Mianowicie chodzi o strefy erogenne. Których rzekomo kobiety mają sporo, na dużym procencie powierzchni ciała. O ile dobrze to rozumiem, to jest to twór fizyczny, "mechaniczny", tak? Wiele razy natomiast pojawia się na forum stwierdzenie, że pod względem fizjologicznym aseksualni nie mają żadnych przeszkód, żeby "mechaniczne" rzeczy związane z seksem u nich działały.
Jak w takim razie jest z tymi strefami erogennymi u kobiet? Parę lat temu myślałam, że to normalne, że Aski mają to całkiem zdezaktywowane. Po tych stwierdzeniach, że fizjologicznie wszystko powinno działać, zaczęłam się zastanawiać, czy naprawdę działa, czy jednak nie, czy może to ze mną coś nie tak, że u mnie czegoś takiego (a CO to miałoby być i JAK działać?!?!
