Dokladnie wlasnie tak:)Kuba pisze:Trująca - wyjełaś mi to z ust. Tolerancja to może była dobra w 20tym wieku jak była tylko nie popartym czynami słowem i tak naprawdę nikt nie wiedział jak to pojęcie wygląda w zastosowaniu.
Bardzo podobało mi się podejście kolesia ze strony .:Tolerance:. Nie będę wymyślał na nowo koła więc przytoczę:
http://inny.swiat.webpark.pl/inny.świat.webpark.pl pisze: Witryna od dawna nosi nazwę "tolerance". Obecnie moje zdanie trochę się zmieniło i teraz nazwałbym ją inaczej. Tolerować można sąsiada psa, który "sra" na chodnik przed blokiem albo głośną muzykę zza ściany. Wydaje mi się, że wszystkie mniejszości seksualne chciałyby po prostu być traktowane normalnie. Wcale nie tolerowane, ani na siłę akceptowane, a po prostu rozumiane. Tolerancja to trochę niewłaściwe słowo.
Mieszkając w tak zróżnicowanym kulturowo i rasowo mieście poznałem tą „toleranję”. To miasto bucha tolerancją. Każda rasa i każda nacja tworzy sobie własne enklawy. Polacy mieszkają w jednej dzielnicy z Polakami, Ruski we własnej z Ruskami, Meksykanie z Meksykanami, Chinczycy z Chinczykami, Żydzi z Żydami, czarni z czarnymi, bogaci z bogatymi i biedni z biednymi. I jak za karę wszyscy musimy się tolerować, bo dochodzi do momentów, w których grupy te niestety się stykają. Czy to w metrze, czy w pracy, czy w parku musisz tolerować swojego współużytkownika tej instytucji, bo w innym przypadku nie jesteś wstanie funkcjonować. Także tolerujesz – udajesz, że podoba ci się latynoska muzyka, którą ci puszcza współpracownik w pracy. Co więcej, zdobędziesz się na kurtuazyjne pytanie „jak ci zleciał weekend?” – chociarz g.ówno cię to obchodzi nobo co taki Pakistan może robić w weekend. Pewnie jadł coś z pakistańskiej kuchni i się nie mył dwa dni. A on sobie myśli - co taki Polak może robić w weekend? Pewnie dwa dni pijany chodził. Nie wyobrażamy sobie, że moglibyśmy razem taki weekend spędzić więc specjalnie nas to nie obchodzi. Ale oczywiście z wierzchu jesteśmy bardzo tolerancyjni i słuchamy opowieści z uwagą, przytakiwaniem i przyklejonym uśmiechem. Musimy ze sobą rozmawiać żeby nie było dziwnie. Jednak założone jest podświadomie, że kontakt z tym człowiekiem nie wybiegnie poza obręb właśnie tolerancji. Nikłe są szanse, że ten gość (choć miły) będzie chciał być mojim kolegą poza pracą. No bo przecierz nawet nie możemy iść razem na piwo, bo on alkocholu nie sporzywa. Nie mamy wspólnych zainteresowań i jego turban jest dla mnie śmieszny. Także poco wogóle starać się zrozumieć jego inność skoro i tak moja styczność z tym człowiekiem będzie nikła. Można go właśnie tolerować i sprawa załatwiona, sumienie spokojne, bo tak wszyscy robią. Takie same interakcje zachodzą z reguły między bogatymi i biednymi, czarnymi i białymi, gejami i hetero. Wszyscy się tolerują.
Tylko że taka osoba, którą się toleruje znaczy dla tolerującej niewiele więcej niż zero. Nie wiele więcej niż muchy w publicznym klozecie. Musisz je tolerować inaczej się nie załatwisz. Jeżeli tylko tolerujesz jesteś niewiele więcej wart od nietolerującego. Dopiero kiedy podchodzisz do nowo poznanego człowieka bez stereotypowych założeń i traktujesz jego odmienność obojętnie, wtedy stajesz się wspaniały. Jesteś wstanie rozwinąć zażyłość z gejem, czarnym czy inwalidą. Takimi wspaniałymi ludzmi są z reguły dzieci, które jeszcze nie skrzywione przez społeczeństwo nie patrzą na odmienność jak na coś nie do przyjęcia.
Na moje słowa „nie interesuje się dziewczynami, bo jestem aseksualny” chciałbym usłyszeć „ o, rozumiem” i przejść do porządku dziennego.
pozdrawiam