Szaleję, od 2 dni budzę się ok. 3 w nocy skręcając się z głodu ale ze mnie jest wojownik, a więc walczę ze sobą zaciekle... przez jakąś godzinę aby wreszcie zwlec się z łóżka i pójść w odwiedziny do lodówki Napchana wracam do wyrka i śpię słodko. Czuję, że dziś będzie podobnie już mi w brzuchu burczy.
Ni chuchu nie wiem czym tak organizm rozregulowałam.
Akurat z obżarstwem nigdy nie miałem problemu. Wręcz odwrotnie
Teraz jem dość często w małych, chociaż wystarczających ilościach.
Efekt? Figura jak u modelki
,,Wszyscy jesteśmy większymi artystami niż się nam zdaje." F. Nietzsche
''To see a World in a Grain of Sand
And a Heaven in a Wild Flower
Hold Infinity in the palm of your hand
And Eternity in an hour'' W. Blake
,,...by lekko obcial koncowki nie skracajac wlosow" Keri
i budzę się ok. 3 w nocy skręcając się z głodu ale ze mnie jest wojownik, a więc walczę ze sobą zaciekle... przez jakąś godzinę aby wreszcie zwlec się z łóżka i pójść w odwiedziny do lodówki Napchana wracam do wyrka i śpię słodko.
Oj, znam to uczucie Jesienią wmawiam sobie, że to dlatego, bo zima idzie. Wiosną, bo nalezy uzupełnic to, co przez zimę spaliłam, jak niedźwiedzie
Ale latem i zimą nie mam racjonalnego wytłumaczenia
Poza tym, gdy jestem głodna to jest mi zimno i sen skutecznie wtedy odchodzi.
Mój sposób na napady głodu w nieodpowiednim momencie (czyt. późny wieczór lub nawet noc) to kilka wafli ryżowych i szklanka soku, ale takiego gęstego (marchwiowy lub pomidorowy).
Picie wody mi nic nie dawało, bo pozostawała świadomość, ze i tak wlałam w siebie "nic" i dalej- mimo zapełnienia żołądka- chciało mi się coś zjeść. Kończyło się tak, że po wypiciu wody, robiłam sobie coś do jedzenia, wcinałam, a później ruszałam się jak mucha w smole i z pełnym brzuchem kładłam się spać...
Ja już zupełnie dałam sobie na luz, i tak nie przeskoczę moich nawyków żywieniowych. Gdy wracam z pracy późnym wieczorem to zwyczajnie jestem głodna, bo w pracy nie ma jak normalnie zjeść wieczorem . Od 16 do 22 trochę czasu upłynie, nie dziwota , żem głodna. A z pustym żołądkiem to na bank nie zasnę.
szarysmok pisze:Najlepiej zjeść porządną porcję mięsa z warzywami, ale bez chleba, albo innych makaronów, ziemniaków. Wtedy mogę wytrzymać długo.
Tak mięso syci:-) ale ziemniaki to chyba warzywa W każdym razie kartofle też sycą, oczywiście z mięsem jakimś i surówką.
A wieczorem... hmm, wczoraj jadłam boczek wędzony odparzony z chlebem... to jest tak smaczne, że dwie kromki to mało;-)
Skąd mogłem wiedzieć, że nie czytacie w moich myślach. Warzywa - tylko takie, które zjadam na surowo.
Ziemniaki, makaron, chleb widzę jako węglowodany...
- Zabawne, że zapomniałem, że poczciwy kartofel to też warzywo. Niemniej nie jadam, albo w minimalnych ilościach.
Ziemniaki i makaron postrzegam jako zapychacze. Unikam. Niestety, z pieczywa nie potrafię zrezygnować. Próbowałem się przerzucić na czarne, lecz bezskutecznie.
,,Wszyscy jesteśmy większymi artystami niż się nam zdaje." F. Nietzsche
''To see a World in a Grain of Sand
And a Heaven in a Wild Flower
Hold Infinity in the palm of your hand
And Eternity in an hour'' W. Blake
,,...by lekko obcial koncowki nie skracajac wlosow" Keri
No to pewnie jeszcze nie byłeś w piekarni ATI w Bielsku. Przepyszne chleby tam pieką, tradycyjnie, na zakwasie. Żytnie, żytnio-pszenne i pszenne pełnoziarniste. Duży wybór. Polecam spróbować.