Właśnie przeczytałam artykuł i mnie rozwaliło... bo też robię sobie dzbanek herbaty i siedzę po nocy a później lubię spać w dzień do późna (bo po co wstawać). W sumie to wychodzę... do biedronki do której mam 20m. Czasem robię sobie dzień, że postanawiam "dzisiaj nie wychodzę". Ewentualnie robię sobie sztuczne ograniczenie w stylu "raz dziennie mogę gdzieś wyjść" i właśnie iściem do biedronki to odbębniam (więc później żadne prośby czy groźby już mnie nie zmuszą do wyjścia

). Na razie rodzice tolerują, chociaż często trują tyłek żeby iść z psem (nie moim) albo coś. Mimo wszystko udaje mi się zręcznie wymigiwać od większości rzeczy (przez co tylko bardziej ich wkurzam). W sumie od października się to zmieni bo trzeba będzie na studia łazić

Nie wiem jak to będzie. Jedne już zawaliłam, ale teraz będę w domu (wtedy byłam w akademiku to nikt mnie nie pilnował a współlokatorka tylko podsycała moje "lenistwo") więc mam nadzieję, że jeśli braknie mi chęci to mnie zmuszą do odbębnienia.
O dziwo jak chodziłam do pracy to mi to nie przeszkadzało. Tzn pozostawały myśli w stylu "ale mi się nie chce iść", ale jak się robi coś za kasę to jest więcej chęci XD
Właściwie to u mnie to jest dwojakie. Z jednej strony lubię siedzieć w domu, nie widzieć nikogo, wkurzają mnie niezapowiedziani goście, albo jak ktoś długo siedzi... Bałagan mam taki że ja pierdziele (ale to tylko przedmioty/gry/ubrania a nie śmieci czy coś) ale z drugiej strony lubię wyjść na piwo i sobie posiedzieć na dworze (oczywiście jak nie jest zbyt jasno, ani tym bardziej gorąco). Właściwie to lubię tylko z przyjacielem bo z nim się fajnie gada itp, do innych podchodzę neutralnie.
No i ten. Właściwie tu nie chodzi o uzależnienie od internetu czy komputera. Równie dobrze mogłabym spać po prostu 24/dobę, albo siedzieć/czytać/oglądać. Ostatnio śpię do 16 O.o rodzina już dawno skończyła zrzędzić. Kiedyś od 10 mnie budzili co pół h, teraz ojciec mnie obudził wczoraj o 16:30 bo do pracy zaraz szedł i spytał czy w ogóle żyję

Chciałabym mieć do tego brak apetytu jak w artykule, bo z kolei ja ciągle coś mam ochotę podjadać (oczywiście z nudów).
Co do gadania o psychologach, ja miałam kiedyś chamską babkę i jedną taką co nic nie gadała tylko się gapiła i powtarzała że sama muszę rozwiązać swoje problemy (ale odkrywcze). Więcej pomogłam sobie sama niż dzięki tym paniom ;p
No i co do Ciebie Jasam, czemu niemożliwe pójść do zakonu? Wiarę zawsze możesz udawać i sobie siedzieć tam w nieskończoność i rozmyślać. Chyba że nie potrafisz kłamać + nie wierzysz w Boga, no to cóż

Też miałam taką koncepcję, że jak mnie wywalą z domu to tam sobie pójdę. Druga opcja to do zakładu dla powalonych

Ale jak to mówię w domu to tata mnie ciągle straszy że tam gwałcą i w ogóle nie wiadomo co robią.
Nie wiem, mam nadzieję że wreszcie przestanę wszystko spieprzać
