takasobie
Krótko: nie i nie.
Setsu pisze: ↑19 cze 2018, 08:20
Mylisz feminizm z feminazimem.
Niczego nie mylę, kwestia doboru nazewnictwa. Nie chciałem używać tego drugiego, żeby nie studiować wcześniej czym jest feminazizm, swoją drogą pojęcie potoczne i wieloznaczne. Jak powiedziałem, nie lubię korzystać z terminów, które nie są precyzyjne, bo później każdy interpretuje moje słowa jak chce (chociaż i bez tego tak się dzieje...). Wymyśliłem więc własne.
Setsu pisze: ↑19 cze 2018, 08:20
Feministki chcą równego traktowania, bez umniejszania ze względu na płeć oraz równych płac na tym samym stanowisku co mężczyźni.
Tego samego mogą chcieć prawicowcy, w zależności co pod tym rozumieć. To nie takie proste, a diabeł tkwi w szczegółach. Drążąc rozmaite kwestie wychodzą różne głupoty, w tym twierdzenie, że różnica płac jest wynikiem dyskryminacji płci, podczas gdy czynników jakie tu zachodzą jest wiele więcej; wokół zagadnienia narosło mnóstwo mitów. Nie ma dowodów wskazujących na dyskryminację płciową dla wykonywania tych samych zawodów, czy, mówiąc dokładniej, dla tej samej efektywności pracy. Zresztą gdyby faktycznie można było uzyskać taką samą efektywność pracy za niższą cenę, każdy rozsądny przedsiębiorca dążyłby do zatrudniania samych kobiet.
Samo "równe traktowanie" też jest bardzo ogólnikowym określeniem.
Setsu pisze: ↑19 cze 2018, 08:20
Chcą również decydować o swoim ciele, więc mówimy tutaj o aborcji, której kobieta będzie mogła się podjąć, gdy zostanie ofiarą gwałtu, ciąża będzie zagrażać jej życiu, lub antykoncepcja po prostu nie okaże się skuteczna, chociaż w tym przypadku chciałabym, aby pod uwagę było brane również zdanie ojca przyszłego dziecka. Żadna normalna feministka nie chce aborcji na życzenie w szóstym miesiącu ciąży (oczywiście nie mówimy tutaj o zagrożeniu życia), bo wszyscy wiemy, że na tym etapie z aborcją to ma niewiele wspólnego.
Diabeł tkwi w skalach i zakresach. Ofiara gwałtu i ciąża zagrażająca życiu to przypadki, które stoją poza feminizmem, są oczywiste dla większości ludzi o umiarkowanych poglądach, pomijając skrajne konserwy.
Który moment ciąży ma być granicą dla aborcji? I jak można twierdzić, że dzień x jest dopuszczalny, a dzień x+1 już nie? Tak czy inaczej, jakaś sztuczna granica musi istnieć, jeśli aborcja jako spóźniona antykoncepcja ma być dozwolona. Jedna feministka powie trzeci miesiąc, druga piąty.
"Normalna",
"wszycy wiemy" - tu nie ma miejsca na obiektywność i jednogłośną opinię.
Chciałabyś, żeby brać pod uwagę zdanie ojca - a feministki by nie chciały. Powiedz jak to sobie wyobrażasz. Jeden rabin mówi tak, drugi rabin mówi nie, a zadecyduje rzut monetą?
"decydować o swoim ciele" - w którym momencie własne ciało staje się ciałem obcym? Tu konserwatyści mają proste rozróżnienie - w momencie poczęcia. Nie ma obiektywnych podstaw, żeby wyznaczyć inny moment przełomu (poza porodem), także trzeba wybrać czy płód jest osobnym ciałem, czy fragmentem ciała kobiety. Tu nie owijałbym w bawełnę - jest to osobne ciało. Rozumiem, że przyjemniej jest korzystać z wygodnych określeń, które sugerują oczywistość wolności wyboru, ale dopóki nie ma obiektywnych kryteriów wyznaczenia wspomnianej granicy (poza porodem), jest to bezzasadne.
Setsu pisze: ↑19 cze 2018, 08:20
Feministki walczą o takie same prawa, feminazistki chcą zdegradować mężczyznę do roli psa wyprowadzanego na smyczy i oczywiście, że jest to chore, złe i nienormalne.
Większość ludzi na jakich w życiu natrafiłem (czy to jest jeszcze dowód anegdotyczny?) cechuje mniejszy lub większy stopień irracjonalizmu, rzadko trafia się ktoś na wskroś głupi, a i nie dość często osoby autentycznie mądre. Dlatego nie wierzę w tak prosty podział. Dobra feministka, zła feministka, ty do nieba, ja do piekła. Stąd przydaje się własne rozróżnienie, które obejmie trochę większy zakres niż Twoje feminazi.
Setsu pisze: ↑19 cze 2018, 08:20
Bez urazy, ale dawno nie widziałam tak płytkiego toku myślenia. To prawda, że atrakcyjność jest ważna dla kobiet, ale przekonanie, że jej brak jest prostą drogą do zostania feministką, jest zwyczajnie głupie. Poza tym nie wiem dlaczego, ale brzmisz tak, jakby feminizm był czymś, czego powinno się wstydzić. To dotyczy feminazizmu, rozsądny i zdrowy feminizm jest rozsądny i zdrowy, nic poza tym
Odsyłam do disclaimera. Gdyby to nie pomogło zrozumieć, że nie doceniłaś głębi i wielowymiarowości mojego rozumowania, czytaj dalej:
Setsu pisze: ↑19 cze 2018, 08:20
To prawda, że atrakcyjność jest ważna dla kobiet, ale przekonanie, że jej brak jest prostą drogą do zostania feministką, jest zwyczajnie głupie.
Zgadza się. A potrafisz zacytować mi kogoś, kto twierdzi, że ta droga jest prosta?
Showtime, szkoła wnioskowania:
Na rozgrzeweczkę: czy brak wiary w Boga oznacza wiarę w nieistnienie Boga?
-
"Mężczyźni ładne kobiety lubią (statystycznie, patrz disclaimer), więc zwykle nie mają powodów, żeby zostać feministkami."
Czy to znaczy, że brzydkie kobiety są nielubiane przez mężczyzn? Nie. Znaczy to, że częściej nie są równie lubiane, co te ładne. A przynajmniej tyle logicznie wynika ze stwierdzenia.
- Czy mniejsza sympatia ze strony męskiej sprawia, że kobieta ma prostą drogę do feminizmu? Nie. Jest to czynnik sprzyjający, nic poza tym. Takich czynników, które mają wpływ jest niewątpliwie więcej.
- Co oznacza tyle, że wśród brzydkich kobiet można spodziewać się większego procenta feministek irracjonalnych. Epitet ten może wskazywać również irracjonalne powody przyjęcia jakichś poglądów, tutaj: emocje, osobiste doświadczenia z wąską grupą mężczyzn, rzutującą na opinie o całym ich zbiorze.
Setsu pisze: ↑19 cze 2018, 08:20
Poza tym nie wiem dlaczego, ale brzmisz tak, jakby feminizm był czymś, czego powinno się wstydzić. To dotyczy feminazizmu, rozsądny i zdrowy feminizm jest rozsądny i zdrowy, nic poza tym.
Disclaimer: [...] Po wprowadzeniu rozróżnienia w postaci "feminizmu irracjonalnego", pozwalam sobie w dalszym wywodzie na pomijanie epitetu, bo za każdym razem opisywany feminizm dotyczy tego samego.
Tak zabrzmiałem? Eh, nigdy nie potrafiłem długo skrywać niechęci do głupoty. Irracjonalność należy zwalczać, bo w zasadzie sprowadza się do tego samego, co mówienie nieprawdy.
Setsu pisze: ↑19 cze 2018, 08:20
rozsądny i zdrowy feminizm jest rozsądny i zdrowy, nic poza tym
Jeśli coś jest obiektywnie rozsądne i zdrowe, staje się po prostu racjonalizmem lub pragmatyzmem, łączenie tego z feminizmem oznaczałoby tyle, że sprawa dotyczy problemów kobiet.
Powoli zaczynam odczuwać znużenie. Nie chcecie mnie widzieć znużonego.
Co ja mam na to odpowiedzieć? Poszukać przez 5 sekund zdjęcia brzydkiej i powiedzieć "ha, patrzcie na to, wygrałem" ? Możesz wkleić nawet milion zdjęć ślicznych/dobrze zachowanych feministek i nie będzie to dowodem.
urtika pisze: ↑19 cze 2018, 08:31
Znam sporo kobiet niezbyt ładnych a mają mężów, wręcz nadziwić się nie można, ze ktoś je chciał.
A ci mężowie są równocześnie ładni, bystrzy, dobrze zarabiający i szczęśliwi. Nie chcę się powtarzać, ani pisać kolejnej lekcji wnioskowania, więc na tej średnio ambitnej aluzji pozostanę.
Viljar pisze: ↑19 cze 2018, 08:40Scandrial
Srandial, adrian, mundial, skandal.
Viljar pisze: ↑19 cze 2018, 08:40
Z jednym wyjątkiem: Ładne kobiety też mają ważny powód, by być feministkami. Taki mianowicie, że nie chcą, żeby ich sukcesy i pozycja były oceniane przez pryzmat tego, jak wyglądają. Niestety kobiecie bardzo łatwo "wyrobić" taką opinię, co ostatecznie utrudnia jej dalszą karierę. A niestety często istnieje to rozumowania "ładna -> ma powodzenie -> mogła załatwić stanowisko przez łóżko".
To nie stoi jawnie w sprzeczności z moją opinią, w której zwyczajnie nie zawarłem wszystkich możliwości. Faktycznie taki sposób rozumowania urodziwych kobiet nastawionych na karierę ma jakieś tam uzasadnienie, co może poskutkować feminizmem, choć niekoniecznie irracjonalnym. Zdolność do rozwijania kariery skorelowana jest z pewną inteligencją, która skorelowana jest ujemnie z irracjonalnymi poglądami. Plus patrz poczucie umiejscowienia kontroli - wewnętrzne sprzyja sukcesom, zewnętrzne obwinianiu innych. Poza tym taka motywacja "chcę robić karierę, ale żeby nie myśleli, że za usługi seksualne" skutkuje może nie tyle feminizmem jako takim, co przybraniem bardziej męskiej "pozy" w formie zachowania, czy nawet aparycji, w opozycji do kobiecej kokieterii.
Viljar pisze: ↑19 cze 2018, 08:40
Paradoksalnie to właśnie atrakcyjne kobiety mają często niewielkie powodzenie, bo faceci dochodzą do wniosku, że "taka to na pewno kogoś ma" albo "za wysokie progi" i odpuszczają.
To przeszło mi przez myśl, gdy powstawał fragment:
"Te najładniejsze są co prawda narażone także na stosunkowo wyższą uwagę ze strony *** i graczy, a zarazem ich piękno gra pierwsze skrzypce, przez inne ich walory mogą nie być docenione, a ludzie patrzą stereotypowo przez pryzmat tej rzucającej się w oczy cechy."
(Ocenzurowało "doopków")
Z tym że nie powiedziałbym "niewielkie powodzenie" w ujęciu ilościowym, bo mogą mieć mnóstwo adoratorów, ale relatywnie więcej śmiałych dópków, narcyzów i graczy, a w takim zbiorze wartościowe jednostki giną. Facet o przeciętnej lub gorszej urodzie, który nie zarabia sporo, zrezygnuje z podejścia. W większości wypadków słusznie.
Viljar pisze: ↑19 cze 2018, 08:40
Ze swojego doświadczenia mogę powiedzieć, że feministki istotnie dzielą się na dwa typy[...]
Och, typów może być mnóstwo. Wymienione przez Ciebie kobiety, które zajmują się faktycznymi problemami, to zapewne pożyteczne zjawisko, choć nie widzę przyszłości dla terminu "feminizm", z jego obecnym pijarem . Dobrze byłoby wymyślić coś "czystszego" w odbiorze.
króliczka,
Z tego co piszesz, jedynym argumentem na rzecz podwyższenia odsetka ładnych kobiet wśród feministek może być domniemana proporcja zgwałconych, czyli kobieta urodziwa będzie bardziej narażona na gwałt niż nieurodziwa, także może zostać feministką irracjonalną z powstałej w ten sposób nienawiści.