karioka40 pisze:Nie rozumiem w czym rzecz? Skoro dobrze się czujesz z tak małą ilością snu to może po prostu Twoj orgnizm nie potrzebuje więcej?
Napoleon spał 4 godziny na dobę
Trzeba tylko zaznaczyć, że robił to na dwie tury. Tym więcej tur tym mniej czasu trzeba spać ogółem.
Dlatego większość osób, która rzekomo śpi tylko 2-3-4 godziny nie robi tego za jednym zamachem.
Jak rozłożysz sobie na 5-6 tur to 2 godziny to żadna sztuka, tyle, że musisz w miarę punktualnie realizować każdą z nich. Jak się jedną ominie lub za bardzo opóźni to nie trudno sobie zepsuć cały dzień czy nawet rozregulować sen na jakiś czas.
Dlatego mimo, że raczej nie wychodze z domu to i tak bym czegoś takiego nie próbował bo raz na ten miesiąc trzeba gdzieś wyjść, a to może się źle skończyć jak nie będzie gdzie się zdrzemnąć
A rekord w nie-spaniu o ile dobrze pamiętam to 11 dni (pod stałym nadzorem).
Kiedyś jakiś wietnamczyk twierdził, że nigdy w życiu nie spał, ale tego chyba nikt nie zbadał.
Ogólnie to głównie chce mi się spać w te godziny w które zwyczajnie śpie, jeśli się je ominie to kryzys po chwili przechodzi i cała chęć znika.
Zawsze jak musze lecieć na jakiś inny kontynent (wiele godziń) to robię co się da, żeby móc zasnąć na samolocie, nie nawidze ich, ale rzadko coś moje sztuczki dają bo poprostu lece w godziny, w które normalnie nie śpie.
Raz specialnie dzień przed lotem wstałem rano, nie spałem całą noc, spędziłem dużą część nocy w kafejce internetowej, w której było grubo ponad 30C i suuuper duszno, siedzenie lepiło się do ciała, nie wspominając, że komputery okropnie działały, nieźle się męczyłem, ale cóż, myśl, że będe spał jak niemowlak na locie dawała mi siły
.
Oczywiście zanim samolot wystartował ja już byłem w pełni rozbudzony. Efekt całego eksperymentu był taki, że podwójnie się namęczyłem, raz w tej kafejce potem w samolocie. Chyba nawet kafejka była gorsza.