Nie mam jaj? To żaden dowcip!
Kees Moelikier, kustosz Muzeum Historii Naturalnej w Rotterdamie, był świadkiem, jak samiec kaczki krzyżówki zgwałcił innego, martwego kaczora. Przypadek ten opisał i zaznaczył, że podobne przypadki były notowane już wcześniej, ale przeszły bez echa - pierwszy opisany dotyczył pochodzącej z Kalifornii wiewiórki ziemnej. Celem Moelikiera było po prostu opisanie nietypowego zachowania seksualnego i nadmienienie, że wśród zwierząt takowe też się zdarzają, podobnie jak u ludzi. Uczony załączył do swojej pracy również zdjęcie samca łosia, który próbował kopulować z odlanym z brązu posągiem bizona.
Dodam jeszcze, że do gwałtu doszło po tym, jak jeden kaczor uderzył w szybę budynku ze skutkiem śmiertelnym, co wykorzystał drugi kaczor lecący za nim. Uczony wysunął przypuszczenie, że ten pierwszy uciekał przed próbą gwałtu.
Jego praca z racji nietypowej tematyki zdobyła IgNobla, stając się z miejsca przebojem i swego rodzaju "wizytówką" tej nagrody. Na dodatek w tym samym czasie pojawiły się inne prace, bardzo entuzjastycznie przyjęte przez środowiska LGBT, gdzie opisywano przypadki homoseksualizmu wśród zwierząt. Tym sposobem praca ta została w swoim czasie przyjęta śmiertelnie poważnie. Lewica wraca czasami do niej, a wniosek uczonego, że wcześniejsze obserwacje tego typu były pomijane, świadczyć ma o próbach usunięcia homoseksualizmu ze świadomości społecznej
Szkoda, że nie zauważyli słowa "nekrofilia"... Zauważyły go za to środowiska prawicowe i zaczęły twierdzić, że nawet jeśli homoseksualizm się w naturze zdarza, to jest straszliwą patologią.
IPN-u w to nie mieszajmy - piszemy tu o nauce i faktach, bądź co bądź