Issander pisze:Kolejny powód, dla którego raczej nie miałbym szans na kolejny związek z bardziej typową osobą. Jako, że musiałem być za siebie odpowiedzialny od 16 roku życia, to gotuję dość nieźle, sprzątam po sobie i piorę również... tylko nigdy od razu. Najlepszy czas na mycie patelni po obiedzie to następny dzień rano. Jak jest bałagan na biurku, to wszystko ma się pod ręką, a jak ktoś mi na siłę posprząta, to nic nie można znaleźć. Ubrania to w ogóle też się lepiej przecież prezentują na krześle niż w szafie (no i zyskuje się cenne minuty podczas ubierania się i segregacji prania). Brudne skarpetki też zdarza mi się rzucić gdzie popadnie i raz na kilka dni zebrać wszystko do worka na pranie xD Jak mówi stare chińskie przysłowie - podłoga to najniższa półka w pokoju.
Libra pisze:Oj morowy - gratuluję wyobraźni. W nagrodę zjedz zupę z tampona
Łeee Librucha!... To chyba tobie coś szwankuje wyobraźnia, bo ja miałem na myśli tampony nieużywane (już bez przegięć proszę).
Kiedyś przez jakiś czas mieszkałem z koleżanką, która zostawiała swoje środki higieny również intymnej w przeróżnych miejscach. Niby to artykuły sterylne-higieniczne, popularne i zwyczajne, a jednak nie chciałbym spotykać np. rolek papieru toaletowego ,czy własnie owych tamponów/podpasek w mieszkaniu w miejscach losowych. Po co pamiętać/przypominać sobie o tych mniej ciekawych aspektach naszej fizjologii na przykład podczas posiłku?
"Gdy moderator/-ka banuje użytkownika bez ostrzeżenia, a jedyny argument to argument siły - w tym samym czasie gdzieś na świecie umiera jedna tancerka brzucha albo panda w ciąży." - prawo internetu
Libra pisze:Zupa z nieużywanych tamponów to wersja wege
hehe masz racje Mogłaby też być to zupa dla vege próbującego przechodzić na brete. Muszę to gdzieś polecic na odpowiednim forum
"Gdy moderator/-ka banuje użytkownika bez ostrzeżenia, a jedyny argument to argument siły - w tym samym czasie gdzieś na świecie umiera jedna tancerka brzucha albo panda w ciąży." - prawo internetu
Nie hepi, bo wszyscy nagle mają wiele do powiedzenia na temat mojego życia. Nawet osoby, które znają mnie 5 minut.
Czy naprawdę muszę robić to co wszyscy uważają za słuszne, bo tak już jest ?
Nie smuć się. Gorzej byłoby, gdyby nikt nawet Ci przyjazny, nie miał Tobie nic do powiedzenia. Oczywiście wścibskość jest zła, wkurzająca. Duzo gorsza jest jednak obojetność. Pierwszy dzień, w którym uznamy, że nikomu na nas nie zalezy. To byłby dzień smutny. A tak: warto żeby ktoś o nas myslał, martwił się. Nawet jeśli czasami na sto irytuje.
Justys245 pisze:Nie hepi, bo wszyscy nagle mają wiele do powiedzenia na temat mojego życia.
jest pewna osoba ze mną spokrewniona która uwielbia mędrkować na temat życia kogokolwiek, mojego też - a źródłem tego jest to, że bardzo mało ma swojego...
Brudne skarpetki też zdarza mi się rzucić gdzie popadnie i raz na kilka dni zebrać wszystko do worka na pranie xD
już wszystko wiem. Skarpetki i majtki traktował tak, jak w przytoczonym cytacie wspomina Issander, końcem tygodnia mama wołała, ze robi pranie , to wszystko wtedy zbierał i zanosił.
ostatnio mam jakiś kiepski ciąg, powody i minipowody składają się na całość:
-w sobotę byłam na wycieczce na której był nielubiany kolega z liceum, nie gadał do mnie ale sama obecność psuła mi humor
-po wycieczce gdy wracałam busem w radiu leciała smutna piosenka Perfectu o starości i umieraniu która mnie megadołuje i jej nie znoszę
-na wycieczce byłam sama, chciałam iść z mamą, ale miała co innego w planach
-zaproponowałam mamie, żeby w takim razie w niedzielę gdzieś się wybrać, była fajna wystawa psów, to znów mama zastawiła się gotowaniem obiadu ( jakby raz nie można było go odpuścić, kupić gotowy albo zjeść na mieście), w efekcie nie poszłam bo nie chcę chodzić wszędzie sama, a na znajomych nie ma co liczyć
-obraziłam się i nie jadłam obiadu żeby zrobić mamie na złość- wiem, mam dziecinne i niekonstruktywne metody rozwiązywania problemów, jestem humorzasta
- wczoraj w pracy gadali jaka super była impreza na której nie byłam
- w grudniu miałam przymusowy urlop, nie dość że nie wtedy co bym chciała( zimno, krótkie dni), to jeszcze wychodził mi ząb mądrości akurat wtedy, więc nawet odpoczynku porządnego w domu nie było, bo byłam zła, obolała
- kupiłam mamie Biovital, chciałam żeby wzięła się za siebie i dbała o siebie bardziej, a ona go nie pije, kiedy zaczynam temat mówi,że stosuje a widzę po butelce, że niewiele ubywa, stoi już kupę czasu, naprawdę straszny to wysiłek wypić 2 łyżki dziennie, w marcu mu mija termin ważności, a tu 2/3 butelki zostało, jeśli pije to sporadycznie i w kratkę, po prostu olała to
-nie ma allo,allo popołudniami, dali beznadziejny 13 posterunek- wiec nawet te chwile radości mi zabrali
resztę napiszę potem