Kiedy zrozumiałeś, że jest z Tobą coś nie tak?
Re: Kiedy zrozumiałeś, że jest z Tobą coś nie tak?
Mam podobnie jeżeli chodzi o alkohol - po prostu za nim nie przepadam i jestem w stanie wypić co najwyżej kieliszek symbolicznie u cioci na imieninach:) Nie mam też niektórych innych potrzeb, które część osób uważa za niezbędne - np. nie mam potrzeby relacjonowania każdej sekundy swojego życia w social mediach, informowania wszystkich co dziś jadłam na obiad itp. Wreszcie nie mam potrzeby spędzania urlopu w tłumie, np. na Krupówkach czy na plaży we Władysławowie - wolę spokojniejsze miejsca. Każdy jest inny, po prostu. Społeczeństwo powinno już dojrzeć do tego, żeby się z tym pogodzić.
Re: Kiedy zrozumiałeś, że jest z Tobą coś nie tak?
Hm.. gdyby się zastanowić i wyliczyć do czego powinno dojrzeć społeczeństwo, z czym się pogodzić. Dodatkowo jeśli by tak się stało... Na Odyna! Żylibyśmy w społeczeństwie idealnym.
Alkoholu nie piję, bo po prostu wyparłam tę używkę, czy coś. Oprócz kwesti, że jestem DDA i cały czas u mnie w rodzinie się alkohol leje strumieniami, to większość mojego świadomego życia alkohol kojarzył mi się, lekko mówiąc, negatywnie. Czy wypity przeze mnie, czy przez kogoś z rodziny. Syf, malaria, orzeszki ziemne, kac, lęki, przemoc, darcie ryja, nerwica, stres, syf...
Wystarczy.
Seks. Ojej. Jakoś tak przez dłuższy czas próbowałam się dostosować. U, la, la, seksualne były i wygibasy, gdybym miała żyrandol, to najprawdopodobniej bym się na nim bujała, u, la, la. Tak, byłam młoda i głupia. No i dosłownie miałam burzę hormonów. Jak się następnie okazało hormony mam zaburzone i w pewnym momencie trzeba było nie brać piguł antykoncepcyjnych, bo u mnie to jak dolewać benzyny do ognia... ale nie, nic, że boli, co to dla mnie, jestem taka odważna i nie poddaję się łatwo. Matko Huto, czasu nie cofnę. Tak, człowiek uczy się całe życie. No to się nauczyłam. Albo, że mądry Polak po szkodzie. Też jest takie powiedzenie. Albo - się nie przewrócisz, się nie nauczysz.
Mhm.
A bywały momenty w moim życiu seksualnym, że zadawałam sobie pytanie, co jest ze mną nie tak. Na filmach po seksie palą papierosa, coś tam mówią, może ludzie coś jedzą.. A ja? A ja płakałam. Co jest ze mną nie tak? Wtedy wszystko było ze mną nie tak. Od początku, od tego pierwszego razu. Miało być tak pięknie, tak pięknie miało być. Pięknie, mówię! Moje koleżanki piały z zachwytu, och, seks i seks, chłopak tak i tak. Och i ach. No a ja kiedy? A ja? A ja po pierwszym razie siedziałam w łazience, na sedesie, krwią się zalewałam i łzami, wyłam z bólu. Och, jakie piękne, piękne takie, że... rzeczywiście zapamiętam to do końca życia
Takie piękne...
NIe tak było ze mną również albo bardzo źle być zaczynało, kiedy uległam presji społeczeństwa. Dosłownie. Uległam mądrościom życiowym przekazywanym przez osoby mi, teoretycznie, bliskie, a na pewno bardziej doświadczone życiowo. Następnie się okazało, po latach, że te "mądrości" tylko ja pamiętałam, bo przecież szanowne grono było bez przerwy na bańce. I tak. Młoda kobieta, wchodząca w życie, w tym seksualne, weszła w błoto. Trzeba się poświęcić dla mężczyzny, przecież. Nie pójdę z nim do łóżka, nie zaspokoję JEGO potrzeb, to ON pójdzie sobie do innej albo kupi seks. Oj, przecież nie mogłam pozwoilić, żeby ON poszedł do innej albo kupił seks. Ciągle słyszałam, co ON, co JEMU.
Nikt nie spytał czego ja potrzebowałam. Przez długie lata, o ile są krótkie... Nikt. I tak realizowałam te "mądre" rady pijackie, realizowałam, wdrażałam w życie. Aż w końcu... nie wiem, cudem, odłączyłam się od Matrixa.
Sama. Ale nie, nie jestem wybrańcem
Nie przyleciał poduszkowiec z ekipą ratunkową, nie miałam fajnych okularów przeciwsłonecznych i nie uczyłam się sztuk walki w symulacji dojo.
Wyciągnęłam się z Matrixa za osobiste włosy, sierść nagłowową znaczy, prawie jak baron Munchausem się z bagna wyciągnął za kłaki swoje, czy jak się pisze to nazwisko.
Prawie dziesięć lat stawałam na psychiczne nogi. Głównie po tym moim cudownym związku. Ale nie, nie cudownym, cudowna to jest woda z Lichenia.
I teraz taka dygresja. Ja, poturbowana, pokaleczona psychicznie, wypatroszona wręcz, z kulawizną wszelaką, bo w pewnym momencie ta seksualnie płakana pijacka piramida wartości/priorytetów wzięła mi się zawaliła, na łeb. Innymi słowy - w pewnym momencie mój świat runął..
A co usłyszałam od znajomych i rodziny? No co ja? Co jest ze mną nie tak? Klin-klinem! POWINNAM natychmiast znaleźć sobie innego faceta!
Już. Już. Już biegnę, lecę. Zawijam kiecę.
Już...
Alkoholu nie piję, bo po prostu wyparłam tę używkę, czy coś. Oprócz kwesti, że jestem DDA i cały czas u mnie w rodzinie się alkohol leje strumieniami, to większość mojego świadomego życia alkohol kojarzył mi się, lekko mówiąc, negatywnie. Czy wypity przeze mnie, czy przez kogoś z rodziny. Syf, malaria, orzeszki ziemne, kac, lęki, przemoc, darcie ryja, nerwica, stres, syf...
Wystarczy.
Seks. Ojej. Jakoś tak przez dłuższy czas próbowałam się dostosować. U, la, la, seksualne były i wygibasy, gdybym miała żyrandol, to najprawdopodobniej bym się na nim bujała, u, la, la. Tak, byłam młoda i głupia. No i dosłownie miałam burzę hormonów. Jak się następnie okazało hormony mam zaburzone i w pewnym momencie trzeba było nie brać piguł antykoncepcyjnych, bo u mnie to jak dolewać benzyny do ognia... ale nie, nic, że boli, co to dla mnie, jestem taka odważna i nie poddaję się łatwo. Matko Huto, czasu nie cofnę. Tak, człowiek uczy się całe życie. No to się nauczyłam. Albo, że mądry Polak po szkodzie. Też jest takie powiedzenie. Albo - się nie przewrócisz, się nie nauczysz.
Mhm.
A bywały momenty w moim życiu seksualnym, że zadawałam sobie pytanie, co jest ze mną nie tak. Na filmach po seksie palą papierosa, coś tam mówią, może ludzie coś jedzą.. A ja? A ja płakałam. Co jest ze mną nie tak? Wtedy wszystko było ze mną nie tak. Od początku, od tego pierwszego razu. Miało być tak pięknie, tak pięknie miało być. Pięknie, mówię! Moje koleżanki piały z zachwytu, och, seks i seks, chłopak tak i tak. Och i ach. No a ja kiedy? A ja? A ja po pierwszym razie siedziałam w łazience, na sedesie, krwią się zalewałam i łzami, wyłam z bólu. Och, jakie piękne, piękne takie, że... rzeczywiście zapamiętam to do końca życia
Takie piękne...
NIe tak było ze mną również albo bardzo źle być zaczynało, kiedy uległam presji społeczeństwa. Dosłownie. Uległam mądrościom życiowym przekazywanym przez osoby mi, teoretycznie, bliskie, a na pewno bardziej doświadczone życiowo. Następnie się okazało, po latach, że te "mądrości" tylko ja pamiętałam, bo przecież szanowne grono było bez przerwy na bańce. I tak. Młoda kobieta, wchodząca w życie, w tym seksualne, weszła w błoto. Trzeba się poświęcić dla mężczyzny, przecież. Nie pójdę z nim do łóżka, nie zaspokoję JEGO potrzeb, to ON pójdzie sobie do innej albo kupi seks. Oj, przecież nie mogłam pozwoilić, żeby ON poszedł do innej albo kupił seks. Ciągle słyszałam, co ON, co JEMU.
Nikt nie spytał czego ja potrzebowałam. Przez długie lata, o ile są krótkie... Nikt. I tak realizowałam te "mądre" rady pijackie, realizowałam, wdrażałam w życie. Aż w końcu... nie wiem, cudem, odłączyłam się od Matrixa.
Sama. Ale nie, nie jestem wybrańcem
Nie przyleciał poduszkowiec z ekipą ratunkową, nie miałam fajnych okularów przeciwsłonecznych i nie uczyłam się sztuk walki w symulacji dojo.
Wyciągnęłam się z Matrixa za osobiste włosy, sierść nagłowową znaczy, prawie jak baron Munchausem się z bagna wyciągnął za kłaki swoje, czy jak się pisze to nazwisko.
Prawie dziesięć lat stawałam na psychiczne nogi. Głównie po tym moim cudownym związku. Ale nie, nie cudownym, cudowna to jest woda z Lichenia.
I teraz taka dygresja. Ja, poturbowana, pokaleczona psychicznie, wypatroszona wręcz, z kulawizną wszelaką, bo w pewnym momencie ta seksualnie płakana pijacka piramida wartości/priorytetów wzięła mi się zawaliła, na łeb. Innymi słowy - w pewnym momencie mój świat runął..
A co usłyszałam od znajomych i rodziny? No co ja? Co jest ze mną nie tak? Klin-klinem! POWINNAM natychmiast znaleźć sobie innego faceta!
Już. Już. Już biegnę, lecę. Zawijam kiecę.
Już...
Re: Kiedy zrozumiałeś, że jest z Tobą coś nie tak?
Dziwna jest nazwa tego tematu. Aseksualizm jeszcze nie oznacza, że coś jest z Tobą nie tak. To, że masz cechę która występuje w mniejszości społeczeństwa (np. leworęczność) nie znaczy jeszcze, że jest coś z Tobą nie tak. Propagowanie takiego myślenia powoduje u ludzi depresje i inne problemy.
Re: Kiedy zrozumiałeś, że jest z Tobą coś nie tak?
Jako aseksualny i leworęczny podpisuję się pod tym postem obiema rękamireita pisze: ↑8 wrz 2023, 19:25 Dziwna jest nazwa tego tematu. Aseksualizm jeszcze nie oznacza, że coś jest z Tobą nie tak. To, że masz cechę która występuje w mniejszości społeczeństwa (np. leworęczność) nie znaczy jeszcze, że jest coś z Tobą nie tak. Propagowanie takiego myślenia powoduje u ludzi depresje i inne problemy.
GG: 3498837