Strona 1 z 2

"Ustatkowywanie się"

: 25 cze 2008, 17:56
autor: Piorun
Czytam sobie taki artykulik
http://partnerstwo.onet.pl/1493447,3505,1,artykul.html
i tak sobie myślę że chyba jednak coś ze mną nie tak. Przynajmniej wg zaprezentowanych tam pomysłów.
Mądre głowy twierdzą że "w wieku lat ponad 30 człowiek się ustatkowuje" co ponoć wiąże się z pożyciem rodzinnym.

A u mnie jakoś na odwrót - wraz z wiekiem po prostu stać mnie na coraz lepsze zabawki (i jedyne co mnie wkurza to że nie na wszystkie i że czasu nie starcza)
Stare i sprawdzone szlaki szybko mnie nudzą i zaczynają mierzić - i stale szukam czegoś nowego - nowych wrażeń, nowych krajobrazów...

Zastanawiam się czy nie ma na to wpływa brak mój potrzeby stworzenia jakiegoś stałego związku? Nie mam tego całego parcia rodzinnego, więc może uziemia się to w odkrywaniu nowości?

A może jest na odwrót - może po prostu częścią "psychiki wiecznego odkrywcy" (tak to nazwę dla porządku) jest właśnie taki brak potrzeby stworzenia jakiegoś stałego związku?

A jak jest u was? Miewacie potrzebę ustatkowania, czy coś w ten deseń?
A może też wiecznie szukacie nowych doświadczeń?

: 25 cze 2008, 20:46
autor: Agnieszka
Nie mam jeszcze trzydziestu lat, więc teoretycznie trudno mi się ustosunkować do artykułu, ale z drugiej strony... ja właściwie całe życie przeżyłam jak ustatkowana pięćdziesięciolatka :P Nie szukam nowych doświadczeń i jest mi z tym całkiem dobrze. Uwielbiam spokój, nie znoszę zamieszania wokół siebie, podwójnie nie znoszę zmian. Dość powiedzieć, że wołami by mnie nie wyciągnęli z miejsca, w którym obecnie mieszkam, do dnia dzisiejszego przeżywam to, że w 1995 r. zmieniłam meble i to że w 1990 r. moi rodzice bez konsultowania tego ze mną wyrzucili magnetofon szpulowy. :P Jednym z powodów wyboru studiów (oprócz tego, że egzamin był tylko z jednego przedmiotu) była lokalizacja - nie musiałam wyjeżdżać do innego miasta, mieszkać w akademiku, spać w cudzym łóżku itp. itd. Nie znoszę wyjazdów - już w chwili pakowania przełączam się na tryb myślenia pt. "Jak ja tęsknię za domem" i przez cały wyjazd tylko o tym myślę, marząc o powrocie rzecz jasna. Nigdy nie byłam na koloniach ani na obozie, bo po prostu nie lubię takich sytuacji. Raz pojechałam na biwak w liceum, ale potwierdził on tylko wszystkie moje przekonania. Jestem chyba najbardziej stateczną 27-latką, jaką można sobie wyobrazić, mimo że nie jestem w żadnym związku i nie zamierzam być. :mrgreen:

: 26 cze 2008, 08:34
autor: Bardzo Dziwna Osoba
Nie mam potrzeby ustatkowania się. Na razie mi z tym dobrze, ale na dłuższą metę, to nie wiem czy to dobrze czy zle...Nie lubię robić nic na siłę, ani dostosowywać się do żadnych norm. nie myślę o tym, co będzie za 5 czy 10 lat, bo któż to wie?
Ja też nie cierpię zmian. Już myślałam, że tylko ja tak mam, bo w moim środowisku chyba nikt nie ma z tym problemu. Ludzie bez problemu zmieniają miejsce zamieszkania, jadą za granicę, wychodzą za mąż, zmieniają pracę itd. Ja w tym wszystkim widzę duży problem. Dziwi mnie, że większość ludzi tak bardzo chce coś w życiu zmienić. Skoro jest dobrze, to po co to zmieniać?
Nie cierpię remontów mieszkania, nawet wymiany dywanów na nowe. Lubię czuć się komfortowo, a dla mnie komfort to przewidywalność. Zmiany lubię tylko w życiu towarzyskim, lubię poznawać nowych ludzi, ale to życie tow. jest raz na tydzień albo rzadziej, a resztę czasu spędzam już bez tych ludzi. Lubię mieć w domu cisze i spokój, robić to co lubię i w tym momencie co chcę.Marzę o tym żeby cały czas było tak jak teraz.

: 26 cze 2008, 11:13
autor: urtika
Jeżeli w moim życiu jest coś co, moim zdaniem , wymaga zmiany, wówcza nie waham sie ani chwili, by to zmienić. Dwa lata temu zmieniłam pracę, nie tylko miejsce, ale i jej charakter. I nie żałuję ani trochę. Wiele osób powiedziało mi wtedy, ze jestem odważna, że oni bali by sie, że w nowej pracy mogłoby byc gorzej,itp. A ja po prostu poszłam za swoim wewnętrznym głosem.
Po trzydziestce nauczyłam się jeździć na nartach, zaczęłam chodzić na jogę, rozpoczełam drugie studia ( tym razem jednak zaocznie). Podrózować lubiłam od zawsze.
Mam w planach zrobienie prawa jazdy, chętnie nauczyłabym się jakiegoś egzotycznego języka np.chińskiego lub arabskiego, i jak tylko będę mieć więcej czasu zabiorę się do realizacji tegoż. Absolutnie nie uważam, ze jestem na cos za stara, lub że w moim wieku tego bądź owego juz nie wypada.
Autor artykułu twierdzi, ze u kobiet z wiekiem wzrasta poziom introwertyzmu - to akurat w moim przypadku jest prawdą.
Związku w przyszłosci nie wykluczam ( życie jest tak nieprzewidywalne że nigdy nic nie wiadomo), aczkolwiek stabilizacja i ustatkowanie się nie jest moim celem życiowym.

: 26 cze 2008, 17:31
autor: Ogrzyczka (nie-as)
Ja krótko i węzłowato: zdecydowanie się na bycie singlem to też "ustatkowanie się", nie? :P

: 26 cze 2008, 17:46
autor: Zixxar
Zeszłego lata zaliczyłem rejs dookoła Europy. Czy to oznacza, że mogę uważać się za osobę ustatkowioną życiowo ?:)

: 26 cze 2008, 19:13
autor: dziwożona
Uważam się za osobę ze wszechmiar ustatkowaną życiowo. Dom, praca, koty. Wszystko zaplanowane, przewidywalne, ułożone.
A marzę, żeby choć jeszcze raz w życiu zaszaleć, jak z dziesięć lat temu. Żeby jeszcze raz rodzince opadła szczęka ze zdziwienia, a kiedy ich aparat mowy odzyskałby sprawność, wydukaliby: "no, kochana, a my myśleliśmy, że ten etap w życiu masz już za sobą". Nie wiem, wyjechać nie martwiąc się o nic i o nikogo. Nie mówię, że chciałabym wyjechać sama. Musiałaby być to osoba, która nie wisiałaby na mnie, nie ciągnęła jak ogon...
Chociaż niekoniecznie musiałaby to być podróż. Może... <jak się ośmielę, to może powiem więcej>
Ech... Zaszaleć... Tego pragną stateczne matrony, takie jak ja.

: 22 lis 2009, 21:09
autor: szarysmok
Piorun pisze:A jak jest u was? Miewacie potrzebę ustatkowania, czy coś w ten deseń?
Jeżeli ustatkowaniem nazwałbym zapewnienie sobie godziwych warunków w wieku podeszłym, to myslę, ze dążę do ustatkowania- abym na starosc miał pieniadze na jedzenie, ciepły przytulny dom i opłacenie super dziewczyny - pięknej opiekunki. Aby moi koledzy ramole ze swoimi starawymi żonami zadroscili mi tego wszystkiego. A zwłaszcza tej młodej opiekunki :diabel:

Jeżeli chodzi o to, czy tracę apetyt na przygodę? To zdecydowanie nie zauważyłem spadku w tym zakresie. Wydaje mi sie to naturalne. Jedni realizuja sie zakładajac rodziny, i ich adrenaline wykręcają troski "doczesne" małżeńsko - rodzicielskie, a moją adrenalinę dawkują innego rodzaju doswiadczenia. I czuje, ze jeszcze jakis czas tak będzie :mrgreen:

: 22 lis 2009, 23:12
autor: Jo
Napisze tak: podrozowac zaczelam po 30-tce, porzucilam zycie domatorki, ostatnio stale sie u mnie cos dzieje, jednakze brakuje mi spokoju, ustatkowania sie. Kiedys zalilam sie kolezankom na moje tempo zycia, a one stwierdzily, ze... zazdroszcza mi. Czyli syty glodnego nie zrozumie. Ja zazdroszcze im stabilizacji.

Zgadza sie to, ze nie mam juz ochoty na dalsze doksztalcanie sie. Mam tu na mysli nastepne studia. Roczna podyplomowka ostatecznie moglaby byc. Kursy i szkolenia - jak najbardziej. Rozleniwilam sie, a i moja pamiec ostatnio szwankuje, juz nie jest tak dobra, jak kiedys. Sleroze mam straszna. :( Ostatnio zastanawiam sie jak ja poprawic, bo jak tak dalej pojdzie.. Roztargniona jestem strasznie.

: 22 lis 2009, 23:26
autor: Blv.
Do trzydziestki brakuje mi jeszcze dziesięciu lat, ale i tak się wypowiem. A co.

Nie wiem, czy jestem w stanie się ustatkować. Na pewno nie umiem się przywiązać do miejsca, więc rzucenie miejsca zamieszkania w cholerę i wyjechania gdzieś daleko nie byłoby dla mnie wielkim problemem - zresztą od pewnego czasu planuję emigrację po ukończeniu studiów. Potrzebuję stabilności emocjonalnej. Stabilność materialna (szeroko rozumiana) to miły bonusik, ale mogę sobie poradzić bez niej, zwłaszcza że nie przywiązuję wielkiej wagi do przedmiotów, a pieniądze się mnie nie trzymają. Dlatego chciałbym mieć stałego partnera, ale nie wyobrażam na przykład sobie mieszkania z nim w jednym domu przez całe życie. Może zmieni się to z czasem, ale obecnie potrzebuję odrobiny chaosu i bez niego czuję się, jakbym popadał w okropną rutynę. Tak że plan na życie mam taki: mieć mniej lub bardziej stałe miejsce zamieszkania w jakimś fajnym mieście, ale także walizkę w pogotowiu. Chcę próbować różnych sposobów na życie, parać się różnymi zajęciami i nie wiedzieć, jak będzie wyglądać moje życie za rok. Nie mam pojęcia, czy piszę z sensem, ale sens chyba nie jest konieczny, skoro piszę ku pochwale chaosu ;)

Re: "Ustatkowywanie się"

: 25 lut 2013, 11:08
autor: panna_x
Nie lubię zmian, przywiązuję się do miejsc, ludzi itd. Choć uwielbiam też poznawac nowe miejsca, zwiedzać, oglądać, ale na zasadzie hobby, wycieczki, a nie porzucenia dotychczasowego życia.

Re: "Ustatkowywanie się"

: 25 lut 2013, 17:27
autor: karina3
Ja kilka razy słyszałam życzenia " ułożenia sobie życia" cokolwiek to znaczy. Z tego, co widzę, ustatkowanie się najczęściej jest rozumiane jako ślub, założenie rodziny, kupienie mieszkania/ domu. W każdym razie w moim otoczeniu. Trzeci punkt owszem- chętnie zrealizuję, niech no tylko w Lotto wygram co nieco. Ale pozostałe to nie moja bajka.

Re: "Ustatkowywanie się"

: 25 lut 2013, 20:41
autor: Libra
, kupienie mieszkania/ domu. W każdym razie w moim otoczeniu. Trzeci punkt owszem- chętnie zrealizuję, niech no tylko w Lotto wygram co nieco
...ja się wyprowadzę od rodziców i wynajmę mieszkanie - pod warunkiem, że przejdę na breatharianizm bo po wyportkowaniu się na czynsz + rachunki nie będę mieć środków na strawę dla ciała :lol:

Re: "Ustatkowywanie się"

: 25 lut 2013, 22:11
autor: Falka
Dla mnie praca i własny kąt (życie na własny rachunek) to dla mnie szczyt ustatkowania.

Re: "Ustatkowywanie się"

: 26 lut 2013, 09:49
autor: panna_x
Jesli rozumieć to jako założenie rodziny to odpada.