Kto ma grać?Nes pisze:Bo bilety na koncert, na którym BARDZO chciałabym być są już wyprzedane.
Nie jestem hepi, bo...
- chochol
- pASsé
- Posty: 1965
- Rejestracja: 15 wrz 2011, 10:22
- Lokalizacja: 49º06’17’’N 22º39’02’’E / 50º02’01’’N 22º00’17’’E
Re: Nie jestem hepi, bo...
"Serce czyste i otwarte, w dobrą zmienia trefną kartę"
"chochoł = feminoasozołza"
"chochoł = feminoasozołza"
Re: Nie jestem hepi, bo...
...bo potworna samotność, pustka, której nic już nie zapełnia. Żałosne.
Re: Nie jestem hepi, bo...
Bo jakieś chłopy from a village wynajmują pokój za ścianą i nadają jak przekupki na targu.
Re: Nie jestem hepi, bo...
... za oknem mam powtórkę z poranka "Dnia Świra". Otóż na dziedzińcu przy budynku, w którym pracuję, mają coś budować. Tak się jednak składa, że podczas przygotowywania terenu odkryto poniemiecki schron, który trzeba wyburzyć. Niestety, jedynym sposobem na to są młoty pneumatyczne... Obok stoi jakaś maszyna do kruszenia gruzu, która też ma swoją moc. I tak od miesiąca, przez 8 godzin dziennie, słucham tej wątpliwej jakości "koncertu".
Człowiek-Redaktor czyli mój fanpage
Re: Nie jestem hepi, bo...
Bo pies mojej kuzynki zeżarł jej kota. Pies z kotami od szczeniaka,nie znam okoliczności, być może zadziałała kompilacja sprzeczki+ różnica rozmiarów(piesek waży ok 6 dych) - ona patrzeć nań nie może, chce sie go pozbyć.
Re: Nie jestem hepi, bo...
Libra pisze:Bo pies mojej kuzynki zeżarł jej kota. Pies z kotami od szczeniaka,nie znam okoliczności, być może zadziałała kompilacja sprzeczki+ różnica rozmiarów(piesek waży ok 6 dych) - ona patrzeć nań nie może, chce sie go pozbyć.
Fatalna sytuacja. I jak tu kochać teraz psa ?
- dziecko nieba
- mASełko
- Posty: 133
- Rejestracja: 27 sie 2014, 12:39
- Kontakt:
Re: Nie jestem hepi, bo...
...bo chyba znowu mam doła bez powodu. Że mi nic nie wychodzi i nie dam rady, itd. Nie pomaga powtarzanie sobie, że przecież wszystko ostatecznie jednak wychodzi.
można poczytać mój taki tam blog
Re: Nie jestem hepi, bo...
Bo pomimo tego, że samotność jest dla mnie stanem naturalnym i nie tęsknię za towarzystwem ludzi, ostatnio pewna osoba stała mi się wręcz niezbędna, uzależniłam się od okazywanej mi kiedyś zwykłej życzliwości. I właśnie przeżywam bolesny dysonans poznawczy. Podwójny, jako że odrzucenie dotyczy zarówno sfery prywatno-uczuciowej jak i naukowo-rozwojowej (tak się pechowo złożyło dwa w jednym). Zazwyczaj jestem osobą o wesołym usposobieniu, potrafię czerpać radość z drobnostek, których inni ludzie nie dostrzegają, mam też jednak pewną cechę, która mnie samą niesamowicie irytuje: kiedy tylko dopada mnie jakieś cierpienie, natychmiast ujawnia się mój masochistyczny pęd do hołubienia tego stanu ducha, wtedy wręcz karmię się myślami sprawiającymi mi normalnie ból. Pewnie to taka mimowolna strategia przetrwania - przerobić jakoś smutek, oswoić go, może nawet przekuć na coś dobrego? Niestety mój obecny stan emocjonalny nie pozwala nawet na to. To nie jest ten rodzaj smutku, kiedy wyciszam się, zanurzam w swój własny świat (oczywiście w granicach w jakich jest to możliwe dla dorosłej osoby mającej swoje obowiązki ), kiedy mocniej doświadczam, słowa nabierają większego znaczenia. Kiedy jestem BARDZIEJ.
To taki smutek, kiedy nawet masochizm mnie nie ratuje.
Bo to nie jest zranienie, ale raczej uderzenie młotkiem w głowę. Wiem z doświadczenia (w końcu trochę już żyję na tym świecie), że takie stany mijają, wiem że być może za jakiś czas to nie będzie już miało znaczenia.Tzn na chwilę obecną wydaje mi się to oczywiście niemożliwe, ale doświadczenie/mocno obecnie przytłumione racjonalne myślenie mówią swoje.
Tylko że ta świadomość w niczym mi nie pomaga. I właśnie to jest w tym wszystkim najgorsze.
To taki smutek, kiedy nawet masochizm mnie nie ratuje.
Bo to nie jest zranienie, ale raczej uderzenie młotkiem w głowę. Wiem z doświadczenia (w końcu trochę już żyję na tym świecie), że takie stany mijają, wiem że być może za jakiś czas to nie będzie już miało znaczenia.Tzn na chwilę obecną wydaje mi się to oczywiście niemożliwe, ale doświadczenie/mocno obecnie przytłumione racjonalne myślenie mówią swoje.
Tylko że ta świadomość w niczym mi nie pomaga. I właśnie to jest w tym wszystkim najgorsze.
Re: Nie jestem hepi, bo...
Bo wszystko mnie boli i jestem wku... zdenerwowana
- Czy to ten moment, kiedy całe moje życie przesuwa mi się przed oczami?
NIE, TEN MOMENT BYŁ PRZED CHWILĄ.
- Kiedy?
TO MOMENT POMIĘDZY PAŃSKIMI NARODZINAMI A PAŃSKIM ZGONEM.
NIE, TEN MOMENT BYŁ PRZED CHWILĄ.
- Kiedy?
TO MOMENT POMIĘDZY PAŃSKIMI NARODZINAMI A PAŃSKIM ZGONEM.
Re: Nie jestem hepi, bo...
... bo znowu sam stres. Nic tylko, stres, stres, brak czasu. Za dużo tego wszystkiego
- Czy to ten moment, kiedy całe moje życie przesuwa mi się przed oczami?
NIE, TEN MOMENT BYŁ PRZED CHWILĄ.
- Kiedy?
TO MOMENT POMIĘDZY PAŃSKIMI NARODZINAMI A PAŃSKIM ZGONEM.
NIE, TEN MOMENT BYŁ PRZED CHWILĄ.
- Kiedy?
TO MOMENT POMIĘDZY PAŃSKIMI NARODZINAMI A PAŃSKIM ZGONEM.
Re: Nie jestem hepi, bo...
Siora znów poroniła. Numer 3. Kicha, ona bardzo chce i nie wychodzi.
Re: Nie jestem hepi, bo...
Odwołali koncert, na który miałam iść za 2 tygodnie.
Nie próbuje nawet być normalna,
bo normalność to pierwszy syndrom
śmiertelnie groźnej choroby...
Gdy tylko czuję, że nadchodzi normalność
natychmiast szukam antidotum
bo normalność to pierwszy syndrom
śmiertelnie groźnej choroby...
Gdy tylko czuję, że nadchodzi normalność
natychmiast szukam antidotum
-
- mASełko
- Posty: 148
- Rejestracja: 24 lis 2014, 21:52
Re: Nie jestem hepi, bo...
Bo mam złe "oprogramowanie" układu limbicznego.
Nadmierny dobrobyt szkodzi równie mocno co złe doświadczenia.
Re: Nie jestem hepi, bo...
doskonały argument do rozstania - "bo ty zaplanowałaś sobie brak związku i dzieci"... niestety jestem "wybrakowana" i już nikogo więcej nie chcę za to przepraszać... stara, aseksualna, bez dzieci, bez domu, z kotem podwórkowym pod opieką... nic tylko do trumny
ps: zapomniałam dodać, że jeszcze ze szczytującą "w pełni funkcjonalną" sąsiadką za ścianą, która kilka razy dziennie potrafi stękać "aaa"... szczyt marzeń dla faceta...
ps: zapomniałam dodać, że jeszcze ze szczytującą "w pełni funkcjonalną" sąsiadką za ścianą, która kilka razy dziennie potrafi stękać "aaa"... szczyt marzeń dla faceta...