Z wiekiem kompleksy wyglądowe nie mijają całkowicie, ale mocno się osłabiają. Mądre dziewczyny [czyt. ja] przechodzą w pewnym momencie w tryb pragmatyzmu, czyli przestają uwieszać się wiatraka, przestają walczyć z tym, z czym nie wygrają.
Porównując przeciętny rok z życia z czasu nastoletniego oraz z czasu "przed trzydziestką":
w czasach nastoletnich miałam obsesję wyglądową [bardzo dotkliwą u mało ładnych] i zadręczanie się wyglądem zajmowało mi może z 300 dni w roku.
Teraz "dołki wyglądowe" zdarzają mi się może 3 razy do roku [zazwyczaj jak poznam jakiegoś pięknego mężczyznę i mózg mi snuje wyobrażenia o tym, że powinnam dobrnąć do jego poziomu estetycznego] i są znacznie słabsze, kończą się też szybciej, najczęściej zwięzłym: "A pierdolę, i tak przecież nic nie mogę zmienić."
Najlepsze, co możemy zrobić, to ratować naszą samoocenę (nawiązując do tytułu właśnie) - tłucze się nam do głów, że my kobiety musimy być ładne, naszym naczelnym celem życia jest
wyglądanie. Otóż nie. Przynajmniej dla mnie nie.
Gardzę w ogóle cielesnością i całą tą ludzką fizjologią - w tym seksualnością i procesami starzenia. O chorobach nie wspomnę. Nabrałam dystansu do tej paranoi w jakiej żyjemy i tak mi już zostało.
Kiedyś chciałam sobie robić operacje plastyczne, ale ostatecznie na nie nie uzbierałam pieniędzy, więc żyję sobie dalej w tym przypadkowym,
losowym ciele.
Gorąco popieram chirurgię plastyczną, podziwiam dziewczyny, które się na to decydują! Podziwiam też wytrwałych fitnessów i fitnesski, którzy sami sobie wyrobili świetne figury. Rozumiem też poniekąd transseksualistów - oni wiedzą lepiej, czy żyją w swoim ciele, czy potrzebują zmian. A zaścianek cóż... "jakiego mnie boże stworzyłeś, takiego mnie masz" i jeszcze BEZREFLEKSYJNIE roznoszą swoje niekoniecznie udane geny...
Swoją drogą, czy ktoś zauważył, jak często tak zwane przeciętne dziewczyny są postrzegane jako mega atrakcyjne? Takie są moje wnioski z uczestniczenia w życiu towarzyskim ooo:
Tak, zauważyłam.

Siła makijażu, ubioru, gestów, mimiki, obycia towarzyskiego, trików oraz promieniującej pewności siebie.
Mam jednak kolegę, który potrafi patrzeć jakby "pod makijaż" i równie krytycznie na figurę. Gdy pochwaliłam w jego obecności pewną dziewczynę, odrzekł mi, że to tylko siła dobrze dobranych ubrań - mężczyźni często nabierają się na szpilki i podkreślającą atuty i ukrywającą defekty sukienkę - on nie, bo jest na to zbyt inteligentny.

No ale to rzadkość, większość się nabiera, więc jak ktoś chce, to niech na tym korzysta

.