Re: mieliście kiedyś orgazm?
: 4 cze 2017, 22:32
Przyjemne uczucie, chociaż wydaje mi się, że przereklamowane. Dużo większą przyjemność sprawiają mi np. jedzenie, głaskanie kota, całowanie karku, przytulanie itp.
Mam dokładnie tak samo Jest tyle ciekawszych, fajniejszych, przyjemniejszych rzeczy do robienia/przeżycia. Dobrze/miło raz na jakiś czas rozładować napięcie, ale w sumie do tego tylko się to sprowadza.Nightmarine pisze:Przyjemne uczucie, chociaż wydaje mi się, że przereklamowane. Dużo większą przyjemność sprawiają mi np. jedzenie, głaskanie kota, całowanie karku, przytulanie itp.
Dołączam się. Jest przyjemne, ale bez fajerwerków. Wolę zjeść tiramisu niż dostać orgazmTinaDemi pisze: ↑9 cze 2017, 17:12Mam dokładnie tak samo Jest tyle ciekawszych, fajniejszych, przyjemniejszych rzeczy do robienia/przeżycia. Dobrze/miło raz na jakiś czas rozładować napięcie, ale w sumie do tego tylko się to sprowadza.Nightmarine pisze:Przyjemne uczucie, chociaż wydaje mi się, że przereklamowane. Dużo większą przyjemność sprawiają mi np. jedzenie, głaskanie kota, całowanie karku, przytulanie itp.
hmmm nie wiem w takim razie czy rzeczywiście miałyście orgazm...BlueStar pisze: ↑23 lip 2018, 20:13Dołączam się. Jest przyjemne, ale bez fajerwerków. Wolę zjeść tiramisu niż dostać orgazmTinaDemi pisze: ↑9 cze 2017, 17:12Mam dokładnie tak samo Jest tyle ciekawszych, fajniejszych, przyjemniejszych rzeczy do robienia/przeżycia. Dobrze/miło raz na jakiś czas rozładować napięcie, ale w sumie do tego tylko się to sprowadza.Nightmarine pisze:Przyjemne uczucie, chociaż wydaje mi się, że przereklamowane. Dużo większą przyjemność sprawiają mi np. jedzenie, głaskanie kota, całowanie karku, przytulanie itp.
Żeby dostać orgazm trzeba się napracować, a głaskanie kota jest darmowe I:)sexowna pisze: ↑25 lip 2018, 23:53hmmm nie wiem w takim razie czy rzeczywiście miałyście orgazm...
Jeżeli nie ma anatomicznej przeszkody oczywiście to nie jest to słabsze doznanie niż zjedzenie tiramisu czy głaskanie kota.
Są dwa rozwiązania "tej zagadki:
1)ALBO Wasza fizjonomia nie pozwala na głębokie doznanie
2)ALBO nie miałyście orgazmu
ALBO nie potrafisz docenić tiramisu i kotów.sexowna pisze: ↑25 lip 2018, 23:53 hmmm nie wiem w takim razie czy rzeczywiście miałyście orgazm...
Jeżeli nie ma anatomicznej przeszkody oczywiście to nie jest to słabsze doznanie niż zjedzenie tiramisu czy głaskanie kota.
Są dwa rozwiązania "tej zagadki:
1)ALBO Wasza fizjonomia nie pozwala na głębokie doznanie
2)ALBO nie miałyście orgazmu
Być może ... Po prostu nie znam osoby, ani nie słyszałam o takim klinicznym przypadku, gdzie po głaskaniu kota czy zjedzeniu tiramisu organizm wyzwalałby mieszanke oksytocyny-endorfin i PEA.Nightmarine pisze: ↑27 lip 2018, 18:16ALBO nie potrafisz docenić tiramisu i kotów.sexowna pisze: ↑25 lip 2018, 23:53 hmmm nie wiem w takim razie czy rzeczywiście miałyście orgazm...
Jeżeli nie ma anatomicznej przeszkody oczywiście to nie jest to słabsze doznanie niż zjedzenie tiramisu czy głaskanie kota.
Są dwa rozwiązania "tej zagadki:
1)ALBO Wasza fizjonomia nie pozwala na głębokie doznanie
2)ALBO nie miałyście orgazmu
Zazdroszczę Ci takich. W takim razie nie jest to kwestia psychiki, podejścia, czy nauczenia się, bo rozumiem, że psychicznie były Ci obojętne? Pomimo braku psychicznego zaangażowania sama biologia ( ciało) wystarczyła. W takim razie mojemu ciału czegoś brak, skoro nie osiąga takich, a mam psychiczną przyjemność tzn lubię seks, partnera, podoba mi się fizycznie, sprawia mi radość. Stosunki też są dla mnie przyjemne, tylko nie mam orgazmu.króliczka pisze: ↑27 sie 2018, 18:34 Jak najbardziej mogły mieć (nawet silny) orgazm, i pomimo tego woleć np. to głaskanie zwierzęcia. Jako osoba nie-od-urodzenia-aseksualna przeżywałam czasami naprawdę mocne pod względem intensywności orgazmy i zawsze to doznanie odbierałam jako płytkie, oraz pozostawiające jakieś takie uczucie pustki "po", w przeciwieństwie do niektórych-innych przyjemności które poznałam.
Nie jestem pewna czy się zrozumiałyśmy, dlatego napiszę na wszelki wypadek że nie chodziło mi tylko o orgazmy z mężczyzną, a ogólnie orgazmy.panna_x pisze: ↑28 sie 2018, 09:23Zazdroszczę Ci takich. W takim razie nie jest to kwestia psychiki, podejścia, czy nauczenia się, bo rozumiem, że psychicznie były Ci obojętne? Pomimo braku psychicznego zaangażowania sama biologia ( ciało) wystarczyła. W takim razie mojemu ciału czegoś brak, skoro nie osiąga takich, a mam psychiczną przyjemność tzn lubię seks, partnera, podoba mi się fizycznie, sprawia mi radość. Stosunki też są dla mnie przyjemne, tylko nie mam orgazmu.
To smutno brzmi, co piszesz. No widzisz, jaka to ironia losu, Ty masz orgazmy, ale nie komfort psychiczny, a ja mam komfort, ale nie mam orgazmów. Ty pewnie wolałabyś nie czuć potrzeby rozładowania się ( tak to brzmi jak dla mnie) i w ogóle tego nie robić, a ja polubiłam seks, a nie mogę przekroczyć tej granicy. Mogę mieć orgazm jak sama robię sobie dobrze, ale chciałabym mieć z partnerem. Zwłaszcza, że jest mi z nim dobrze, nie wiem, co stoi na przeszkodzie.króliczka pisze: ↑29 sie 2018, 19:05Nie jestem pewna czy się zrozumiałyśmy, dlatego napiszę na wszelki wypadek że nie chodziło mi tylko o orgazmy z mężczyzną, a ogólnie orgazmy.panna_x pisze: ↑28 sie 2018, 09:23Zazdroszczę Ci takich. W takim razie nie jest to kwestia psychiki, podejścia, czy nauczenia się, bo rozumiem, że psychicznie były Ci obojętne? Pomimo braku psychicznego zaangażowania sama biologia ( ciało) wystarczyła. W takim razie mojemu ciału czegoś brak, skoro nie osiąga takich, a mam psychiczną przyjemność tzn lubię seks, partnera, podoba mi się fizycznie, sprawia mi radość. Stosunki też są dla mnie przyjemne, tylko nie mam orgazmu.
Naprawdę nie masz czego zazdrościć (mogę oddać Ci to doznanie za darmo, a nawet dopłacić kilka złociszczy), bo dla mnie to rzadko jest taka przyjemność, która szłaby w parze z komfortem psychicznym (tzn. mam na myśli całą tzw. rozkosz seksualną, bo sam orgazm to tylko równia pochyła pozwalająca spaść w dobry bo uśmierzający gorączkę śnieg). Nawet w trakcie "robienia sobie dobrze" miałam/mam zazwyczaj myśli typu: "Ale to głupie, chociaż trudno się oprzeć żeby nie włożyć ręki w majtki i pozbyć się tego rozpalenia", a po znowu: "Czuję pustkę, jakby ktoś wyciągnął ze mnie wkład z ruchliwych robaków od samego początku niepotrafiący nawet łudzić że jest czymś więcej ponad to z czego teraz jeszcze dobitniej zdaję sobie sprawę."
Ja się wtedy tak jakby rozdzielam - jedna strona oddaje się żądaniom pewnej części, a druga przygląda się z zewnątrz a to z lekkim niesmakiem, a to ze smutkiem będąc jednocześnie wyrozumiałą, a może bardziej - rozumiejącą (niczym człowiek z dziwną chorobą fizyczną wobec niechcianych - ni to śmiesznych, ni to strasznych podrygów swojej kulawej nogi).
Odpowiadając na Twoje pytanie - na pewno nie jest to zawsze kwestia wyuczenia się, choć nie wiem jak często jest to konieczne , ale tak - jak najbardziej pomimo braku psychicznego zaangażowania się sama biologia (ciało) w niektórych przypadkach wystarcza żeby uzyskać ten cały moment kulminacyjny bez wysiłku.
A jak długo się z nim spotykasz? Może to kwestia czasu.
Nie uważam tak. Chodzi bardziej o to że nie przepadam za szeroko rozumianymi odczuciami seksualnymi.
Nie.
Tak, odkąd pamiętam czyli na pewno już lekko przed przedszkolem.
Wychodzi na to że w pewnej części mamy podobny problem. Niestety w tej chwili nie umiem niczego Ci doradzić, bo sama się z tym do końca nie uporałam.panna_x pisze: ↑30 sie 2018, 08:23Poza tym później zwykle mi smutno, ale to kwestia psychiczna. Nie wynika to z wyrzutów sumienia czy poczucia, że to coś niskiego, bo tak nie uważam. Myślę, że masturbacja jest naturalna. No i oczywiście z jednej strony cieszę się, że w ogóle coś odczuwam. Lubię mieć orgazm.
Ale niestety w trakcie wyobrażam sobie różne chore rzeczy, jest to silnie skorelowane z negatywnymi emocjami, zazwyczaj wyobrażam sobie to, czego się boję, nie chcę np gwałt,ale taki brutalny, poród, bolesny pierwszy raz itp. Szybko wtedy osiągam stan napięcia i szybko się rozładowuję. Później mi smutno, trochę średnio mi z tym. Niestety, wprowadzam się w ten nastrój, bo wtedy dochodzę. Nie potrafię przestawić się na pozytywny przekaz, czyli wyobrażanie sobie miłych rzeczy czy to z facetem czy z kobietą mnie tak nie podnieca, nie osiągam takiego napięcia. A są to rzeczy, których nie chcę, boję się itd. Czemu to strach mnie pobudza
A słyszałaś o Zespole rycerza i rozpustnika? Wydaje mi się że ja tak mam, a czytając co piszesz, pomyślałam że być może i Ty.