A dlaczego
Bardzo Dziwna Osobo odnosisz takie wrażenie? Jest temat i rozmawiamy. Skądże miałabym mieć do was pretensje ? Bez sensu. W ogóle, to zauważyłam, że większości z was wymknęła się myśl przewodnia tego wątku z pola widzenia. A ona jest : Ściema.
I o to mam pretensję ogólną. O tę sciemę. Bo jakoś nie mówi się o tym, że macierzyństwo może oznaczać ruinę zawodową, ruinę finansową i ogólnie bardzo ( nie - trochę !) gorsze życie. Że wymagany stopień poświętliwości może być bezkresny (zależy jakie się dziecko trafi, a tego nikt nie wie przedtem), może być niewspółmierny do radości, do ogólnie plusów z faktu posiadania dziecka. Że decyzja o urodzeniu dziecka, to jak stąpanie po polu minowym. Słusznie zauważa Zixxar, że cyt "
należy dogłębnie i przenikliwie przeanalizować swoją sytuację zanim się podejmie decyzję "chcę mieć dziecko...". I w tym jest problem właśnie, i to cała filozofia tego wątku. AŻEBY PODJĄĆ TRAFNĄ DECYZJĘ, TRZEBA PRZEANALIZOWAĆ MAKSIMUM INFORMACJI MOGĄCYCH DOTYCZYĆ DANEJ SPRAWY. Te informacje muszą być wiarygodne i pełne. Tak to działa w każdej dziedzinie życia, inaczej wynik analizy jest zwyczajnie błędny i decyzja na jej podstawie również (a śmiem to twierdzić jako analityk z wykształcenia). Mam zatem pretensję o tą ŚCIEMĘ, o brak pełnych informacji, o zatajanie ważnych informacj, o robienie tabu z istotnych aspektów, a poprzez to wprowadzanie w błąd osoby mającej podjąć decyzję w sprawie. Jeśli podejmujemy decyzję na podstawie niepełnych, wypaczonych informacji zapodanych przez czynniki zewnętrzne, a potem musimy ale zupełnie sami ponosić konsekwencje tej decyzji, to samopoczucie w tej kwestii nie jest dobre. Więc moje pretensje dotyczą wszechogarniającej ŚCIEMY w kwestii macierzyństwa. A kto tę ściemę uskutecznia ? Ludzie zamujący się polityką, psychologią, pedagogiką, kościół oraz wszczyscy inni, którzy natychmiast zakrakują kogoś, kto mówi w temacie kilka słów PRAWDY. Ściemę uskutecznia ten, kto dąży i dba (świadomie czy z głupoty), aby to pozostało tematem TABU. Kto nie dopuszcza, napiętnuje tych, którzy chcą wymienić otwarcie również potencjalne minuspunkty, zagrożenia macierzyństwa. Do takich wszystkich mam pretensję. Kto zaś sam czuje się współautorem tworzenia pomnika TABU, ten może też czuć się odbiorcą moich pretensji. Kto nie, ten nie. Ja imiennie nie precyzuję.
I jeszcze jedna bardzo istotna uwaga !. Żyjemy w Polsce. Polskie "pole minowe", a np szwedzkie, czy ogólnie zachodnie to dwa inne światy. Np moja siostra mieszka na zachodzie. Od państwa przysługuje samotnie wychowującej matce z 1 dzieckiem 990 EUR miesiecznie NETTO. Z czego 48 % pokrywa zasiłek socjalny (utrzymanie osoby, dziecka, dodatek do czynszu), a pozostałe 52 % pokrywaja inne źródła tj rodzinne, dodatek rodzinnego dla samotnie wychowującej. Kto zna niemiecki, moze sobie poczytać:
http://www.statistik.baden-wuerttemberg ... _03_08.pdf
Natomiast najniższe wynagrodzenie wynosi 995 EUR BRUTTO (znów, kto chce może poczytać
http://www.boeckler.de/pdf/wsimit_2008_03_bispinck.pdf
Zatem matka, będąca w podobnej do mojej (wcześniej) sytuacji dostaje ok 140% minimalnego wynagrodzenia miesięcznie. (w Szwecji więcej). Gdyby przyjąc te same proporcje (a dlaczego nie?), to w PL matka z dzieckiem bedąca w podobnej do mojej sytuacji powinna dostawać 140% z 1160 zł (min wyn. brutto), czyli 1624 zł na rękę. Czy przy takim wsparciu musiałabym całkowicie rujnować swoje finanse i rezygnować z zakupu mieszkania (na które już fundusze były !). Myślę, że nie musiałabym. Mogłabym się zarówno chorowitym dzieckiem należycie opiekować, a mieszkanie i tak kupić.
Tak więc "pole minowe" o którym piszę to typowo polska specyfika i wcale inni nie mają aż tak przerąbane lub wcale nie mają przerąbane. Ale ja jako Polka mam !
Zixxar Piszesz, że płacisz podatki itp i dlaczego np. moje dziecko ma nie pracować potem na twoja emeryturę ? Ależ ma ! Oczywiście, że ma ! Tylko do tego, to ono się musi najpierw urodzić, musi BYĆ. Ktoś (Piorun ?) wczesniej napisał, że sam dzieci nie chce i nie chce wobec tego płacić na nie właśnie jakis podatków itp. A ja napisałam, że to jest niewłaściwe myślenie, bo dzieci musza się najpierw urodzić i być, żeby potem mogły pracować na nasze emerytury, kiedy będziemy starzy. A jak dzieci są, to trzeba płacić na ich edukację, opiekę medyczną itp. Więc się chyba nie zrozumieliśmy. Nie wiem o co chodzi, że niby co ja komu wypominam ?
dziwożona od swoich rozmówców oczekuję minimum rzetelności. Już pominę, że sama dzieci nie masz, a więc pojęcie bardziej niż mgliste, ale zajrzałabyś chociaż do swoich konspektów ze studiów nauczycielskich i zapoznała się rzetelnie z zagadnieniem- co to jest ADHD i skąd się bierze, zanim będziesz pisać dziwne rzeczy o problemach dziecka wypływających z domu rodzinnego i matczynej chęci zakupów na Majorce. Tłumaczyć problematykę ADHD to ja mogę, owszem, ale akurat nie tobie. Przespałaś zajęcia z psychologii ? Swoją drogą w twoim blogu piszesz, ze masz siostrę na Majorce i u niej bywasz. Więc co, projekcja własnych pragnień, przyzwyczajeń na inną osobę?
Ty pracujesz, zarabiasz, staż i składki liczą ci się do emerytury. Fajnie, nie ? A jak byś "śpiewała" gdybyś teraz musiała 4 lata w areszcie domowym siedzieć (ale, nie z mamunią , co by się dzieciakiem twoim opiekowała tylko zupełnie i zawsze SAMA !) z wiecznie chorym dzieckiem, tak, że nawet po chleb i masło nie mogłabyś wyjśc na zewnątrz ? Z czego byś żyła ty i twoje dziecko przez 4 lata ? Za co byś je leczyła ? Jak by wygladało twoje poszukiwanie pracy po 7 latach w domu (bo + 3 lata wychowawczego najpierw) ? Chyba jednak jesteś za młoda (nie tylko metrykalnie) i masz za mało doświadczenia, żeby się na ten temat wymądrzać (
co jak zauważyłam jest ulubionym zajęciem wielu młodych nauczycielek Rzec hasło : DZIECI, a one w mig juz wszystkie rozumy mają pozjadane, chociaż same dzieci nie wychowały.)