Film godny polecenia
Strażnicy (The Watchmen)
Film co najmniej... dziwny. Połączenie kina o superherosach z kryminałami w stylu noir. Przy czym bohaterowie wcale nie są herosami w potocznym rozumieniu tego słowa. Mają swoje problemy, piją, palą, zdarza im się popełnić błąd i nawet zamordować niewinną osobę. Nie do końca wiedzą, jak radzić sobie ze swoimi mocami, a co najgorsze - nie wiedzą, dlaczego właściwie poświęcają się dla ludzi, skoro nic z tego nie mają, a wręcz przeciwnie - są przez ludzi znienawidzeni. Z tego powodu nie zauważa się, że śmiesznie wyglądają w tych swoich wdziankach. W tym wypadku tym bardziej odzwierciedla to ich samotność i wyobcowanie. Są herosami, których wszyscy potrzebują, ale nikt nie chce. A wszystko okraszone wspaniałą muzyką - doskonale dobranymi klasykami rocka i bluesa, których treść współgra z tym, co widzimy w danej chwili na ekranie.
A sam film osadzony jest w alternatywnej wersji roku 1985, w której to Amerykanie wygrali wojnę w Wietnamie i to właśnie dzięki tytułowym Strażnikom. Bohaterowie stoją na straży prawa i porządku, ale nagle "zwykli" ludzie zaczynają zadawać pytania, kto stoi na straży Strażników i na skutek ustawy specjalnej ich działalność zostaje zakazana. Żyją więc w ukryciu do momentu, gdy jeden z nich zostaje zamordowany. Wtedy jeden z bohaterów o pseudonimie Rorschach zaczyna prowadzić śledztwo, w które stopniowo wciąga pozostałych ex-bohaterów.
Muszę zauważyć, że film dla widza nastawionego na typową dla ekranizacji komiksów kopaninę byłby nudnawy, bo - podobnie jak w komiksie - położono nacisk na psychikę i odczucia bohaterów, akcję pozostawiając na drugim planie. Dzieje się tak zwłaszcza dzięki jedynej postaci, która widzi sens tego, co robi: Rorschachowi. On jako jedyny z bohaterów nie nosi żadnego wypasionego stroju. Przypomina Philipa Marlowe'a z książek Chandlera. Facet w tej swojej masce z wędrującymi plamami tworzącymi dziwne wzory ma w sobie coś mocno niepokojącego. Powiem wręcz, że mimo iż jako jedyny nie nosi kostiumu, wygląda chyba najbardziej obco z nich wszystkich. I właśnie przede wszystkim z jego powodu film zaliczyłem do tego topiku, w dodatku wyceniając go 9/10
Film co najmniej... dziwny. Połączenie kina o superherosach z kryminałami w stylu noir. Przy czym bohaterowie wcale nie są herosami w potocznym rozumieniu tego słowa. Mają swoje problemy, piją, palą, zdarza im się popełnić błąd i nawet zamordować niewinną osobę. Nie do końca wiedzą, jak radzić sobie ze swoimi mocami, a co najgorsze - nie wiedzą, dlaczego właściwie poświęcają się dla ludzi, skoro nic z tego nie mają, a wręcz przeciwnie - są przez ludzi znienawidzeni. Z tego powodu nie zauważa się, że śmiesznie wyglądają w tych swoich wdziankach. W tym wypadku tym bardziej odzwierciedla to ich samotność i wyobcowanie. Są herosami, których wszyscy potrzebują, ale nikt nie chce. A wszystko okraszone wspaniałą muzyką - doskonale dobranymi klasykami rocka i bluesa, których treść współgra z tym, co widzimy w danej chwili na ekranie.
A sam film osadzony jest w alternatywnej wersji roku 1985, w której to Amerykanie wygrali wojnę w Wietnamie i to właśnie dzięki tytułowym Strażnikom. Bohaterowie stoją na straży prawa i porządku, ale nagle "zwykli" ludzie zaczynają zadawać pytania, kto stoi na straży Strażników i na skutek ustawy specjalnej ich działalność zostaje zakazana. Żyją więc w ukryciu do momentu, gdy jeden z nich zostaje zamordowany. Wtedy jeden z bohaterów o pseudonimie Rorschach zaczyna prowadzić śledztwo, w które stopniowo wciąga pozostałych ex-bohaterów.
Muszę zauważyć, że film dla widza nastawionego na typową dla ekranizacji komiksów kopaninę byłby nudnawy, bo - podobnie jak w komiksie - położono nacisk na psychikę i odczucia bohaterów, akcję pozostawiając na drugim planie. Dzieje się tak zwłaszcza dzięki jedynej postaci, która widzi sens tego, co robi: Rorschachowi. On jako jedyny z bohaterów nie nosi żadnego wypasionego stroju. Przypomina Philipa Marlowe'a z książek Chandlera. Facet w tej swojej masce z wędrującymi plamami tworzącymi dziwne wzory ma w sobie coś mocno niepokojącego. Powiem wręcz, że mimo iż jako jedyny nie nosi kostiumu, wygląda chyba najbardziej obco z nich wszystkich. I właśnie przede wszystkim z jego powodu film zaliczyłem do tego topiku, w dodatku wyceniając go 9/10
Człowiek-Redaktor czyli mój fanpage
Jakie filmy robią na Was wrażenie?
Ostatnio oglądałam film "Gardens of the Night" - niedoceniany film, który zrobił na mnie ogromne wrażenie, bardzo mocny i ciężki film opowiadający trudną historię o molestowanych dzieciach i o dalszych losach bohaterów, o tym jak odnajdują się w życiu. Film naprawdę poruszający. Film może nie dla każdego - bo nie ma tu akcji, humoru ani happy endu ale osobą lubiącym dobre kino zmuszające do refleksji mogę ten film szczerze polecić.
Chciałabym dowiedzieć się jakie filmy Was poruszają, robią na Was wrażenie - np. grą aktorską, scenariuszem czy opowiadaną historią. Co lubicie oglądać?
Chciałabym dowiedzieć się jakie filmy Was poruszają, robią na Was wrażenie - np. grą aktorską, scenariuszem czy opowiadaną historią. Co lubicie oglądać?
Faithless addictive
Władca Pierścieni - wzruszam się w wielu momentach, przeżywam ten film, utożsamiam się z bohaterami, za każdym razem jak go widzę to tak, jakbym przeżywał tę przygodę raz jeszcze
Ostatni Samuraj - ah, ten klimat i boska gra Kena Watanabe. Katsumoto miał tak piękną i wzruszającą śmierć...
Ostatni Samuraj - ah, ten klimat i boska gra Kena Watanabe. Katsumoto miał tak piękną i wzruszającą śmierć...
,,Wszyscy jesteśmy większymi artystami niż się nam zdaje." F. Nietzsche
''To see a World in a Grain of Sand
And a Heaven in a Wild Flower
Hold Infinity in the palm of your hand
And Eternity in an hour'' W. Blake
,,...by lekko obcial koncowki nie skracajac wlosow" Keri
''To see a World in a Grain of Sand
And a Heaven in a Wild Flower
Hold Infinity in the palm of your hand
And Eternity in an hour'' W. Blake
,,...by lekko obcial koncowki nie skracajac wlosow" Keri
12 małp - po prostu robi na mnie wrażenie całym swoim jestestwem
A.I. Sztuczna inteligencja - nie tylko dlatego, że jest o czystej, pięknej miłości w świecie jej pozbawionym, ale tez dlatego, że uwielbiam tego miska
Bunkier - za klaustrofobiczność i zagęszczającą się atmosferę paranoi (choć książka jest lepsza)
Butelki zwrotne - za życie, i za to, że pociągi długo się nie zatrzymują
Chicago - za cały ten jazz
Coś - za efekty specjalne, po prostu
Cube - za to, co "Bunkier', tylko do kwadratu
Delicatessen - za to, że robię się głodna, kiedy skończę oglądać
Grobowiec świetlików - może za antywojenność, a może sama nie wiem za co
Hair - tak po prostu
Harry Angel - za narastająca paranoję
Katedra - za hipnotyzujący urok
Labirynt Fauna - bo bajki są w nim takie prawdziwe
Lśnienie - za krew z windy i całą resztę
Mechaniczna pomarańcza - za nastojaszczy horror szoł
Miasto zaginionych dzieci - po prostu za bycie arcydziełem
Oko w oko z życiem - za Vintenta Gallo i Christinę Ricci
Requiem dla snu - za sen na jawie, za koszmar który jest życiem
Salad Fingers - niby nie film, ale po prostu nie mogę się pomimo dreszczy powstrzymać przed oglądaniem
Sin City - za narratorów
Szkoła podstawowa - za to, że wygląda jak wspomnienie z dzieciństwa
Świerszcze w trawie - bo jest opowieścią o przyjaźni, ale nie zanudza
Trzynasty wojownik - za Vladimira Kulicha i za Dennisa Storhøi
Przepraszam, ale i tak mocno skróciłam listę
A.I. Sztuczna inteligencja - nie tylko dlatego, że jest o czystej, pięknej miłości w świecie jej pozbawionym, ale tez dlatego, że uwielbiam tego miska
Bunkier - za klaustrofobiczność i zagęszczającą się atmosferę paranoi (choć książka jest lepsza)
Butelki zwrotne - za życie, i za to, że pociągi długo się nie zatrzymują
Chicago - za cały ten jazz
Coś - za efekty specjalne, po prostu
Cube - za to, co "Bunkier', tylko do kwadratu
Delicatessen - za to, że robię się głodna, kiedy skończę oglądać
Grobowiec świetlików - może za antywojenność, a może sama nie wiem za co
Hair - tak po prostu
Harry Angel - za narastająca paranoję
Katedra - za hipnotyzujący urok
Labirynt Fauna - bo bajki są w nim takie prawdziwe
Lśnienie - za krew z windy i całą resztę
Mechaniczna pomarańcza - za nastojaszczy horror szoł
Miasto zaginionych dzieci - po prostu za bycie arcydziełem
Oko w oko z życiem - za Vintenta Gallo i Christinę Ricci
Requiem dla snu - za sen na jawie, za koszmar który jest życiem
Salad Fingers - niby nie film, ale po prostu nie mogę się pomimo dreszczy powstrzymać przed oglądaniem
Sin City - za narratorów
Szkoła podstawowa - za to, że wygląda jak wspomnienie z dzieciństwa
Świerszcze w trawie - bo jest opowieścią o przyjaźni, ale nie zanudza
Trzynasty wojownik - za Vladimira Kulicha i za Dennisa Storhøi
Przepraszam, ale i tak mocno skróciłam listę
Będę nudna. "Wejście smoka" za:
- całokształt,
- scenę, w której Lee walczy z O'Harą,
- 'walkę bez walki',
- "Deski nie oddają ciosów.",
- scenę rozmowy z uczniem.
"Honor samuraja" za:
- scenę spotkania Magobeia z żoną,
- samą postać Magobeia,
- boskie bębny.
"After life" za:
- Susumu Terajimę,
- prostotę i jednocześnie głębię,
- ciekawe podejście do tego, co może być po życiu.
"13. Dzielnica" za:
- parkour,
- scenę pościgu za głównym bohaterem (jakoś na początku filmu).
"Łowca jeleni" za:
- Roberta de Niro i Christophera Walkena,
- sceny z rosyjską ruletką.
"Seppuku" za:
- Tatsuyę Nakadai,
- scenę seppuku popełnionego bambusowym mieczem.
"Kairo" za:
- przygnębiający klimat.
"Ong Bak" za:
- Tony'ego Jaa,
- fantastyczne sceny walk,
- muay thai.
"Umizaru" za:
- każdorazowe wywołanie u mnie chęci do nurkowania xD,
- Tatsuyę Fuji.
"Wojownicy" za:
- świetne klimaty związane z nowojorskimi gangami,
- fantastyczne sceny pościgów i starć,
- postać Ajaxa.
A swoją drogą są już dwa tematy o filmach:
- film godny polecenia,
- filmy z górnej i dolnej półki.
Frido_, zdecyduj, do którego z tych dwóch tematów mam dołączyć ten (bo nie chcę zgadywać, jakie były Twoje intencje) - żeby nie mnożyć bytów ponad miarę.
- całokształt,
- scenę, w której Lee walczy z O'Harą,
- 'walkę bez walki',
- "Deski nie oddają ciosów.",
- scenę rozmowy z uczniem.
"Honor samuraja" za:
- scenę spotkania Magobeia z żoną,
- samą postać Magobeia,
- boskie bębny.
"After life" za:
- Susumu Terajimę,
- prostotę i jednocześnie głębię,
- ciekawe podejście do tego, co może być po życiu.
"13. Dzielnica" za:
- parkour,
- scenę pościgu za głównym bohaterem (jakoś na początku filmu).
"Łowca jeleni" za:
- Roberta de Niro i Christophera Walkena,
- sceny z rosyjską ruletką.
"Seppuku" za:
- Tatsuyę Nakadai,
- scenę seppuku popełnionego bambusowym mieczem.
"Kairo" za:
- przygnębiający klimat.
"Ong Bak" za:
- Tony'ego Jaa,
- fantastyczne sceny walk,
- muay thai.
"Umizaru" za:
- każdorazowe wywołanie u mnie chęci do nurkowania xD,
- Tatsuyę Fuji.
"Wojownicy" za:
- świetne klimaty związane z nowojorskimi gangami,
- fantastyczne sceny pościgów i starć,
- postać Ajaxa.
A swoją drogą są już dwa tematy o filmach:
- film godny polecenia,
- filmy z górnej i dolnej półki.
Frido_, zdecyduj, do którego z tych dwóch tematów mam dołączyć ten (bo nie chcę zgadywać, jakie były Twoje intencje) - żeby nie mnożyć bytów ponad miarę.
Z niektórymi filmami na Waszych listach jak najbardziej się zgadzam i też je zawsze polecam ale wielu z wymienionych filmów nie widziałam więc muszę trochę nadrobić:)
*przepraszam, nawet nie sprawdziłam czy był już podobny temat. w takim razie proszę o przeniesienie do filmów polecanych:)
*przepraszam, nawet nie sprawdziłam czy był już podobny temat. w takim razie proszę o przeniesienie do filmów polecanych:)
Faithless addictive
O tak, to też jest świetny film, taki pseudodokument. W ogóle lubię czeskie filmy, a że muzykę Jarka Nohavicy tez lubię, no to jest to idealne połączenierascal pisze:1"Rok diabła"-
Jan Holman, wyleczony alkoholik, przyjeżdża do Czech aby nakręcić film dokumentalny o szpitalu odwykowym. Tam spotyka się z Jaromírem Nohavicą i jego aniołem stróżem - Karlem Plíhalem, który "na próbę" inscenizuje swój własny pogrzeb.
przypomnialo mi sie jeszcze pare swietnych filmow - chyba nie wymienionych jeszcze:
- The Jacket - ciekawy film - podobny efektu motyla.
- Its All Gone Pete Tong - Film o topowym DJ'u, który traci słuch ale mimo wszystko tworzy nadal - film oparty na faktach, a kawałki Frankie'go Wilde'a można usłyszeć np. w internetowych radiach.
- The Notebook - melodramat, którego akcja toczy się w czasach II Wojny Światowej - fajny klimat i dobra gra aktorska, bardzo mi sie podobał.
- Shrink - głównym bohaterem jest uzależniony od maryśki psychiatra:) dobry film zmuszający do przemyśleń.
- Shopgirl - ciekawy film ukazujący problemy w związkach.
- The Jacket - ciekawy film - podobny efektu motyla.
- Its All Gone Pete Tong - Film o topowym DJ'u, który traci słuch ale mimo wszystko tworzy nadal - film oparty na faktach, a kawałki Frankie'go Wilde'a można usłyszeć np. w internetowych radiach.
- The Notebook - melodramat, którego akcja toczy się w czasach II Wojny Światowej - fajny klimat i dobra gra aktorska, bardzo mi sie podobał.
- Shrink - głównym bohaterem jest uzależniony od maryśki psychiatra:) dobry film zmuszający do przemyśleń.
- Shopgirl - ciekawy film ukazujący problemy w związkach.
Faithless addictive
O tak. Zdecydowanie piękny film. Jest jeszcze jeden tytuł poruszający podobną tematykę - Człowiek Przyszłości z Robinem Williamsem. Perełki. Trochę się na nich napłakałemA.I. Sztuczna inteligencja - nie tylko dlatego, że jest o czystej, pięknej miłości w świecie jej pozbawionym,
,,Wszyscy jesteśmy większymi artystami niż się nam zdaje." F. Nietzsche
''To see a World in a Grain of Sand
And a Heaven in a Wild Flower
Hold Infinity in the palm of your hand
And Eternity in an hour'' W. Blake
,,...by lekko obcial koncowki nie skracajac wlosow" Keri
''To see a World in a Grain of Sand
And a Heaven in a Wild Flower
Hold Infinity in the palm of your hand
And Eternity in an hour'' W. Blake
,,...by lekko obcial koncowki nie skracajac wlosow" Keri
Właśnie wczoraj miałem zaszczyt obejrzeć absolutnie najwspanialszy, cudowny, genialny, ponadczasowy, przytłaczający, wbijający w fotel film przynajmniej tego roku:
9
Najpierw krótko o akcji: film zaczyna się scenami ukazującymi montaż tytułowego bohatera – robota nieco większego od dłoni z drewna, płótna i kawałków miedzi, obdarzonego sztuczną inteligencją. Budzi się on w zapuszczonym laboratorium i pierwsze, co widzi, to zwłoki swojego Stwórcy – genialnego naukowca, któremu udało się stworzyć Maszynę, sztuczną inteligencję użytą na polach I wojny światowej. Niestety, Maszyna obróciła się przeciwko… nie, nie tylko przeciwko ludziom. Zniszczyła cały świat, wszystkie żywe istoty. Tak oto, kilka (kilkanaście? Kilkadziesiąt) lat po tym wydarzeniu, gdy jedyne odgłosy słyszane na świecie to chrzęst piasku niesionego przez wiatr i uderzającego o ruiny tego, co kiedyś było naszym światem, 9 budzi się do życia i wychodzi z budynku na światło dzienne. Odkrywa, że na świecie jest jeszcze osiem robotów podobnych do niego, a także Maszyna, która czeka w uśpieniu, aby owe roboty zniszczyć. A te są jedyną szansą na odrodzenie się życia na Ziemi.
Najpierw zacznę od jedynej słabej strony filmu: jest on moim zdaniem za krótki. Poważnie – dawno już nie widziałem filmu tak dobrego, niemal doskonałego. Jak może dało się zauważyć w opisie, film jest utrzymany w klimacie steampunkowym: oglądając ze szczątków urządzeń widzimy, że świat uległ zagładzie w okolicach I wojny światowej. Same roboty, jak widać nawet na plakacie, wyglądają jak szmaciane lalki – bo w istocie niewiele się od nich różnią. Wszystkie urządzenia działają dzięki użyciu pary i kół zębatych. Wytwory Maszyny imitujące istoty żywe wyglądają jak wcielenia projektów mistrza Leonarda z Vinci albo wymysł Juliusza Verne’a.
Ale największą siłą tego filmu jest klimat. Pierwsze pięć minut jest moim zdaniem absolutnym arcydziełem. W tym krótkim czasie oczami 9 poznajemy otaczający świat, czy raczej tego, co z niego zostało i coś Wam powiem: nie było nigdy dotąd filmu, w którym udałoby się pokazać tak straszliwą przyszłość w tak sugestywny sposób. Widzimy tylko ruiny, szczątki urządzeń, zwłoki tych, co umarli na końcu. Przez ten czas jedynym dźwiękiem jest szum wiatru. Przy tym cały film utrzymany jest w brązach i szarościach, przez co ukazany świat jest, jeśli to w ogóle możliwe, jeszcze bardziej przerażający. Nie może być inaczej – w końcu wszystkie kolory na świecie pochodziły od istot żywych, a tych już nie ma… Nasz świat swoją szansę dostał i ją stracił – jak powiedział w filmie twórca 9. Same postaci robotów są z jednej strony parodią człowieka, a z drugiej zachowują się i poruszają jak żywe; za pomocą kilku drobnych gestów potrafią pokazywać emocje, przez co ich postacie nie śmieszą, lecz nieraz wzruszają.
Niestety skala mi się kończy na 10, a szkoda, bo ten film zasługuje na więcej.
9
Najpierw krótko o akcji: film zaczyna się scenami ukazującymi montaż tytułowego bohatera – robota nieco większego od dłoni z drewna, płótna i kawałków miedzi, obdarzonego sztuczną inteligencją. Budzi się on w zapuszczonym laboratorium i pierwsze, co widzi, to zwłoki swojego Stwórcy – genialnego naukowca, któremu udało się stworzyć Maszynę, sztuczną inteligencję użytą na polach I wojny światowej. Niestety, Maszyna obróciła się przeciwko… nie, nie tylko przeciwko ludziom. Zniszczyła cały świat, wszystkie żywe istoty. Tak oto, kilka (kilkanaście? Kilkadziesiąt) lat po tym wydarzeniu, gdy jedyne odgłosy słyszane na świecie to chrzęst piasku niesionego przez wiatr i uderzającego o ruiny tego, co kiedyś było naszym światem, 9 budzi się do życia i wychodzi z budynku na światło dzienne. Odkrywa, że na świecie jest jeszcze osiem robotów podobnych do niego, a także Maszyna, która czeka w uśpieniu, aby owe roboty zniszczyć. A te są jedyną szansą na odrodzenie się życia na Ziemi.
Najpierw zacznę od jedynej słabej strony filmu: jest on moim zdaniem za krótki. Poważnie – dawno już nie widziałem filmu tak dobrego, niemal doskonałego. Jak może dało się zauważyć w opisie, film jest utrzymany w klimacie steampunkowym: oglądając ze szczątków urządzeń widzimy, że świat uległ zagładzie w okolicach I wojny światowej. Same roboty, jak widać nawet na plakacie, wyglądają jak szmaciane lalki – bo w istocie niewiele się od nich różnią. Wszystkie urządzenia działają dzięki użyciu pary i kół zębatych. Wytwory Maszyny imitujące istoty żywe wyglądają jak wcielenia projektów mistrza Leonarda z Vinci albo wymysł Juliusza Verne’a.
Ale największą siłą tego filmu jest klimat. Pierwsze pięć minut jest moim zdaniem absolutnym arcydziełem. W tym krótkim czasie oczami 9 poznajemy otaczający świat, czy raczej tego, co z niego zostało i coś Wam powiem: nie było nigdy dotąd filmu, w którym udałoby się pokazać tak straszliwą przyszłość w tak sugestywny sposób. Widzimy tylko ruiny, szczątki urządzeń, zwłoki tych, co umarli na końcu. Przez ten czas jedynym dźwiękiem jest szum wiatru. Przy tym cały film utrzymany jest w brązach i szarościach, przez co ukazany świat jest, jeśli to w ogóle możliwe, jeszcze bardziej przerażający. Nie może być inaczej – w końcu wszystkie kolory na świecie pochodziły od istot żywych, a tych już nie ma… Nasz świat swoją szansę dostał i ją stracił – jak powiedział w filmie twórca 9. Same postaci robotów są z jednej strony parodią człowieka, a z drugiej zachowują się i poruszają jak żywe; za pomocą kilku drobnych gestów potrafią pokazywać emocje, przez co ich postacie nie śmieszą, lecz nieraz wzruszają.
Niestety skala mi się kończy na 10, a szkoda, bo ten film zasługuje na więcej.
Człowiek-Redaktor czyli mój fanpage