Strona 3 z 3

Re: Inny punkt widzenia - Buddyzm

: 20 sty 2019, 12:01
autor: Warszawianka40+
Jak rozumiesz buddyzm, o tym piszesz już długo w tym wątku.

Nie chodzi o "marginalnych odstępców' lecz o zasady religii buddyjskiej, które spowodowały cierpienie milionów głosząc nierówność społeczną - mnisi na czele społeczenstwa jako jedyni którzy są godni i mogą dostąpić oświecenia.
1. Mnich to najwyższe wcielenie, najwyższy etap rozwoju człowieka. mnich jest dobry - i mnichowi wszystko wolno i wszystko mu się nalezy. Na tej zasadzie religijnej buddyzm budował na karkach narodów swoje twierdze, świątynie, państwa.
2. Buddyzm dzieli społeczeństwo na lepszych, gorszych i najgorszych - przy czym mnisi, ci "najlepsi" są i byli pasożytami (mnisi chrześcjańscy wg zasady "ora et labora" mają pracować, buddyjscy nie - medytują, recytują buddyjskie teksty albo trenują sztuki walki)
3. Buddyzm głosi brak zasad poprzez relatywizm (względność wszystkiego) - a więc wszystko wolno! Jak w tym koanie: zasmarkany papierek to wszystkie dzielnice Tokio? Papierek możesz spalić? A więc wszystkie dzielnice Tokio możesz spalić tak samo! - to i tak wszystko maya, złuda, ludzie i tak sa bydłem do roboty niegodnym studiowania nauk Buddy, albo się odrodzą w innym wcieleniu... Pewien cesarz mawiał, że są trzy rzeczy nad którymi nie panuje: tajfun, powódź i mnisi z lokalnego klasztoru. Co jakiś czas żądali haraczu - a jak cesarz nie miał, grabili stolicę. Kilka razy spalili Kioto. To nie jest wyjątek - tak było w całej Japonii do czasu jej zjednoczenia, mnisi budowali wielotysięczne fortece pasożytujące na ludności. Nie pracowali tylko ćwiczyli sztuki walki. Takie sytuacje w wielu krajach warunkuje doktryna buddyzmu: że mnich jest kimś lepszym, bo jest mnichem. A ci "gorsi" mają służyć tym "lepszym" i tak zasłużyć sobie na lepsze wcielenia... i w którymś kolejnym zostać mnichami...
4. Buddyzm prześladuje osoby cierpiące, chore, niepełnosprawne i ubogich - głosząc, że oni zasłużyli na swój zły los, bo byli źli w poprzednich wcieleniach. Buddyzm w ogóle, jako taki - to nie jest jakieś "marginalne odstępstwo". Buddyści tak po prostu myślą: jestes zdrowy, ładny i bogaty - to znaczy że jestes dobry - więc należy ci się jeszcze więcej, ty masz prawo być szczęśliwy. A ci "gorsi" mają na ciebie pracować i ustępować ci miejsca w życiu. Taka jest doktryna buddyzmu wyznawana w Azji -a ładne buddyjskie teksty nic do tego nie mają. To wymarzona religia dla władzy uciskającej lud. Tym bardziej, że na usługi było zawsze stado wytresowanych w sztukach walki, ślepo posłusznych, ogłupiałych koanami albo recytowaniem buddyjskich regułek mnichów - bo po to te klasztory były (tylko za bardzo się usamodzielniały - wtedy trzeba było mnichom płacić). Nie wiesz w czym jesteś - choć wierzę, że jesteś człowiekiem dobrej woli jak wielu ludzi Zachodu zafascynowanych tekstami Buddy.

Re: Inny punkt widzenia - Buddyzm

: 27 sty 2019, 19:12
autor: Damian907
Warszawianka40+ pisze: 20 sty 2019, 12:01
1. Mnich to najwyższe wcielenie, najwyższy etap rozwoju człowieka. mnich jest dobry - i mnichowi wszystko wolno i wszystko mu się nalezy. Na tej zasadzie religijnej buddyzm budował na karkach narodów swoje twierdze, świątynie, państwa.
Budda nigdzie nie napisał że "mnichom wszystko wolno i wszystko się należy". Zgodnie z winają, mnich ma żyć skromnie, nawet nie może posługiwać się pieniędzmi, już nie mówiąc o życiu w luksusie.
Warszawianka40+ pisze: 20 sty 2019, 12:01
2. Buddyzm dzieli społeczeństwo na lepszych, gorszych i najgorszych - przy czym mnisi, ci "najlepsi" są i byli pasożytami (mnisi chrześcjańscy wg zasady "ora et labora" mają pracować, buddyjscy nie - medytują, recytują buddyjskie teksty albo trenują sztuki walki)
Gdzie Budda dzieli ludzi w sposób w który podałaś? Proszę o konkretną suttę. Mnisi utrzymują się z dobrowolnych :!: danin świeckich wyznawców, jeżeli ktoś nie chce wspierać społeczności mnisiej nie musi tego robić.
Warszawianka40+ pisze: 20 sty 2019, 12:01 3. Buddyzm głosi brak zasad poprzez relatywizm (względność wszystkiego) - a więc wszystko wolno! Jak w tym koanie: zasmarkany papierek to wszystkie dzielnice Tokio? Papierek możesz spalić? A więc wszystkie dzielnice Tokio możesz spalić tak samo! - to i tak wszystko maya, złuda, ludzie i tak sa bydłem do roboty niegodnym studiowania nauk Buddy, albo się odrodzą w innym wcieleniu... Pewien cesarz mawiał, że są trzy rzeczy nad którymi nie panuje: tajfun, powódź i mnisi z lokalnego klasztoru. Co jakiś czas żądali haraczu - a jak cesarz nie miał, grabili stolicę. Kilka razy spalili Kioto. To nie jest wyjątek - tak było w całej Japonii do czasu jej zjednoczenia, mnisi budowali wielotysięczne fortece pasożytujące na ludności. Nie pracowali tylko ćwiczyli sztuki walki. Takie sytuacje w wielu krajach warunkuje doktryna buddyzmu: że mnich jest kimś lepszym, bo jest mnichem. A ci "gorsi" mają służyć tym "lepszym" i tak zasłużyć sobie na lepsze wcielenia... i w którymś kolejnym zostać mnichami...
Buddyzm nie twierdzi że wszystko wolno. Każdy czyn przynosi określone konsekwencje w tym lub przyszłym życiu, co nazywamy karmanem. Oczywiście normy etyczne zależą od kultury, od środowiska czy od człowieka, tym nie mniej celem jaki powinien przyświecać buddyście jest wzrost szczęścia i zmniejszenie się cierpienia. Twierdzenie że wszystko jest złudą też należy dobrze zrozumieć. Nie oznacza ono np. że nie istnieją czujące istoty i możemy zrobić absolutnie co chcemy. Każdy może studiować dharmę Buddy. Budda nakazał aby tego nikomu nie odmawiać, co innego oczywiście czy ktoś tą trudną naukę jest w stanie pojąć. Po raz kolejny powtarzam że wspieranie mnichów zgodnie z nauczaniem Buddy jest dobrowolne, kto przymusza innego do daniny łamie wskazania Siakjamuniego.

Warszawianka40+ pisze: 20 sty 2019, 12:01 4. Buddyzm prześladuje osoby cierpiące, chore, niepełnosprawne i ubogich - głosząc, że oni zasłużyli na swój zły los, bo byli źli w poprzednich wcieleniach. Buddyzm w ogóle, jako taki - to nie jest jakieś "marginalne odstępstwo". Buddyści tak po prostu myślą: jestes zdrowy, ładny i bogaty - to znaczy że jestes dobry - więc należy ci się jeszcze więcej, ty masz prawo być szczęśliwy. A ci "gorsi" mają na ciebie pracować i ustępować ci miejsca w życiu. Taka jest doktryna buddyzmu wyznawana w Azji -a ładne buddyjskie teksty nic do tego nie mają. To wymarzona religia dla władzy uciskającej lud. Tym bardziej, że na usługi było zawsze stado wytresowanych w sztukach walki, ślepo posłusznych, ogłupiałych koanami albo recytowaniem buddyjskich regułek mnichów - bo po to te klasztory były (tylko za bardzo się usamodzielniały - wtedy trzeba było mnichom płacić). Nie wiesz w czym jesteś - choć wierzę, że jesteś człowiekiem dobrej woli jak wielu ludzi Zachodu zafascynowanych tekstami Buddy.
Zgodnie z buddyzmem nasza obecna sytuacja zależy od tego co robiliśmy wcześniej - w poprzednich wcieleniach. Nie oznacza to jednak że mamy pastwić się nad osobami chorymi czy ułomnymi, one również zasługują na naszą pomoc oraz wsparcie. Znam buddystkę która pracuje z niepełnosprawnymi i jakoś ona nie widzi nic złego w pomocy tym ludziom. Buddyzm nigdzie nie mówi że gorsze jednostki mają pracować na lepsze, naczytałaś się chyba jakieś komunistycznej propagandy. To że świeccy pracują na mnichów i przekazują i datki, to ich dobrowolny wybór (przynajmniej tak być powinno zgodnie z nauczaniem Buddy).
Wiem w czy jestem, ale nie jestem wyznawcą żadnej z japońskich linii buddyjskich, więc nie traktuję tych zarzutów jako skierowanych do mnie.

Re: Inny punkt widzenia - Buddyzm

: 9 lut 2019, 10:47
autor: Warszawianka40+
Absolutnie nie kieruję do Ciebie żadnych zarzutów, ja tylko uważam że będąc człowiekiem Zachodu konsekwentnie nie chcesz nawet próbować zrozumieć czym jest monizm i jak warunkuje postrzeganie świata przez buddystów.
"Znam buddystkę która pracuje z niepełnosprawnymi i jakoś ona nie widzi nic złego w pomocy tym ludziom."
Bo ona myśli jak człowiek Zachodu (wg naszych wartości dobrym jest wspomagać osoby prześladowane przez Los - ona nie rozumie, że wg monizmu osoby cierpiące cierpią słusznie, bo zostały skazane na cierpienie w kolejnym wcieleniu przez Absolut; przeciwstawianie się temu ich słusznemu cierpieniu jest przeciwstawianiem się woli Buddy). To bardzo nam obce, trudne do zrozumienia a nawet wyobrażenia sobie. Buddyjskie podejście do cierpienia - i osób prześladowanych przez los może wyjaśnię na przykładzie:
Powieść "Kobieta którą porzuciłem" Shusaku Endo mówi, jak ten problem widzą sami buddyści. Jak ciężko jest im zrozumieć, że ktoś dotknięty przez los (chory) nie jest człowiekiem gorszego rodzaju czyli po prostu złym, od którego należy się odsunąć. Bohaterka z podejrzeniem trądu znalazła się w zamkniętej placówce czyli leprozorium. Skoro zachorowała na trąd - to znaczy, że jest zła, podejrzana moralnie. Bo sobie na ten trąd zasłużyła grzechami z poprzedniego wcielenia!... Oczywiście, należy się nad nią litować że jest taka zła itd. My przecież jesteśmy lepsi, bo nie mamy trądu... Bo jak z tego wynika, my w przeciwieństwie do niej nie popełniliśmy żadnej zbrodni w poprzednim wcieleniu. Od bohaterki odsuwa się jej chłopak, gardzi nią moralnie. Nie z powodu jej trądu - z powodu, że jest zła.
A potem się robi zabawnie. Bo... nagle okazuje się, że zaszła pomyłka. Dziewczyna wcale nie ma trądu! Czyli nie jest tą "czarną owcą", która niby kiedyś-tam nagrzeszyła... Poza tym, ten jej chłopak jest... kulawy. A skoro jest kulawy, to jest obciążony karmicznie! Podejrzany moralnie , coś zrobił w poprzednim wcieleniu! I to nie ona okazuje się być tym czymś gorszym w społeczeństwie, tylko on! Według światopoglądu buddyjskiego, oczywiście. Facet zupełnie nie potrafi dać sobie z tym rady (jest buddystą, i to kulawym buddystą - więc będąc buddystą automatycznie czuje się kimś gorszym).
Jak się ta książka kończy? Dziewczyna, która uznana za trędowatą przeżyła i zrozumiała na własnej skórze czym jest monizm, odrzuca buddyzm i buddyjski podział na "lepszych" i "gorszych". Już w to piętnowanie osób chorych nie wierzy. I postanawia zostać w leprozorium, pomagając trędowatym napiętnowanym przez buddyjskie społeczeństwo. Widzi w nich pełnoprawnych ludzi, takich samych jak inni - czego odmówiła im religia buddyjska. Logicznie, dziewczyna zaczyna interesować się chrześcijaństwem. Buddyzm okazał się... złem i nie ma jej nic do zaoferowania. Pisarz Shusaku Endo jest ciekawy, bo jego powieści opisują jak człowiek Wschodu (buddysta) postrzega różnice między chrześcijaństwem a monizmem. Zresztą stawia chrześcijaństwu parę trudnych pytań.

Re: Inny punkt widzenia - Buddyzm

: 10 lut 2019, 05:07
autor: Damian907
Napiszę to po raz kolejny, ponieważ chyba za pierwszym razem nie dotarło. To że ktoś jest kaleki czy chory wg buddyzmu jest efektem jego karmana z poprzedniego życia i ja się z tym zgadzam, ponieważ nie ma na to innego logicznego wytłumaczenia - należałoby przyjąć że to czysty przypadek lub wola boskiej istoty (w żadne z tych nie wierzę). Z tym że pomimo tego, że choroba jest efektem zachowań z poprzedniego życia, to nie znam sutty w której Budda twierdziłby, że kalekimi trzeba pogardzać, to że w krajach azjatyckich wśród prostego w tą stronę to poszło, nie oznacza że tak nauczał Budda. Słyszałem że Dalaj Lama powiedział że to, że ktoś urodził się kaleki czy chory, nie oznacza że mamy nie pomagać takiej osobie, ponieważ my możemy mieć karmana aby jej pomagać, niezależnie od jej karmana choroby.

Re: Inny punkt widzenia - Buddyzm

: 9 mar 2019, 11:38
autor: Warszawianka40+
Tak - bo ta osoba coś dla nas zrobiła w poprzednim wcieleniu... Relacje oparte na zobowiązaniach (co jest opłacalne), nie na miłości. Nie chcemy żeby komuś było lżej, tylko dbamy o swoja karmę. Ale wracając do tematu, może spróbuję inaczej - cytatem:

"... życie duchowe człowieka nie jest zastrzeżone dla religii. Także filozofowie ateiści żyją życiem duchowym, mają swoich ojców duchowych. Nie mówiąc już o spirytystach czy animistach. Spuścizna duchowa danej cywilizacji wykracza znacznie poza granice jej dziedzictwa religijnego" (w: brat Efraim, Mirelle Mardon-Robonson "Droga przez mrok..." Kraków 2000 Wydawnictwo M, tłum. J. Fenrychowa, str. 19-20).

Duchowość buddyjska to znacznie więcej niż słowa Buddy. To duchowość wykształcona przez tysiąclecia, wpływ na nią miały rożne czynniki. Nie możesz bazować na słowach Buddy (czy innych wybranych tekstach) a odrzucać całej reszty. Mahometanie czy katarowie uznają słowa Chrustysa, a nie są przecież chrześcijanami.

Dla mnie nie jesteś buddystą, tylko jakimś buddyzującym gnostykiem (rozumiejąc gnozę szeroko jako dążenie do poznania sacrum). Twoja duchowość, system wartości są europejskie, chrześcijańskie - i nic z tym nie zrobisz bo nie ma możliwości. Tak ja ta Twoja koleżanka deklarująca buddyzm i pomagająca niepełnosprawnym - jej postawa jest typowo chrześcijańska ("res sacra miser"). Weszłam na stronę, którą podałeś - większość tych osób deklarujących buddyzm to ludzie Zachodu. Taki właśnie buddyzm Ty znasz. Nic w tym złego, ja tylko próbuję wytłumaczyć jak wygląda buddyzm w oryginale.