STRES - Wasz wróg ?
Moze nie jest to moje własne doswiadczenie ale kobieta u ktorej mieszkam jest psychoterapeutką,ma 64 lata i czasem mysle ze ma wiecej werwy niz ja. Zawsze powtarza ze cokolwiek robimy nie powinnismy robic tego wbrew sobie bo to powodowac moze frustracje ktora nie pozwoli nam tak łatwo pozbyc sie stresów. Co do muzyki to słucha boliwijskiej muzyki,spiewa do tego i gra na mandolinie. Mnie ta muzyka nie uspakaja a tym bardziej mój spiew...
Bardzo często nie zdaję sobie sprawy z tego, iż sytuacja w której się znajduję jest bardzo stresująca. Gdy wszystko się pozytywnie rozwiąże, czuję ulgę i dopiero wtedy dociera do mnie, że było nieciekawie.
Gdy stres przychodzi, bardzo często zapominam o jedzeniu - moja waga gwałtownie spada.
Czasami jestem dziwnie pobudzona, nie potrafię zasnąć albo też śpię po 13 godzin.
Ze stresem próbuję sobie radzić słuchając non-stop jednej piosenki. Wynajduję nowy utwór i słucham do momentu, aż nauczę się na pamięć. Gdy stres jest ogromny, wychodzę i biegam. Im więcej myślę (czyt. zadręczam się) tym szybciej biegnę - swego rodzaju kara. Biegam do momentu, w którym nie jestem w stanie zrobić nic poza pójsciem spać.
Zdecydowanie stres nie mobilizuje mnie.. Częściej popadam w apatię niż wykazuję zwiększoną aktywność.
Gdy stres przychodzi, bardzo często zapominam o jedzeniu - moja waga gwałtownie spada.
Czasami jestem dziwnie pobudzona, nie potrafię zasnąć albo też śpię po 13 godzin.
Ze stresem próbuję sobie radzić słuchając non-stop jednej piosenki. Wynajduję nowy utwór i słucham do momentu, aż nauczę się na pamięć. Gdy stres jest ogromny, wychodzę i biegam. Im więcej myślę (czyt. zadręczam się) tym szybciej biegnę - swego rodzaju kara. Biegam do momentu, w którym nie jestem w stanie zrobić nic poza pójsciem spać.
Zdecydowanie stres nie mobilizuje mnie.. Częściej popadam w apatię niż wykazuję zwiększoną aktywność.
Moja "comfort music" większośc ludzi wpędziłaby w depresję .Piorun pisze:Muzykoterapia... taa, tu wychodzi jak bardzo jestem psychicznie odmienny
Moja muzyka relaksacyjna to kawałki zdolne zdrowo zestresować typowego odbiorcę "relaksacyjnego" plumkania, za to te wszystkie "relaksujące" new-age'owe cuda wywołują u mnie tylko odruch wymiotny
Znajomi namawiają mnie na tai chi, ale jakoś nie mogę się wybrać...
Kiedys niestety prawie wszystko stresowalo mnie - a to, ze ktos krzywo na mnie spojrzal, a to ze moga mnie wywolac do tablicy, a to, ze nie zalatwie jakiejs sprawy w banku/urzedzie/u lekarza itp.
W koncu praca nad soba dala tez pozytywny rezultat w walce z stresem. Nauczylam sie dystansu - do siebie, do swiata, do wydarzen ktore mnie spotykaja. Zarowno tych negatywnych, jak i pozytywnych. Rzeczy niepewne staram sobie tlumaczyc prostymi sloganami - co ma byc to bedzie i tak na wiekszosc nie mamy wplywu. Wszystko jest zmienne - dzis placz, jutro radosc.
Muzykoterapii nigdy nie stosowalam, na masazu bylam pare razy - bardzo podobalo mi sie !
Zas sport takze uwazam za swietna forme relaksu - gdy np. przez godzine jezdze na rowerze - jakby ktos moj umysl wylaczyl z myslenia o klopotkach Do domu wracam na tyle zmeczona, ze spie jak niemowlak. ( A swego czasu cierpialam dwukrotnie na bezsennosc, wiec obecny sen cenie bardzo. Teraz raczej porydacznie zdarzaja mi sie momenty, ze nie moge spac).
Lubie tez czytac przy dobrej muzyce, to mnie takze odpreza.
Ale przede wszystkim - zgadzam sie z tym, ze wszystko siedzi w naszej glowie. Od sposou myslenia mozna bardzo wiele zmienic.
W koncu praca nad soba dala tez pozytywny rezultat w walce z stresem. Nauczylam sie dystansu - do siebie, do swiata, do wydarzen ktore mnie spotykaja. Zarowno tych negatywnych, jak i pozytywnych. Rzeczy niepewne staram sobie tlumaczyc prostymi sloganami - co ma byc to bedzie i tak na wiekszosc nie mamy wplywu. Wszystko jest zmienne - dzis placz, jutro radosc.
Muzykoterapii nigdy nie stosowalam, na masazu bylam pare razy - bardzo podobalo mi sie !
Zas sport takze uwazam za swietna forme relaksu - gdy np. przez godzine jezdze na rowerze - jakby ktos moj umysl wylaczyl z myslenia o klopotkach Do domu wracam na tyle zmeczona, ze spie jak niemowlak. ( A swego czasu cierpialam dwukrotnie na bezsennosc, wiec obecny sen cenie bardzo. Teraz raczej porydacznie zdarzaja mi sie momenty, ze nie moge spac).
Lubie tez czytac przy dobrej muzyce, to mnie takze odpreza.
Ale przede wszystkim - zgadzam sie z tym, ze wszystko siedzi w naszej glowie. Od sposou myslenia mozna bardzo wiele zmienic.
Ambient - tak, ostatnio głównie w wykonaniu Harolda Budda. Od gotyku wolę proto-gotyk w stylu Bauhausu. Ale przede wszystkim ładne i sympatyczne panie po czterdziestce, jak choby Lisa Germano, które potrafią człowieka nieźle zdołowac. Z tym ze od dawna juz słucham muzyki uwazanej za depresyjną, więc jestem uodporniony.Piorun pisze:Czyżby dark ambient/goth/dark electro jak u mnie?
Przepraszam za brak niektórych polfontów, komputer wariuje.
Sądzę,że bardzo ważnym elementem antystresującym jest tak zwane pozytywne myślenie.Niewątpliwie takie nastawienie do wielu spraw pozwoli uniknąć wielokrotnie sytuacji stresujących.Są ludzie,którzy z góry są nastawieni na " nie " i kierują się filozofią typu- " Po co w ogóle się w to angażować skoro i tak z góry wiadomo,że nic z tego nie wyjdzie " ( czyli myślą negatywnie od samego początku,wycofują się,nie podejmują działania,często wykazują bierność) Rzucanie hasłem - myśl pozytywnie to może banał. Jednak dlaczego te banały są tak często powtarzane ? Otóż dlatego ,że mają w sobie olbrzymią siłę i dużą dozę prawdy.
Mowa jest srebrem, a milczenie złotem.
Dla mnie te banały nie mają ani promila prawdy.
Stawiam na bardzo czarny humor, cynizm i tak zwany pesymizm obronny - "spodziewaj się najgorszego, to masz szansę się mile zawieść", "nigdy nie jest tak źle, żeby nie mogło być gorzej", "życie to ciężka choroba nieodmiennie kończąca się śmiercią", "przy odrobinie szczęścia mamy szansę tego nie przeżyć" (dobry text przez zjazdem z trudnego stoku), "świat jest tak straszny, że można się z niego tylko śmiać", "życie nie ma sensu, więc zrobię coś przyjemnego acz bezsensownego" i takie sprawy
Przemyślenie sobie wieczorem paru z tych wszystkich straszliwych rzeczy które jakimś cudem człowieka nie spotkały na prawdę potrafi poprawić nastrój
Poza tym skoro realnie możliwe jest nie dożycie jutra, pozostaje tylko dziś się dobrze bawić
Wiem że może to na większość nie działa, ale moja droga to Via Sinistra i świetnie się na niej czuję
Stawiam na bardzo czarny humor, cynizm i tak zwany pesymizm obronny - "spodziewaj się najgorszego, to masz szansę się mile zawieść", "nigdy nie jest tak źle, żeby nie mogło być gorzej", "życie to ciężka choroba nieodmiennie kończąca się śmiercią", "przy odrobinie szczęścia mamy szansę tego nie przeżyć" (dobry text przez zjazdem z trudnego stoku), "świat jest tak straszny, że można się z niego tylko śmiać", "życie nie ma sensu, więc zrobię coś przyjemnego acz bezsensownego" i takie sprawy
Przemyślenie sobie wieczorem paru z tych wszystkich straszliwych rzeczy które jakimś cudem człowieka nie spotkały na prawdę potrafi poprawić nastrój
Poza tym skoro realnie możliwe jest nie dożycie jutra, pozostaje tylko dziś się dobrze bawić
Wiem że może to na większość nie działa, ale moja droga to Via Sinistra i świetnie się na niej czuję
Nie jest to Ścieżka Lewej Ręki w okultystycznym czy filozoficznym tego słowa znaczeniu, choćby dlatego że nie uznaję dualizmu czy wywyższenia się nad innych.
Z drugiej strony, z punktu widzenia obserwatora moja filozofia życiowa może być do niej dość zbliżona, zwłaszcza w niektórych punktach.
Przyznawał bym się do jakiejś mroczniejszej odmiany Zen. Albo czegoś takiego...
Z drugiej strony, z punktu widzenia obserwatora moja filozofia życiowa może być do niej dość zbliżona, zwłaszcza w niektórych punktach.
Przyznawał bym się do jakiejś mroczniejszej odmiany Zen. Albo czegoś takiego...
Ok,Piorunie Twoja filozofia jak najbardziej może być filozofią życiową...Nie twierdzę,że jest lepsza,nie twierdzę,że jest gorsza ( na pewno ludzie ją wyznający mają bardzo bogaty świat wewnętrzny).
Najważniejsze żeby nasza własna filozofia dawała nam wewnętrzną harmonię. Jeśli tak jest - to ok.
Mam dobrego znajomego ( nawet można rzec-przyjaciela),który idzie przez życie właśnie poprzez pryzmat filozofii- "ścieżki lewej ręki".
Poznałam te klimaty właśnie m.in dzięki znajomości z nim ( jego filozofia to dodatkowo- " Lepiej się zużywać niż rdzewieć",ale interpretacja tego może być bardzo różna....... ). Pozdrawiam
Najważniejsze żeby nasza własna filozofia dawała nam wewnętrzną harmonię. Jeśli tak jest - to ok.
Mam dobrego znajomego ( nawet można rzec-przyjaciela),który idzie przez życie właśnie poprzez pryzmat filozofii- "ścieżki lewej ręki".
Poznałam te klimaty właśnie m.in dzięki znajomości z nim ( jego filozofia to dodatkowo- " Lepiej się zużywać niż rdzewieć",ale interpretacja tego może być bardzo różna....... ). Pozdrawiam
Mowa jest srebrem, a milczenie złotem.
Lepiej być żwirem w trybach świata niż wazeliną (albo jak mówi starożytna przypowieść: "Powiedział Arystoteles, Wielki Filozof - człowiek to zwierzę dwunożne pozbawione piór. I wszyscy się z tym zgadzali, aż złośliwy Diogenes Cynik przyniósł im oskubanego kurczaka")
A skoro wszystko g... warte - Evviva l’arte!
Znalazłem taki opis: "Ścieżkę Lewej Ręki cechuje głęboka introwersja. Opiera się ona na przekonaniu, że boskość znajduje się w człowieku, a nie na zewnątrz. Oparta na tej podstawie ścieżka to poznanie własnej jaźni, własnego wnętrza, głęboko ukrytych aspektów osobowości, których istnienia nie wszyscy ludzie są świadomi. Ścieżka Lewej Ręki prowadzi w dół, w głąb ludzkiej psyche"
I muszę powiedzieć że mi to bardzo pasuje
A skoro wszystko g... warte - Evviva l’arte!
Znalazłem taki opis: "Ścieżkę Lewej Ręki cechuje głęboka introwersja. Opiera się ona na przekonaniu, że boskość znajduje się w człowieku, a nie na zewnątrz. Oparta na tej podstawie ścieżka to poznanie własnej jaźni, własnego wnętrza, głęboko ukrytych aspektów osobowości, których istnienia nie wszyscy ludzie są świadomi. Ścieżka Lewej Ręki prowadzi w dół, w głąb ludzkiej psyche"
I muszę powiedzieć że mi to bardzo pasuje
Przyznać muszę, że nigdy na zajęciach jogi na których byłam, nie spotkałam się z czymś takim jak wydawanie wyżej opisanych dźwięków. Ale ja głównie miałam do czynienia z pewną odmianą jogi zwaną jogą wg metody Iyengara:camellia pisze:Otóż, joga też mnie śmieszyła, ale tylko na początku. Wykonując poszczególne ćwiczenia, wydawaliśmy jakieś dziwne dźwięki, naśladowaliśmy syk węża i inne jeszcze cuda natury. Z zajęć na zajęcia było jednak coraz lepiej, przyzwyczaiłam się i naprawdę potrafiłam się zrelaksować.dziwożona pisze:Z jogi kobieta mnie wyrzuciła, bo nie potrafiłam pohamować śmiechu i jeszcze rozśmieszałam koleżankę.
Byłam tylko raz na zajęciach ze zwykłej hatha-jogi i nie za bardzo mi się podobały. Może to w moim przypadku kwestia przyzwyczajenia do innej metody.B. K. S. Iyengar jest największym współczesnym nauczycielem jogi i twórcą metody zwanej od jego nazwiska jogą Iyengara. W wieku 89 lat zadziwia niespotykaną sprawnością i energią. Twierdzi, że od ponad 40 lat ani razu nie przeziębił się, ani nie miał gorączki. Jako nastolatek był bardzo chorowity i słaby. Pomogła mu joga, którą po dziś dzień praktykuje (3 godziny dziennie), doskonali i modyfikuje.
Na podstawie doświadczeń z praktyki własnej i z pracy z tysiącami osób, opracował specjalne sekwencje ćwiczeń na różne dolegliwości, począwszy od przeziębienia, poprzez bóle pleców, kłopoty z ciśnieniem, aż do depresji i chronicznego zmęczenia. Rozpisał treningi na blisko 50 dolegliwości i wynalazł przyrządy wspomagające ćwiczenia: specjalnie zaprojektowane ławki, krzesła i wałki. By efekty praktyki były jak najlepsze, trzeba wykonywać wszystkie pozycje w ściśle określony sposób. Tylko wtedy można precyzyjnie dotrzeć do każdej partii ciała (od skóry po narządy wewnętrzne). Właśnie dlatego osoby praktykujące jogę Iyengara wielką wagę przykładają do dokładności i świadomej pracy w asanach, by wykonywać je w 100% prawidłowo. Nie ćwiczy się tak, jak pozwala ciało, gdyż byłoby to tylko pogłębianie istniejących ograniczeń i nieprawidłowości. Tu każda część ciała musi wykonać ściśle określoną pracę. W praktyce asan trzeba stale wybiegać poza to, co wydaje się szczytem możliwości. W ten sposób można osiągnąć szybkie rezultaty.
A gdy na zajęciach prowadzący powie coś śmiesznego lub coś zabawnego się wydarzy, wówczas cała grupa się smieje
Generalnie joga służy mi do nieco innych celów niż rozładowanie stresu, natomiast dla mnie stres najlepiej rozładować skacząc na skakance, o czym już kiedyś pisałam w innym poście
Ostatnio zmieniony 13 lip 2011, 09:00 przez urtika, łącznie zmieniany 2 razy.
Quirkyalone