Strona 10 z 14

: 24 paź 2011, 16:49
autor: wyrwana_z_kontekstu
...

: 24 paź 2011, 16:58
autor: Winkie
Tyle, że psycho też często mają problem z rzeczywistością. :wink:
No, ale ja nie jestem z tym szczęśliwa... Oczy W ogóle, jestem strasznie krytyczna i z siebie niezadowolona, a otoczenie ten stan jeszcze pogłębia. Jednak dzięki rozmowom "na kozetce" się trochę poprawiło.
To wiesz gdzie pukaj... Winkie, prive. Jako, że Ty - Kitty nie wezmę zapłaty, a na nogi postawię. Bosmana wprawdzie mam, ale co powiedziałabyś na drugiego oficera? Rekrutacja jeszcze trwa. :wink:

: 24 paź 2011, 17:03
autor: bodolsog
Jasne, płynę, ale zaklepuję sobie bujanie się w bocianim gnieździe!
Kitty pisze:W ogóle, jestem strasznie krytyczna i z siebie niezadowolona, a otoczenie ten stan jeszcze pogłębia. Jednak dzięki rozmowom "na kozetce" się trochę poprawiło.
Phi, na kozetce trochę Cię ponastawiali, trochę Ci ponakłamywali. Bierz przykład z chocholicy! Bądź sobą i ciesz się z tego. Ona w tym jest mistrzynią!

Otoczenie to taki (marny) dodatek do Twojego świata :)

: 24 paź 2011, 17:09
autor: wyrwana_z_kontekstu
Winkie pisze:Tyle, że psycho też często mają problem z rzeczywistością. :wink:
Jak każdy człowiek.
Winkie pisze: To wiesz gdzie pukaj... Winkie, prive. Jako, że Ty - Kitty nie wezmę zapłaty, a na nogi postawię. Bosmana wprawdzie mam, ale co powiedziałabyś na drugiego oficera? Rekrutacja jeszcze trwa. :wink:
Dzięki, to bardzo miła propozycja. :) Nie wiem jednak czy podołałabym jako oficer, straszna ze mnie cielepa, z moją pomocą pewnie rozbilibyśmy się na pierwszej lepszej górze lodowej. :roll:

: 24 paź 2011, 17:55
autor: Winkie
Jasne, płynę, ale zaklepuję sobie bujanie się w bocianim gnieździe!
Zaklepane. 8) Będziesz pomagał mi w nawigacji. Umiesz gotować?
Phi, na kozetce trochę Cię ponastawiali, trochę Ci ponakłamywali. Bierz przykład z chocholicy! Bądź sobą i ciesz się z tego. Ona w tym jest mistrzynią!
Jakiej chocholicy? :mrgreen:
Otoczenie to taki (marny) dodatek do Twojego świata Smile
To trzeba by zanotować. :wink:

Winkie napisał:
Tyle, że psycho też często mają problem z rzeczywistością. Wink


Jak każdy człowiek.
Ale chodzi o to, aby oni NIE byli jak każdy człowiek. Mają być użyteczni. :wink: Taki młotek, albo kombinerki.
Dzięki, to bardzo miła propozycja. Smile Nie wiem jednak czy podołałabym jako oficer, straszna ze mnie cielepa, z moją pomocą pewnie rozbilibyśmy się na pierwszej lepszej górze lodowej. Oczy
Pod moim dowództwem zderzenie z górą lodową byłoby na ostatnim miejscu zagrożeń którymi musielibyście się przejmować. :diabel:

: 24 paź 2011, 18:00
autor: wyrwana_z_kontekstu
Winkie pisze: Pod moim dowództwem zderzenie z górą lodową byłoby na ostatnim miejscu zagrożeń którymi musielibyście się przejmować. :diabel:
Bo głównym zagrożeniem byłby sam kapitan? :ewink:

Btw, z kim toczysz dialog w pierwszej części posta? O___o

: 24 paź 2011, 18:05
autor: Winkie
Bo głównym zagrożeniem byłby sam kapitan?
Szprytna jesteś. To dobrze. :diabel:
Btw, z kim toczysz dialog w pierwszej części posta? O___o
Z Argentyńskim specjalistą od olewania rzeczywistości i przewodnikiem po El Dorado. Jednym słowem: z Budolsogiem. :mrgreen:

: 24 paź 2011, 18:08
autor: bodolsog
Kitty pisze:Btw, z kim toczysz dialog w pierwszej części posta? O___o
Jestem ninja! Poruszam się tak szybko, że mnie nie widzisz :D:D
Kapitan(ka) Winkie pisze:Zaklepane. 8) Będziesz pomagał mi w nawigacji. Umiesz gotować?
Jasne, ale z bocianiego gniazda ni dy rydy za kuka robić. Za to mogę szanty śpiewać :D Wszystkie wieloryby z okolicy zlecą się na te wrzaski :D
Kapitan(ka) Winkie pisze:Pod moim dowództwem zderzenie z górą lodową byłoby...
...zaszczytem? :D
Kapitan(ka) Winkie pisze:Z Argentyńskim specjalistą od olewania rzeczywistości i przewodnikiem po El Dorado. Jednym słowem: z Budolsogiem. :mrgreen:
To o mnie mowa! :justcuz:

: 24 paź 2011, 18:14
autor: Winkie
Bodolsog
Jestem ninja! Poruszam się tak szybko, że mnie nie widzisz Very HappyVery Happy
O ile nie brałaś korepetycji u Songoku. :wink:


Znowu Bodolsog
Jasne, ale z bocianiego gniazda ni dy rydy za kuka robić.
Kuka to akurat dzielić będziesz z Dimgrafem. Kiedy Ty będziesz pichcił, on będzie w gnieździe. Z reguły w czasie sztormu bądź oblodzenia. :diabel:


Ile jeszcze Bodolsogów?...
:) Bodolsog - to było do pogrubienia.;)
Kapitan(ka) Winkie napisał:
Pod moim dowództwem zderzenie z górą lodową byłoby...


...zaszczytem? Very Happy
Przysługą. 8)

Re: psycholog

: 26 lis 2014, 15:25
autor: qwerty_456
Neurolog mnie wysłał z podejrzeniami zaburzeń emocjonalnych oraz zaburzeń osobowości, ale "idę, idę i dojść nie mogę".

Re: psycholog

: 26 lis 2014, 16:07
autor: Sherly
Gdy byłam dzieckiem chodziłam do psychologa. Nic nie pamiętam, a rodzice nie bardzo chcą o tym mówić (a mi głupio zapytać).
Będąc dorosłym u psychologa byłam raz. Stwierdził u mnie nerwicę lękową i skłonność do depresji. Byłam też kilka razy u psychiatry który przepisał mi radosne tabletki, które dosyć szybko przestały działać, albo tak mi się tylko zdaje. Radosne tabletki poszły w odstawkę, a mnie brak odwagi (nie mówiąc o pieniądzach) by iść na terapię.

Re: psycholog

: 29 sty 2015, 13:32
autor: qwerty_456
Ja w dzieciństwie chodziłem do psychologa i neurologa. Wtedy po badaniach, psycholog stwierdził spore problemy emocjonalne, a neurolog uszkodzenie ośrodkowego układu nerwowego.

Re: psycholog

: 29 sty 2015, 23:05
autor: Biała
Ja w dzieciństwie chodziłam wiele razy. Jak byłam bardzo mała, przez moją skrajną nieśmiałość podejrzewali autyzm. Badania u neurologa nie wykryły nic, parę lat spokoju... W podstawówce mówili o mnie, że "mam swoje dziwactwa, lubię dla zasady robić na przekór, bywam czasami uparta". W gimnazjum stałam się szkolną ofiarą, bo jak to bywa, złośliwcy od razu szóstym "zmysłem oprawcy" wyczują, kto się nie potrafi bronić. To znów pedagog, psycholog, gadanie o niczym w zasadzie... Ciocia lekarka ostatnio mi powiedziała, że po prostu byłam inteligentniejsza od tych pedagogów ;-) Tylko z czasem rosły u mnie lęki i fobie, na zmianę z obsesjami i nawracającymi dołkami - tyle że NIKT nie wiedział, że to wszystko stanowiło podświadomą reakcję dziecka na alkoholizm ojca. W drugiej gimnazjum dostałam tabletki uspokajające od psychiatry, na te nerwice chyba... Chodziłam na prawie śpiąco, dopóki babcia, była farmaceutka nie zaprotestowała przeciwko "rozstrajaniu i truciu młodego organizmu". W pierwszej liceum raz byłam u tej samej pani psychiatry, czytała o mnie informacje z kartki, nie miała o mnie właściwie pojęcia, mimo strachu przed nią, trochę się z niej śmiałam po fakcie ;-) Dopiero wtedy (mamusi odporność psychiczna chyba zaczęła siadać i skończyło się ukrywanie wszystkiego za wszelką cenę) zaczęło do mnie docierać, jak wygląda sytuacja w rodzinie, moja nerwica przybrała postać psychosomatycznej, rozwalając mi całkowicie trzy lata życia. O ile wcześniej poza aktywnością czysto szkolną, żyłam w świecie wykreowanym w mojej wyobraźni, opowiadaniach i wierszach, wtedy wycofałam się kompletnie. Ale jakoś wtedy u żadnego psychologa nie byłam... Z własnej woli do psychologa poszłam na drugim roku studiów, na terapię grupową zaburzeń lękowych. Nie wiem, na ile mi to pomogło... Latem spotkania się zakończyły, w wakacje kilka wstrząsów wybudziło mnie z letargu i chyba wtedy zapragnęłam nadrobić całe dotychczas zmarnowane życie. Na początku trzeciego roku zbierałam makulaturę, dla wyrobienia dyscypliny, nie dla zarobku, zaczęłam pracować "charytatywnie" w laboratorium na uczelni. Miałam też inne problemy, pewna osoba z rodziny podzieliła się swoimi antydepresantami... Wiem, że tak nie można i to może zaszkodzić, ale doraźnie pomogło. Wtedy już zauważyłam, że moje załamania przychodzą cyklicznie, co kilkanaście miesięcy i zanikają, szkoda tylko, że każdy kolejny nawrót jest coraz silniejszy... Po kilku tygodniach przerwy, po koszmarnych wakacjach, kiedy postanowiłam sobie twardo zerwać kontakty z ojcem i jego częścią rodziny, znów dostałam "wspomagacze" z zaleceniem rozpoczęcia terapii... Starczyło na miesiąc, potem zaczęły się studia, zaczęłam rozbudzać w sobie pracoholizm, to troszkę pomagało. Obecnie rozważam wizytę u psychologa, ale nie u psychiatry. I żadnych antydepresantów, bo wyrabiają odporność na psychodeliki ;-) Szkoda by było pozbawiać się ich uroku...

Ech, rozpisałam się ;-)

Re: psycholog

: 30 sty 2015, 13:27
autor: Poison Ivy
Moja siostra jest psychologiem, więc nigdzie nie muszę chodzić. Twierdzi, że jestem normalna. :)

Re: psycholog

: 30 sty 2015, 13:45
autor: Viljar
Ja u psychologa, za gorącymi namowami, byłem raz. Usłyszałem diagnozę, którą można porównać do sytuacji, jakby zdeklarowany weganin dostałby informację, że jada za dużo wieprzowiny. I tak byłem sceptycznie nastawiony do psychologów, a od tamtej pory nie wierzę w to zupełnie.

Poza tym, ze wszystkimi problemami radzę sobie sam albo mi nie przeszkadzają :P