margot pisze:Jak ktoś się różni, to automatycznie zostaje wsadzony do szufladki "do leczenia" Zwłaszcza w sferze seksualności.
I właśnie tego nie jestem w stanie zrozumieć. Zawsze wydawało mi się, że seksualność jest jedną z najbardziej prywatnych, najbardziej intymnych sfer człowieka. Skoro tak, to innych ludzi nie powinna interesować czyjaś seksualna odmienność, jeśli nie krzywdzi ona innych. Tylko, że – jak to na ogół bywa – to, co najbardziej prywatne jest zawsze najbardziej "na wierzchu".
Kiedyś z powodu nudy zdarzyło mi się poczytać kilka artykułów o aseksualności na różnych portalach. Artykuły, jak artykuły – opisywały rzecz zapewne nową dla czytelników tych portali. To, co zwróciło moją uwagę, to jakaś niezrozumiała dla mnie niechęć wyrażana w komentarzach pod tymi artykułami. Różne określenia typu "zboczenie", "to nienormalne", czy inne takie.
Stąd mój wniosek, że ludziom łatwiej jest zrozumieć odmienność seksualną niż aseksualizm. Bo pewnie prawie żaden "seksualny" człowiek nie jest sobie w stanie wyobrazić, że można nie odczuwać pociągu seksualnego, nie wiedzieć, co to jest ów pociąg. Z tego też powodu twierdzę, że aseksualizm nie jest czwartą orientacją seksualną, - jak sugerują niektórzy – czy mniejszością seksualną. To jest odrębna kategoria. Przypisując aseksualizm do mniejszości seksualnych wrzuca się go do jednego worka z biseksualizmem i homoseksualizmem. Nie mam nic przeciwko homoseksualistom, czy biseksualistom, ale jakoś dziwnie podskórnie czuję, że oni jednak mogą nas nie zrozumieć. Poza tym, to przecież jednak ludzie seksualni. Przedstawiać aseksualizm jako orientację seksualną, to tak samo jakby przedstawiać ateizm pośród religii. Posłużę się dalej tym przykładem: tak, jak ateizm jest zaprzeczeniem religijności i wiary tak aseksualizm jest zaprzeczeniem seksualności. Więc nie jest – jak pisze Wikipedia – czwartą, czy którąkolwiek orientacją seksualną.