Jak minął dzień?
Jak minął dzień?
No właśnie: Jak minął Wam dzień, kochani Forumowicze? Chwalić się, ale to już
Panie, co oznacza to, czym mnie doświadczasz...
- clouds clear
- golAS
- Posty: 1288
- Rejestracja: 4 wrz 2006, 13:36
- Lokalizacja: ZIELONA GóRA
Agnieszko droga, myślę, że możesz tutaj zaglądać, kiedy tylko będziesz miała ochotę podzielić się czymś ciekawym. Nie zamkniemy Ci drzwi tego tematu przed nosem - nigdy!
Ja dzisiaj pokłóciłam się z matką już po raz kolejny. Stale mi dogaduje, że powinnam wyjść już za mąż i wyprowadzić się "na swoje". Nienawidzę tych jej tekstów! Kiedy tłumaczę, że nie chcę mieć mężą, że musi się do tej myśli przyzwyczaić, obraża mnie tak, że szkoda gadać Jednym słowem - zdołowałam się i odechciało mi się wszystkiego Kto mnie pocieszy?
Ja dzisiaj pokłóciłam się z matką już po raz kolejny. Stale mi dogaduje, że powinnam wyjść już za mąż i wyprowadzić się "na swoje". Nienawidzę tych jej tekstów! Kiedy tłumaczę, że nie chcę mieć mężą, że musi się do tej myśli przyzwyczaić, obraża mnie tak, że szkoda gadać Jednym słowem - zdołowałam się i odechciało mi się wszystkiego Kto mnie pocieszy?
Panie, co oznacza to, czym mnie doświadczasz...
Ja dzisiaj miałem to samo - tzn. zaczęli mnie męczyć o mojej przyszłości i żebym wreszcie kogoś znalazł itd. itp. A ja całkiem spokojnie, poważnie i z opanowaniem że nic się nie uczę bo mam zamiar rzucić studia i zostać księdzem Jako że moja rodzinka raczej do naiwnych należy, babcia (która księży nienawidzi ) obraziła się, mama popadła w lament, a ja miałem ubaw
A tak poza tym to w domu trwa remont i cały dzień nosiłem meble z pokoju do pokoju
beatris - niewiele chyba mogę Cię pocieszyć! Ja po prostu ignoruję tego typu zachowania ze strony mojej rodziny, albo robię sobie z tego jaja (co ich niezmiernie drażni, ale co ja na to poradzę - niech się odczepią ) Wyjście "na swoje" nie jest takim złym rozwiązaniem - ja już nie mogę się doczekać
Mam też inne rozwiązanie - mam wony pokój, pakuj manatki i przyjeżdżaj do mnie!!! Matce coś się ściemni (nawet może być że wpadliśmy ) i jakoś to będzie
A tak poza tym to w domu trwa remont i cały dzień nosiłem meble z pokoju do pokoju
beatris - niewiele chyba mogę Cię pocieszyć! Ja po prostu ignoruję tego typu zachowania ze strony mojej rodziny, albo robię sobie z tego jaja (co ich niezmiernie drażni, ale co ja na to poradzę - niech się odczepią ) Wyjście "na swoje" nie jest takim złym rozwiązaniem - ja już nie mogę się doczekać
Mam też inne rozwiązanie - mam wony pokój, pakuj manatki i przyjeżdżaj do mnie!!! Matce coś się ściemni (nawet może być że wpadliśmy ) i jakoś to będzie
A to mnie zaskoczyło! Babcie na ogół mają dobre zdanie na temat kapłanów... Jeszcze nie spotkałam chyba żadnej starszej osoby, która by źle mówiła o księżach i kościele.wilczek pisze:babcia (która księży nienawidzi ) obraziła się, mama popadła w lament, a ja miałem ubaw
Wiesz, ja wpadam w psychiczny dołek po akcjach typu "śluby", bo wiem, że coś takiego nigdy mnie w życiu nie spotka. I nawet nie to mnie przygnębia. Ja wiem, że moi rodzice, a już zwłaszcza tata, marzą o tym, by życie mi się ułożyło. Chcieliby cieszyć się z faktu, że ich pierworodna córka wychodzi za mąż, że znalazł się ktoś, komu będzie na niej zależało, że będę miała z kim dzielić smutki i radości, że nie zostanie sama jak palec. Nie jestem zdolna dać im tego, czego ode mnie oczekują. I to mnie boli...wilczek pisze: beatris - niewiele chyba mogę Cię pocieszyć! Ja po prostu ignoruję tego typu zachowania ze strony mojej rodziny, albo robię sobie z tego jaja (co ich niezmiernie drażni, ale co ja na to poradzę - niech się odczepią ) Wyjście "na swoje" nie jest takim złym rozwiązaniem - ja już nie mogę się doczekać
Mam też inne rozwiązanie - mam wony pokój, pakuj manatki i przyjeżdżaj do mnie!!! Matce coś się ściemni (nawet może być że wpadliśmy ) i jakoś to będzie
Na swoje chciałabym iść, a jak! Niestety, pensyjka młodej nauczycielki mi na to nie pozwala Zgniję pewnie w tym domu No, chyba że faktycznie ucieknę, korzystając z Twojej kuszącej propozycji
Panie, co oznacza to, czym mnie doświadczasz...
-
- fantAStyczny
- Posty: 551
- Rejestracja: 21 lut 2007, 15:28
- Lokalizacja: Północ
Beatris
Na mnie śluby też działają zle. Do tego stopnia, że wolę nie poznawać żadnych mężatek ani "szczęśliwych rodzin z dziećmi", bo dla nich to ja jestem jeszcze niedojrzała i dziwią się jak ja mogę prowadzić TAKIE życie bez obowiązków Znam takie dwie, ale dużo czasu upłynęło zanim się do nich przekonałam ale gdybym tylko usłyszała jakieś głupie sugestie, że mam założyć rodzine itp. to chybabym znajomość urwała, bo mam na tym punkcie "uczulenie".
Co do rodziców to moja mama jest osobą głęboko wierzącą i dla niej wszystko powinno być po katolicku. Ja za 2 lata kończę studia(o ile sie wyrobię, bo z tym u mnie ciężko). Ona twierdzi, że wtedy od razu znajdę pracę za min 1500zł bo dla niej po studiach każdy znajdzie, wtedy wyjdę za mąż za bogatego, najlepiej marynarza, żeby mieć w domu spokój, urodzę dziecko, kupimy mieszkanie, będę jednocześnie wychowywać dziecko i pracować i ze wszystkim dam radę. Przyszły mąż oczywiście powinien mieć odpowiedni wygląd i aparycję A ja mam pracować w biurze, choć tego nienawidzę, jestem straszną bałaganiarą i roztrzepana dzień w dzień. Ona mi już całe życie zaplanowała. Gdy tłumaczę jej na różne sposoby, że nie da się tak życia zaplanować, to daje mi przykłady tych, którym się powiodło pod każdym względem. Nie muszę dodawać, że ona samych takich zna. To nic, że połowa rzeczy, które ci ludzie opowiadają to ściema Mówię, że nie chcę żadnego ślubu, dzieci, to ona sie wydziera, ubliża mi, a potem mówi, że jeszcze się porządnie nie zakochałam, że 1 chłopak w życiu to za mało, by wiedzieć czego się chce i że póki jestem młoda to powinnam się umawiać z innymi i korzystać z życia, a wszystkich biedaków to od razu wykreślić. Teraz jest trochę mniej kłotni, bo jak ona mówi:" No, za parę lat chciałabym być już babcią. Ty bedziesz chciała syna, nie?", to ja już nie reaguję, bo to nie ma sensu, udaję, że jestem czymś zajęta. Chyba przez to gadanie mam taką niechęć do tych mężatek.
Za to ojcu jest obojętne co będę robić, bylebym była szczęśliwa. On chociaż potrafi wyciągnąć wnioski ze swojego postępowania i mnie nie poucza, bo sam nie prowadzi "normalnego" życia jak większość osób w jego wieku.
Na mnie śluby też działają zle. Do tego stopnia, że wolę nie poznawać żadnych mężatek ani "szczęśliwych rodzin z dziećmi", bo dla nich to ja jestem jeszcze niedojrzała i dziwią się jak ja mogę prowadzić TAKIE życie bez obowiązków Znam takie dwie, ale dużo czasu upłynęło zanim się do nich przekonałam ale gdybym tylko usłyszała jakieś głupie sugestie, że mam założyć rodzine itp. to chybabym znajomość urwała, bo mam na tym punkcie "uczulenie".
Co do rodziców to moja mama jest osobą głęboko wierzącą i dla niej wszystko powinno być po katolicku. Ja za 2 lata kończę studia(o ile sie wyrobię, bo z tym u mnie ciężko). Ona twierdzi, że wtedy od razu znajdę pracę za min 1500zł bo dla niej po studiach każdy znajdzie, wtedy wyjdę za mąż za bogatego, najlepiej marynarza, żeby mieć w domu spokój, urodzę dziecko, kupimy mieszkanie, będę jednocześnie wychowywać dziecko i pracować i ze wszystkim dam radę. Przyszły mąż oczywiście powinien mieć odpowiedni wygląd i aparycję A ja mam pracować w biurze, choć tego nienawidzę, jestem straszną bałaganiarą i roztrzepana dzień w dzień. Ona mi już całe życie zaplanowała. Gdy tłumaczę jej na różne sposoby, że nie da się tak życia zaplanować, to daje mi przykłady tych, którym się powiodło pod każdym względem. Nie muszę dodawać, że ona samych takich zna. To nic, że połowa rzeczy, które ci ludzie opowiadają to ściema Mówię, że nie chcę żadnego ślubu, dzieci, to ona sie wydziera, ubliża mi, a potem mówi, że jeszcze się porządnie nie zakochałam, że 1 chłopak w życiu to za mało, by wiedzieć czego się chce i że póki jestem młoda to powinnam się umawiać z innymi i korzystać z życia, a wszystkich biedaków to od razu wykreślić. Teraz jest trochę mniej kłotni, bo jak ona mówi:" No, za parę lat chciałabym być już babcią. Ty bedziesz chciała syna, nie?", to ja już nie reaguję, bo to nie ma sensu, udaję, że jestem czymś zajęta. Chyba przez to gadanie mam taką niechęć do tych mężatek.
Za to ojcu jest obojętne co będę robić, bylebym była szczęśliwa. On chociaż potrafi wyciągnąć wnioski ze swojego postępowania i mnie nie poucza, bo sam nie prowadzi "normalnego" życia jak większość osób w jego wieku.
-
- alabAStrowy bożek
- Posty: 1333
- Rejestracja: 25 maja 2007, 13:44
Uważam, że nie powinno Cię boleć to, że nie dasz rodzicom tego, czego chcą. To są w końcu ich oczekiwania, co do Ciebie i Twojego życia. Nie mają prawa Ci czegoś takiego mówić, czy czegokolwiek wypominać, bo to Twoje życie a oni mają swoje i niech sobie je planują a Tobie niech dadzą spokój.beatris pisze:Wiesz, ja wpadam w psychiczny dołek po akcjach typu "śluby", bo wiem, że coś takiego nigdy mnie w życiu nie spotka. I nawet nie to mnie przygnębia. Ja wiem, że moi rodzice, a już zwłaszcza tata, marzą o tym, by życie mi się ułożyło. Chcieliby cieszyć się z faktu, że ich pierworodna córka wychodzi za mąż, że znalazł się ktoś, komu będzie na niej zależało, że będę miała z kim dzielić smutki i radości, że nie zostanie sama jak palec. Nie jestem zdolna dać im tego, czego ode mnie oczekują. I to mnie boli...
„Dorosłe dzieci mają żal
Za kiepski przepis na ten świat!
Dorosłe dzieci mają żal
Że ktoś im tyle życia skradł...”
Za kiepski przepis na ten świat!
Dorosłe dzieci mają żal
Że ktoś im tyle życia skradł...”
-
- fantAStyczny
- Posty: 551
- Rejestracja: 21 lut 2007, 15:28
- Lokalizacja: Północ
Ja czasami mojej mamie mówię, że ona miała już swój czas jak była młoda, wybrała męża wg. własnych kryteriów, nikt jej do niczego nie zmuszał, jedynie rodzice jej powiedzieli, że woleli innego, który się starał o jej względy ale nikt jej nie narzucił swojego zdania ani nie planował przyszłości od A do Z. Niestety jej recepta na życie nie okazała się odpowiednią i powiedziałam jej, że każdy żyje wg. własnych zasad i każdy jest kowalem swojego losu.
- clouds clear
- golAS
- Posty: 1288
- Rejestracja: 4 wrz 2006, 13:36
- Lokalizacja: ZIELONA GóRA
Jak minął dzień?
Dzisiejszy dzień jeszcze się nie skończył, więc nie będę go podsumowywać, za to wczorajszy był paskudny. Najpierw rozpłakałam się w kościele, potem pokłóciłam się z ludźmi: dwa razy z mamą, raz z ciocią, która przyjechała w odwiedziny. Na działce pszczoła użądliła mnie w rękę. Dziś od rana jestem taka otępiała, boli mnie głowa i swędzi ta użądlona ręka. Może jutro będzie lepiej?
DZIEWICA8
DZIEWICA8
"Boże, daj mi pogodę ducha, abym godziła się z tym, czego zmienić nie mogę,
odwagę, abym zmieniała to, co zmienić mogę, i mądrość, abym zawsze potrafiła
odróżnić jedno od drugiego."
DZIEWICA8
odwagę, abym zmieniała to, co zmienić mogę, i mądrość, abym zawsze potrafiła
odróżnić jedno od drugiego."
DZIEWICA8
- clouds clear
- golAS
- Posty: 1288
- Rejestracja: 4 wrz 2006, 13:36
- Lokalizacja: ZIELONA GóRA