Zniechęcenie ludźmi

Jeśli masz pytanie i znikąd odpowiedzi, zwróć się do nas
Odkrywca
starszASek
Posty: 49
Rejestracja: 7 lut 2022, 19:56

Zniechęcenie ludźmi

Post autor: Odkrywca »

Dostrzegliście u siebie zniechęcenie ludźmi?

U mnie wygląda to tak, że już raz coś takiego już miałem. Jakoś koło 30-tki. Taki kryzys wieku wczesno-średniego. Nałożyły się u mnie różne problemy i miałem dość ludzi. Przez 3 lata zrobiłem sobie taki reset. Potem znowóż przyszła faza na poznawanie ludzi troszkę na siłę, na szybko. Poczułem się mocno osamotniony i chciałem wypełnić tą lukę. Skutek był taki, że często się ośmieszałem przed innymi, zależało mi za bardzo a to nigdy nie jest dobre. Wiadomo jak to wygląda, Ty wysyłasz 5 wiadomości, a otrzymujesz jedną...po godzinie. To trwało ostatnie kilka lat i teraz chyba znów jestem zniechęcony ludźmi. Gdy to komuś mówię często słyszę, że warto próbować ale ileż można. Mam nieraz tak, że nic nie zyskuję a tylko tracę spokój bo ludzie potrafią wprowadzać duży niepokój, zwłaszcza płeć przeciwna. Mam utrudnioną sytuację w szukaniu bo relacje ze znajomymi są w zaniku, nie ma już starej ekipy, choć głównie były to spotkania w męskim gronie przy alkoholu. Tak mi się ułożyła sytuacja.

Jak jest u Was? Też czasem myślicie, że lepsza samotnosć, spokój niż szukanie na siłę, dołowanie się i ta ciągła niewiadoma jak kontakt z drugą osobą się potoczy? Ja chyba teraz spasuję, zrobię sobię przerwę pół roku, może rok.
Awatar użytkownika
reita
młodASek
Posty: 29
Rejestracja: 23 wrz 2019, 19:03

Re: Zniechęcenie ludźmi

Post autor: reita »

Nigdy nie rozumiałam tego demonizowania samotności i sugerowania, że to najgorsze co może spotkać człowieka, w szczególności kobietę... Odkąd mieszkam sama, mam spokój, mam wreszcie warunki do tego by skupiać się na swoich celach i hobby, bez konieczności znoszenia chaosu wokół, czy zawracania gitary żebym wreszcie zajęła się czymś innym... Nie wyobrażam sobie teraz powrotu do tego, by mieć współlokatora.

No ale ja nigdy zbyt wysokich potrzeb społecznych nie miałam. Przez większość czasu kontakt online mi w zupełności wystarczy. Choć nawet i mi zdarza się chęć pogadania w cztery oczy czy bycia przytuloną. Ale szczęśliwie zdarza mi się to na tyle rzadko, że nawet jak takie zjawisko nie nastąpi, to żyję z tym bez większego problemu.
zwyczajna_ja
młodASek
Posty: 25
Rejestracja: 29 sie 2022, 17:26

Re: Zniechęcenie ludźmi

Post autor: zwyczajna_ja »

U mnie wyglądało to tak, że do jakiegoś 25 roku życia zdecydowanie wolałam samotność i święty spokój, później weszłam w związek, mieszkałam z kimś i poczułam, że to to czego było mi potrzeba. Gdy związek się zakończył i zostałam sama wróciłam chyba podświadomie do tego, że samej mi jest dobrze, ale z drugiej strony zatraciłam gdzieś po drodze relacje z bliskimi i próbując nawiązać nowe kontakty zniechęciłam się do tego strasznie, chyba bycie samemu ze sobą nie jest aż takie złe 😜
Przeciętnie nieprzeciętna 😁
Odkrywca
starszASek
Posty: 49
Rejestracja: 7 lut 2022, 19:56

Re: Zniechęcenie ludźmi

Post autor: Odkrywca »

Ja ludzi kocham, uwielbiam. Czas spędzony bez nich uważam za bezwartościowy. Uważam, że każdy powinien mieć wokół siebie grupę przyjaciół by mieć wspomnienia i nie zostać samemu na starość. Tylko nic na siłę, skoro nie idzie od wielu lat to trzeba spasować.
AnAn
przedszkolASek
Posty: 8
Rejestracja: 31 sie 2022, 18:48

Re: Zniechęcenie ludźmi

Post autor: AnAn »

Mnie czasem brakuje takiej zwartej grupy jakby "własnej watahy". Może dlatego, że jestem z dużego miasta, a może to po prostu dlatego, że wszyscy moi znajomi mają własne związki/rodziny i trochę (słusznie czy nie) zamykają się tylko w nich. Choć, jako osoba, która lubi niedźwiedzie uściski, po pierwszych reakcjach, jakie na nie dostaję od znajomych, sądzę, że wielu osobom naprawdę ich brakuje.

Wydaję mi się, że jak zawsze najlepiej zachować równowagę. Nie należy zamykać się tylko we własnym towarzystwie, ale nie należy się też zatracać w innych. I pewnie brzmi to jak największy banał, ale sądzę, że każdy powinien dobrze czuć się sam ze sobą i nie oczekiwać, że ktoś inny zmieni jego życie i go w 100% uszczęśliwi.

A co do prób szukania nowych znajomych, to z wiekiem jest to z pewnością coraz cięższe. Mamy mniej miejsc, gdzie możemy poznawać nowych ludzi i trudniej jest też zacząć jakąkolwiek relację. Nie wspominając, że to wyjątkowo przykre jak ktoś nas ignoruje albo powoli się od nas odsuwa. I choć w pełni zdajemy sobie z tego sprawę, to jedyne co nam zostaje to robić dobrą minę do złej gry.
clarity
ASiołek
Posty: 53
Rejestracja: 24 lip 2022, 05:50

Re: Zniechęcenie ludźmi

Post autor: clarity »

Ja nigdy nie byłam osobą za bardzo społeczną choć nie da się ukryć, że przez wiele lat było mi to przedstawione jako coś złego, więc pajacowałam i tkwiłam w relacjach "bo przecież tak wypada, bo ludzie to stworzenia stadne". Dzisiaj w wieku 30 lat dorosłam do tego, że lubię być sama i mieć jedynie wąskie grono znajomych choć nie zamykam się oczywiście na poznawanie nowych osób. Nie rozumiem za bardzo mówienia, że gdy ktoś jest sam to automatycznie jest samotny: jestem sama [w sensie związków] od wielu lat i samotna nie czuję się wcale, a moje aktualne kontakty z innymi ludźmi są mocno ograniczone ze względu na to, że wszyscy pracują i wiadomo jak to jest w dorosłym życiu, więcej Whatsappa niż realnych spotkań, ale również nie czuję się samotna. Wydaje mi się, że nieumiejętność bycia szczęśliwym samemu ze sobą nie prowadzi do niczego dobrego, bo ludzie dzisiaj są, a jutro może ich nie być i ja osobiście nie chciałabym, żeby czyjaś obecność lub jej brak determinowała to jak będzie wyglądać moje życie.

Zawsze chętnie kogoś poznam, ale przyznam szczerze, że trochę tak jak przedmówca nie mam pojęcia, gdzie aktualnie można poznawać nowe osoby. Z wiekiem stało się to bardziej skomplikowane, bo kiedyś człowiek szedł na imprezę i wychodził z paczką znajomych, a dzisiaj moja najlepsza forma imprezy to koc, książka i cisza w domu :)
Zawsze znajdzie się odpowiednia filozofia do braku odwagi.
Odkrywca
starszASek
Posty: 49
Rejestracja: 7 lut 2022, 19:56

Re: Zniechęcenie ludźmi

Post autor: Odkrywca »

To byłoby normalne gdyby znudzenie imprezami i uciekanie w samotność to były cechy osoby 40letniej. Problem w tym, że w Polsce coś takiego towarzyszy 25 latkom, a w skrajnych przypadkach wcześniej. Tak jakby ten imprezowo-towarzyski okres życia trzeba było odbębnić, a potem mieć to odfajkowane. Co spotykam kogoś tak między 30 a 40 rokiem życia to już jest totalnie wypalony, brakuje tej jakiejś iskry, idealizmu, wdziera się cynizm, znudzenie. Taka jest niestety dzisiaj Polska. Kraj przepracowanych, zestresowanych ludzi.
Awatar użytkownika
tymczasowy
pASibrzuch
Posty: 250
Rejestracja: 14 cze 2011, 02:05
Lokalizacja: Londyn

Re: Zniechęcenie ludźmi

Post autor: tymczasowy »

clarity pisze: 27 wrz 2022, 08:03 Wydaje mi się, że nieumiejętność bycia szczęśliwym samemu ze sobą nie prowadzi do niczego dobrego, bo ludzie dzisiaj są, a jutro może ich nie być i ja osobiście nie chciałabym, żeby czyjaś obecność lub jej brak determinowała to jak będzie wyglądać moje życie.
Woah, czuje sie jakby ktos wyjal te mysli z mojej glowy. Od nastego roku zycia stronie od poznawania nowych ludzi, moje zapotrzebowanie na kontakty z ludzmi jest dosc male. Szczegolnie, ze moja praca wymagajaca takowego kontaktu codziennie czesto wysysa ze mnie te wszystkie checi i wieczorem chcialbym zostac juz tylko z samym soba.
Bardzo dlugi czas mowiono mi, ze to negatywna cecha mojego charakteru. Ale majac, juz niedlugo, 32 lata widze w tym dazeniu do "samotnosci" wiecej plusow niz minusow. Zgadzam sie tym samym z toba ze samotnosc a bycie samemu to nie to samo.


Chociaz po prawdzie lapie sie jednak na tym, ze izoluje sie za bardzo. To troszke nie fair wobec moich znajomych i rodziny, ale coraz mniej mi zalezy na ukrywaniu tego :oops:
clarity
ASiołek
Posty: 53
Rejestracja: 24 lip 2022, 05:50

Re: Zniechęcenie ludźmi

Post autor: clarity »

Myślę, że grunt to postępować w zgodzie ze sobą co brzmi być może trochę egoistycznie, ale ja już wyrosłam z uszczęśliwiania ludzi na siłę, a robiłam to wiele lat. Wydaje mi się, że prawdziwy przyjaciel zrozumie potrzebę izolowania się i pozwoli wtedy spokojnie naładować introwertyczne baterie zamiast robić wyrzuty.
Zawsze znajdzie się odpowiednia filozofia do braku odwagi.
Benia

Re: Zniechęcenie ludźmi

Post autor: Benia »

Tak. Dopadło mnie znechęcenie ludźmi. Ale nie tylko na płaszczyźnie towarzystkiej. Każdej życiowej. Prywatnie, zawodowo, w domu, w pracy. W pracy, czy zawodowo, z niektórymi ludźmi, po prostu, trzeba mieć do czynienia i nie można tego uniknąć.
Natomiast prywatnie... O, to jest materiał na książkę, chyba.
Ale spokojnie, nie będę tutaj pisała powieści :D

Samotność i osamotnienie. To dwie różne kwestie. Samotna byłam całe życie, nawet kiedy miałam partnera. Samotna w tłumie, te sprawy. Czy jestem aspołeczna? Nie, raczej zdystansowana. Z życia społecznego, po latach prób dostosowania się, znalezienia nowych znajomych, przyjaciół, może nawet nowego partnera, nie było innej możliwości, wycofałam się na z góry upatrzone pozycje strategiczne. A raczej obserwacyjne.

Jednocześnie jestem ludźmi marginalnie zniechęcona, zmęczona. A drugocześnie są sytuacje, kiedy ludzi potrzebuję/potrzebowałabym do zrobienia/zrealizowania czegoś. Bo miewam pasjonackie pomysły, które chciałabym zralizować, nawet mimo tego mojego zdystansowania społecznego, mimo tego, że od ludzi oberwałam po d.... i głowie więcej razy, niż to było do przewidzenia.

W sferze prywatnej, cóż. Zniechęcenie ludźmi osiągnęło maksimum jakiś czas temu. I utrzymuje się na tym poziomie. Nie wiem, co by się musiało stać i KTO musiałby stanąć na mojej drodze, żebym ponownie zaczęła szukać sobie partnera. Po pierwsze odnośnie priorytetów. Potrzeby cielesne. Kilkanaście lat temu moje libido zaczęło gasnąć, a kiedy zanikło.. spojrzałam na świat i ludzi inaczej. Jakby mi spadły klapki z oczu. Poza tym wielokrotnie złapałam się na tym, że ludzie mnie nie rozumieją, nie rozumieli. Jakbym mówiła w zapomnianym, wręcz matwym dialekcie wymarłych ludów zdziczałego albo skamieniałego starego świata.
Albo po chińsku.
Tak, najbardziej mnie zniechęcił brak możliwośći normalnej rozmowy, normalnego dialogu. Bez podtekstów, bez ukrytych zamiarów. Bez od razu włażenia sobie na głowę, bo rozmawialiśmy przez telefon. I co najważniejsze - najbardziej mnie zniechęcił fakt, że ludzie nie szanują drugiego człowieka. A szacunek to podstawa. No, ale skoro ludzie nie szanują siebie samych, to jakże mogliby szanować innych? Wiarę w ludzkość, czasami, przywracają mi przebłyski normalności, normalnego zachowania, słów, gestów... Ale ci ludzie, ci normalni ludzie, sami są zniechęceni. I dlatego siedzą cicho.

Pozdrawiam.
ODPOWIEDZ