Post
autor: panna_x » 15 cze 2018, 11:07
Tzn ja tak jak Nuśka nie uważam, żeby Anna myślała obiektywnie czy racjonalnie, nie sądzę, że zrobiła to z zemsty czy po to, by utrzeć nosa mężowi. To byłoby działanie z kalkulacji, a podejrzewam, że nowy facet ją zauroczył i działała emocjonalnie, po prostu. Rozumiem, że można zakochać się w kimś innym. Może zdrady nie popieram, ale rozumiem, że można mieć dość, zabujać się, dać się ponieść chwili. Ludzie są różni, różne mają potrzeby i limit tego, co zniosą. Natomiast nie rozumiem zostawania w układzie, który ewidentnie nie pasuje, niszczy nas psychicznie, kiedy ma się dość drugiej strony, nie wyobrażam sobie takiego życia i codziennego obcowania z kimś, kto budzi tak silne negatywne emocje, bo autorka sama pisała, że żałuje, że poślubiła tego faceta, a nie obecnego kochanka. Zdrada jest, stało się, oboje mają jakąś część winy w tym, ale zostawanie z mężem jest dla mnie dziwne. Po pierwsze, zostaje z mężem z zamiarem dalszego zdradzania go, więc w jakiś tam sposób go krzywdzi tym. Nikt nie chce być zdradzany, nie oszukujmy się. Krzywdzi też, a może przede wszystkim, siebie, bo co to za jakość życia spędzać je z kimś, kogo nie chcemy i kto nas nie chce. Nie wiem, czemu ludzie to sobie robią, odbierają sobie szanse na szczęście. Rozumiem, że się zakochała, zdarza się. Jednak moim zdaniem uważam, że lepiej by było się rozwieść, przynajmniej dla niej. Nawet gdyby nie była z kochankiem w przyszłości, to przynajmniej nie będzie się męczyć tak jak dotychczas. Chyba, że nam nieco przekoloryzowała swoją historię, i tak naprawdę z obecnym mężem nie jest aż tak źle ( nie jest też dobrze, ale nie tak źle, żeby chcieć to zmienić). Tak jak Nightfall nie wiem, co Annę trzyma w czymś takim. Skoro męża nie znosi, a ma kasę, niezależność finansową i świetnie może się obyć bez niego. Może właśnie jakieś takie wygodnictwo, że nie chce się zaczynać od nowa, burzyć tego, co jest.
Natomiast nie zgadzam się co do tego, że niesłusznie przemoc fizyczna bardziej budzi współczucie. Moim zdaniem słusznie. Brak komplementów czy orgazmu nie równa się z biciem, kopaniem czy gwałtem. To są okropne rzeczy i nie wiem, jak można pisać, że byłoby lepiej tego doświadczyć, bo łatwiej odejść. To są traumy często na całe życie, można się nigdy z tego nie pozbierać. Przepraszam za brutalną szczerość, ale tak się mówi, jak się tego nie przeżyło i trochę się z dobrobytu przewróciło w głowie. To wtedy ludzie wymyślają takie farmazony, robią problemy z mniejszych rzeczy, bo nigdy nie spotkało ich nic złego.
Babka ma wszystko, dobrą pracę, karierę, kasę na wszystko, niczego sobie nie odmawia, ma też udane dziecko, męża, który pomaga w domu i jest dobrym ojcem, to tak właśnie potem jest, że za dużo tego dobra i już się tego nie docenia, tylko pisze głupoty, że zamiast takiego życia to wolałoby się awantury, męża pijaka, kłótnie, bicie szarpanie i gwałcenie.
U mnie we wczesnym dzieciństwie często były awantury, bo wtedy tata lubił wypić ( teraz na starość się uspokoił), był agresywny, mnie nie bił, ale krzyczał, groził i odwalał różne rzeczy, i skończyło się tym, że razem z mamą mieszkałam z dziadkami. Zatem po pierwsze nie jestem za zostawianiem z partnerem, kiedy jest źle- my mieszkaliśmy w czwórkę w dwupokojowym mieszkaniu i było to dla nas lepsze, to już tym bardziej nie rozumiem zostawania, jak ma się kasę i związek nie odpowiada. Można sobie coś wynająć, odciąć się. Po drugie, nie jestem za zestawianiem braku seksu z przemocą domową czy gwałtem. Jednemu brakuje seksu w małżeństwie, innemu co innego przeszkadza w drugiej połówce, nigdy nie będzie idealnie. Idealnych związków nie ma. To są jakieś tam braki, ale bez przesady, żeby porównywać je do takich traum.
Jak mówiłam, uważam, że najlepszy byłby rozwód i odejście z układu, który nie odpowiada.