dimgraf pisze:wprowadzenie parytetów w tej dziedzinie zmusiłoby pracodawców do zatrudniania kobiet ledwo po szkole zamiast mężczyzn z doświadczeniem.
Nope! Powiedzmy, że kobiety byłyby zatrudniane zaraz po szkole bo jest ich mało wśród starszych (co zresztą jest nieprawdą, widać to w mojej okolicy, moja firma nie widzi problemów z zatrudnianiem programistek i ma ich naprawdę sporo, więc są!) ale na pewno nie na miejsce gdzie wymagane jest doświadczenie! Najzwyczajniej pod słońcem ktoś zostałby awansowany oczko wyżej, a w zwolnione miejsce dla początkujących przyjęta byłaby nowa osoba. I tak się robi przecież, albo kradnie upatrzone osoby konkurencji ]:->
dimgraf pisze:Jeśli chodzi o zrównanie płac to jestem jak najbardziej za. Jednak też trzeba uważać na pewne kwestie. Np. sytuacja w której dajmy kobieta ma dłuższy staż i teraz na jednakowe stanowisko zatrudniony zostaje mężczyzna. Czy sprawiedliwe by było aby od razu dostał takie samo wynagrodzenie jak ta kobieta?
Płacę bazową? Jak najbardziej mogą mieć równą. Do rozróżniania między pracownikami służą premie i dodatki, np. dodatek za staż. Także płaca bazowa nie musi być idealnie równa, a pochodzić z pewnego, znanego wszystkim zainteresowanym, odgórnie zdefiniowanego zakresu (znam firmy, które mają taki jawny system wynagradzania widełkowy). Jest mnóstwo sposobów na to, żeby rozróżnić czy docenić poszczególnych pracowników. W dodatku jeśli nowy gość ma tę samą odpowiedzialność co pani ze stażem to albo on jest zarąbisty albo ona kiepska
.
dimgraf pisze:Też jest jeszcze jeden problem przy zatrudnianiu kobiet. Kobieta może zajść w ciąże co spowoduje, że pracodawca będzie bez pracownika przez jakiś czas. Zmiany systemowe powinny też wspomagać pracodawce tak aby ciąża i późniejszy urlop nie były problemem. Może dobrym rozwiązaniem byłoby przyznanie jednakowych przywilejów panom? W sensie czy jeśli taki pan miałby udokumentowane, że ma żonę w ciąży nie mógłby mieć identycznego urlopu? Spowodowało by to to, że pracodawca zatrudniając mężczyznę podejmowałby takie samo ryzyko jak kobietę więc płeć przestała by mieć znaczenie.
W tej kwestii są dwie sprawy:
1. Jakim prawem fakt, że kobieta może zajść w ciążę ale jeszcze nie ma nawet narzeczonego ma wpływać na jej szanse na zatrudnienie!? A jak nigdy nie będzie miała dzieci? Może jest bezpłodna? Przecież tego w CV się nie pisze. W ogóle co to za podejście... bo może zajść w ciąże... A mężczyzna może trafić do więzienia, zostać dotkliwie pobity przez dresów z okolicy albo zginąć w wypadku samochodowym... I kto wie czy jakby tak tego nie zsumować to czy nie wyszłoby na mniej więcej takie samo prawdopodobieństwo jak to, że wybrana losowo pojedyncza kobieta zajdzie w ciążę dzień po dostaniu się do pracy... W dodatku na ciążę można się przygotować, trwa 9 miesięcy i dość wcześnie się ją wykrywa.
2. Jestem za tym, żeby mężczyźni w zakresie wychowywania i opieki nad dzieckiem mieli takie same prawa jak kobiety. Kłapouchy niżej napisał, że przecież mężczyzna nie wykarmi... Ale nie wszystkie kobiety karmią piersią, liczba tych, które nie mogą jest niemała. A z butelki to i ojciec da radę. Urodzić też nie da rady, ale teraz dość modna jest obecność ojca przy porodzie, dlaczego miałby zwykły urlop na to przeznaczać? Na taką okazję powinien mu się należeć specjalny urlop jeśli będzie chciał z niego skorzystać (mężczyzna może na wiele sposobów pomóc kobiecie przy porodzie, chociażby zawożąc ją do szpitala, czy robiąc jej jedzenie, kiedy ona źle się czuje).
Na koniec historyjka z Singapuru. Nie potwierdzałam nigdzie jej prawdziwości, ale w miarę sensowne źródło podaje, że jest tam tak, że mężczyzna może być w dowolnej chwili powołany na dwutygodniowy pobór do wojska w ramach jakiegoś tam szkolenia i utrzymywania militarnej sprawności kraju. I to jest takie absolutnie niezależne od wieku. I ponoć bardzo dobrze wyrównuje możliwość zajścia w ciąże przez kobietę (a w zasadzie to teraz mężczyźni mają bardziej przerąbane, bo powołanie otrzymują najdalej miesiąc przed datą, kiedy muszą się zgłosić w odpowiedniej jednostce wojskowej).
klapouchy pisze: Moja firma jest moją własnością i mam prawo zatrudniać kogo chcę.
True.
klapouchy pisze:Są zawody w których lepiej sprawdzają się kobiety a są takie w których lepsi są faceci
False.
Lepszy jest zawodowiec, profesjonalista, niezależnie od płci, niż średniak będący płci, z którą dany zawód jest identyfikowany. Wśród profesjonalistów różnice wynikać już mogą z płci czasami, ale częściej tak naprawdę chodzi o czysto osobnicze różnice, bo po prostu ktoś już jakiś jest, a inni ludzie lubią to sobie uzasadnić płcią, bo im się wtedy lepiej żyje.
Wiecie co w tym wszystkim jest najgorsze? Że powtarzając te rzeczy o tym, jakoby w czymś jedna płeć jest lepsza od drugiej blokujemy prawdziwe talenty! Nie zostanę budowniczym, jestem kobietą... Balet jest babski, to nie dla faceta... Ludziom, których upodobania nie są zgodne ze stereotypem płci nagle potrzeba dwa razy tyle samozaparcia i wiary w siebie żeby w ogóle zacząć! Nie wiem ile do przezwyciężenia mają mężczyźni, którzy chcą pracować w kobiecych zawodach, ale mogę wam w 100% zagwarantować, że kobiet to bardzo dotyczy. Najbardziej smucą mnie wszystkie dziewczynki, którym wmówiono, że będąc płci żeńskiej nigdy nie poradzą sobie z matematyką, bo już takie mają mózgi. Mają niesamowicie zawężony horyzont, nie rozważają tak wielu zawodów, w których miałyby szansę się spełnić. I idą na pedagogikę, filologię, grafikę komputerową (to takie najpopularniejsze wybory dla zagubionych dziewczynek w moim otoczeniu). A potem wychodzą za mąż za tego, który akurat był pod ręką, bo tak trzeba, bo koleżanki już też zamężne. Nie mam nic przeciwko małżeństwom, ale kurde! To poważna sprawa jest, nie pobiera się bo mamusia się wnusia domaga, czy koleżanka jest już rok po ślubie! (i tak, niestety, znam takie przypadki, w liczbie zdecydowanie przekraczającej 1... -_-).
"Czyny niezaistniałe wywołują często katastrofalny brak następstw." - S. J. Lec