Ja mam dokładnie tak samo. Oglądając np. film z takimi scenami, jest ok. Może dlatego, iż wiem, że dla większości ludzi to coś naturalnego, pięknego i cudownego. Jednak gdy pomyslę, że ja miałabym to zrobić, to aż mnie wzdryga...Shavione pisze:Brzydzę się i sama nie wiem czemu. Normalnie seks mnie nie odstręcza, to normalna rzecz. Widok całujących się par, czy ostra scena w filmie mnie nie obrzydzają.
Ale jak pomyślę, że ja mogłabym coś takiego robić z kimś... bleeee. od razu mi niedobrze.
Stosunek do stosunku
Re: Brzydzę się
"Jest na świecie taki rodzaj smutku, którego nie można wyrazić łzami. Nie można go nikomu wytłumaczyć. Nie mogąc przybrać żadnego kształtu, osiada ciasno na dnie serca jak śnieg podczas bezwietrznej nocy."
- Bella Wildrose
- łASuch
- Posty: 174
- Rejestracja: 6 lip 2010, 20:42
- Lokalizacja: Grudziądz
- Kontakt:
A ja powiem, że głównie jest to "nie moja bajka", jednak po trochu uwzględniłabym wszystkie możliwości. No bo tak: związek wyobrażam sobie najchętniej bez seksu - to takie najpiękniejsze wyobrażenie i nie jest wcale tak, że mi z tego powodu źle, wręcz przeciwnie. Ewentualnie seks mógłby się gdzieś tam pojawić, w jakiejś specyficznej sytuacji i to bardzo, bardzo, bardzo rzadko. Kiedy w związku ktoś mi proponuje seks i widzę, że to dla tej osoby nieodłączny element, zaczyna mi on nieco brzydnąć, ale to pod tym względem, że to już skaza na moim ideale. No i na pewno jest lekki stres, gdy mnie to nie interesuje, a druga osoba ma inne zdanie. Boję się tego, że dam się namówić na siłę; że nie jestem taka stanowcza i nie zawsze twardo stoję przy swoim; że przez to będę robić coś, czego nie chcę. Boję się jakby popaść w coś nieatrakcyjnego dla mnie. Gdy widzę filmy erotyczne i wyobrażam sobie, jaki jest stosunek tych ludzi do siebie, to też mnie to brzydzi. Nie brzydzą mnie za to miłosne sceny w niektórych normalnych filmach.
Re: Stosunek do stosunku
Brzydze sie- boje się.
Re: Stosunek do stosunku
Nie kręci, nie nęci, nie odstręcza.
Ale jak przychodzi co do czego, open the door i wjazd to mam stracha.
Ale jak przychodzi co do czego, open the door i wjazd to mam stracha.
Re: Stosunek do stosunku
Ech, uroki bycia z nie-asemLibra pisze:Nie kręci, nie nęci, nie odstręcza.
Ale jak przychodzi co do czego, open the door i wjazd to mam stracha.
Zaznaczyłabym "boję się" oraz "brzydzę się".
Można wybrać tylko jedną opcję, a nie umiem się zdecydować, które odczucie jest silniejsze...
<< Free hugs >> << Free hugs >> << Free hugs >>
Re: Stosunek do stosunku
Ja zaznaczyłam, że jest mi obojętny. Ni ziębi ni grzeje.
Nie próbuje nawet być normalna,
bo normalność to pierwszy syndrom
śmiertelnie groźnej choroby...
Gdy tylko czuję, że nadchodzi normalność
natychmiast szukam antidotum
bo normalność to pierwszy syndrom
śmiertelnie groźnej choroby...
Gdy tylko czuję, że nadchodzi normalność
natychmiast szukam antidotum
Re: Stosunek do stosunku
ja myślę, że byłoby do zdzierżenia... tylko tak się zastanawiam czy czasem pochwicy nie mam. Albo chłop nie ma "siły przebicia" w co wątpie, albo mam zasznurowaną. Wymęczona, obolała a chłop skonsternowany .Wicherek pisze: Ech, uroki bycia z nie-asem
Re: Stosunek do stosunku
Tego bym mu nawet nie sugerowała, bo męskie ego wrażliwym jestLibra pisze: Albo chłop nie ma "siły przebicia"
<< Free hugs >> << Free hugs >> << Free hugs >>
-
- łASuch
- Posty: 155
- Rejestracja: 12 lip 2013, 19:28
Re: Stosunek do stosunku
Fizycznie nic do seksu nie mam. Ale bardzo sobie cenię autonomię i na poziomie emocjonalnym i filozoficznym ("Jestem wolnym człowiekiem- do niczego w życiu się nie zmuszam") coś mi nie gra, ponieważ nigdy nie jest tak, że dwoje ludzie zawsze chce na raz- przecież zawsze ktoś z nich chce mniej. A niekiedy ten brak równowagi jeszcze bardziej się pogłębia i dochodzi do następującej patologii: "On potrzebuje codziennie, on ma wysokie libido i przecież sobie nie zawiąże! A ja potrzebuję mniej- jedynie 3x w miesiącu."
Rozwiązanie:
a) zmuszaj się, kobieto 27 dodatkowych razy w miesiącu, bo "on chce".
b) męcz się, mężczyzno, i żyj "na głodzie" te 27 razy miesiącu, kiedy ona akurat nie ma ochoty.
Po prostu świat jest fatalnie urządzony - nienawidzę wspólnot, kompromisów i ustępstw. Nie chcę się poświęcać (a) ale nie chcę też, by ktoś poświęcał się dla mnie (b). Niech każdy załatwia swoje potrzeby w swoim zakresie. Może to pochwała masturbacji? Może. Nie taka ona straszna jak ją malują. Sama nie stosuję, ale uważam że posiadanie sztucznej pochwy bądź penisa to mniejsze zło, niż traktowanie swojego partnera jak pochwę lub penisa, do którego/ej gdzieś tam, w tle, przyczepiony jest Człowiek ze swoją osobowością i uczuciami.
Dla mnie wspólnota nie jest romantyczna, stapianie się z kochankiem "w jedność" NIE jest romantyczne. To bzdurne wzorce które tłucze się nam do głowy, tak samo jak to, że "Seks to najwyższa, mistyczna forma oddania" - co?!! Zawsze mi coś nie pasowało z tym seksem, zawsze kojarzył mi się on ze zwierzęcymi zwyczajami, przymusem nałożonym przez naturę, regresją i ograniczeniem wolności.
Rozwiązanie:
a) zmuszaj się, kobieto 27 dodatkowych razy w miesiącu, bo "on chce".
b) męcz się, mężczyzno, i żyj "na głodzie" te 27 razy miesiącu, kiedy ona akurat nie ma ochoty.
Po prostu świat jest fatalnie urządzony - nienawidzę wspólnot, kompromisów i ustępstw. Nie chcę się poświęcać (a) ale nie chcę też, by ktoś poświęcał się dla mnie (b). Niech każdy załatwia swoje potrzeby w swoim zakresie. Może to pochwała masturbacji? Może. Nie taka ona straszna jak ją malują. Sama nie stosuję, ale uważam że posiadanie sztucznej pochwy bądź penisa to mniejsze zło, niż traktowanie swojego partnera jak pochwę lub penisa, do którego/ej gdzieś tam, w tle, przyczepiony jest Człowiek ze swoją osobowością i uczuciami.
Dla mnie wspólnota nie jest romantyczna, stapianie się z kochankiem "w jedność" NIE jest romantyczne. To bzdurne wzorce które tłucze się nam do głowy, tak samo jak to, że "Seks to najwyższa, mistyczna forma oddania" - co?!! Zawsze mi coś nie pasowało z tym seksem, zawsze kojarzył mi się on ze zwierzęcymi zwyczajami, przymusem nałożonym przez naturę, regresją i ograniczeniem wolności.
- wyrwana_z_kontekstu
- mASakra
- Posty: 2033
- Rejestracja: 12 mar 2011, 12:42
Re: Stosunek do stosunku
Zgadzam się, najbardziej z ostatnim akapitem. Nie widzę w seksie nic mistycznego. Zresztą nie mam ochoty z żadną "duszą" scalać się w jedno, ja jestem sobie osobna i tak mi dobrze. Zupełnie inaczej pojmuję zakochanie i miłość. Nie rozumiem osób, które rozstają się mimo przyjaźni i przywiązania, bo im się namiętność wypaliła.Fizycznie nic do seksu nie mam. Ale bardzo sobie cenię autonomię i na poziomie emocjonalnym i filozoficznym ("Jestem wolnym człowiekiem- do niczego w życiu się nie zmuszam") coś mi nie gra, ponieważ nigdy nie jest tak, że dwoje ludzie zawsze chce na raz- przecież zawsze ktoś z nich chce mniej. A niekiedy ten brak równowagi jeszcze bardziej się pogłębia i dochodzi do następującej patologii: "On potrzebuje codziennie, on ma wysokie libido i przecież sobie nie zawiąże! A ja potrzebuję mniej- jedynie 3x w miesiącu."
Rozwiązanie:
a) zmuszaj się, kobieto 27 dodatkowych razy w miesiącu, bo "on chce".
b) męcz się, mężczyzno, i żyj "na głodzie" te 27 razy miesiącu, kiedy ona akurat nie ma ochoty.
Po prostu świat jest fatalnie urządzony - nienawidzę wspólnot, kompromisów i ustępstw. Nie chcę się poświęcać (a) ale nie chcę też, by ktoś poświęcał się dla mnie (b). Niech każdy załatwia swoje potrzeby w swoim zakresie. Może to pochwała masturbacji? Może. Nie taka ona straszna jak ją malują. Sama nie stosuję, ale uważam że posiadanie sztucznej pochwy bądź penisa to mniejsze zło, niż traktowanie swojego partnera jak pochwę lub penisa, do którego/ej gdzieś tam, w tle, przyczepiony jest Człowiek ze swoją osobowością i uczuciami.
Dla mnie wspólnota nie jest romantyczna, stapianie się z kochankiem "w jedność" NIE jest romantyczne. To bzdurne wzorce które tłucze się nam do głowy, tak samo jak to, że "Seks to najwyższa, mistyczna forma oddania" - co?!!
Według mnie aseksualizm nic wspólnego nie ma z obrzydzeniem czy strachem. Ja zaznaczyłam, że to nie moja bajka, bo tak jest. Nie rozumiem, co ludzie w tym widzą, choć nie unikam filmów, książek czy opisów na ten temat. Nadal nie rozumiem.
Ostatnio zmieniony 6 sty 2014, 22:22 przez wyrwana_z_kontekstu, łącznie zmieniany 3 razy.
Re: Stosunek do stosunku
satyamevajayate pisze:Fizycznie nic do seksu nie mam. Ale bardzo sobie cenię autonomię i na poziomie emocjonalnym i filozoficznym ("Jestem wolnym człowiekiem- do niczego w życiu się nie zmuszam") coś mi nie gra, ponieważ nigdy nie jest tak, że dwoje ludzie zawsze chce na raz- przecież zawsze ktoś z nich chce mniej. A niekiedy ten brak równowagi jeszcze bardziej się pogłębia i dochodzi do następującej patologii: "On potrzebuje codziennie, on ma wysokie libido i przecież sobie nie zawiąże! A ja potrzebuję mniej- jedynie 3x w miesiącu."
Rozwiązanie:
a) zmuszaj się, kobieto 27 dodatkowych razy w miesiącu, bo "on chce".
b) męcz się, mężczyzno, i żyj "na głodzie" te 27 razy miesiącu, kiedy ona akurat nie ma ochoty.
Po prostu świat jest fatalnie urządzony - nienawidzę wspólnot, kompromisów i ustępstw. Nie chcę się poświęcać (a) ale nie chcę też, by ktoś poświęcał się dla mnie (b). Niech każdy załatwia swoje potrzeby w swoim zakresie. Może to pochwała masturbacji? Może. Nie taka ona straszna jak ją malują. Sama nie stosuję, ale uważam że posiadanie sztucznej pochwy bądź penisa to mniejsze zło, niż traktowanie swojego partnera jak pochwę lub penisa, do którego/ej gdzieś tam, w tle, przyczepiony jest Człowiek ze swoją osobowością i uczuciami.
Dla mnie wspólnota nie jest romantyczna, stapianie się z kochankiem "w jedność" NIE jest romantyczne. To bzdurne wzorce które tłucze się nam do głowy, tak samo jak to, że "Seks to najwyższa, mistyczna forma oddania" - co?!! Zawsze mi coś nie pasowało z tym seksem, zawsze kojarzył mi się on ze zwierzęcymi zwyczajami, przymusem nałożonym przez naturę, regresją i ograniczeniem wolności.
Podpisuję wszystkimi kończynami . Nie rozumiem idei jednoczenia się ludzi, ale jeszcze bardziej irytuje mnie określanie siebie jako połowa czyli sugerowanie, że człowiek niesparowany - człowiek wybrakowany .
Nie próbuje nawet być normalna,
bo normalność to pierwszy syndrom
śmiertelnie groźnej choroby...
Gdy tylko czuję, że nadchodzi normalność
natychmiast szukam antidotum
bo normalność to pierwszy syndrom
śmiertelnie groźnej choroby...
Gdy tylko czuję, że nadchodzi normalność
natychmiast szukam antidotum
Re: Stosunek do stosunku
Ja zaznaczyłam "nie moja bajka". Seks jest mi obojętny. Nie próbowałam, nie ciągnie mnie, nie złożyło się. Aczkolwiek nie wykluczam, że kiedyś prześpię się z kimś z ciekawości. Żeby sprawdzić, jak to jest.
Rozumiem ludzi z popędem seksualnym, dla których seks jest bardzo ważnym elementem w związku. Dlatego się w to nie pakuję. Nie chciałabym żeby ktoś poświęcał się dla mnie ograniczając swoje potrzeby. Bo i po co?
Podobnie jak satyamevajayate nie potrafię zrozumieć, dlaczego robi się z tego takie wielkie halo. Uwznioślanie i mityzacja zwykłej potrzeby fizjologicznej wydaje mi się śmieszne. To całe jednoczenie się dusz...
Rozumiem ludzi z popędem seksualnym, dla których seks jest bardzo ważnym elementem w związku. Dlatego się w to nie pakuję. Nie chciałabym żeby ktoś poświęcał się dla mnie ograniczając swoje potrzeby. Bo i po co?
Podobnie jak satyamevajayate nie potrafię zrozumieć, dlaczego robi się z tego takie wielkie halo. Uwznioślanie i mityzacja zwykłej potrzeby fizjologicznej wydaje mi się śmieszne. To całe jednoczenie się dusz...
Re: Stosunek do stosunku
Zgadzam sie z cogito. Nie wiem o co taki szum. Ja owszem próbowałam i mnie to nie ciągnie. Ja jeśli kiedykolwiek zdecyduje sie na związek z kimś to nie z powodu seksu. Dla mnie się to nie liczy i nie jest wyznacznikiem niczego. Tyle że faceci których spotykam zwyczajnie tego nie rozumieją. Śmieją sie z tego.
- Aenyeweddien
- pASibrzuch
- Posty: 264
- Rejestracja: 8 kwie 2013, 21:49
- Lokalizacja: Łódź
Re: Stosunek do stosunku
To jest coś pod czym się podpisuję wszystkimi mackami. Powodów do uprawiania seksu są setki, jedne dobre, inne średnie, a jeszcze inne totalnie do ***. Moim na pewno nie będzie pociąg do partnera, ciekawość... może, jak się złoży. A jak się nie złoży to pewnie nawet nie zauważę.cogito pisze:Ja zaznaczyłam "nie moja bajka". Seks jest mi obojętny. Nie próbowałam, nie ciągnie mnie, nie złożyło się. Aczkolwiek nie wykluczam, że kiedyś prześpię się z kimś z ciekawości. Żeby sprawdzić, jak to jest.
W tym punkcie zgadzam się z Wyrwaną i satyamevajayate. Czuję się całością i mogę mieć obok siebie jedynie jakąś drugą całość.wyrwana_z_kontekstu pisze:Nie widzę w seksie nic mistycznego. Zresztą nie mam ochoty z żadną "duszą" scalać się w jedno, ja jestem sobie osobna i tak mi dobrze.
W dodatku ja absolutnie nie czuję się w obowiązku zaspokajać jakichkolwiek cudzych potrzeb. Zwłaszcza seksualnych. A postawa roszczeniowa wielu ludzi ("Ale jesteśmy parą! Jesteś moją dziewczyną/żoną i musisz mnie zaspokoić", co ciekawe rzadko działa w drugą stronę, ona się nie może zbytnio seksu domagać w związku...) to wkurza mnie do tego stopnia, że lepiej żeby nie podchodzili jeśli mam coś ostrego w ręce. No i całą atmosferę trafia szlag... Całe to oczekiwanie seksu, zostaniemy parą -> będzie seks, mnie już wkurza. Żeby mnie do czegokolwiek namówić to oczekiwania, wymagania i roszczenia są dobrym sposobem na sprowokowanie mnie do agresji... I tak, już reagowałam na takie rzeczy agresywnie, choć też i pasywnie.
"Czyny niezaistniałe wywołują często katastrofalny brak następstw." - S. J. Lec
Re: Stosunek do stosunku
Tak jak ja. Nie chcę być z kimś kto uważa siebie za niepełnego i wybrakowanego. Pewność siebie to dla mnie jedna z najważniejszych podstaw.Aenyeweddien pisze: W tym punkcie zgadzam się z Wyrwaną i satyamevajayate. Czuję się całością i mogę mieć obok siebie jedynie jakąś drugą całość.
Nie próbuje nawet być normalna,
bo normalność to pierwszy syndrom
śmiertelnie groźnej choroby...
Gdy tylko czuję, że nadchodzi normalność
natychmiast szukam antidotum
bo normalność to pierwszy syndrom
śmiertelnie groźnej choroby...
Gdy tylko czuję, że nadchodzi normalność
natychmiast szukam antidotum