Felixis pisze:Mój ojciec miał jednak w pracy kolege, który w piatek 13 zawsze gdy był w pracy miał wypadek, więc zawsze na piątek 13 brał urlop XD
I co? W domu też miał wypadek czy ryzyko obejmowało tylko miejsce pracy?
Tylko w pracy miał zawsze wypadek, coszłamał, cośgo przytrzasło, to bło jakieś tąpnięcie i go zawaliło trochę... wiec wiesz, lepiej nie łazić, skoro przynosi pecha XD
Winkie pisze:
Felixis pisze:Ja wierzę w "złe oko" XD a przynajmniej sie zbijam że wierzę
Oj tam, oj - jeżeli paprotka po czyiś słowach "Jaka ładna paprotka" leci momentalnie, na drugi dzień łodyga zostaje, no to nawet największy sceptyk zaczyna mieć pewne "podejrzenia"... Wyjściem tutaj jest element koloru czerwonego, zwłaszcza dzieciom lub małym cielakom sprawia się czerwone kokardki/tasiemki.
Ja mam taką "przyjaciółkę", że zawsze jak jej o czymś powiem co planuje to potem sie nie udaje Dlatego ostatnio jej nic nie mówie przed faktem i ciągle sie śmieje że ona mi złe oko wysyła
Felixis pisze:Tylko w pracy miał zawsze wypadek, coszłamał, cośgo przytrzasło, to bło jakieś tąpnięcie i go zawaliło trochę... wiec wiesz, lepiej nie łazić, skoro przynosi pecha XD
No to już lepiej w ogóle do pracy nie chodzić. Minimalne uniknięcie ryzyka w związku z wykonywaną pracą.
Felixis pisze:Ja mam taką "przyjaciółkę", że zawsze jak jej o czymś powiem co planuje to potem sie nie udaje Dlatego ostatnio jej nic nie mówie przed faktem i ciągle sie śmieje że ona mi złe oko wysyła
Może właśnie dlatego, że to przyjaciółka w cudzysłowiu to Twe plany idą w łeb?
Jestem umiarkowanie przesądna. Czasem robię tak, że idę zawsze tą samą drogą, bo myślę, że jak będę iść inną, to będę mieć pecha, ale tylko czasem. Nie wierzę w piątek trzynastego i w czarnego kota, bo lubię koty. Za to łapię się za guzik, gdy widzę kominiarza.
Nawet dzisiaj tak było. Jestem teraz na stażu w biurze podróży. Więc siedzę sobie, a tu nagle przychodzi facet ubrany na czarno. W pierwszej chwili nie było widać, że to kominiarz, tylko on się przedstawił, że jest z firmy kominiarskiej. Ja wtedy odruchowo złapałam się za guzik.
Przypomniała mi się wtedy zabawa z datą urodzin. Tam było "Oleje cię kominiarz". To akurat nie odnosiło się do mnie, ale się sprawdziło, bo on spytał się o numer lokalu, a nie o wycieczkę, jak to powinno być w biurze podróży.
DZIEWICA8
Ostatnio zmieniony 15 wrz 2012, 20:46 przez DZIEWICA8, łącznie zmieniany 1 raz.
"Boże, daj mi pogodę ducha, abym godziła się z tym, czego zmienić nie mogę,
odwagę, abym zmieniała to, co zmienić mogę, i mądrość, abym zawsze potrafiła
odróżnić jedno od drugiego."
DZIEWICA8
Zastanawiam się jak długi jest termin przydatności pecha po przebiegnięciu drogi przez czarnego kota. Dziś miałam strasznego pecha, a ten kot to mi przebiegł drogę tydzień temu. Pomyślałam, że to to . Idę płakać w poduszkę
Lachesis pisze:Zastanawiam się jak długi jest termin przydatności pecha po przebiegnięciu drogi przez czarnego kota. Dziś miałam strasznego pecha, a ten kot to mi przebiegł drogę tydzień temu. Pomyślałam, że to to .
Wyrok z odroczonym terminem wykonania? Biedne zwierzę... Biedna Lachesis... Ale nie ma co płakać - tylko zatkany nos z tego i późniejsze problemy z oddychaniem na leżąco. Mam natomiast radę jak to zlikwidować pecha - zapolować na sierściucha. Może być nawet nie oryginał - oby się tylko sztuki w ogólnym rachunku zgadzały...
Ja nie jestem przesądna. Dla mnie to absurd i bawi mnie to , że ktoś jest w stanie wierzyć np. w 7 lat nieszczęść bo lustro pękło , panicznie reagować na widok czarnego kota przebiegającego przez ulicę albo myśleć że dzień będzie pechowy bo to piątek 13- tego.
Nie próbuje nawet być normalna,
bo normalność to pierwszy syndrom
śmiertelnie groźnej choroby...
Gdy tylko czuję, że nadchodzi normalność
natychmiast szukam antidotum
Niestety tak. Wiem, że to głupie i całkiem nieracjonalne, ale jak widzę kominiarza to chwytam guzik- coś na zasadzie : " a czemu by nie? co szkodzi spróbować pomóc szczęściu?".
Nie wierzę we wszystkie przesądy ( np w ten z lustrem nie). Jednak nie lubię ważnych rzeczy robić w piątek, jeśli naprawdę nie muszę.
Też uważam przesądy za idiotyzm. A jak ktoś wierzy, to sam się o pecha prosi - na zasadzie samospełniającej się przepowiedni. Zobaczy czarnego kota, potem jest nieostrożny i zamiast zauważyć swoją winę, to zwala na biednego zwierzaka.
A jak moja babcia na przykład podniesie mi torebkę z podłogi, którą tam położyłam (że niby mi pieniądze uciekną czy coś tam), to ja tę torbę ostentacyjnie stawiam z powrotem na podłodze.
Kiedyś jak młodszy i głupszy to tak, później zmądrzałem i nie jestem. W każdym kraju jest inny przesąd choćby u nas w PL Czarny kot to pech, a w UK czarny kot to szczęście. Natomiast zobaczenie sroki w UK, powoduje to, że jak się jej nie pozdrowi, " Hello Mr. Magpie" to będzie się mieć pecha.
Nie wierzę w przesądy i trochę mnie śmieszą, ale przesądnych obserwuję wręcz z fascynacją. No ale dobra, częściej się śmieję. Na przykład od kiedy wprowadziłam się do Poznania wszyscy patrzą na mnie z grozą, gdy kładę torebkę na ziemię (bo przecież uciekną mi pieniądze). Raz kelner podszedł, podniósł mi ją i położył na krześle obok, po czym dostałam niby to dowcipny wykład. Nie mogłam też w sumie nigdy zrozumieć tych czerwonych wstążek na wózkach dziecięcych... chyba dalej nie rozumiem.
Ale muszę przyznać, jak miałam 5 lat babcia nagadała mi, że o 3 w nocy budzą się demony i że to godzina opętań. I czasem gdy nie śpię o 3 w nocy wpadam w panikę. Ale o tej porze można mi wmówić cokolwiek.
Nie wierzę w przesądy i należę do osób, które uparcie przechodzą właśnie tam gdzie przed chwilą przebiegł drogę czarny kot, podejmują poważne decyzje w piątek 13-go, często "prowokują" los robiąc rzeczy przez przesądy zakazane jak stawianie torebki na podłodze żeby pieniądze "się wydały"... Bawi mnie to, a trzeba jakoś sobie umilać życie
O ile wiem wiara w przesądy jest grzechem. Bo ktoś uważa, że jego życiem nie rządzi Opatrzność tylko jakieś drobne zdarzenia (torebka, czarny kot? - litości...)
"Czasem lepiej jest milczeć niż mówić;
I nie trzeba mścić się słowem,
gdzie sama za siebie mści się prawda."
Inigo de Loyola