Oczywiście na początku dla mnie ta sytuacja była też urzekająca - to on zaczął, dla mnie to była tylko zabawa. Pewnie dlatego los się zemścił. Należało mi się! To miał być tylko dobry kolega, który zawsze rozśmieszy, zrozumie, pomoże, a odrobina pikanterii w naszych relacjach urozmaicała atrakcyjnie czas. Kiedy on dawał do zrozumienia, że jest mną zainteresowany, ja obracałam wszystko w żart. Podkreślałam, że jestem zdeklarowaną singielką, stworzoną do wolności i niezależności... Wymyślałam kolejnych porzuconych partnerów. Ale on w końcu mnie oswoił Byłam zdruzgotana, nie prosiłam o miłość - wtargnęła tylnymi drzwiami. A gdy ja zaczęłam się do niego zbliżać, on ostygł. Dodatkowo zmienił taktykę na granie mi na nerwach i zwodzenie ( to on jest kierownikiem ), ale dotyczyło to tylko relacji między nami, nie odbijało się na pracy. Opowiadał o swoich podbojach, zwierzał się z relacji z dziewczyną, tak, by zadać mi ból. Kiedyś to on puszczał mi romantyczne piosenki, mówił, że będzie tęsknić na urlopie, bezskutecznie próbował umówić się na kawę. Potem role się odwróciły A teraz znów górę bierze moje poczucie dumy, zamknęłam się w sobie, zerwałam kontakty na gg i telefoniczne, nasze stosunki są ciepłe, ale na dystans. Zgodnie z zasadą "człowiek bez honoru to gorsze niż śmierć".Ankha pisze:Valhalla – „urzekła mnie twoja historia”, że tak pięknie powiem. To niezwykłe, że możecie praktycznie codziennie widywać się, (i zapewne trudne), ale – w takiej sytuacji - każdy poranek budzi przecież nową nadzieję…
Domyślam się, że on nie wie, że ty jesteś Asem…? Może warto mu to jakoś zasugerować? Nie wiem… zostawić otwartą stronę internetową, „zgubić” jakiś wydruk pod jego nosem… …I też zastanawiałam się, czy w tej relacji „szef-pracownik”, ty jesteś szefem, czy pracownikiem…? Bo jeśli szefem, to raczej masz trudniejsze zadanie…;) Jestem niezłomną zwolenniczką happyendów, więc mocno trzymam za ciebie kciuki! Podziel się – jak tylko się uda
On niby ma dziewczynę, niby już ociera się o ślub, ale sam zaprzecza, żeby to była wielka miłość. W ciągu naszej znajomości dwa razy się z nią rozstał. Dlatego różne rzeczy mi po głowie chodzą ... może idzie o seks? Wspominał, że dla niego to nie jest najważniejsza sprawa.
Najgorsze jest to, że ja nieszczęśliwie wypracowałam sobie w towarzystwie taką pozę osoby frywolnej i beztroskiej. To była taka moja forma obrony przed ludzką wścibskością i nietolerancją. Podejrzewam, że są osoby uważające mnie za demona seksu Może jego to peszy? Może on myśli, że zawsze się nim bawiłam?
Co prawda połączyło nas duże poczucie humoru i co jest paradoksem, żarty "rubaszne" są naszą specjalnością, ale już na początku wyjaśniliśmy sobie, że to tylko żarty. Niemniej jednak, jak teraz miałabym się ujawnić... Ostatnio próbowałam paru sugestii, ale wygląda na to, że on nie wierzy...
To naprawdę długa i skomplikowana historia
W sumie będę wdzięczna za wasze opinie na temat tej sytuacji. Nie wiem, czy uda mi się skorzystać z rad, ale potrzebuję, by ktoś spojrzał na to z boku i może wychwycił to, czego ja nie potrafię Pytanie jak w tytule - co robić dalej - odpuścić sobie, zmienić pracę, żeby nie cierpieć, czy iść na całość i wyznać mu miłość, narażając się na wyśmianie, odrzucenie...