Gdyby nie tworzył na zamówienie to nie było by czegoś takiego jak " "Trzynastu na kolacji" , "Facetka z gronostajem" i inne rzeczy, stworzył jakiś model nieba czy czegoś takiego na jakiś pokaz dla króla czy kogoś tam .
Jak myślisz Kruku, co stworzyłby Leonardo, malując dla siebie? Abstrakcje? Czy jakieś surrealistyczne obrazy, wywołujące kontrowersje? Przecież nie zrobił tego, a trochę czasu miał... To dziwne, ale tylko w rysunkach dawał się ponieść wyobraźni, malarstwo traktował jako coś odrębnego, niemal świętego – służącego do utrwalania piękna natury. Nie przeprowadzał sekcji zwłok tylko w celu poznania świata, ale by zdobyć wiedzę potrzebną do lepszego malowania ludzi. Ale to zajęcie - poznawanie organizmu ludzkiego - tak go wciągało, że zagłębiał się coraz dalej... O tym trzeba poczytać, by zauważyć niezwykłą dwoistość jego działań, dylemat artysty i naukowca w jednej osobie – i to mnie fascynuje w Leonardzie - nie jego malarstwo (sztuka renesansowa to nie to, co lubię najbardziej).
Czemu zatrzymał przy sobie Monę Lisę? To nie jest denerwujące pytanie. Ludzie snują różne przypuszczenia, ja też mogę tylko zgadywać, ale.. Przecież to jego najbardziej udany, po prostu piękny obraz. Może czuł, że nie stworzy już nic lepszego i nie chciał go oddawać. Wiem, jak bardzo można się przywiązać do obrazu, nad którym siedziało się godzinami - ciężko to wytłumaczyć komuś, kto nie maluje.
Niektórzy twierdzą, że Mona Lisa to ukryty autoportret Leonarda, może w tym też jest trochę prawdy.
sztuka zaczyna się wtedy jak twoje działania nie mają zastosowania w praktyce.
Tatuaż na ciele jest ozdobą ( sztuka), a tatuaż SS pod ramieniem Ssmana jest napisem informacyjnym.
Nie zupełnie - istnieje coś takiego, jak sztuka użytkowa. Poza tym mogę wymienić sporo niepraktycznych działań, które sztuką bynajmniej nie są... No i kolejna definicja bierze w łeb. Wielu ludzi męczyło się nad zdefiniowaniem sztuki, to nie jest takie proste.
Twój przepis na „ragine" to nie turpizm, raczej destrukcyjno-surrealizujący happening (i to w wydaniu soft, jeżeli porównać z tym, co wyczyniali pewni Wiedeńczycy w latach 70-tych). Turpiści - poeci, kierowali się czymś więcej, niż tylko chęcią szokowania. Chcieli poezji, która nie ucieka od żadnych tematów, rzeczy ludzkich - przykrych, brzydkich.. po prostu prawdziwych. Natomiast takie akcje jak np.: zrzucenie zdechłej krowy prosto na tłum gapiów (tak, to już było), czy choćby pokazanie komuś krowiego odnóża, służą tylko temu, by siać zgorszenie wśród snobów, "robotników"... Ale po co? W imię czego?
Wiem, że widzisz świat inaczej niż ja. Nie oczekuję od wszystkich, by byli estetami. Irytuje mnie tylko pogardliwy (tak to odczuwam), stosunek do tego, co wiąże się z malowaniem. Widać to po Twoim przykładzie z nieudolnym robieniem zdjęcia w górach – przecież żaden laik od razu po przeczytaniu Traktatu o malarstwie nie namaluje Giocondy. Traktat o malarstwie to zaledwie wskazanie drogi, a nie instrukcja obsługi. Reszta nie jest kwestią samego talentu, ale także lat wyrzeczeń, tysięcy godzin ćwiczeń - Leonardo też przez to przeszedł.
A jeśli ktoś nie ma talentu? Co ma zrobić? Znam ludzi, którzy zwą się artystami plastykami – specjalizują się w jednej rzeczy, którą byli w stanie dobrze opanować, np. w malowaniu na szkle. To nie sztuka, to kiczowate rękodzieło. Taka osoba zarabia pieniądze i jest zadowolona, chociaż przez większość życia będzie robić to samo. Dla mnie byłoby to piekło na ziemi, lecz czy mogę gardzić tą osobą tylko z tego powodu? Dlatego, że nie ma wystarczającej inteligencji, zdolności, charakteru, by wymyślić coś nowego? Nie ma aspiracji... I bardzo dobrze, bo gdyby była artystycznym odpowiednikiem grafomana, spędziłaby setki godzin przy sztalugach, ale i tak nic by z tego nie wynikło, nie posunęłaby się do przodu.
Nie mam nic do zarzucenia komuś, kto żyje w zgodzie ze sobą i innymi ludźmi – nie obchodzi mnie, jak nudne (hm, to względne pojęcie) życie wiedzie, skoro to, co robi, daje mu szczęście. Piszę o tym, bo nie mogę się pozbyć wrażenia, że bardzo pogardzasz tymi, jak ich nazwałeś, "robotnikami". Jak wyglądałoby według Ciebie idealne społeczeństwo? Przecież to nie mogą być sami wynalazcy-altruiści (notabene, nie sądzę by większość autorów ważnych dla ludzkości wynalazków kierowała się tylko ideą i wcale nie myślała o zarobieniu pieniędzy. Zawsze są przyczyny duże i małe, jak to mówią).