Ludu jestem zmęczona. Czuję się jak w gimnazjum.
"Kolegę" z pracy wypatroszyć mam ochotę. Po raz któryś. Poza tym, że ma fatalny charakter i nie możemy dojść do porozumienia, co mi się w całej mojej karierze zdarza po raz pierwszy, cała jestem posiniaczona
Albowiem lubi mnie popchnąć, uszczypnąć, wbić palucha (jak w gimnazjum! ) , a z racji tego, że jest jakieś 50 kilogramów cieższy ode mnie, to co on uważa za przyjacielskie klepniecie w ramię, dla mnie wcale takie nie jest bo ręka chce mi odpaść!
Już rozmawiałam, że sobie nie życzę, omijam łukiem szerokim i tak przylezie - co poznaje po tym, że cień na mnie rzuca, bo wielki. Reszta ekipy mnie "uspokaja" , że to pewnie takie końskie zaloty bo innych tak nie zaczepia.
Jestem zachwycona