Presja odnośnie posiadania dziecka

Nie każdego dnia ptaszki ćwierkają. Jak Ci się ten dzień przydarzy, my wysłuchamy.
panna_x
ASoholik
Posty: 1712
Rejestracja: 9 sty 2013, 13:20

Re: Presja odnośnie posiadania dziecka

Post autor: panna_x »

Słowa childfree i childless na pewno nie są neutralne, to jest różnica trudna do przełożenia na polski, wyczuwalna w języku angielskim. Cząstka less oznacza brak czegoś, ale niekorzystny, niepożądany, stąd pojawia się w słowach typu homeless- bezdomny, hopeless- nie dający nadziei. Childless może oznaczać osobę bezdzietną, ale nie z wyboru, tylko np nie mogącą mieć dzieci. Taką, która chce, a nie może. Z kolei cząstka free oznacz wolność, a więc coś pozytywnego i taki brak, który jest czymś dobrym. Dlatego np produkty bez cukru są oznaczone sugarfree- bezcukrowe, ale oznacza to coś pozytywnego ( bo cukier nie jest wskazany). Więc te końcówki używa się w różnych kontekstach. Nie mówi się np sugarless czy hopefree. Analogicznie jest z dziećmi, dana końcówka oznacza coś innego.
Myślę, że w Anglii wymyślono to słowo, bo mieli dość negatywnego childless, a dla nich brak dzieci był czymś dobrym.
Mnie z kolei przemądrzanie się kobiety childfree by nie przeszkadzało, dlatego, że jest mi bliskie takie myślenie, raczej bym czuła, że spotkałam w końcu bratnią duszę. :) Denerwują mnie matki, dzieci, wrzucanie setek zdjeć dzieci na fejsa, które różnią się tylko tym, że ma inną czapeczkę na główce, tiutianie i wszystko z tym związane. Bardzo bym sobie ceniła taką kobietę childfree, bo mam dość syndromu matek Polek, opowieści w pracy o dzieciach i rodzinach, chociaż mnie nikt nie dyskryminuje, że nie mam, nie robią uwag, ale nie ma też o czym gadać z tymi ludźmi, oni żyją tym, jak dzieci w szkole, na studiach, co zrobić na obiad itd.

Mam kolegę, z którym żartujemy, że jedyny instynkt wobec dzieci, jaki odczuwamy, to pożerania młodych, taki mamy czarny humor :) oboje nie mamy, nie lubimy i nie chcemy mieć dzieci.
Bardzo sobie cenię Marię Czubaszek, która publicznie mówiła, że nie znosi dzieci oraz otoczki wokół nich. To agresywne przemądrzanie się wg mnie może być taką formą odreagowania, bo ma się dość tego zjawiska, gadki, jakie dzieci są cudowne, że to jedyne powołanie kobiety i kiedy będziesz mieć swoje. No dobra, mnie znajomi nie namawiali, nie słyszałam takich komentarzy od bliskich znajomych. Dalsi owszem, tak. Rodzice też chcieli mieć wnuki.
Poza tym, choć znajomi mnie nie krytykowali, to kiedy pozakładali rodziny, to kontakt się urwał, nie mieli już czasu na podtrzymywanie znajomości. Jednak relacje bezdzietnych singli z rodzinnymi jakoś niezbyt się kleją, przynajmniej z mojego doświadczenia. Więc sama wolę i szukam towarzystwa osób podobnych do mnie.
Lepiej mi z innymi singlami czy osobami nielubiącymi dzieci.



Co do przedmówców, to zgadzam się z większością, co napisano. Po pierwsze, kiedyś był przymus posiadania dzieci, bo koligacje królewskie, polityczne, a chłopom pomagały w pracy. Teraz dzieci nie pracują, nie są pomocą, lecz kłopotem, inwestycją, wymagają czasu, kasy, uwagi ( wydatki, odrabianie z nimi lekcji, zajęcia dodatkowe, zabawki lekarstwa itd). Dzieci dużo chorują, to generuje koszty i czas, kobietom utrudnia pracę, bo l4 i niechęć pracodawcy. Kiedyś medycyna nie była rozwinięta, więc jak umarło, to trudno. I tak nie było praw pracowniczych, więc kobieta i tak dalej pracowała w polu albo w przemyśle, jeśli było to miasto. Poza tym z racji dużej śmiertelności dzieci, było ich wiele, aby zwiększyć szanse, że któreś przeżyje. Teraz dzieci raczej nie umierają na masową skalę, więc jak ma się jedno, jest duża szansa, ze dorośnie.

Kolejna sprawa, nie było praw socjalnych, rent, emerytur, więc dziecko było jedyną szansą na starość, że się zajmie rodzicem. Teraz przejęło to państwo, są domy opieki, u nas fatalne, ale na Zachodzie świetnie działają i ludzie sami tam chcą być. Więc jaką mogą mieć motywację do dzieci?

Dlatego w ogóle nie zgadzam się z twierdzeniem, że ludzie nie chcą mieć dzieci, bo brak pracy, stabilnego zatrudnienia, żłobków, socjału. Właśnie kiedy tego nie było, rodziło się więcej dzieci. I rodzi nadal np w Afryce czy biednej Azji. A im kraje bogatsze, bardziej socjalne, tym mniej się rodzi , czego przykładem Europa. Na Zachodzie jest wysoki poziom życia, dobre warunki, zarobki i co? Dalej nie chcą, dzietność Niemek, Dunek, jest niska. W Szwajcarii co trzecia w wieku 35-44 lat nie ma dzieci. W Niemczech prawie połowa gospodarstw domowych jest jednoosobowa, tak samo w Szwecji. Przecież to są kraje bogate i socjalne, zrobili świetne warunki do rodzinności, a ludzie i tak nie chcą tych rodzin zakładać.

Rząd obiecuje kasę teraz, a później zawsze może się zmienić, przyjdzie nowa władza, albo nie będzie kasy w budżecie państwa, i kobieta może zostać na lodzie z 4 dzieci. Jak mój dziadek pracował, też była gadka, że im więcej, tym lepiej, będzie wyższa emerytura, więc brał nadgodziny ( wtedy liczono inaczej emeryturę niż teraz, ważne były zarobki z iluś ostatnich lat przed, więc im więcej nadgodzin tym wyższa średnia pensja, która była podstawą emerytury). Więc zamiast 8 godzin był 16 w fizycznej robocie na hucie. Potem przyszedł rząd Suchockiej i powiedzieli, że nie ma kasy w budżecie i będą liczyć z podstawy, jakby ktoś pracował 8 godzin. Więc całe to wypracowywanie lepszej przyszłości poszło się walić, mówiąc oględnie.
Więc nie jestem pewna, czy ślepa wiara w ten program ma sens.

Inna sprawa to taka, że dla mnie niż demograficzny nie jest problemem, może w Polsce mniej się rodzi, ale globalnie i tak mamy przeludnienie i perspektywę, że w relatywnie krótkim czasie wyczerpiemy zasoby planety. Więc to raczej nadmiar a nie brak urodzeń uważam za problem. Raczej powinno się zmniejszać liczbę urodzeń, a nie zwiększać.

Zgadzam się z Setsu, też bym była za tymi "hitlerowskimi" rozwiązaniami.
Awatar użytkownika
Scadrial
mASełko
Posty: 107
Rejestracja: 9 lut 2018, 06:25

Re: Presja odnośnie posiadania dziecka

Post autor: Scadrial »

Setsu pisze: 9 sie 2018, 18:28 Jeśli x nigdy by nie żył, to nie zaznałby swego rodzaju cierpienia, bo po prostu by nie żył.
Życie nawet ze złym startem nie składa się wyłącznie z cierpienia, a obfituje w szanse na poprawę swojego losu.
Setsu pisze: 9 sie 2018, 18:28 W tym kontekście rozumiem to tak, jakby byli przewrażliwieni, bo głośno mówią o tym, że w domu rodzinnym byli zwyczajnie gnojeni, co jeszcze kilkanaście lat temu byłoby niedopuszczalne, bo rodzice byli świętością.
Nie, w tym kontekście przewrażliwieniem jest stwierdzenie, że trudne warunki są na tyle straszne, że nie warto żyć.
Setsu pisze: 9 sie 2018, 18:28 Rozwiń proszę myśl, bo nie wiem, czy dobrze zrozumiałam.
Emerytury - dzieci ongiś były inwestycją na starość, żeby miał kto człowieka utrzymywać. Gdy ludzie mają "zapewnione" emerytury, dzieci własne nie są do tego potrzebne (ale cudze są, o czym dalej)
Opieka socjalna i społeczna - żeby miał kto się opiekować, pomagać, pracować.
Postęp w medycynie - umożliwia względnie niezłe funkcjonowanie na starość, pomimo szwankującego organizmu podtrzymuje sprawność & antykoncepcja
Kwestie kulturowe - moda na posiadanie dzieci, presja społeczna, wzorce szczęścia (rodzina vs samorealizacja)
Rozwydrzenie - dzisiejsze metody wychowania plus komercja plus zmiękczenie ludzi itd sprawiają, że bachory są roszczeniowe, wredne, nierentowne i robią sobie z rodziców zakładników. Wystarczy zobaczyć takiego wrzeszczącego w miejscu publicznym ***, żeby natychmiast nabrać niechęci do dzieci, bo rodzice nie są w stanie nad nim panować. Mieliby większą kontrolę, gdyby nadal stosowano kary cielesne (ale są one ponoć niedobre dla psychiki dziecka, więc to jest rozwiązanie toporne, niekoniecznie optymalne). Drugą opcją jest umiejętne wychowywanie szczeniaka, żeby był posłuszny i przydatny w domu, czyli odsyłam do mojej tezy, że rodzice powinni być zarazem psychologami w pewnym koniecznym zakresie. Jest to jednak trudne do osiągnięcia z tego względu, że większość rodziców kiepsko sobie radzi i ich dzieci dają zły przykład dzieciom, które są wychowywane rozsądniej. I później dziecko zostaje zepsute przez rówieśników, którym rodzice fundują drogie srajfony za nic i nic od nich nie wymagają. Dodaj do tego słodycze w sklepach, reklamy zabawek w telewizji, idiotyczne kreskówki, a teraz już bardziej idiotycznego youtuba, standardowy system "oświaty" i dobre chęci rodziców mogą okazać się niewystarczające by uchronić bachora przed "zepsuciem". Gdyby dzieci były bardziej przydatne, mniej roszczeniowe, gdyby bardziej rozwijały swoje talenty, mniej kosztowały nerwów i zasobów, pewnie więcej par decydowałoby się na ich posiadanie. Brakuje też wzorców (jak zwykle) dobrej rodziny, która stała się niemodna, często przedstawiana jako źródło patologii.
Setsu pisze: 9 sie 2018, 18:28 Im dalej patrzymy wstecz, tym więcej posiadało się dzieci.
Czyli za Mieszka robiło się więcej niż za Jagiełły?
Rozumiem, co chciałaś przedstawić, ale jesteś nieprecyzyjna. Zaproponowany czterokrotny przyrost (2+8) w obrębie pokolenia spowodowałby blisko szesnastokrotne powiększenie populacji w skali wieku, odejmując od tego wojny, choroby i wypadki, niechby nawet był ośmiokrotny, to i tak jest to całkowicie sprzeczne z historycznymi liczbami.
Mogło się rodzić względnie sporo dzieci, lecz dużo umierało w niemowlęcym wieku i jak twierdzisz, było to na tyle normalne, że ludzie nie robili z tego wielkiego dramatu.
Setsu pisze: 9 sie 2018, 18:28 Liczbowo nie mam zielonego pojęcia, jednak na pewno nijak ma się do par, które wyrażają chęć posiadania dziecka.
https://kobieta.wp.pl/coraz-wiecej-kobi ... 012645505a
https://pl.wikipedia.org/wiki/Bezdzietno%C5%9B%C4%87
https://www.ined.fr/en/publications/pop ... societies/
Źródła są niestety rozbieżne...

"Europejskie badania z 2015 wykazują, iż kobieca bezdzietność w wieku 40–44 lat pozostaje niska (ok. 10%) w Bułgarii, Czechach, Estonii, na Węgrzech, Litwie, w Polsce, Portugalii, Rumunii i Rosji, umiarkowana (11–15%) we Francji, Belgii, Gruzji, Niemczech, Norwegii, na Słowacji, w Słowenii, Szwecji i Stanach Zjednoczonych oraz wysoka (ok. 20%) w Austrii, Włoszech, Finlandii, Holandii i Wielkiej Brytanii. Męska bezdzietność jest podwyższona (ponad 23% wśród mężczyzn w wieku 45–49) w Finlandii, Włoszech, Niemczech, Wielkiej Brytanii i Czechach[3]."

Czyli trochę tego jest. Swoją drogą nie spodziewałem się, że w dzisiejszych czasach jeszcze można dostrzec aż tak wyraźne efekty hipergamii i poligynii: spójrzcie na bezdzietność kobiet i mężczyzn w Czechach.
Setsu pisze: 9 sie 2018, 18:28 Człowieka, który nie chce mieć dzieci, ludzie traktują jak ufoludka.
Kwestia środowiska i podatności na jego wpływy. Kompletnie nie rozumiem jak można przejmować się pitoleniem ciotek, wujków, których spotyka się raz na jakiś czas i można rzadziej, jak się nie chce. A wśród młodych niechęć do dzieci jest częsta i nietolerancji nie ma. Trochę asertywności, pewności własnej życiowej ścieżki i zdrowego wyiebania na ludzi.
Setsu pisze: 9 sie 2018, 18:28 Żadne socjale tego nie naprawią, bo jeśli para nie chce dziecka, to nic ich nie przekona, a cała reszta przyczyni się do przyrostu naturalnego na krótką chwilę. Jakie rozwiązanie proponujesz? Pytam poważnie, bo mi już gdzieś majaczy wizja z Opowieści Podręcznej.
Rozwiązanie musi być na wielu płaszczyznach. Mam już kilka pomysłów, ale najpierw przeprowadziłbym badania, mające wskazać czym kierują się ludzie decydując się na posiadanie i nieposiadanie dziecka, jakie są główne przeszkody. Ekonomiczne kwestie są na pierwszym miejscu, bo Polki w GB rozmnażają się chętniej niż w biedniejszej Polsce. Zamiast 500 plus dałbym ulgi podatkowe, mniej biurokracji.
Wspominałem o kwestiach wychowawczych, także coś w rodzaju instrukcji obsługi bachora w formie kursu elektronicznego, książek, standardowych kursów, co się komu podoba. Darmowe poradnie psychologiczne, większe ulgi podatkowe na produkty dziecięce. Wspieranie dzieci chcących pracować na wakacjach, możliwość zatrudniania bachorów w odpowiednio wczesnym wieku do odpowiednich zajęć, promowanie takich inicjatyw.
Generalnie mnie jako wolnościowcowi nie podobają się formy państwowej ingerencji, czy samego wsparcia części społeczeństwa na koszt podatnika, jednak problem może być zbyt istotny, żeby, jak mawia klasyk, oddawać go wolnemu rynkowi XD
Setsu pisze: 9 sie 2018, 18:28 Mnie choćby proponowali cztery miliony, to na dziecko bym się nigdy nie zdecydowała.
Hoho, w to akurat wątpię. 4 miliony to ogrom możliwości: oddajesz dziecko parze zastępczej, która je weźmie za milion i żyjesz dostatnio za drugi milion, a pozostałe 2 inwestujesz i pomnażasz. Albo setka innych alternatyw.
Setsu pisze: 9 sie 2018, 18:28 Może ja patrzę na to zbyt optymistycznie, ale uważam, że to rozdmuchany problem.
Pozwól więc, że przybliżę Ci jak działa system emerytalny:
Większość płaci składki, żeby mniejszość miała emerytury. Dzisiejsze składki idą na dzisiejsze emerytury. Więc kiedy pokolenie wyżu demograficznego z lat 80 w Polsce przejdzie na emeryturę, mogą pojawić się problemy z budżetem ZUSu, do którego już dzisiaj państwo dopłaca. Jeśli Cię to interesuje, wyszukaj liczby: dzisiejszych emerytów, płacących składki na zus, prognozy przyrostu naturalnego, wskaźnik urodzeń, prognozy średniej długości życia.
Niski współczynnik dzietności dzisiaj oznacza za duży stosunek liczby emerytów do liczby pracujących i płacących składki jutro. Co więcej, zjawisko zostanie spotęgowane tym, że osoby zdolne do pracy widząc na własne oczy co dzieje się z pieniędzmi z ich składek i jakie są szanse, że sami dostaną emeryturę i przetrwają w tym kraju, stwierdzą, że nie warto tkwić w tym sypiącym się systemie i będą uciekać za granicę coraz szybciej, czyli dalsze zmniejszenie liczby pracujących. Pewnie obetnie się emerytury osobom, które pracowały w dobrych zawodach, żeby starcy nie zdychali pod mostami. Możliwym rozwiązaniem będzie przyjęcie imigrantów z krajów jeszcze biedniejszych, żeby miał kto pracować. A z tym jak wiadomo jest różnie, może to będą bliscy kulturowo Ukraińcy, a może antyeuropejscy kulturowo muzułmanie z ich podejściem do kobiet, wolności, chrześcijan i ateistów. Podwyżka podatków na ratowanie zusu, podniesienie wieku emerytalnego (im później tym bardziej),
Na tym tle rozumiesz dlaczego napisałem:
"Obniżenie wieku emerytalnego to kolejna populistyczna głupota pisu. Działania wyjątkowo nieperspektywiczne, nastawione tylko na chwilowe poparcie."

Dlatego przyrost naturalny jest tak ważny. Są jeszcze inne kwestie gospodarcze, ale ten argument jest już w pełni wystarczający, żeby dostrzec rangę problemu.
Setsu pisze: 9 sie 2018, 18:28Owszem, par, które nie chcą mieć dzieci, jest więcej na tle tych, które dzieci mieć chcą, ale z biegiem lat to się wyrówna.
Przed chwilą pisałaś coś zgoła przeciwnego. A teraz, że jednak więcej? Czyli jakaś połowa z tych dajmy na to w uśrednieniu 85% czterdziestoletnich dzietnych zaliczyła wpadkę?
Po czym wnioskujesz, że się wyrówna? (to pytanie nie ma sensu przy zaistniałej sprzeczności, więc zadam je w znaczeniu: dlaczego sądzisz, że trend niskiej dzietności się odwróci?)
Setsu pisze: 9 sie 2018, 18:28Ludzie nie przestaną się nagle rozmnażać.
O, to niezmiernie pocieszająca nowina, jednak na tym poziomie dzietności radziłbym dzisiejszym 30-50 latkom zacisnąć pasa i dobrze się zabezpieczyć, bo możliwe, że od zusu dostaną figę z makiem, a nie emeryturę.
Setsu pisze: 9 sie 2018, 18:28Jeśli u nas spadek przyrostu naturalnego jest na tyle poważnym problemem, to nie rozumiem, dlaczego ucięto dofinansowanie programu in vitro, który powoływał na świat ogromną ilość dzieci.
Nie jestem w temacie, ale skoro jest to sprawka obecnej władzy, to zapewne stało się to z tego powodu, iż in vitro jest grzechem ciężkim, a Radio Maryja wartościowym sojusznikiem.
Setsu pisze: 9 sie 2018, 18:28Nie rozumiem, dlaczego nie zostaną zalegalizowane związki jednopłciowe, aby te mogły się rozmnażać, kobieta z kobietą za pomocą in vitro, banku spermy lub innego mężczyzny, mężczyzna z mężczyzną z pomocą surogatki.
Jeśli chodzi o kwestie polityczny to dlatego, że społeczeństwo, a zwłaszcza prawicowi wyborcy by sobie tego nie życzyli i dana partia mogłaby nie uzyskać reelekcji.
Jeśli chodzi o kwestie czy to słuszne, to nie jestem pewien czy takie środowisko rodzinne, w dodatku w takim środowisku społecznym jak Polska, byłoby odpowiednie dla rozwoju dziecka, no ale sam coś wspominałem o przewrażliwieniu, a problem dzietności jest większy. Do osobnej dyskusji, na podstawie statystyk, aktualnej wiedzy psychologicznej i socjologicznej.
Btw, związki są legalne, pozostaje kwestia nazewnictwa. Jestem staromodny i dla mnie małżeństwo to mąż i żona, więc nie zmieniałbym tak od razu tej definicji, jednak dałbym możliwość związkom partnerskim rozwiązań prawnych zbliżonych do tych jakie mają małżeństwa.
Setsu pisze: 9 sie 2018, 18:28natomiast wydaje mi się, że jeśli kraj jest w tak dramatycznej sytuacji, to powinno robić się wszystko, aby temu zapobiec, tymczasem bawimy się w socjale, które nie przynoszą żadnych efektów.
To "tylko" przyszła perspektywa, a kadencja trwa ledwie 4 lata, byle wygrać następne wybory.

takasobie pisze: 9 sie 2018, 18:32 Ja na procesach stochastycznych usłyszałam, a nawet i dowód pewnie był, że populacja, w której każda para rodziców ma mniej niż 2 dzieci wymrze z prawdopodobieństwem 1.
No tak, ale to w uproszczeniu, które nie bierze pod uwagę w jakim czasie nastąpi wymarcie i tego, że przepływ ludzi to nie tylko narodziny i śmierci, lecz także migracje.

Nightfall pisze: 10 sie 2018, 20:19 Forma treści mnie nie odpowiada, ponieważ kobieta pisze, jak jakiś kołcz-blogerka, a nie lekarz profesjonalista.
Zapewne ta forma lepiej trafia do prostego ludu.
A oburzenie wynika, jak to często bywa, z wartościowania i stwierdzenia, że kp (nauczyłem się skrótów, hoho) jest lepsze od mm. Zaraz się trigerują SJWs, nie godzący się na to, by używać wartościującego języka, który działania jednych stawia ponad działaniami innych, a wówczas komuś może być przykro. Ludzie się oburzają, ponieważ wydaje im się, że wartościowanie działania godzi w ich samych, że skoro kp > mm, a ja używam mm, to zostałam personalnie zaatakowana i albo uznam, że robię coś źle (gorzej = źle w rozumieniu ludzi nieskomplikowanych) i się będę źle czuć, albo stwierdzę, że ktoś niesprawiedliwie mnie osądza i wyleję gorycz na kogoś z zewnątrz.

Sprawa prosta: albo autorka ma rację (co można samemu sprawdzić mając dostęp do internetu), albo nie ma racji, a wtedy wystarczy tego DOWIEŚĆ i sprawa jest załatwiona, autorka skompromitowana. Jeżeli sprawa jest skomplikowana i trudna do zerojedynkowego rozstrzygnięcia, też można to wykazać i również autorytet babki zostaje zachwiany, ewentualnie może się zawiązać dyskusja.
Nightfall pisze: 10 sie 2018, 20:19We wpisie nie lubię również tego, że ocenia i poucza.
Jak wyżej. Jeżeli ma rację merytorycznie, to bardzo dobrze, że ocenia i poucza. Jeśli jej racja nie jest pewna, należy to uargumentować w taki sposób, by wynikało jasno na czym polega jej błąd. Błędem nie jest, że ocenia, ani że stosuje dany sposób pisania, jeśli treść jest zgodna z faktami.
Nightfall pisze: 10 sie 2018, 20:19 Z badań, które czytałam wynikało, że mleko traci na wartości, ale gdzie mnie tam to medycznej wiedzy? Daleko.
Jesteś na dobrej drodze, żeby znaleźć argument, ale niepotrzebnie przerywasz w trakcie.
W istocie nieprofesjonalny argument autorki pt "a widział ktoś produkt spożywczy który traciłby na wartości" wydaje się najprostszym to zweryfikowania. Odpowiadając na retoryczne pytanie, tak, badania wskazują, że dzisiejsze produkty jak warzywa czy owoce mają mniejszą zawartość witamin niż te sprzed kilkudziesięciu lat, choć nie jestem pewien, czy można tu wykluczyć błędy pomiarowe badań z dawnych lat. I pewnie nie o to chodziło autorce, ale pytanie ogólnikowe, więc odpowiedź można podciągnąć. W każdym razie takie zjawisko może istnieć, a argument "czy ktoś widział?" jest żenujący.
https://www.focus.pl/artykul/who-mleko- ... i-wartosci

Do focusa wielkiego zaufania nie mam.
Ale inne źródła są w temacie zgodne. Czekam więc na przytoczenie wspomnianych badań.
Nightfall pisze: 10 sie 2018, 20:19Jeśli cieszy Cię pewna zadziorność i uszczypliwość w formułowaniu wypowiedzi, to proszę bardzo. Baw się dobrze.
Zgadza się, odrobina zadziorności dodaje smaku wymianie opinii. Mam nadzieję, że nie czujesz się urażona.

panna_x pisze: 13 sie 2018, 10:42 Dlatego w ogóle nie zgadzam się z twierdzeniem, że ludzie nie chcą mieć dzieci, bo brak pracy, stabilnego zatrudnienia, żłobków, socjału. Właśnie kiedy tego nie było, rodziło się więcej dzieci. I rodzi nadal np w Afryce czy biednej Azji.
Z poprzednimi dwoma akapitami się zgadzam, ale tu mam zastrzeżenia. W GB Polki rodzą ponoć wyraźnie więcej dzieci niż w Polsce właśnie z uwagi na lepszą sytuację finansową, wsparcie państwa i to, że ich dzieci mogą uzyskać obywatelstwo o ile rodzic przepracował tam przynajmniej 5 lat.
Nie należy uznawać tego jednego zespołu czynników (stabilność finansowa, wsparcie państwa) za jedyne kryterium, jakim kierują się potencjalni rodzice, bo tych czynników jest znacznie więcej, jak choćby emerytury, powszechność antykoncepcji, świadomość, kultura i inne.
Obrazek
Kliknij w obrazek, żeby powiększyć.
takasobie

Re: Presja odnośnie posiadania dziecka

Post autor: takasobie »

Scadrial pisze: 24 sie 2018, 16:39
takasobie pisze: 9 sie 2018, 18:32 Ja na procesach stochastycznych usłyszałam, a nawet i dowód pewnie był, że populacja, w której każda para rodziców ma mniej niż 2 dzieci wymrze z prawdopodobieństwem 1.
No tak, ale to w uproszczeniu, które nie bierze pod uwagę w jakim czasie nastąpi wymarcie i tego, że przepływ ludzi to nie tylko narodziny i śmierci, lecz także migracje.
W tym przypadku rozważa się prawdopodobieństwo przy czasie dążącym do nieskończoności, czyli nie interesuje nas dokładny moment, w którym to nastąpi (jak w tych dowcipach z fizykami, inżynierami i matematykami - matematyka interesuje tylko, czy rozwiązanie istnieje). Matematyczne rozważania na ten temat znalazłam i tam jest dokładnie tak napisane: "populacja, w której dwoje rodziców ma przeciętnie dwójkę dzieci, zginie z prawdopodobieństwem 1" i jest to przy uogólnieniach związanych z narodzinami (imigrant i noworodek) i śmiercią (emigrant i śmierć).
Ogólnie dowód jak to zwykle bywa w skryptach z wykładu albo książkach jest "trywialny" :D.
Awatar użytkownika
Azshara
AS gaduła
Posty: 432
Rejestracja: 10 lip 2017, 19:38

Re: Presja odnośnie posiadania dziecka

Post autor: Azshara »

Scadrial pisze: 24 sie 2018, 16:39 Hoho, w to akurat wątpię. 4 miliony to ogrom możliwości: oddajesz dziecko parze zastępczej, która je weźmie za milion i żyjesz dostatnio za drugi milion, a pozostałe 2 inwestujesz i pomnażasz. Albo setka innych alternatyw.
Nadal musiałabym zajść w ciążę, donosić ją, męczyć się po drodze, a na samym końcu jeszcze urodzić i nie wiem, czy mogłabym być pewna, że uda się przez cesarkę. Wiem, że dla niektórych nie jest to problem, ale obrzydzają i przerażają mnie zmiany, jakie zachodzą w organizmie podczas rozwijania się płodu. Musiałabym naprawdę ostro zmienić myślenie, aby na coś takiego się zgodzić.
Scadrial pisze: 24 sie 2018, 16:39 Przed chwilą pisałaś coś zgoła przeciwnego. A teraz, że jednak więcej? Czyli jakaś połowa z tych dajmy na to w uśrednieniu 85% czterdziestoletnich dzietnych zaliczyła wpadkę?
Po czym wnioskujesz, że się wyrówna? (to pytanie nie ma sensu przy zaistniałej sprzeczności, więc zadam je w znaczeniu: dlaczego sądzisz, że trend niskiej dzietności się odwróci?)
To było odnośnie do Japonii. A przynajmniej tak można wywnioskować z doniesień. U nas, pomimo że przyrost naturalny się zmniejsza, to w dalszym ciągu dominują pary, które deklarują chęć posiadania potomstwa.
Niska dzietność się odwróci - za mocne określenie, przesadziłam, czasami palnę głupotę. Przesadziłam również z tym że populacja wyrówna się do obecnej liczby. Natomiast powtórzę się, ludzie nie przestaną się rozmnażać. Nawet jeśli większość zdecyduje się na jedno dziecko (pomijając osoby bezdzietne), to pozostała część będzie chciała już dwójkę, albo i trójkę. To nie jest tak, że ktoś ludziom wszczepi wirusa, który pozbawia instynktu rodzicielskiego.
Scadrial pisze: 24 sie 2018, 16:39 Nie jestem w temacie, ale skoro jest to sprawka obecnej władzy, to zapewne stało się to z tego powodu, iż in vitro jest grzechem ciężkim, a Radio Maryja wartościowym sojusznikiem.
Bingo :)
Zastąpiono program dofinansowań do zabiegów In Vitro programem wspierania rozrodczości, który jest programem katolickim.
Strata kasy, zero efektów, norma.
Scadrial pisze: 24 sie 2018, 16:39 O, to niezmiernie pocieszająca nowina, jednak na tym poziomie dzietności radziłbym dzisiejszym 30-50 latkom zacisnąć pasa i dobrze się zabezpieczyć, bo możliwe, że od zusu dostaną figę z makiem, a nie emeryturę.
Może jestem ultra pesymistką, ale uważam, że jeśli ktoś jeszcze wierzy, że za 30 lat i wzwyż dostanie emeryturę, to jest wielkim optymistą :)
Tak, tak, więcej dzieci, nawet nie moich, które pracują na moją emeryturę, bajka. Niech mnie tylko ktoś zapewni, że dzieci, które urodzą się przez coraz to nowsze socjale, zechcą pójść do pracy i pracować jak na normalnego człowieka przystało, zamiast samemu nie narobić dzieci, by żyć na koszt państwa. Już nawet nie chodzi o patologiczne rodziny, ale takie, które wolały pójść na łatwiznę i miesięcznie zgarniają takie pieniądze za sam fakt namnożenia się jak króliki, że do pracy nie opłaca się iść. Jaki to jest przykład dla tych dzieci i jaka część z nich nie powieli wzorca z domu rodzinnego. Zacytuję klasyka: Andrzej, to piźnie.
Bardzo chciałabym, abyśmy jako pracownicy nie byli ubezpieczani odgórnie, ale musielibyśmy robić to sami, jak i również odkładać na emeryturę osobiście. Rzecz jasna za pieniądze, które obecnie z nas ściągają. Jeśli ktoś byłby chytry i żył na krawędzi, to jego wina i sprawa, natomiast ja wolałabym zadbać o siebie sama. Temat rzeka, ale i tak wiemy, że tak nie będzie. Owszem, tak czy inaczej można ubezpieczyć się na własną rękę i odkładać emeryturę, ale do tego potrzeba pracy z większymi zarobkami, gdy na tę chwilę lwia część naszych wypłat idzie na coś, z czego prawie nie korzystamy, a pieniędzy możemy nigdy na oczy nie zobaczyć :)
takasobie

Re: Presja odnośnie posiadania dziecka

Post autor: takasobie »

Obecny system emerytalny oparty na solidarności międzypokoleniowej był wydolny, kiedy młodych było więcej niż starych. Ale skoro dzieci rodzi się mniej, to trzeba zmienić system. Odkładając co miesiąc z pensji w postaci składek w wysokości 400 zł nie da się uzyskać wysokiej emerytury w przyszłości, chyba że stopa zwrotu byłaby naprawdę wysoka, ale to już podchodziłoby pod zyski spekulacyjne, przy których można dużo stracić.
panna_x
ASoholik
Posty: 1712
Rejestracja: 9 sty 2013, 13:20

Re: Presja odnośnie posiadania dziecka

Post autor: panna_x »

Do Scadrial : owszem Polki wolą rodzić w Anglii, ale Angielki już nie, a mają te same przywileje od państwa. Mimo to wskaźnik urodzeń w zachodniej Europie jest niski, trochę ponad 1. Dotyczy to nie tylko Anglii, lecz też Niemiec, Danii. A są to kraje bogate i socjalne.

http://www.bezdzietnik.pl/przychodzi-be ... gabinetow/

a tu przykład nagonki na osoby bezdzietne w Polsce. Ponieważ temat dotyczy ginekologów, to nie wiem, czy tu jest dobre miejsce, ale wkleję najwyżej w parę wątków.

kobiety niechcące mieć dzieci ginekolog wysyła do psychologa bo to nie jest normalne i może specjalista jej pomoże? albo straszą psychiatrykiem? Bo po 50-ce im odwali.
tak jak tym, co nie chcą związków i facetów, też wypowiedział się guru, że im odwala po 40-ce, w kontekście Pawłowicz. czyli kobiecie zawsze odwali jak nie będzie realizować jednego słusznego wzorca matki i żony.

bez seksu jej odwali, bez faceta jej odwali, a jak nie chce dzieci, to musi mieć wielu kochanków jak w tym artykule przytoczono.
czyli co, Pawłowicz była super rozwiązła skoro nie ma dzieci? ;)

Takasobie, zgadzam się z Tobą co do systemu emerytalnego. Należałoby zmienić. Niestety zgadzam się też z Setsu, że jest mocno wątpliwe, czy tę emeryturę w ogóle nasze pokolenie dostanie. Mogą wydłużyć wiek pracy do 80-ki.
Podobnie jak Setsu jestem przeciwna państwu socjalnemu, rozdawaniu pieniędzy oraz obowiązkowemu odgórnemu ubezpieczeniu.


http://www.bezdzietnik.pl/o-bezdzietnosci-w-szwajcarii/

chyba co piąta kobieta nie ma dzieci w wieku reprodukcyjnym a co trzecia w duzżch miastach Szwajcarii. Jak widać, na Zachodzie dzietność spada. Nie pamiętam źródeł, ale czytałam w necie, że Niemcy, Dania też mają niską dzietność. Zresztą, Wy też macie net i wyszukiwarki, jeśli ktoś chce, niech sobie poszuka tematu :)

Straszne bo wg tego artykułu 3/4 rodzin szwajcarskich powiedziało w ankiecie, że byli szczęśliwsi przed dzieckiem
widać cała gadka, że to największa radość , spełnienie nie jest prawdziwa. a może oni w to wierzyli a potem się rozczarowali.
tylko już za późno, bo co można zrobić. to nie towar, ze oddasz w sklepie niewypał.
u nas jest to tabu, dalej mówi się ze dziecko rodzina są największym dobrem; pokazuje się kobiety szalejące ze szczęścia, więc ci, co tego nie czują, nie będa o tym mówić, nikt się nie przyzna, bo wyjdzie na wyrodnego rodzica, chyba ze w jakiejś anonimowej ankiecie.
i po co robić to ciśnienie na dzieci u nas? niech maja ci co chcą.



http://gospodarka.dziennik.pl/artykuly/ ... iazki.html

tutaj o tym, że w Niemczech połowa gospodarstw domowych jest jednoosobowa, nie chcą tradycyjnych związków, rodzin, dzieci. :) ktoś to przytaczał wcześniej.

co do Szwecji nie mam linków gdyż był to film Szwedzka teoria miłości.
Awatar użytkownika
króliczka
łASuch
Posty: 190
Rejestracja: 20 maja 2017, 21:11

Re: Presja odnośnie posiadania dziecka

Post autor: króliczka »

panna_x pisze: 27 sie 2018, 09:00kobiety niechcące mieć dzieci ginekolog wysyła do psychologa bo to nie jest normalne i może specjalista jej pomoże? albo straszą psychiatrykiem? Bo po 50-ce im odwali.
tak jak tym, co nie chcą związków i facetów, też wypowiedział się guru, że im odwala po 40-ce, w kontekście Pawłowicz. czyli kobiecie zawsze odwali jak nie będzie realizować jednego słusznego wzorca matki i żony.

bez seksu jej odwali, bez faceta jej odwali, a jak nie chce dzieci, to musi mieć wielu kochanków jak w tym artykule przytoczono.
czyli co, Pawłowicz była super rozwiązła skoro nie ma dzieci? ;)
Mi się wydaje, że wygłaszanie takich żenujących bredni przez wielu mężczyzn spowodowane jest tym że już samo wyobrażenie kobiety która potrafi obejść się bez faceta (samowystarczalnej emocjonalnie) ich jakoś drażni (chociaż w teorii lubią naśmiewać się z tych uzależnionych - że to przez brak pasji, pustkę duchową etc.), bo identyfikując siebie jako jednych z nich czyli facetów czują się wtedy zupełnie niechciani, zbędni. Zresztą co do motywów kobiet które narzekają na różne "kryzysy męskości", albo jadą po prawiczkach czy mężczyznach których samoocena ani samopoczucie nie jest uzależnione od faktu posiadania dziewczyny, to podejrzewam podobnie, ale nie na zasadzie wysnucia tego z jakichś analiz wytworzonych w mojej głowie modeli ich psychiki, tylko na podstawie argumentacji która podają; często pojawia się np.: "kiedyś, gdy kobieta nie była szpetna to na każdym spacerze natykała się na adoratora który próbował ją poderwać, a teraz mężczyźni są taacy niemęscy, w mojej pracy jest aż kilku 28-30 latków którzy nigdy nie mieli dziewczyny, a przecież to jest niezdrowe", albo: "Jak dla mnie bycie prawiczkiem w wieku 30+ jest żałosne, co taki może wiedzieć o życiu?, pewnie przez te lata spędzone z pornografią w momencie zetknięcia z ciałem prawdziwej kobiety dzieciak by wymiękł, a na takich słabeuszy nie ma co tracić czasu"*.


*w tym konkretnym przypadku dochodzą dodatkowo kompleksy wygłaszającej
panna_x
ASoholik
Posty: 1712
Rejestracja: 9 sty 2013, 13:20

Re: Presja odnośnie posiadania dziecka

Post autor: panna_x »

Jeśli czują się zbędni, to ich problem. Widać czymś zasłużyli na to, że kobiety ich nie chcą i wybrały ścieżkę niezależności. Choćby w Skandynawii, kobiety po uzyskaniu niezależności ekonomicznej nagle stały się niechętne związkom, małżeństwom. Połowa ludzi żyje tam w gospodarstwach jednoosobowych. Czyli kiedy tylko mogły sobie na to pozwolić, to jednak tych facetów nie chciały i coś musiało to spowodować. Ze wszystkich możliwych opcji wybrały odcięcie się od facetów, choć przecież tam jest promowany model partnerski związku, a nie tradycyjny podział ról, a modne jest tam samotne macierzyństwo ( kobietę stać na to finansowo), więc chcą mieć dziecko, ale nie męża. W związku z tym popularne jest tam korzystanie z banków spermy.

co do lekarzy, to wg mnie istnieje kilka tego przyczyn
po pierwsze, u nas mają status świętych krów, bo za ich arogancję czy olewanie nie ma żadnych konsekwencji, nawet za błędy lekarskie nie ponoszą za bardzo, bo biegłymi badającymi sprawy są ich koledzy z branży i solidarność zawodowa; do tej pory jest wyobrażenie, że lekarz to KTOŚ i podchodzi się do nich z bogobojną uległością, więc się nauczyli, że wszystko im wolno

po drugie, dalej mamy kraj konserwatywnych wartości i kultu dziecka
po trzecie, po co mają przepisywać antykoncepcję, lepiej zastawić się klauzulą sumienia i wymusić tym samym chodzenie do prywatnego gabinetu, gdzie kobieta zapłaci za receptę, po prostu zarabiają na tym, a kobiety to połowa społeczeństwa, świetny biznes, zważywszy, że większość nie chce się rozmnażać jak króliki

ciekawi mnie, jak bardzo jest to rozbieżne, bo zwolennicy pro-life mówią wręcz coś innego: że ginekolodzy przepisują masowo antykoncepcję, namawiają na nią, nawet jak jest niepotrzebna, szkodliwa, nie informują pacjentek o skutkach ubocznych, bo są sponsorowani przez koncerny farmaceutyczne i tylko zarabiają na sprzedaży antykoncepcji. Czyli wg nich są skorumpowani przez wielkie firmy medyczne i wciskają niepotrzebne towary ludziom. A w odwrotną stronę mówią o nawiedzonych prorodzinnych, moralizatorach itd. Ciekawa sprzeczność.
Awatar użytkownika
Scadrial
mASełko
Posty: 107
Rejestracja: 9 lut 2018, 06:25

Re: Presja odnośnie posiadania dziecka

Post autor: Scadrial »

Setsu pisze: 24 sie 2018, 18:15 Nadal musiałabym zajść w ciążę, donosić ją, męczyć się po drodze, a na samym końcu jeszcze urodzić i nie wiem, czy mogłabym być pewna, że uda się przez cesarkę. Wiem, że dla niektórych nie jest to problem, ale obrzydzają i przerażają mnie zmiany, jakie zachodzą w organizmie podczas rozwijania się płodu. Musiałabym naprawdę ostro zmienić myślenie, aby na coś takiego się zgodzić.
A nie brzydziłby Cię swój wygląd, gdybyś zobaczyła jak będziesz wyglądać za pracę wartą 4 miliony, choćby najlepiej dopasowaną do posiadanych predyspozycji? Czy nawet milion? Widok styranej staruszki. A tak niecały rok, odrobina bólu, trochę kg więcej i całe życie ustawione, wracasz do formy w kilka miesięcy pod nadzorem personalnych trenerów, dietetyków, psychoterapeutów. Jesteś ustawiona na resztę życia, możesz wszystko, setki aktywności dotąd niedostępnych stoją otworem. Ludzie mówią, że nie oddadzą "godności" za pieniądze, a w regularnej pracy są często dymani i tej godności pozbawiani każdego miesiąca.
Setsu pisze: 24 sie 2018, 18:15To było odnośnie do Japonii. A przynajmniej tak można wywnioskować z doniesień.
Doniesienia wskazują, że w Japonii większość par nie chce dzieci? Poprosiłbym o nie.
Jeżeli w Polsce dzietność jest nieznacznie niższa od japońskiej, a większość par jednak decyduje się na dziecko, to jak wytłumaczyć, że w Japonii jest przeciwnie? Wąska grupka nadrabia za resztę społeczeństwa, czy nie znają antykoncepcji?
Setsu pisze: 24 sie 2018, 18:15Niska dzietność się odwróci - za mocne określenie, przesadziłam, czasami palnę głupotę
Nie szkodzi, dopóki nie trwa się w błędzie, jak to było w łacińskim aforyzmie.
Setsu pisze: 24 sie 2018, 18:15To nie jest tak, że ktoś ludziom wszczepi wirusa, który pozbawia instynktu rodzicielskiego.
Instynkt nie wystarcza, a na "wirusa" składa się wiele czynników, po części już tu wymienionych.
Setsu pisze: 24 sie 2018, 18:15Bingo :)
Zastąpiono program dofinansowań do zabiegów In Vitro programem wspierania rozrodczości, który jest programem katolickim.
Strata kasy, zero efektów, norma.
Kuriozalne, przez ten program zapłaci się w końcu więcej pieniędzy w przypadkach gdy te ich sposoby nie zadziałają - bo za leczenie bezpłodności plus in vitro, zamiast samego in vitro.
Setsu pisze: 24 sie 2018, 18:15Może jestem ultra pesymistką, ale uważam, że jeśli ktoś jeszcze wierzy, że za 30 lat i wzwyż dostanie emeryturę, to jest wielkim optymistą
Poprzednio pisałaś, że nie widzisz problemu w niskiej dzietności. Czy po prostu nie widziałaś związku pomiędzy jednym a drugim?
Setsu pisze: 24 sie 2018, 18:15Niech mnie tylko ktoś zapewni, że dzieci, które urodzą się przez coraz to nowsze socjale, zechcą pójść do pracy i pracować jak na normalnego człowieka przystało, zamiast samemu nie narobić dzieci, by żyć na koszt państwa.
W naszych warunkach takie przypadki są marginalne, ponieważ stosunek subiektywnie pojmowanej wartości zysków do strat jest niewielki. 500 zł nie wystarczy, żeby na godnym poziomie utrzymywać jedno dziecko, poza tym ludzie nie chcą poświęcać 1/3 życia na użeranie się z bachorami. Taki socjal może zadziałać w przypadku pochodzących z biedniejszych krajów imigrantów socjalekonomicznych wyznania muzułmańskiego, u których normą jest dużo dzieci, a jak dostaną jeszcze za to pieniądze relatywnie większe od tego, do czego przywykli na własnym podwórku, to im to wystarczy, zwłaszcza jeśli rozpatrywać bogatsze od Polski kraje Europy.
Zresztą widzisz już teraz, że prawie nikt tak nie myśli, jak się obawiasz, bo efekt 500+ jest znikomy.
Setsu pisze: 24 sie 2018, 18:15Bardzo chciałabym, abyśmy jako pracownicy nie byli ubezpieczani odgórnie, ale musielibyśmy robić to sami, jak i również odkładać na emeryturę osobiście. Rzecz jasna za pieniądze, które obecnie z nas ściągają. Jeśli ktoś byłby chytry i żył na krawędzi, to jego wina i sprawa, natomiast ja wolałabym zadbać o siebie sama. Temat rzeka, ale i tak wiemy, że tak nie będzie."
To samo proponuje JKM i się z tym zgadzam. Niestety nie ma innej dostrzegalnej partii, która proponowałaby coś takiego. O ile pamiętam, propozycją jego ugrupowania (wówczas to było KNP albo Korwin), była dobrowolność składek emerytalnych płaconych bezpośrednio na siebie i wprowadzenie koniecznego w takiej sytuacji podatku dla uzupełnienia braków pieniędzy dla emerytów (zamiast czerpania cichaczem pieniędzy po prostu z budżetu państwa).

panna_x pisze: 27 sie 2018, 09:00 owszem Polki wolą rodzić w Anglii, ale Angielki już nie, a mają te same przywileje od państwa.
Podobne zjawisko do tego, o którym mówię kawałek wyżej o imigrantach muzułmańskich i wysokim socjalu względem standardów życia z kraju ojczystego. Dla Brytyjki ten socjal będzie niewystarczający, dla Polki spory. Widocznie kulturowo Polki i Brytyjki potrafią się różnić, skoro mają inne priorytety (choć pewnie różnice te nie są takie duże).
"W ankiecie portalu internetowego 20min.ch aż 60 proc. czytelników i czytelniczek poparło wprowadzenie stref bez dzieci w pociągach czy restauracjach."

Ja też takie chcę!
panna_x pisze: 27 sie 2018, 09:00 Straszne bo wg tego artykułu 3/4 rodzin szwajcarskich powiedziało w ankiecie, że byli szczęśliwsi przed dzieckiem
A dokładniej według autorki, która twierdzi, że wpadła jej w ręce ankieta, z której tak wynikało, oczywiście nie dała źródła do tej ankiety.

panna_x pisze: 28 sie 2018, 08:44 Widać czymś zasłużyli na to, że kobiety ich nie chcą i wybrały ścieżkę niezależności. Choćby w Skandynawii, kobiety po uzyskaniu niezależności ekonomicznej nagle stały się niechętne związkom, małżeństwom.
Znamienne dla ideologiczne zacietrzewienia jest doszukiwanie się potwierdzeń dla ukutych z góry tez, w które chce się wierzyć, w zjawiskach, gdzie możliwe jest wystąpienie wielu innych powodów. Wieloczynnikowa analiza zjawisk złożonych jest normą i daje trafniejsze rezultaty, a twierdzenie, że istnieje jeden powód (rzekomego) spadku ilości małżeństw to nieuzasadnione uproszczenie, żeby nie powiedzieć banalizowanie.
panna_x pisze: 28 sie 2018, 08:44 Połowa ludzi żyje tam w gospodarstwach jednoosobowych.
Bzdura. Połowa gospodarstw jest jednoosobowych. Dostrzegasz różnicę? Minuta na zastanowienie, jeśli nie zgadniesz drogi czytelniku, możesz próbować dalej albo przeczytać małym druczkiem:
Skoro pozostałe są wieloosobowe, to znaczy, że i tak większość ludzi mieszka w wielosobowych, bo są... cóż, wieloosobowe. Zakładając, że 47% jest wielosobowych i średnio przykładowo 3 osoby mieszkają w takim wieloosobowym mieszkaniu, wciąż będzie ich około 3 razy więcej niż tych mieszkających w jednoosobowych. Z linku niżej wynika, że 1,8 mln Szwedów mieszka samotnie, zaś populacja kraju wynosi 10 mln. Czyli ponad czterokrotnie więcej dzieli z kimś mieszkanie.

https://www.statista.com/statistics/524 ... ouseholds/
https://www.statista.com/statistics/526 ... s-by-type/
https://ec.europa.eu/eurostat/web/produ ... 20170905-1
https://www.suda.su.se/about-us/press-m ... n-1.374891

Powołujesz się już któryś raz na tę nieszczęsną "szwedzką teorię miłości", w końcu pewnie przyjrzę się dokładniej na ile (nie)wiarygodne jest to dzieło. Nie jest dla mnie dziwnym, że tak ochoczo uczepiłaś się informacji, która pasuje do Twojego światopoglądu, że chcesz wciskać ją gdzie tylko się da, ale bullshitów tutaj tolerować nie zamierzam:

https://www.scb.se/en_/Finding-statisti ... in-Sweden/
https://ec.europa.eu/eurostat/statistic ... _in_the_EU

Odsetek małżeństw w Szwecji nie odbiega znacząco od standardów europejskich.
Nie jest też prawdą , że "nagle" Szwedkom odechciało się związków jak tylko poczuły się niezależne finansowo.
Można się spodziewać, że w laickim kraju stosunek związków nieformalnych do małżeństw powinien być wysoki względem chociażby krajów konserwatywnych, co potwierdza wykres "Consensual unions of the population of 20 and over (%)" z drugiego linku. O dziwo Szwecja ląduje aż na pierwszym miejscu krajów z największą liczbą par mieszkających razem w nieformalnych związkach, co także przeczy Twoim, jakże często wygłaszanym, tezom.


A teraz powinnaś znaleźć wszystkie te posty, w których powielasz te błędne informacje i dopisać coś w rodzaju:
#Edycja: informacje były błędne + odnośnik do poprawnych.
(albo udowodnić, że jednak powyższe dane się mylą, a Twoje były prawdziwe).
A będzie Ci wybaczone ^^
Obrazek
Kliknij w obrazek, żeby powiększyć.
Awatar użytkownika
Azshara
AS gaduła
Posty: 432
Rejestracja: 10 lip 2017, 19:38

Re: Presja odnośnie posiadania dziecka

Post autor: Azshara »

Scadrial pisze: 29 sie 2018, 16:34 A nie brzydziłby Cię swój wygląd, gdybyś zobaczyła jak będziesz wyglądać za pracę wartą 4 miliony, choćby najlepiej dopasowaną do posiadanych predyspozycji? Czy nawet milion? Widok styranej staruszki. A tak niecały rok, odrobina bólu, trochę kg więcej i całe życie ustawione, wracasz do formy w kilka miesięcy pod nadzorem personalnych trenerów, dietetyków, psychoterapeutów.
Nastawienie psychiczne, od tego musiałabym zacząć.
Nie piszę o zmianach w wyglądzie, bo zrzucić kilka kg samodzielne to żadna sztuka, mam na myśli zmiany, które zachodzą wewnątrz, zwyczajnie mnie to przeraża, pomimo że wiem, że to naturalny proces. Zgadzam się jednak z tym, że każdy człowiek ma swoją cenę. Pytanie, jaka jest moja.
Scadrial pisze: 29 sie 2018, 16:34 Doniesienia wskazują, że w Japonii większość par nie chce dzieci? Poprosiłbym o nie.
Jeśli znajdę artykuł, to ci podeślę, ale niczego nie obiecuję, nie zapisuję niestety takich rzeczy. A szkoda, bo nawet fajne wykresy były.
Scadrial pisze: 29 sie 2018, 16:34 Poprzednio pisałaś, że nie widzisz problemu w niskiej dzietności. Czy po prostu nie widziałaś związku pomiędzy jednym a drugim?
Nie, to jest to, o czym wspomniałam wcześniej, a co sam później rozłożyłeś na części pierwsze. Z mojego punktu widzenia (i nie tylko mojego) przyrost naturalny, który nastąpi w wyniku socjali, nie da mi kompletnie nic i w dalszym ciągu słabo widzę tę moją emeryturę. Co z tego, że 500+ zadziałało chwilowo, co było do przewidzenia, skoro jeśli wprowadzi się Emeryturę+ i inne bzdety, to dzieci przybędzie, ale w przyszłości niekoniecznie będą chętne do pracy. I nie mówię, że będą to środowiska patologiczne, ot, normalne rodziny, które wyczuły, że nie trzeba pracować, bo pieniądze i tak się znajdą. Wzorce wynosi się z domu rodzinnego, nikt nie twierdzi, że będzie to dotyczyć wszystkich, natomiast marginalne przypadki również to nie będą. Po prostu będzie więcej dzieci, ale niekoniecznie więcej rąk do pracy. Jeśli zaraz zapytasz, skąd tyle dzieci, skoro ludzie nie chcą się rozmnażać. Ano stąd, że kasa nie śmierdzi i o ile 500+ można przeboleć, tak Emerytura+ i inne socjale w pakiecie będą wyglądać już zupełnie inaczej i zawsze znajdą się pary, które się na te dzieci zdecydują, bo będzie to zabezpieczenie na przyszłość. Jeśli te wszystkie rządowe programy mają cokolwiek dać, to na pewno nie będą to dobre i pożyteczne rzeczy. Tych pieniędzy kiedyś zwyczajnie zabraknie, ponieważ już są problemy, a ja wręcz uwielbiam patrzeć na popłoch, w jaki wpadają matki, gdy ktoś wrzuci na jakąś grupę na fb fake news (niestety fake), który mówi, że zabierają 500+. To, co tam się dzieje, to jest jakaś tragedia i strasznie patrzeć na kobiety, które narobiły dzieciaków tylko dla pieniędzy. Zwyczajnie czekam na ten dzień, w którym zmieni się partia rządząca lub w którym skończą się fundusze i nie będzie skąd ich ściągać. I niech świat płonie :diabel:
Ostatnio zmieniony 30 sie 2018, 11:09 przez Azshara, łącznie zmieniany 2 razy.
panna_x
ASoholik
Posty: 1712
Rejestracja: 9 sty 2013, 13:20

Re: Presja odnośnie posiadania dziecka

Post autor: panna_x »

Scadrial pisze: 29 sie 2018, 16:34
Setsu pisze: 24 sie 2018, 18:15 Nadal musiałabym zajść w ciążę, donosić ją, męczyć się po drodze, a na samym końcu jeszcze urodzić i nie wiem, czy mogłabym być pewna, że uda się przez cesarkę. Wiem, że dla niektórych nie jest to problem, ale obrzydzają i przerażają mnie zmiany, jakie zachodzą w organizmie podczas rozwijania się płodu. Musiałabym naprawdę ostro zmienić myślenie, aby na coś takiego się zgodzić.
A nie brzydziłby Cię swój wygląd, gdybyś zobaczyła jak będziesz wyglądać za pracę wartą 4 miliony, choćby najlepiej dopasowaną do posiadanych predyspozycji? Czy nawet milion? Widok styranej staruszki. A tak niecały rok, odrobina bólu, trochę kg więcej i całe życie ustawione, wracasz do formy w kilka miesięcy pod nadzorem personalnych trenerów, dietetyków, psychoterapeutów. Jesteś ustawiona na resztę życia, możesz wszystko, setki aktywności dotąd niedostępnych stoją otworem. Ludzie mówią, że nie oddadzą "godności" za pieniądze, a w regularnej pracy są często dymani i tej godności pozbawiani każdego miesiąca.
Setsu pisze: 24 sie 2018, 18:15To było odnośnie do Japonii. A przynajmniej tak można wywnioskować z doniesień.
Doniesienia wskazują, że w Japonii większość par nie chce dzieci? Poprosiłbym o nie.
Jeżeli w Polsce dzietność jest nieznacznie niższa od japońskiej, a większość par jednak decyduje się na dziecko, to jak wytłumaczyć, że w Japonii jest przeciwnie? Wąska grupka nadrabia za resztę społeczeństwa, czy nie znają antykoncepcji?
Setsu pisze: 24 sie 2018, 18:15Niska dzietność się odwróci - za mocne określenie, przesadziłam, czasami palnę głupotę
Nie szkodzi, dopóki nie trwa się w błędzie, jak to było w łacińskim aforyzmie.
Setsu pisze: 24 sie 2018, 18:15To nie jest tak, że ktoś ludziom wszczepi wirusa, który pozbawia instynktu rodzicielskiego.
Instynkt nie wystarcza, a na "wirusa" składa się wiele czynników, po części już tu wymienionych.
Setsu pisze: 24 sie 2018, 18:15Bingo :)
Zastąpiono program dofinansowań do zabiegów In Vitro programem wspierania rozrodczości, który jest programem katolickim.
Strata kasy, zero efektów, norma.
Kuriozalne, przez ten program zapłaci się w końcu więcej pieniędzy w przypadkach gdy te ich sposoby nie zadziałają - bo za leczenie bezpłodności plus in vitro, zamiast samego in vitro.
Setsu pisze: 24 sie 2018, 18:15Może jestem ultra pesymistką, ale uważam, że jeśli ktoś jeszcze wierzy, że za 30 lat i wzwyż dostanie emeryturę, to jest wielkim optymistą
Poprzednio pisałaś, że nie widzisz problemu w niskiej dzietności. Czy po prostu nie widziałaś związku pomiędzy jednym a drugim?
Setsu pisze: 24 sie 2018, 18:15Niech mnie tylko ktoś zapewni, że dzieci, które urodzą się przez coraz to nowsze socjale, zechcą pójść do pracy i pracować jak na normalnego człowieka przystało, zamiast samemu nie narobić dzieci, by żyć na koszt państwa.
W naszych warunkach takie przypadki są marginalne, ponieważ stosunek subiektywnie pojmowanej wartości zysków do strat jest niewielki. 500 zł nie wystarczy, żeby na godnym poziomie utrzymywać jedno dziecko, poza tym ludzie nie chcą poświęcać 1/3 życia na użeranie się z bachorami. Taki socjal może zadziałać w przypadku pochodzących z biedniejszych krajów imigrantów socjalekonomicznych wyznania muzułmańskiego, u których normą jest dużo dzieci, a jak dostaną jeszcze za to pieniądze relatywnie większe od tego, do czego przywykli na własnym podwórku, to im to wystarczy, zwłaszcza jeśli rozpatrywać bogatsze od Polski kraje Europy.
Zresztą widzisz już teraz, że prawie nikt tak nie myśli, jak się obawiasz, bo efekt 500+ jest znikomy.
Setsu pisze: 24 sie 2018, 18:15Bardzo chciałabym, abyśmy jako pracownicy nie byli ubezpieczani odgórnie, ale musielibyśmy robić to sami, jak i również odkładać na emeryturę osobiście. Rzecz jasna za pieniądze, które obecnie z nas ściągają. Jeśli ktoś byłby chytry i żył na krawędzi, to jego wina i sprawa, natomiast ja wolałabym zadbać o siebie sama. Temat rzeka, ale i tak wiemy, że tak nie będzie."
To samo proponuje JKM i się z tym zgadzam. Niestety nie ma innej dostrzegalnej partii, która proponowałaby coś takiego. O ile pamiętam, propozycją jego ugrupowania (wówczas to było KNP albo Korwin), była dobrowolność składek emerytalnych płaconych bezpośrednio na siebie i wprowadzenie koniecznego w takiej sytuacji podatku dla uzupełnienia braków pieniędzy dla emerytów (zamiast czerpania cichaczem pieniędzy po prostu z budżetu państwa).

panna_x pisze: 27 sie 2018, 09:00 owszem Polki wolą rodzić w Anglii, ale Angielki już nie, a mają te same przywileje od państwa.
Podobne zjawisko do tego, o którym mówię kawałek wyżej o imigrantach muzułmańskich i wysokim socjalu względem standardów życia z kraju ojczystego. Dla Brytyjki ten socjal będzie niewystarczający, dla Polki spory. Widocznie kulturowo Polki i Brytyjki potrafią się różnić, skoro mają inne priorytety (choć pewnie różnice te nie są takie duże).
"W ankiecie portalu internetowego 20min.ch aż 60 proc. czytelników i czytelniczek poparło wprowadzenie stref bez dzieci w pociągach czy restauracjach."

Ja też takie chcę!
panna_x pisze: 27 sie 2018, 09:00 Straszne bo wg tego artykułu 3/4 rodzin szwajcarskich powiedziało w ankiecie, że byli szczęśliwsi przed dzieckiem
A dokładniej według autorki, która twierdzi, że wpadła jej w ręce ankieta, z której tak wynikało, oczywiście nie dała źródła do tej ankiety.

panna_x pisze: 28 sie 2018, 08:44 Widać czymś zasłużyli na to, że kobiety ich nie chcą i wybrały ścieżkę niezależności. Choćby w Skandynawii, kobiety po uzyskaniu niezależności ekonomicznej nagle stały się niechętne związkom, małżeństwom.
Znamienne dla ideologiczne zacietrzewienia jest doszukiwanie się potwierdzeń dla ukutych z góry tez, w które chce się wierzyć, w zjawiskach, gdzie możliwe jest wystąpienie wielu innych powodów. Wieloczynnikowa analiza zjawisk złożonych jest normą i daje trafniejsze rezultaty, a twierdzenie, że istnieje jeden powód (rzekomego) spadku ilości małżeństw to nieuzasadnione uproszczenie, żeby nie powiedzieć banalizowanie.
panna_x pisze: 28 sie 2018, 08:44 Połowa ludzi żyje tam w gospodarstwach jednoosobowych.
Bzdura. Połowa gospodarstw jest jednoosobowych. Dostrzegasz różnicę? Minuta na zastanowienie, jeśli nie zgadniesz drogi czytelniku, możesz próbować dalej albo przeczytać małym druczkiem:
Skoro pozostałe są wieloosobowe, to znaczy, że i tak większość ludzi mieszka w wielosobowych, bo są... cóż, wieloosobowe. Zakładając, że 47% jest wielosobowych i średnio przykładowo 3 osoby mieszkają w takim wieloosobowym mieszkaniu, wciąż będzie ich około 3 razy więcej niż tych mieszkających w jednoosobowych. Z linku niżej wynika, że 1,8 mln Szwedów mieszka samotnie, zaś populacja kraju wynosi 10 mln. Czyli ponad czterokrotnie więcej dzieli z kimś mieszkanie.

https://www.statista.com/statistics/524 ... ouseholds/
https://www.statista.com/statistics/526 ... s-by-type/
https://ec.europa.eu/eurostat/web/produ ... 20170905-1
https://www.suda.su.se/about-us/press-m ... n-1.374891

Powołujesz się już któryś raz na tę nieszczęsną "szwedzką teorię miłości", w końcu pewnie przyjrzę się dokładniej na ile (nie)wiarygodne jest to dzieło. Nie jest dla mnie dziwnym, że tak ochoczo uczepiłaś się informacji, która pasuje do Twojego światopoglądu, że chcesz wciskać ją gdzie tylko się da, ale bullshitów tutaj tolerować nie zamierzam:

https://www.scb.se/en_/Finding-statisti ... in-Sweden/
https://ec.europa.eu/eurostat/statistic ... _in_the_EU

Odsetek małżeństw w Szwecji nie odbiega znacząco od standardów europejskich.
Nie jest też prawdą , że "nagle" Szwedkom odechciało się związków jak tylko poczuły się niezależne finansowo.
Można się spodziewać, że w laickim kraju stosunek związków nieformalnych do małżeństw powinien być wysoki względem chociażby krajów konserwatywnych, co potwierdza wykres "Consensual unions of the population of 20 and over (%)" z drugiego linku. O dziwo Szwecja ląduje aż na pierwszym miejscu krajów z największą liczbą par mieszkających razem w nieformalnych związkach, co także przeczy Twoim, jakże często wygłaszanym, tezom.


A teraz powinnaś znaleźć wszystkie te posty, w których powielasz te błędne informacje i dopisać coś w rodzaju:
#Edycja: informacje były błędne + odnośnik do poprawnych.
(albo udowodnić, że jednak powyższe dane się mylą, a Twoje były prawdziwe).
A będzie Ci wybaczone ^^
Akurat na Twoim wybaczeniu w ogóle mi nie zależy ;)jeśli lubisz wieloczynnikowe analizy, to je sobie rób, ja nie jestem pracownikiem naukowym, statystykiem i nie zamierzam być ;)
Szwecja może nie odstaje od innych państw, bo w innych też jest trend na jednoosobowe gospodarstwa domowe. Oraz nastaje moda na relacje typu LAT, czyli takie związki, które są nieformalne i nie mieszka się razem, lecz spotyka z drugą osobą.
Ja tam nie rozpaczam z tego powodu, nigdy tradycyjny model rodziny mi się nie podobał i cieszę się, że nie tylko ja na świecie takiego nie chcę. Moim ideałem jest LAT i taki mam. ;)



http://gospodarka.dziennik.pl/artykuly/ ... iazki.html

tutaj o tym, że w Niemczech prawie połowa gospodarstw domowych jest jednoosobowa,


Setsu, zgadzam się z Tobą.




https://www.polityka.pl/tygodnikpolityk ... ludzi.read

tutaj ciekawy artykul gdzie pisze ze dzieci wcale nie daja szczescia. ciekawie tez mowi o wygranej w lotto. oraz o tym kiedy kasa daje szczescie a kiedy nie. wbrew pozorom kasa daje szczęście tylko w określonym kontekście. ciekawe bo myślałam inaczej.

jest to artykuł Daniela Gilberta speca od psychologii szczęścia.

mnie oczywiscie artykul spodobal się bo neguje ten model ze dziecko to glowne zrodlo szczescia. tymczasem wg jego badan wcale nie. najwiecej szzczescia daje towarzystwo innych ludzi ( model z Danii, krajów południowych, gdzie jest też najmniej depresji i kultywuje się życie towarzyskie) najmniej sprzatanie i zajmowanie się domem, poza tym kobiety ktore nie pracuja tylko siedza w domu z dziecmi maja dwa razy czesciej depresje. a podobno dziecko to najwieksze szczescie dla kobiety.
moze to temat tabu po prostu nie mowi sie o tych ktore macierzynstwo rozczarowalo bo to niewygodny temat. caly przekaz jest ukierunkowany na matki rozplywajace się nad dziecmi.

tymczasem ponoc co piata ma depresje poporodowa. i co z cala ta gadka, ze pojawienie sie dziecka wszystko wynagrodzi?
panna_x
ASoholik
Posty: 1712
Rejestracja: 9 sty 2013, 13:20

Re: Presja odnośnie posiadania dziecka

Post autor: panna_x »

https://www.tvn24.pl/polska-i-swiat,33, ... 66137.html

też czytam bezdzietnik i uwielbiam Edytę. a to reportaż o niej.


a tu o słynnej szklance wody
https://www.youtube.com/watch?v=ipoWUE0 ... e=youtu.be
ODPOWIEDZ