Bartek ma mieć/albo już ma blog na Ale Kino.
W końcu trafiłam na temat o książkach. Już się bałam, że takowy nie istnieje.
A więc czytam ogólnie wszystko... Ok, NIE wszystko. Nie lubię typowej literatury kobiecej typu powieści romantyczne (są oczywiście wyjątki) i wszelkiej maści "paranormal romance". Każdy słyszał o Zmierzchu? No właśnie. Wampiry, wilkołaki inne tego typu zjawiska nienaturalne są raczej nie dla mnie, choć np. Bezduszna mi się podobała, choć ona naprawdę dobrze jest napisana.
Najczęściej czytam fantastykę (dokładniej to Fantasy, najlepiej tzw. "twarde fantasy" typu heroiczne, magia i miecz ostatnio też przekonuję się do tzw. "urban fantasy"). Ulubieni autorzy fantastyki to tak naprawdę kanon, czyli Fritz Leiber, Terry Pratchett, Tolkien, Neil Gaiman. Douglas Adams to już chyba styl mieszany. Czytam i innych, ale to już przeważnie pojedyncze dzieła, tak jak w przypadku Stanisława Lema - Solaris (książka o wiele lepsza niż film, kto czytał ten wie dlaczego
).
Powieści przygodowe, uściślam aby nie było wątpliwości - literatura marynistyczna, czyli związana z morzem, statkami, okrętami itd.. Tu króluje Brian Callison z nieśmiertelnym (ON, czyli kapitan by tego zapewne chciał
) Kapitan Edward Trapp z przydupasem, mistrzem olimpijskim w kategorii "największy kretyn", czyli innymi słowy Gorbalsem Wulliem (dobre skojarzenie, to kurduplowaty Szkot
, z psychopatycznym bosmanem Chokerem Blightem, którego największym przyjacielem jest jego nóż, a największym wrogiem pierwszy oficer, człekokształtny drugi oficer Daniel Spew (który raz Charonem o mało nie staranował pasażera na Morzu Śródziemnym, a raz to mu się udało, tylko już chyba nie Charonem, bo Trapp by go zabił...), mechanik (posada rotacyjna (raz był to dezerter z US Navy, później Maabud "Jakiśtam" (wcześniej pracował przy naprawach Kairskiej Strzały - jedyny problem to to, że Kairska Strzała była pociągiem
), a w końcu Papieros Bucalosie (Włoch, spec od samochodów kradzionych zresztą i noży sprężynowych). Oczywiście również do "załogi" należał z niewłasnej, całkowicie przymuszonej woli pierwszy oficer Miller. Tommy Miller.
Rezerwista z Royal Navy (tak jak Trapp i Wullie
), dokładniej ściągnięty z marynarki handlowej. Narwany, nerwowy (ale ja się mu nie dziwię po ośmiu godzinach spędzonych na kłótni ze starym każdy by stał się "nerwowy"
), agresywny, z niewyparzoną gębą (to plus, przynajmniej na Charonie, kiedy kapitanem jest Trapp), ale w gruncie rzeczy dobry chłopak, którego życie (a dokładniej taki jeden kapitan) ZDEPTAŁO. Delikatnie rzecz ujmując.
Złapałam fazę. Zawsze to się dzieje, kiedy mówię o morzu. Takie hobby/a najprędzej to taki bzik.