Tatuaży mam trochę
Zaczęłam od kwiatów wiśni na lewej kostce, później zrobiłam jaskółki na górnej części kręgosłupa, następnie sowę na lewej łydce. Później kwiaty wiśni zastąpiłam lasem, zrobiłam mały chaberek na wewnętrznej części lewego ramienia. Później mój ex wytatuował mi Calcifera (postać z Howl's moving castle, anime studia Ghibli) ponad prawą kostką, ale jego również zcoverowałam. Mam teraz na prawej łydce tatuaż przedstawiający portret kobiety połączonej z krukiem, ciężko to opisać.
Mam dosyć lekkie podejście do tatuaży, nie myślę nad nimi latami i nie przejmuję się nimi za bardzo. Wszystkie mi się podobają, a jak będę chciała któryś ulepszyć czy poprawić, to zawsze będę mogła wrócić do salonu.
Uszy przekłułam sobie sama jak miałam 17 lat, ale nie noszę kolczyków.
U innych podobają mi się kolczyki w nosie i kiedyś chciałam mieć w brwi ale zrezygnowałam z tego pomysłu. Aparycję mam raczej przyjazną i nie pasowałoby to do mojego wizerunku, wszystkie moje tatuaże również są zakryte pod ubraniem (robiłam je dla siebie, nie na pokaz). Chociaż zawsze bawi mnie reakcja ludzi gdy już je widzą - nikt się ich po mnie nie spodziewa