mało ważnych wzmianek i żarcików. Ludzie są bardziej skupieni na pracy, obowiązkach i zainteresowaniach. Jeśli już o tym rozmawiają, to pewnie zachowują to dla siebie.
Wszystko zależy od tego, kim i czym się w życiu otaczamy. Albo po prostu z powodu swojej asowatości nie dostrzegam tych podświadomych, erotycznych przekazów z drugim dnem. :P
To chyba złymi ludźmi się otaczam, bo ja podteksty seksualne mam na co dzień. Nie oznacza to że ludzie gadają w pracy o seksie, ale ogólnie podteksty seksualne. Taki typowy przykład z dnia dzisiejszego kierownik sąsiedniego działu wylatuje do mnie z tekstem "chętnie bym Ci zrobił prywatny masaż"(i opowiastka że jak raz poszedł robić masaż jakiejś starszej pani, to jej córka po przeciwnej stronie się masturbowała) ale do jego tekstów już zdążyłam się przyzwyczaić bo dla niego dzień bez propozycji seksualnej to dzień stracony.
Kolejny kolega z działu IT zawsze jak mnie widzi przed schodami to specjalnie czeka żeby mnie przepuścić bo jak mówi "lubi sobie popatrzeć" i pytanie oczywiście codzienne od 5 lat - kiedy w końcu przyjdę w sukience, na co niezmiennie od 5 lat odpowiadam że wtedy kiedy i on w sukience przyjdzie :)
I kolejna sytuacja - przed chwilą miałam też wizytę hydraulika bo mi rurka przeciekała i tekst typu "może wspólna kąpiel w celu sprawdzenia czy wszystko działa?" a później mimo mojej jawnej niechęci na tego typu żarty na pytanie ile płacę znów odpowiedź że wspólna kąpiel wystarczy... no i niby nikt nic dziś do mnie nie mówił o seksie ale praktycznie kilka razy padły te główne tematy.

Co ciekawe przez kilka dobrych lat pracy z kobietami nigdy nie słyszałam żadnej rozmowy na temat seksu, zaś ze strony facetów jest to codzienność :)
Na początku bardzo mnie to przytłaczało bo jednak pracuję głównie z facetami, to taki temat często pojawia się... a teraz w sumie to mi to zwisa :)


Co do tego że często asy w krótkotrwałej relacji nie potrafią poczuć 'zakochania czy miłości' wydaje mi się że u osób seksualnych często na początku związku jest zauroczenie powiązane z pociągiem seksualnym, dlatego zakochują się (lub tak im się wydaje) praktycznie od początku znajomości. U osób aseksualnych pociąg seksualny odpada więc żeby się zakochać potrzeba więcej czasu. Przynajmniej może u niektórych osób. Wydaje mi się że głębsze uczucia w takiej relacji pojawiają się po pewnym czasie, jeśli oczywiście dana osoba nam 'podpasuje'. Kilka dni na poczucie jakiś większych uczuć w stosunku do drugiej osoby to chyba zbyt krótki czas. Choć co ja się tam znam :)