Decadente pisze: ↑6 cze 2018, 19:32
Studiuję kierunek (tak naprawdę to nie, ale specjalizacja, która się cieszy największym zainteresowaniem już tak), który jest bardzo powiązany z weterynarią, ochroną środowiska oraz zwierząt. U nas 90% ludzi jest wege.
No widzisz, trzeba było tak od razu.
Zapewne jest tam także przewaga kobiet, hmm? W dyskusji między
panną_x, a resztą można doszukać się konfliktu generalizacji z negacją korelacji. Jedna strona twierdzi, że skoro większość x'ów zdaje się należeć do zbioru A, to można ignorować x'y nienależące do A. Co oczywiście jest błędne, dodając do tego prawdopodobnie brak (znajomości) rzetelnych badań wskazujących rzeczywisty odsetek.
Druga strona natomiast neguje korelacje, wskazując, że nie ma zależności pomiędzy byciem x, a zbiorem A. Może zastosować dowód anegdotyczny przeciwko twierdzeniu, że poza zbiorem A nie ma x'ów, natomiast nie zadziała to w przypadku twierdzenia, że istnieje pewna przewaga.
Dla przeciwwagi polecam przejrzeć statystyki youtuberów. Ile kanałów z topki jest tworzonych przez mężczyzn, a ile przez kobiety. Jaki jest zakres tematyczny kanałów męskich (prowadzonych przez faceta), a jaki kanałów kobiecych. Poza modą, zdrowiem i urodą posucha.
Konstrukt kulturowy? Poniekąd, choć w dzisiejszych czasach coraz trudniej się tym zasłaniać. Nie twierdzę, że to efekt tylko ograniczoności zainteresowań kobiet, bo dochodzi kwestia siły przebicia, śmiałości, nowatorstwa, inicjatywy, ale też mniejszego lęku przed ośmieszeniem i świadomości własnej kompromitacji, wyższej podatności na efekt Krugera-Dunninga.
Decadente pisze: ↑6 cze 2018, 19:32
W tych sprawach jestem trochę wykluczona przez moje środowisko, bo mimo iż nie jem mięsa to posiadam węża, którego karmię myszami
<3 Za węża szanuję mocno
No tak, obrońcy zwierząt i inne pięknoduchy odczuwają konflikt myśląc o zwierzęcych drapieżcach. W takim razie co powiedzieliby na zjadanie innych drapieżców? Jeżeli uznają, że bycie drapieżcą jest złe, to pewnie logicznie (choć niepraktycznie) byłoby uznawać, że im mniej drapieżców tym lepiej. Jeśli jest tu jakiś weganin, niech mi odpowie, czy gdybym postanowił całość produktów zwierzęcych uzyskiwać z polowań na dzikich drapieżców, to czy moja postawa moralna jest dobra/zła/neutralna zakładając, że stać mnie na pełen weganizm (jak nie będzie odzewu to zapytam w odpowiednim temacie).
Decadente pisze: ↑6 cze 2018, 19:32
Haha, ja nie oceniam a nawet za pomysłowość podziwiam
Heh, uważaj, bo ta pomysłowość bywa przerażająca. Nie takie rzeczy kreatywni PUAs wymyślają.
Setsu pisze: ↑6 cze 2018, 21:34
Albo robią to po prostu z pasji.
Niewykluczone. Pewnie też stosunkowo dużo tam gejów. Standardowo facet woli zostać trenerem personalnym od ćwiczeń siłowych.
Setsu pisze: ↑6 cze 2018, 21:34
Nie rozumiem, dlaczego jako facet, stawiasz innych mężczyzn w świetle zdesperowanych napaleńców, którzy choćby mieli stanąć na głowie, to poświęcą wiele, aby tylko przez chwilę pooglądać tyłki kobiet.
Oglądanie to preludium.
Dlaczego? Powiedzmy, że aski nie mają empatycznego zrozumienia pożądania, dlatego mogą być łatwym celem, więc przestrzegam. Pokazuję jakiś wycinek rzeczywistości (napisałem "mogą" nieprzypadkowo) w nadziei, że odbiorcy będą wiedzieć, że to nie cały obrazek. A ten przykład jest bardzo wdzięczny. Praca z kobietami ćwiczącymi w różnych niejednoznacznych pozach, uwzględniająca kontakt fizyczny. Łatwe pole do nadużyć. Jeśli nie jako cel główny, to poboczny. Katalizator rozwoju pasji i podjęcia decyzji, by zostać takim instruktorem. Świadomość, że będzie wokół niego dużo kobiet, zawsze jest jakiś temat do rozpoczęcia rozmowy, pokazania się od strony, w której jest się mocnym.
Setsu pisze: ↑6 cze 2018, 21:34
Równie dobrze mogliby to robić, jako uczestniczy jogi, zamiast marnować czas na wymyślanie/ uczenie się treningu, bo mieszane grupy to norma
Status, autorytet, pretekst w formie pokazywania ćwiczeń, skupienie uwagi. Byle random nie może się równać z liderem grupy, na którego patrzą wszyscy uczestnicy. Elementy dominacji w grupie przekładają się na atrakcyjność seksualną, u ludzi także.
Setsu pisze: ↑6 cze 2018, 21:34
Mnie bym tam bardziej zależało na ocieplaniu wizerunku własnej płci i pokazywaniu, że mamy inne uczucia niż te, które kumulują się nam między nogami
Couldn't care less. Nie rozumiem dlaczego miałbym działać na rzecz tak ogromnej grupy jak połowa społeczeństwa ludzkiego. Analogicznie nie widzę powodu, dla którego ktoś miałby oburzać się z powodu ataków na płeć, do której przynależy, czy też wikłać w wojny płci. Taka przynależność jest zbyt... ogólna, żeby przejmować się, co ktoś powie. Czy to nie wskaźnik wewnętrznego ubóstwa, budować swoją tożsamość w oparciu o rozmytą tożsamość grupową, do której przynależność dotyczy tak świętych jak i zbrodniarzy? Rozróżnię przy tym tożsamość opartą na samym byciu samcem/samicą od tożsamości opartej na jakiejś interpretacji cnót męskości/kobiecości.
Skreślanie jakiejś konkretnej osoby z uwagi tylko na płeć to idiotyzm, na który właściwa reakcja na bezpodstawne zarzuty to ignorowanie, zamiast negatywnych odczuć. Ewentualnie merytoryczna masakra, jeśli ktoś ma ochotę dowodzić oczywistości. Znajdzie się mnóstwo kontrargumentów na zarzuty bez mojej pomocy. Poza tym, czy "ocieplanie wizerunku" nie jest jakąś formą zafałszowywania rzeczywistości? PR, granie pod publiczkę.
panna_x pisze: ↑7 cze 2018, 09:14
Wszystkich nie poznałam, z racji ilości, więc może byłaby tam i taka, co lubi narty, konie, czy motoryzację, ale ja w realu takiej nie poznałam.
Z 200 czy 150 osób zakładam, że nie poznałaś nawet ćwiartki na tyle dobrze, żeby znać wszystkie ich zainteresowania. "A mniej niż połowę chciałabyś znać choć w połowie tak dobrze jak na to zasługują"
panna_x pisze: ↑7 cze 2018, 09:14
I od lat uchodzi to za żeński kierunek, choć mamy wolność wyboru, i nic by nie stało na przeszkodzie, żeby kończyli go mężczyźni.
To z pewnością wina tego, no, opresyjnej płci kulturowej.
panna_x pisze: ↑7 cze 2018, 09:14
Co ciekawe, wśród kadry prowadzącej było wielu facetów- doktorów, kierowników katedr. Czyżby więc na przestrzeni lat wyławiali te męskie rodzynki i zostawiali tam? Czy faceci mieli większą siłę przebicia?
Rozkład IQ wśród obu płci jest inny, nawet jeśli średnia jest taka sama, lub zbliżona. U mężczyzn bardziej zróżnicowany, przez co więcej jest geniuszy, jak i imbecyli. U kobiet jest to bardziej uśrednione. Innymi słowy jeśli spojrzysz na stosunek procentowy kobiet pośród ludzi przykładowo poniżej 80 IQ, albo powyżej 120 IQ, w obu przypadkach będzie ich mniej. Stąd przewaga na wysokich stanowiskach m.in. naukowych. Kiedyś, jeszcze w pierwszej połowie XX wieku mogło być inaczej, wtedy uznawało się, że limitem naukowej kariery kobiety był doktorat. Tak przynajmniej słyszałem w opowieści o Edith Stein, głowy nie daję.
Proponowane wytłumaczenie ewolucyjne? Do zajmowania się dzieckiem potrzeba pewnej inteligencji, ale za duża jest nadmiarowa i raczej zniechęca do macierzyństwa.
Muszę jednak uczciwie oddać, że nie tylko rozkład normalny inteligencji może być wyjaśnieniem, bo istnieje w kulturze przeświadczenie, że facet musi zarabiać i utrzymywać rodzinę, a kobieta niekoniecznie. Jeśli można się opieprzać, ludzie będą się opieprzać.
panna_x pisze: ↑7 cze 2018, 09:14
nie oglądam seriali typu M jak miłość, Na wspólnej, Przyjaciółki ( takie seriale miałam raczej na myśli)
Ale... to są seriale dla kobiet w wieku emerytalnym, które nie słyszały o netflixie i nie mają ciekawszych zajęć.
panna_x pisze: ↑7 cze 2018, 09:14
Instruktorzy to nie wyznacznik, chodzi mi o osoby, które chodzą jako chętni kursanci- to w większości kobiety.
Przecież normalny heteryk woli pójść na siłkę zamiast się wyciągać. Co mu po tym? Może po dość długim treningu będzie mógł sobie obciągnąć?
#FiltrZboczonegoNarcyza
#ZapomnijcieŻeToNapisałem
panna_x pisze: ↑7 cze 2018, 09:14
Moje poglądy wynikają z mojego mizoandryzmu.
A ten Twój mizoandryzm to z czego wynika?
Nightfall pisze: ↑7 cze 2018, 11:55
Z moich obserwacji wynika, że żeby nie zostać odrzuconym w towarzystwie studenckim najlepiej być wegetarianinem i ateistą, bo inaczej towarzystwo zje cie za poglądy xD
E tam. Poza specyficznymi kierunkami w Warshafce wege jest niepopularne wśród studentów. Trzeba pamiętać, że to generalnie uboga grupa społeczna, która zje nawet parówki z pasztetem, żeby przeżyć, a są to ponoć produkty pochodzenia jeśli nie mięsnego, to przynajmniej zwierzęcego.
króliczka,
Zgadzam się z Twoim uzasadnieniem wartości przyjaźni żeńskiej dla faceta, przy czym zaznaczam warunek: facet nie powinien być samotny, ani uważać ją za atrakcyjną, bo będzie chciał więcej.
króliczka pisze: ↑7 cze 2018, 15:06
Osobnik płci męskiej przeważnie nie może liczyć na przytulenie od innego osobnika tej samej płci
Nie fakt, że nie może liczyć ma tutaj znaczenie, lecz to, że sam nie chce się przytulać do innego faceta, bo go to brzydzi i niczego nie daje.* #FiltrStuprocentowegoHeteryka
(pomijam przypadki bratania się pod wpływem)
króliczka pisze: ↑7 cze 2018, 15:06
a chcąc zwierzyć się mu np. ze spraw uczuciowych (w tym także takiego rodzaju jak - "zmarła mi ciocia"), czy myśli samobójczych naraża się mocno na wyśmianie, czy rady typu: "zabij się, to będzie o jedno gów... mniej" itd., i m.in. z tego powodu niektórzy cenią przyjaźń z kobietą.
Nie no, aż tak strasznie to nie jest. Faceci po sobie jeżdżą, owszem, ale nie na poważanie i nie w takich sytuacjach. A narażają się na utratę pewnego poważania pokazując słabość. Względem kobiet - na utratę atrakcyjności, a dla przyjaciółek nawet nie powinni być atrakcyjni.
króliczka pisze: ↑7 cze 2018, 15:06
Tak, to też (oczywiście dla niektórych), ale nie tylko o to chodzi. Istnieje pewien (chyba dość rzadko występujący) typ ludzi ( sama należę), u których doświadczenie dużej bliskości fizycznej z osobą w której są zakochani osłabia nawet jeśli nie trwale to na pewien czas uczucia romantyczne.
Ma to jakąś nazwę naukową? Jeśli nie, to daj mi namiary na siebie i tych ludzi, opiszę Was i dostanę wpis na wikipedii.
króliczka pisze: ↑7 cze 2018, 15:06
A ja w "Masce" Lema.
A tego akurat nie czytałem. Dodaję do kolejki, Lem największym polskim filozofem.
Viljar pisze: ↑7 cze 2018, 15:12
Bez żartów... Jeszcze jakaś kobieta to przeczyta i dojdzie do wniosku, że to dobry pomysł, takie zwodzenie.
Pewnie, że dojdzie, jestem przekonujący...
Kolejny się znalazł, bojownik walki o sprawę męską...
Wyświadczam Ci przysługę, Viljar. Jako demisex miałbyś większe szanse, gdyby kobiety były bardziej oporne. Zdążyłaby się pierwej nawiązać łączność emocjonalna, zanim zdecydowałyby się na seks, lub zniechęciły zwlekaniem. W dzisiejszych czasach rozpusty uznaję szybkość w "bliższym" poznawaniu partnerów za jedną z głównych przyczyn dużej liczby spieprzonych związków, niezadowolenia z partnera i ogólnej degeneracji. Trzeba kogoś dobrze poznać, żeby mieć podstawy do decyzji o emocjonalnym zaangażowaniu z minimalizacją ryzyka zawodu i przeładowanego bagażu. A i łatwość seksu dewaluuje go jako składnik opartego na miłości związku.
Viljar pisze: ↑7 cze 2018, 15:12
A poważnie: Znam pary, które są ze sobą od lat, a na seks zdecydowały się na pierwszej randce. Znam takie pary, które czekały z seksem i szybko się rozstały.
Dowód ane...
Viljar pisze: ↑7 cze 2018, 15:12
Tutaj reguły nie ma, ale tendencja jest taka, żeby pierwszy seks z nowo poznaną osobą był w miarę szybko, bo jest uznawany za tak samo ważny element związku, jak wspólne rozmowy.
A co ma piernik do wiatraka? Innymi słowy wszystkie elementy związku powinny szybko wystąpić, żeby związek w ogóle powstał, bez jakiegoś stopniowania?
Viljar pisze: ↑7 cze 2018, 15:12
Nawet na pierwszej randce, a nawet zamiast
Osoby, które szukają szybkiego seksu raczej nie szukają związku. Jeśli często widzisz związki wynikłe z takiego podejścia, może to oznaczać także tyle, że osoby nawykłe do takiego stylu życia one-night-standów nie umieją / nie chcą postępować inaczej niż szybko przechodzić do rzeczy, niezależnie od ich zamiarów. Więc kiedy w końcu znajdą sobie stałego partnera, przebiega to w podobny sposób. Przy czym prawdopodobnie przed tym partnerem było kilkanaście, kilkadziesiąt innych partnerów seksualnych, jednorazówki lub chwilówki. Jeśli oboje mają podobne standardy moralne, to tak powstały związek też może się sprawdzić (choć daję mu mniejsze szanse).
Viljar pisze: ↑7 cze 2018, 15:12
To dyskusja czysto akademicka, bo do tego zjawiska nie dojdzie nigdy z prostego powodu - ludzi myślących jak Alazala jest jakiś promil i nie bierze się ich pod uwagę, myśląc o zmianach obyczajowych. Zmiany te zaś zachodzą z myślą np. o równouprawnieniu, ale nie spotkałem dotąd nikogo, kto uważałby za korzystne całkowite zniesienie wszystkich różnic.
Takiej odpowiedzi oczekiwałem (choć nie po pytanej), zatem jeśli przeważająca większość nie chce takich zmian, to istnieje duża szansa, że nie będą one dobre i jeszcze większa, że nie wystąpią wcale. Stąd wniosek, że walka na tak straconej pozycji jest właściwie bezcelowa, dodatkowo polaryzuje poglądy innych, którzy wcześniej byli nastawieni neutralnie, ale przez takie naciski nastawiają się negatywnie.
Viljar pisze: ↑7 cze 2018, 15:12
Po drugie - ja z kolei nie wierzę w przyjaźń z asem, bo przyjaźń oznacza m.in. swobodną wymianę myśli, a trudno o coś takiego, gdy rozmawia się z osobą, która nie rozumie albo nie chce rozumieć różnych podtekstów, aluzji itp. związanych z seksem
Zatem uważasz, że:
- Do przyjaźnienia się z Tobą konieczne jest rozumienie i właściwa reakcja na podteksty seksualne
- Bez rozumienia podtekstów seksualnych nie ma swobodnej wymiany myśli
- Osoby aseksualne nie czają aluzji seksualnych. All of them.
Viljar pisze: ↑7 cze 2018, 15:12
Przy wrocławskiej Hali Stulecia regularnie organizowane są spotkania fitness. Mniej więcej 1/3 uczestników to faceci. Dziwnym zbiegiem okoliczności ustawiają się z tyłu sali
No przecież wyżsi dżentelmeni nie będą paniom zasłaniać (instruktora, samca alfa)
Viljar pisze: ↑7 cze 2018, 15:12
Ale z drugiej strony, nie obijają się, nie udają, tylko ostro trenują razem z paniami.
Pot i temperatura wzmaga lotność feromonów. #WymuszonyFiltrHeteryka
Obecność ładnych kobiet poprawia wyniki w ćwiczeniach fizycznych - zwiększa poziom testosteronu i adrenaliny, działa motywująco.
Viljar pisze: ↑7 cze 2018, 15:12
Sprawa jest znacznie łatwiejsza, gdy jedna ze stron jest homoseksualna. Taką przyjaciółkę mam teraz. Chociaż.... Raz powiedziała wprost, że strasznie żałuje, że nie jestem kobietą, bo byłby ze mnie partner idealny, a ja jej - że gdyby była hetero, to też bym się nie zastanawiał.
I to jest dowód, że można trwać w takiej przyjaźni, kiedy chciałoby się więcej, choć to wykluczone. Czy to nie jest niewielką różnicą z jakiego powodu ona Cię nie chce? Jeśli to nie jest prywatna sprawa, możesz powiedzieć czy taki stan rzeczy nie powoduje Twojego cierpienia, lub dlaczego decydujesz się go zachować.
króliczka pisze: ↑7 cze 2018, 15:29
No bo to uważanie trudno osiągalnego/nieosiągalnego za najbardziej atrakcyjne dotyczy tylko pewnego typu osób.
Nie chcę tutaj popaść w drugą skrajność. Nawet nie chodzi o specyficznych zdobywców himalaistów, a raczej o samo zjawisko psychologiczne, że trzeba włożyć trochę wysiłku, czasu, inwestycji w dane dążenie, żeby spełnienie dało więcej satysfakcji. Przegięcie w drugą stronę i przesada z tym wysiłkiem też nie będzie dobra. Jeśli możesz otrzymać np. 100 tys zł w nagrodzie, to bardziej się zadowolisz, jeśli zapracujesz na to osobiście niż gdy dostaniesz za darmo. Ale jeśli trzeba zapierniczać za długo i za ciężko, uznasz cel za niewarty zachodu lub coś co się należy za pracę jak psu buda, co w przełożeniu na seks nie byłoby dobrą postawą ^^
Jeśli ktoś bez oporu godzi się na seks mimo wątłej znajomości, oznacza to tyle, że najpewniej zrobiłby to z byle kim, że nie jest to wynik naszej wyjątkowości, czy też wyjątkowości tej relacji.
https://youtu.be/ppKbrkac4J0?t=20s
AlaZala pisze: ↑7 cze 2018, 17:31
Nie mam nic przeciwko temu, żeby seksiści czuli się skrępowani w mojej obecności. A egalitaryści z pewnością nie będą czuli się skrępowani, bo będą potrafili z dużą dokładnością sami wyznaczyć ten zbiór zachowań, których bycie adresatką jest dla mnie komfortowe.
Zdefiniuj seksistów i egalitarnych, a oszacuję ilu jest jednych i drugich w społeczeństwie. Czy seksistą będzie ten, kto nie uważa jak Ty, że płeć biologiczna wpływa tylko na cechy fizyczne?
AlaZala pisze: ↑7 cze 2018, 17:31
Wymazanie płci kulturowej będzie korzystne dla wszystkich osób, które nie utożsamiają się w pełni ze wszystkimi cechami płci kulturowej odpowiadającej ich płci biologicznej dominującej w kulturze, w której żyją
Chyba mało jest takich, którzy utożsamiają się w pełni ze wszystkimi cechami tejże kulturowej płci, pomijając już to, że tyle tych cech jest, co wyobrażeń na temat wzorców męskości lub kobiecości. Ta swoista płynność pozwala dobierać sobie chciane cechy i nie skupiać się na rzekomych brakach. Także nie widzę tutaj pozytywnego aspektu wymazania dla wskazanego przez Ciebie zakresu ludzi.
Widzę natomiast negatywne:
Określenie wzorców płciowych jest korzystne dla istnienia rodzin, czyli najlepszego znanego środowiska dorastania młodych. W heteroseksualnej większości i dopóki trzeba się rozmnażać, żeby społeczeństwo nie zbankrutowało, a cywilizacja nie wymarła na rzecz
takich czy
innych konkurencyjnych, wzorce i role są w szerszej skali korzystne, nawet jeśli jakaś mniejszość cierpi przez niedostosowanie. Z którym myślę można walczyć poprzez uświadamianie, naukę empatii i kultury osobistej.
Płeć kulturowa podkreśla różnice i potęguje przyciąganie między płciami. Pożądane jest przeciwieństwo w pewnym zakresie, jakiś podział ról, sposobów bycia. Wzajemne uzupełnianie się.
AlaZala pisze: ↑7 cze 2018, 17:31
zaś będzie obojętne dla osób w pełni utożsamiających się z płcią kulturową odpowiadającą ich płci biologicznej dominującą w kulturze, w której żyją
Nie dostrzegasz pewnego niuansu:
1. Istnieją osoby utożsamiające się z płcią kulturową...
(Nie uważam, żeby trzeba było się z nią W PEŁNI utożsamiać, żeby taki konstrukt popierać, więc poszerzam kategorię)
2. Hipotetycznie wymazujemy pojęcie płci kulturowej. Ludzie przestają przypisywać płciom jakiekolwiek role, cnoty, cechy, mocne i słabe strony.
3. Osoby, które w poprzednim "systemie" utożsamiłbyby się z płcią kulturową, nie zapoznają się z tym wzorcem. Przez co nie wykształcają cech męskich/kobiecych, które byłyby dla nich dobre. Można to porównać do braku wzorca w postaci ojca, czyli rodzina dysfunkcyjna. Ma to negatywny wpływ na rozwój dzieci płci obojga.
Ostatecznie część (imho większość) ludzi nie rozwija swojego naturalnego potencjału, ponieważ wymazano wzorzec.
AlaZala pisze: ↑7 cze 2018, 17:31
Płeć kulturowa nie jest do niczego potrzebna, gdyż wszystkie jej elementy, które danej jednostce odpowiadają, jednostka ta może przenieść ze sfery tożsamości płciowej do sfery tożsamości indywidualnej.
Wzorce są w dorastaniu potrzebne. W czasie, kiedy kształtowany jest człowiek nie tak łatwo o świadomy dobór tego, kim chce się stać, co się ceni i wartościuje. W pewnym wieku, późne lata nastoletnie, wczesne dwudzieste - można znaleźć indywidualne wzorce i je rozwijać, ale psychika jest już dość ukształtowana i jeśli czegoś wcześniej wyraźnie brakowało, to ciężko to nadrobić.
Moim zdaniem trzeba by się raczej skupić na tym, by odpowiednio promować te wzorce męskości i kobiecości, czyli generalnie przekazywać elementy pozytywne. Poprawiać niedoskonałe, zamiast wylewać dziecko z kąpielą.
AlaZala pisze: ↑7 cze 2018, 17:31
Tak, uważam, że cechy niefizyczne człowieka są konstruktem kulturowym.
Zapytam dokładniej: czy uważasz, że niefizyczne różnice płci są efektem TYLKO płci kulturowej? Albo że wpływ różnic biologicznych na kwestie niefizyczne jest właściwie pomijalny?
Jeśli tak, to po prostu Twoje poglądy przeczą nauce i zdrowemu rozsądkowi. Skoro nie było naturalnej przyczyny tych różnic, dlaczego w każdej kulturze w mniejszym lub większym stopniu zostały one wypracowane? W takim samym kierunku?
AlaZala pisze: ↑7 cze 2018, 17:31
Opowiadają tylko ludziom w swoim otoczeniu, dlaczego nie lubią mężczyzn, Żydów, czarnoskórych lub innych grup społecznych. Robią to kulturalnie i merytorycznie.
Wait wait wait. Jeśli można merytorycznie udowodnić słuszność niechęci do jakiejś grupy, to znaczy, że ta niechęć jest właściwa. Jednak sądzę, że w konstruktywnej debacie takie poglądy by poległy, ponieważ ich merytoryczność okazałaby się pozorna.
AlaZala pisze: ↑7 cze 2018, 17:31
Mieliśmy takiego polityka Romana Dmowskiego, takiego prymasa Augusta Hlonda i wiele innych postaci, które dziwnym zbiegiem okoliczności w okresie międzywojennym były teoretykami nienawiści wobec Żydów. Ich opowieści trafiają co jakiś czas na podatny grunt - ludzi, którzy albo nadal będą teoretykami nienawiści, ale do wysłuchanych wyjaśnień dodają jeszcze swoje i rozbudują koncepcję teorii nienawiści, albo staną się praktykami nienawiści - zaczną popełniać przestępstwa lub nawet zbrodnie tą nienawiścią motywowane. I tutaj należy zastanowić się, czy Roman Dmowski i August Hlond mogą nie byli częściowo odpowiedzialni za zbrodnię w Jedwabnem? Czy nie byli jej inspiratorami, choć sami przecież uprawiali tylko teorię nienawiści, ale jej nie praktykowali?
Nie wiem na ile tamci dwaj nie lubili Żydów, ale byłbym ostrożny przy formułowaniu takich wniosków. Twórca nie ponosi odpowiedzialności za głupotę swoich odbiorców, za wypaczenia w ich interpretacji. Jeśli ktoś, powiedzmy, ma jakieś powody, żeby nie darzyć sympatią określonej grupy społecznej, a ktoś inny posuwa się do czynnej nienawiści, to wrzucanie jednego i drugiego do tego samego worka będzie krzywdzące. Konsekwencją tak daleko posuniętej ostrożności w formułowaniu opinii i obrzucania ludzi poczuciem winy i odpowiedzialności zbiorowej, jest cenzura, której nie toleruję.
AlaZala pisze: ↑7 cze 2018, 17:31
Społeczeństwo demokratyczne powinno być szczególnie wrażliwe na przestrzeganie praw i szacunek dla mniejszości.
Jak również mniejszość w demokracji nie powinna żądać, by jej wola była ważniejsza od woli większości, ad vocem wymazywania czegokolwiek.
Wybaczcie długość i ewentualne przegięcia, inspiracja po piwku.