jak mawiał klasyk: Issanderze nie idźcie tą drogąIssander pisze:Koleżanka z rocznika udziela się w ruchu i jest jednym z "króliczków Korwina" Ma nawet kucofanpejdż na fejsie z 218 polubieniami.
A ja co w życiu osiągnąłem? Tak się teraz szaro czuję... Jak totalny przegryw.
Nie jestem hepi, bo...
Re: Nie jestem hepi, bo...
Last night I felt
real arms around me.
No hope, no harm,
just another false alarm...
real arms around me.
No hope, no harm,
just another false alarm...
Re: Nie jestem hepi, bo...
Doszedłem do wniosku, że rodzaj ludzki się z roku na rok degeneruje.
Dla tych, co nie wiedzą: pracuję w redakcji, której siedziba mieści się w budynku jednej z wrocławskich uczelni wyższych. Nie mamy nic wspólnego z samą uczelnią. Jednak, siedząc w pokojach obok sal wykładowych i gabinetów, co i raz wchodzą do nas studenci domagający się tego i owego.
Dwa lata temu wystarczyła informacja, że tu mieści się redakcja projektu XXX.
W zeszłym roku nie pomogła - studenci wchodzili i prosili o różne rzeczy. Jednak wystarczyło wywiesić kartkę z napisem:
W tym roku jest inaczej. Kartka ponownie wisi, ale studenci czytają ją starannie po czym wchodzą (zwykle bez pukania). Wywiesiliśmy więc nową z napisem: "Nie pukajcie, nie wchodźcie nie pytajcie!". Zobaczymy, czy da radę.
Kolejna sprawa to studenci oczekujący na zajęcia. Tarasują schody i korytarz - trudno, projekt budynku nie przewidywał w tej części zajęć (sale wykładowe pojawiły się po wojnie) i ludzie nie mają gdzie czekać. Gorzej, że zastawiają drzwi. I tak wczoraj chcę wyjść, otwieram drzwi - i do pokoju wpada nam studentka, która się o nie opierała. Minutę później wychodzi kolega - to samo. Za chwilę znów wychodzę ja - ta dziewczyna znów spada na mnie. I do tego jeszcze z mordą: "Musicie tak ciągle wchodzić i wychodzić!?" No to jej uprzejmie pokazałem kawałek ściany, o który można się swobodnie oprzeć, nie prowokując wypadków (a zaznaczyć muszę, że ten kawałek ściany był wolny od okupacji przez brać studencką). Wracamy do pracy. Za chwilę kolega otwiera drzwi - ta dziewczyna znów wpada do pokoju.
Ciekawostką jest, że pisząc "wpada", mam dokładnie to na myśli: ona za każdym razem z wrzaskiem traciła równowagę i upadała na podłogę. Zastanawiamy się, czy nie liczyła na to, że coś sobie złamie i dostanie odszkodowanie od uczelni.
Dla tych, co nie wiedzą: pracuję w redakcji, której siedziba mieści się w budynku jednej z wrocławskich uczelni wyższych. Nie mamy nic wspólnego z samą uczelnią. Jednak, siedząc w pokojach obok sal wykładowych i gabinetów, co i raz wchodzą do nas studenci domagający się tego i owego.
Dwa lata temu wystarczyła informacja, że tu mieści się redakcja projektu XXX.
W zeszłym roku nie pomogła - studenci wchodzili i prosili o różne rzeczy. Jednak wystarczyło wywiesić kartkę z napisem:
... i z wyjątkiem jednej osoby - pomogło.Uprzejmie informuję, że:
- nie wiem, gdzie jest pan xxx,
- nie wiem, kiedy przyjdzie pani yyy,
- nie daję wpisów, bo nie mam prawa,
- nie przechowuję indeksów,
- nie wiem, gdzie są jakie zajęcia,
- nie wiem, gdzie podziali się ludzie, co przed chwilą tu byli
W tym roku jest inaczej. Kartka ponownie wisi, ale studenci czytają ją starannie po czym wchodzą (zwykle bez pukania). Wywiesiliśmy więc nową z napisem: "Nie pukajcie, nie wchodźcie nie pytajcie!". Zobaczymy, czy da radę.
Kolejna sprawa to studenci oczekujący na zajęcia. Tarasują schody i korytarz - trudno, projekt budynku nie przewidywał w tej części zajęć (sale wykładowe pojawiły się po wojnie) i ludzie nie mają gdzie czekać. Gorzej, że zastawiają drzwi. I tak wczoraj chcę wyjść, otwieram drzwi - i do pokoju wpada nam studentka, która się o nie opierała. Minutę później wychodzi kolega - to samo. Za chwilę znów wychodzę ja - ta dziewczyna znów spada na mnie. I do tego jeszcze z mordą: "Musicie tak ciągle wchodzić i wychodzić!?" No to jej uprzejmie pokazałem kawałek ściany, o który można się swobodnie oprzeć, nie prowokując wypadków (a zaznaczyć muszę, że ten kawałek ściany był wolny od okupacji przez brać studencką). Wracamy do pracy. Za chwilę kolega otwiera drzwi - ta dziewczyna znów wpada do pokoju.
Ciekawostką jest, że pisząc "wpada", mam dokładnie to na myśli: ona za każdym razem z wrzaskiem traciła równowagę i upadała na podłogę. Zastanawiamy się, czy nie liczyła na to, że coś sobie złamie i dostanie odszkodowanie od uczelni.
Człowiek-Redaktor czyli mój fanpage
- chochol
- pASsé
- Posty: 1965
- Rejestracja: 15 wrz 2011, 10:22
- Lokalizacja: 49º06’17’’N 22º39’02’’E / 50º02’01’’N 22º00’17’’E
Re: Nie jestem hepi, bo...
Bo jestem za bardzo naiwna .
"Serce czyste i otwarte, w dobrą zmienia trefną kartę"
"chochoł = feminoasozołza"
"chochoł = feminoasozołza"
Re: Nie jestem hepi, bo...
Sam nie wiem, w jakim to dać wątku. W sumie to powinno być "Jestem hepi", ale nieładnie cieszyć się z cudzego nieszczęścia.
Otóż miałem dzisiaj przesłuchanie w sprawie włamania do sieci i użycia sprzętu biurowego (konkretnie - drukarki stojącej przy gabinecie pani rektor). Śmieszne jest to, że sieć jest niezabezpieczona i każdy studencina może sobie odpalić coś do wydrukowania z dowolnego sprzętu w budynku. Tak było od lat i trzeba było dopiero dzisiejszego wypadku, żeby ktoś się tym zainteresował.
A o co poszło? O wydrukowanie zdjęcia męskiego przyrodzenia w 1111 (słownie: tysiąc sto jedenastu) kopiach. Na wydrukowanie tego dzieła poszły ponad dwie ryzy papieru, bo żaden z naszych "speców" nie umiał tego zatrzymać. A mnie się oberwało za uwagę, że papier nie poszedł na zmarnowanie, bo przecież można drukować na drugiej stronie.
Otóż miałem dzisiaj przesłuchanie w sprawie włamania do sieci i użycia sprzętu biurowego (konkretnie - drukarki stojącej przy gabinecie pani rektor). Śmieszne jest to, że sieć jest niezabezpieczona i każdy studencina może sobie odpalić coś do wydrukowania z dowolnego sprzętu w budynku. Tak było od lat i trzeba było dopiero dzisiejszego wypadku, żeby ktoś się tym zainteresował.
A o co poszło? O wydrukowanie zdjęcia męskiego przyrodzenia w 1111 (słownie: tysiąc sto jedenastu) kopiach. Na wydrukowanie tego dzieła poszły ponad dwie ryzy papieru, bo żaden z naszych "speców" nie umiał tego zatrzymać. A mnie się oberwało za uwagę, że papier nie poszedł na zmarnowanie, bo przecież można drukować na drugiej stronie.
Człowiek-Redaktor czyli mój fanpage
Re: Nie jestem hepi, bo...
to nie smutek, bardziej złość, była kampania i niestety wkręciłam się w promowanie pewnej osoby, która prywatnie nie za bardzo przypadła mi do gustu. a potem nie bardzo można się wycofać. tzn zgłaszając się do pomocy tej osobie, nie znałam tej jej strony, którą poznałam w trakcie naszej współpracy i która to strona nie urzekła mnie delikatnie mówiąc.
Ostatnio zmieniony 27 paź 2015, 10:23 przez panna_x, łącznie zmieniany 1 raz.
Re: Nie jestem hepi, bo...
Wczoraj wesele a dzisiaj ból głowy, czacha mi trzeszczała cały dzień. Kto wymyślił wesele w niedzielę...
Re: Nie jestem hepi, bo...
Dyskusję o wyborach i poglądach politycznych pozwoliłam sobie przenieść TUTAJ.
- Czy to ten moment, kiedy całe moje życie przesuwa mi się przed oczami?
NIE, TEN MOMENT BYŁ PRZED CHWILĄ.
- Kiedy?
TO MOMENT POMIĘDZY PAŃSKIMI NARODZINAMI A PAŃSKIM ZGONEM.
NIE, TEN MOMENT BYŁ PRZED CHWILĄ.
- Kiedy?
TO MOMENT POMIĘDZY PAŃSKIMI NARODZINAMI A PAŃSKIM ZGONEM.
- wyrwana_z_kontekstu
- mASakra
- Posty: 2033
- Rejestracja: 12 mar 2011, 12:42
Re: Nie jestem hepi, bo...
Łapie mnie choroba. Głowa boli już drugi dzień, dziś doszło jeszcze gardło i mi zimno, mimo słońca na dworze.
Chcę z powrotem lato.
Chcę z powrotem lato.
Re: Nie jestem hepi, bo...
Ja też chcę lata. A trzeba wiedzieć, że nie jestem osobą, która - kiedy już doczeka lata - narzeka na upał.
Nie jestem hepi, bo zaraz kończy mi się umowa, ofert pracy w mojej branży jak na lekarstwo, konkurencja ogromna, a ja mam albo za duże doświadczenie, albo nie jestem studentem, albo nie jestem polonistą (chociaż 70% redaktorów to ludzie po innych szkołach) albo w ogóle chcę jakichś pieniędzy.
Nie jestem hepi, bo zaraz kończy mi się umowa, ofert pracy w mojej branży jak na lekarstwo, konkurencja ogromna, a ja mam albo za duże doświadczenie, albo nie jestem studentem, albo nie jestem polonistą (chociaż 70% redaktorów to ludzie po innych szkołach) albo w ogóle chcę jakichś pieniędzy.
Człowiek-Redaktor czyli mój fanpage
Re: Nie jestem hepi, bo...
...złapało mnie przeziębienie. I nie ma się do kogo przytulić.
Człowiek szczęśliwy jest zbyt zadowolony z teraźniejszości, by oddawać się zanadto rozmyślaniom o przyszłości. ~Albert Einstein
Re: Nie jestem hepi, bo...
ja nie mam się do kogo przytulic nawet mimo braku przeziębienia
- wyrwana_z_kontekstu
- mASakra
- Posty: 2033
- Rejestracja: 12 mar 2011, 12:42
Re: Nie jestem hepi, bo...
Kupiłam trufle na poczęstunek z okazji urodzin, sama zjadłam połowę. xD
Re: Nie jestem hepi, bo...
no to humor powinien się po porawić po słodyczachwyrwana_z_kontekstu pisze:Kupiłam trufle na poczęstunek z okazji urodzin, sama zjadłam połowę. xD
- wyrwana_z_kontekstu
- mASakra
- Posty: 2033
- Rejestracja: 12 mar 2011, 12:42
Re: Nie jestem hepi, bo...
Od dziś jestem za stara, by dołączyć do Klubu 27.
Re: Nie jestem hepi, bo...
nie jesteś hepi, bo wszystko