Historyjka
Re: Historyjka
Dawno, dawno temu była sobie zaczarowana harmonijka, której właściciel nie mógł dostać odpowiedniego rozmiaru sztucznej szczęki dla swojej prababki, która na skutek lekkomyślnych zabaw Superklejem przykleiła swoją do harmonijki, która zaczęła grać melodię z najsmutniejszego filmu świata, który harmonijkę zawierał. Aż tu nagle pewnego pięknego dnia zaczarowana harmonijka zobaczyła jak zza lekko różowych chmur zwiastujących burzę wyłania się babcia naszpikowana wyborczymi obietnicami podwyższenia emerytur z jej zębami w dłoni krzycząc: Czerwony Kapturku! Ratuj i przybywaj! Przechodzący obok kucharz słysząc to zrozumiał bezzębne seplenienie babci jako: "Mielone! Ratunku! Gotuj i podawaj!" i pomyślał, że komuś jest potrzebna pomoc w kuchni więc zaczął wyjmować swój ostry, wielgachny, kucharski nóż, gdy nagle z pobliskiej lodówki rozległo się dziwne stukanie.
<przerwa na reklame> Drzwi uchyliły się lekko: ZAWSZE COCA-COLA! <koniec reklamy>
- Taaa... - zamruczał kucharz - jak zwykle w nieodpowiednim momencie! To co to ja miałem...? - chwycił swój wielki nóż i z posępną miną ruszył w kierunku drzwi, zza których słychać było jęki. Napis na owych drzwiach brzmiał głośno i wyraźnie: WC ! Lecz on go nie zauważył i wszedł do środka nucąc dziwną melodyjkę usłyszaną przy babci. A w środku czekała na niego niespodzianka - toaleta była zajęta przez... i tu na twarzy kucharza pojawił się grymas szczerego zdziwienia, albowiem tuż przed swoim nosem ujrzał wielki napis "Wszystko co zawsze chciałeś wiedzieć o sztucznych szczękach, ale nie miałeś kogo zapytać", wypisany złotą czcionką na okładce książki, trzymanej przez
<przerwa na reklame> Drzwi uchyliły się lekko: ZAWSZE COCA-COLA! <koniec reklamy>
- Taaa... - zamruczał kucharz - jak zwykle w nieodpowiednim momencie! To co to ja miałem...? - chwycił swój wielki nóż i z posępną miną ruszył w kierunku drzwi, zza których słychać było jęki. Napis na owych drzwiach brzmiał głośno i wyraźnie: WC ! Lecz on go nie zauważył i wszedł do środka nucąc dziwną melodyjkę usłyszaną przy babci. A w środku czekała na niego niespodzianka - toaleta była zajęta przez... i tu na twarzy kucharza pojawił się grymas szczerego zdziwienia, albowiem tuż przed swoim nosem ujrzał wielki napis "Wszystko co zawsze chciałeś wiedzieć o sztucznych szczękach, ale nie miałeś kogo zapytać", wypisany złotą czcionką na okładce książki, trzymanej przez
Re: Historyjka
Dawno, dawno temu była sobie zaczarowana harmonijka, której właściciel nie mógł dostać odpowiedniego rozmiaru sztucznej szczęki dla swojej prababki, która na skutek lekkomyślnych zabaw Superklejem przykleiła swoją do harmonijki, która zaczęła grać melodię z najsmutniejszego filmu świata, który harmonijkę zawierał. Aż tu nagle pewnego pięknego dnia zaczarowana harmonijka zobaczyła jak zza lekko różowych chmur zwiastujących burzę wyłania się babcia naszpikowana wyborczymi obietnicami podwyższenia emerytur z jej zębami w dłoni krzycząc: Czerwony Kapturku! Ratuj i przybywaj! Przechodzący obok kucharz słysząc to zrozumiał bezzębne seplenienie babci jako: "Mielone! Ratunku! Gotuj i podawaj!" i pomyślał, że komuś jest potrzebna pomoc w kuchni więc zaczął wyjmować swój ostry, wielgachny, kucharski nóż, gdy nagle z pobliskiej lodówki rozległo się dziwne stukanie.
<przerwa na reklame> Drzwi uchyliły się lekko: ZAWSZE COCA-COLA! <koniec reklamy>
- Taaa... - zamruczał kucharz - jak zwykle w nieodpowiednim momencie! To co to ja miałem...? - chwycił swój wielki nóż i z posępną miną ruszył w kierunku drzwi, zza których słychać było jęki. Napis na owych drzwiach brzmiał głośno i wyraźnie: WC ! Lecz on go nie zauważył i wszedł do środka nucąc dziwną melodyjkę usłyszaną przy babci. A w środku czekała na niego niespodzianka - toaleta była zajęta przez... i tu na twarzy kucharza pojawił się grymas szczerego zdziwienia, albowiem tuż przed swoim nosem ujrzał wielki napis "Wszystko co zawsze chciałeś wiedzieć o sztucznych szczękach, ale nie miałeś kogo zapytać", wypisany złotą czcionką na okładce książki, trzymanej przez osobę, której nie spodziewał się tutaj nigdy spotkać
<przerwa na reklame> Drzwi uchyliły się lekko: ZAWSZE COCA-COLA! <koniec reklamy>
- Taaa... - zamruczał kucharz - jak zwykle w nieodpowiednim momencie! To co to ja miałem...? - chwycił swój wielki nóż i z posępną miną ruszył w kierunku drzwi, zza których słychać było jęki. Napis na owych drzwiach brzmiał głośno i wyraźnie: WC ! Lecz on go nie zauważył i wszedł do środka nucąc dziwną melodyjkę usłyszaną przy babci. A w środku czekała na niego niespodzianka - toaleta była zajęta przez... i tu na twarzy kucharza pojawił się grymas szczerego zdziwienia, albowiem tuż przed swoim nosem ujrzał wielki napis "Wszystko co zawsze chciałeś wiedzieć o sztucznych szczękach, ale nie miałeś kogo zapytać", wypisany złotą czcionką na okładce książki, trzymanej przez osobę, której nie spodziewał się tutaj nigdy spotkać
Re: Historyjka
Dawno, dawno temu była sobie zaczarowana harmonijka, której właściciel nie mógł dostać odpowiedniego rozmiaru sztucznej szczęki dla swojej prababki, która na skutek lekkomyślnych zabaw Superklejem przykleiła swoją do harmonijki, która zaczęła grać melodię z najsmutniejszego filmu świata, który harmonijkę zawierał. Aż tu nagle pewnego pięknego dnia zaczarowana harmonijka zobaczyła jak zza lekko różowych chmur zwiastujących burzę wyłania się babcia naszpikowana wyborczymi obietnicami podwyższenia emerytur z jej zębami w dłoni krzycząc: Czerwony Kapturku! Ratuj i przybywaj! Przechodzący obok kucharz słysząc to zrozumiał bezzębne seplenienie babci jako: "Mielone! Ratunku! Gotuj i podawaj!" i pomyślał, że komuś jest potrzebna pomoc w kuchni więc zaczął wyjmować swój ostry, wielgachny, kucharski nóż, gdy nagle z pobliskiej lodówki rozległo się dziwne stukanie.
<przerwa na reklame> Drzwi uchyliły się lekko: ZAWSZE COCA-COLA! <koniec reklamy>
- Taaa... - zamruczał kucharz - jak zwykle w nieodpowiednim momencie! To co to ja miałem...? - chwycił swój wielki nóż i z posępną miną ruszył w kierunku drzwi, zza których słychać było jęki. Napis na owych drzwiach brzmiał głośno i wyraźnie: WC ! Lecz on go nie zauważył i wszedł do środka nucąc dziwną melodyjkę usłyszaną przy babci. A w środku czekała na niego niespodzianka - toaleta była zajęta przez... i tu na twarzy kucharza pojawił się grymas szczerego zdziwienia, albowiem tuż przed swoim nosem ujrzał wielki napis "Wszystko co zawsze chciałeś wiedzieć o sztucznych szczękach, ale nie miałeś kogo zapytać", wypisany złotą czcionką na okładce książki, trzymanej przez osobę, której nie spodziewał się tutaj nigdy spotkać. (Ostatnie ich spotkanie miało bowiem charakter
<przerwa na reklame> Drzwi uchyliły się lekko: ZAWSZE COCA-COLA! <koniec reklamy>
- Taaa... - zamruczał kucharz - jak zwykle w nieodpowiednim momencie! To co to ja miałem...? - chwycił swój wielki nóż i z posępną miną ruszył w kierunku drzwi, zza których słychać było jęki. Napis na owych drzwiach brzmiał głośno i wyraźnie: WC ! Lecz on go nie zauważył i wszedł do środka nucąc dziwną melodyjkę usłyszaną przy babci. A w środku czekała na niego niespodzianka - toaleta była zajęta przez... i tu na twarzy kucharza pojawił się grymas szczerego zdziwienia, albowiem tuż przed swoim nosem ujrzał wielki napis "Wszystko co zawsze chciałeś wiedzieć o sztucznych szczękach, ale nie miałeś kogo zapytać", wypisany złotą czcionką na okładce książki, trzymanej przez osobę, której nie spodziewał się tutaj nigdy spotkać. (Ostatnie ich spotkanie miało bowiem charakter
Ardelia
"We are not amused."
~ milosc jest ponad seksem ~
mysle ze ludzie sa bardzo indywidualni i moga ksztaltowac siebie i swoje zycie. nie tlumaczylabym wszystkiego biologia. ~ maneki neko ~
"We are not amused."
~ milosc jest ponad seksem ~
mysle ze ludzie sa bardzo indywidualni i moga ksztaltowac siebie i swoje zycie. nie tlumaczylabym wszystkiego biologia. ~ maneki neko ~
Re: Historyjka
Dawno, dawno temu była sobie zaczarowana harmonijka, której właściciel nie mógł dostać odpowiedniego rozmiaru sztucznej szczęki dla swojej prababki, która na skutek lekkomyślnych zabaw Superklejem przykleiła swoją do harmonijki, która zaczęła grać melodię z najsmutniejszego filmu świata, który harmonijkę zawierał. Aż tu nagle pewnego pięknego dnia zaczarowana harmonijka zobaczyła jak zza lekko różowych chmur zwiastujących burzę wyłania się babcia naszpikowana wyborczymi obietnicami podwyższenia emerytur z jej zębami w dłoni krzycząc: Czerwony Kapturku! Ratuj i przybywaj! Przechodzący obok kucharz słysząc to zrozumiał bezzębne seplenienie babci jako: "Mielone! Ratunku! Gotuj i podawaj!" i pomyślał, że komuś jest potrzebna pomoc w kuchni więc zaczął wyjmować swój ostry, wielgachny, kucharski nóż, gdy nagle z pobliskiej lodówki rozległo się dziwne stukanie.
<przerwa na reklame> Drzwi uchyliły się lekko: ZAWSZE COCA-COLA! <koniec reklamy>
- Taaa... - zamruczał kucharz - jak zwykle w nieodpowiednim momencie! To co to ja miałem...? - chwycił swój wielki nóż i z posępną miną ruszył w kierunku drzwi, zza których słychać było jęki. Napis na owych drzwiach brzmiał głośno i wyraźnie: WC ! Lecz on go nie zauważył i wszedł do środka nucąc dziwną melodyjkę usłyszaną przy babci. A w środku czekała na niego niespodzianka - toaleta była zajęta przez... i tu na twarzy kucharza pojawił się grymas szczerego zdziwienia, albowiem tuż przed swoim nosem ujrzał wielki napis "Wszystko co zawsze chciałeś wiedzieć o sztucznych szczękach, ale nie miałeś kogo zapytać", wypisany złotą czcionką na okładce książki, trzymanej przez osobę, której nie spodziewał się tutaj nigdy spotkać. (Ostatnie ich spotkanie miało bowiem charakter delikatnie mówiąc, daleki od przyjacielskiej pogawędki)
<przerwa na reklame> Drzwi uchyliły się lekko: ZAWSZE COCA-COLA! <koniec reklamy>
- Taaa... - zamruczał kucharz - jak zwykle w nieodpowiednim momencie! To co to ja miałem...? - chwycił swój wielki nóż i z posępną miną ruszył w kierunku drzwi, zza których słychać było jęki. Napis na owych drzwiach brzmiał głośno i wyraźnie: WC ! Lecz on go nie zauważył i wszedł do środka nucąc dziwną melodyjkę usłyszaną przy babci. A w środku czekała na niego niespodzianka - toaleta była zajęta przez... i tu na twarzy kucharza pojawił się grymas szczerego zdziwienia, albowiem tuż przed swoim nosem ujrzał wielki napis "Wszystko co zawsze chciałeś wiedzieć o sztucznych szczękach, ale nie miałeś kogo zapytać", wypisany złotą czcionką na okładce książki, trzymanej przez osobę, której nie spodziewał się tutaj nigdy spotkać. (Ostatnie ich spotkanie miało bowiem charakter delikatnie mówiąc, daleki od przyjacielskiej pogawędki)
Re: Historyjka
Dawno, dawno temu była sobie zaczarowana harmonijka, której właściciel nie mógł dostać odpowiedniego rozmiaru sztucznej szczęki dla swojej prababki, która na skutek lekkomyślnych zabaw Superklejem przykleiła swoją do harmonijki, która zaczęła grać melodię z najsmutniejszego filmu świata, który harmonijkę zawierał. Aż tu nagle pewnego pięknego dnia zaczarowana harmonijka zobaczyła jak zza lekko różowych chmur zwiastujących burzę wyłania się babcia naszpikowana wyborczymi obietnicami podwyższenia emerytur z jej zębami w dłoni krzycząc: Czerwony Kapturku! Ratuj i przybywaj! Przechodzący obok kucharz słysząc to zrozumiał bezzębne seplenienie babci jako: "Mielone! Ratunku! Gotuj i podawaj!" i pomyślał, że komuś jest potrzebna pomoc w kuchni więc zaczął wyjmować swój ostry, wielgachny, kucharski nóż, gdy nagle z pobliskiej lodówki rozległo się dziwne stukanie.
<przerwa na reklame> Drzwi uchyliły się lekko: ZAWSZE COCA-COLA! <koniec reklamy>
- Taaa... - zamruczał kucharz - jak zwykle w nieodpowiednim momencie! To co to ja miałem...? - chwycił swój wielki nóż i z posępną miną ruszył w kierunku drzwi, zza których słychać było jęki. Napis na owych drzwiach brzmiał głośno i wyraźnie: WC ! Lecz on go nie zauważył i wszedł do środka nucąc dziwną melodyjkę usłyszaną przy babci. A w środku czekała na niego niespodzianka - toaleta była zajęta przez... i tu na twarzy kucharza pojawił się grymas szczerego zdziwienia, albowiem tuż przed swoim nosem ujrzał wielki napis "Wszystko co zawsze chciałeś wiedzieć o sztucznych szczękach, ale nie miałeś kogo zapytać", wypisany złotą czcionką na okładce książki, trzymanej przez osobę, której nie spodziewał się tutaj nigdy spotkać. (Ostatnie ich spotkanie miało bowiem charakter delikatnie mówiąc, daleki od przyjacielskiej pogawędki). Kucharz stał jeszcze chwilę, a jego twarz przybierała powoli kolor purpury
<przerwa na reklame> Drzwi uchyliły się lekko: ZAWSZE COCA-COLA! <koniec reklamy>
- Taaa... - zamruczał kucharz - jak zwykle w nieodpowiednim momencie! To co to ja miałem...? - chwycił swój wielki nóż i z posępną miną ruszył w kierunku drzwi, zza których słychać było jęki. Napis na owych drzwiach brzmiał głośno i wyraźnie: WC ! Lecz on go nie zauważył i wszedł do środka nucąc dziwną melodyjkę usłyszaną przy babci. A w środku czekała na niego niespodzianka - toaleta była zajęta przez... i tu na twarzy kucharza pojawił się grymas szczerego zdziwienia, albowiem tuż przed swoim nosem ujrzał wielki napis "Wszystko co zawsze chciałeś wiedzieć o sztucznych szczękach, ale nie miałeś kogo zapytać", wypisany złotą czcionką na okładce książki, trzymanej przez osobę, której nie spodziewał się tutaj nigdy spotkać. (Ostatnie ich spotkanie miało bowiem charakter delikatnie mówiąc, daleki od przyjacielskiej pogawędki). Kucharz stał jeszcze chwilę, a jego twarz przybierała powoli kolor purpury
Re: Historyjka
Dawno, dawno temu była sobie zaczarowana harmonijka, której właściciel nie mógł dostać odpowiedniego rozmiaru sztucznej szczęki dla swojej prababki, która na skutek lekkomyślnych zabaw Superklejem przykleiła swoją do harmonijki, która zaczęła grać melodię z najsmutniejszego filmu świata, który harmonijkę zawierał. Aż tu nagle pewnego pięknego dnia zaczarowana harmonijka zobaczyła jak zza lekko różowych chmur zwiastujących burzę wyłania się babcia naszpikowana wyborczymi obietnicami podwyższenia emerytur z jej zębami w dłoni krzycząc: Czerwony Kapturku! Ratuj i przybywaj! Przechodzący obok kucharz słysząc to zrozumiał bezzębne seplenienie babci jako: "Mielone! Ratunku! Gotuj i podawaj!" i pomyślał, że komuś jest potrzebna pomoc w kuchni więc zaczął wyjmować swój ostry, wielgachny, kucharski nóż, gdy nagle z pobliskiej lodówki rozległo się dziwne stukanie.
<przerwa na reklame> Drzwi uchyliły się lekko: ZAWSZE COCA-COLA! <koniec reklamy>
- Taaa... - zamruczał kucharz - jak zwykle w nieodpowiednim momencie! To co to ja miałem...? - chwycił swój wielki nóż i z posępną miną ruszył w kierunku drzwi, zza których słychać było jęki. Napis na owych drzwiach brzmiał głośno i wyraźnie: WC ! Lecz on go nie zauważył i wszedł do środka nucąc dziwną melodyjkę usłyszaną przy babci. A w środku czekała na niego niespodzianka - toaleta była zajęta przez... i tu na twarzy kucharza pojawił się grymas szczerego zdziwienia, albowiem tuż przed swoim nosem ujrzał wielki napis "Wszystko co zawsze chciałeś wiedzieć o sztucznych szczękach, ale nie miałeś kogo zapytać", wypisany złotą czcionką na okładce książki, trzymanej przez osobę, której nie spodziewał się tutaj nigdy spotkać. (Ostatnie ich spotkanie miało bowiem charakter delikatnie mówiąc, daleki od przyjacielskiej pogawędki). Kucharz stał jeszcze chwilę, a jego twarz przybierała powoli kolor purpury. Tężał i tężał coraz bardziej, a krew zbierająca się gwałtownie pod skórą w nadmiernych ilościach wywoływała już kolorystycznie efekt bliski czerni - wydawało się że kucharzowi jak w lokomotywie parowej zaraz z uszu pójdzie para, z ust wydobędzie się przeciągły gwizd a nogi i ręce lada moment zaczną poruszać się i nastąpi ostateczny odjazd - jeśli nie pociągu ze stacji, to przynajmniej kucharza w wieczny niebyt (no bo jakie ciśnienie krwi w końcu normalny człowiek może wytrzymać?). Tak się jednak tylko wydawało, gdyż w pewnym momencie
<przerwa na reklame> Drzwi uchyliły się lekko: ZAWSZE COCA-COLA! <koniec reklamy>
- Taaa... - zamruczał kucharz - jak zwykle w nieodpowiednim momencie! To co to ja miałem...? - chwycił swój wielki nóż i z posępną miną ruszył w kierunku drzwi, zza których słychać było jęki. Napis na owych drzwiach brzmiał głośno i wyraźnie: WC ! Lecz on go nie zauważył i wszedł do środka nucąc dziwną melodyjkę usłyszaną przy babci. A w środku czekała na niego niespodzianka - toaleta była zajęta przez... i tu na twarzy kucharza pojawił się grymas szczerego zdziwienia, albowiem tuż przed swoim nosem ujrzał wielki napis "Wszystko co zawsze chciałeś wiedzieć o sztucznych szczękach, ale nie miałeś kogo zapytać", wypisany złotą czcionką na okładce książki, trzymanej przez osobę, której nie spodziewał się tutaj nigdy spotkać. (Ostatnie ich spotkanie miało bowiem charakter delikatnie mówiąc, daleki od przyjacielskiej pogawędki). Kucharz stał jeszcze chwilę, a jego twarz przybierała powoli kolor purpury. Tężał i tężał coraz bardziej, a krew zbierająca się gwałtownie pod skórą w nadmiernych ilościach wywoływała już kolorystycznie efekt bliski czerni - wydawało się że kucharzowi jak w lokomotywie parowej zaraz z uszu pójdzie para, z ust wydobędzie się przeciągły gwizd a nogi i ręce lada moment zaczną poruszać się i nastąpi ostateczny odjazd - jeśli nie pociągu ze stacji, to przynajmniej kucharza w wieczny niebyt (no bo jakie ciśnienie krwi w końcu normalny człowiek może wytrzymać?). Tak się jednak tylko wydawało, gdyż w pewnym momencie
-
- fantAStyczny
- Posty: 503
- Rejestracja: 2 lut 2005, 07:54
- Lokalizacja: Kraina ASmerytów
- Kontakt:
Re: Historyjka
Dawno, dawno temu była sobie zaczarowana harmonijka, której właściciel nie mógł dostać odpowiedniego rozmiaru sztucznej szczęki dla swojej prababki, która na skutek lekkomyślnych zabaw Superklejem przykleiła swoją do harmonijki, która zaczęła grać melodię z najsmutniejszego filmu świata, który harmonijkę zawierał. Aż tu nagle pewnego pięknego dnia zaczarowana harmonijka zobaczyła jak zza lekko różowych chmur zwiastujących burzę wyłania się babcia naszpikowana wyborczymi obietnicami podwyższenia emerytur z jej zębami w dłoni krzycząc: Czerwony Kapturku! Ratuj i przybywaj! Przechodzący obok kucharz słysząc to zrozumiał bezzębne seplenienie babci jako: "Mielone! Ratunku! Gotuj i podawaj!" i pomyślał, że komuś jest potrzebna pomoc w kuchni więc zaczął wyjmować swój ostry, wielgachny, kucharski nóż, gdy nagle z pobliskiej lodówki rozległo się dziwne stukanie.
<przerwa na reklame> Drzwi uchyliły się lekko: ZAWSZE COCA-COLA! <koniec reklamy>
- Taaa... - zamruczał kucharz - jak zwykle w nieodpowiednim momencie! To co to ja miałem...? - chwycił swój wielki nóż i z posępną miną ruszył w kierunku drzwi, zza których słychać było jęki. Napis na owych drzwiach brzmiał głośno i wyraźnie: WC ! Lecz on go nie zauważył i wszedł do środka nucąc dziwną melodyjkę usłyszaną przy babci. A w środku czekała na niego niespodzianka - toaleta była zajęta przez... i tu na twarzy kucharza pojawił się grymas szczerego zdziwienia, albowiem tuż przed swoim nosem ujrzał wielki napis "Wszystko co zawsze chciałeś wiedzieć o sztucznych szczękach, ale nie miałeś kogo zapytać", wypisany złotą czcionką na okładce książki, trzymanej przez osobę, której nie spodziewał się tutaj nigdy spotkać. (Ostatnie ich spotkanie miało bowiem charakter delikatnie mówiąc, daleki od przyjacielskiej pogawędki). Kucharz stał jeszcze chwilę, a jego twarz przybierała powoli kolor purpury. Tężał i tężał coraz bardziej, a krew zbierająca się gwałtownie pod skórą w nadmiernych ilościach wywoływała już kolorystycznie efekt bliski czerni - wydawało się że kucharzowi jak w lokomotywie parowej zaraz z uszu pójdzie para, z ust wydobędzie się przeciągły gwizd a nogi i ręce lada moment zaczną poruszać się i nastąpi ostateczny odjazd - jeśli nie pociągu ze stacji, to przynajmniej kucharza w wieczny niebyt (no bo jakie ciśnienie krwi w końcu normalny człowiek może wytrzymać?). Tak się jednak tylko wydawało, gdyż w pewnym momencie usłyszał:
- Oj, jak już tak bardzo nie możesz wytrzymać to idź! Już skończyłam! - mówi
<przerwa na reklame> Drzwi uchyliły się lekko: ZAWSZE COCA-COLA! <koniec reklamy>
- Taaa... - zamruczał kucharz - jak zwykle w nieodpowiednim momencie! To co to ja miałem...? - chwycił swój wielki nóż i z posępną miną ruszył w kierunku drzwi, zza których słychać było jęki. Napis na owych drzwiach brzmiał głośno i wyraźnie: WC ! Lecz on go nie zauważył i wszedł do środka nucąc dziwną melodyjkę usłyszaną przy babci. A w środku czekała na niego niespodzianka - toaleta była zajęta przez... i tu na twarzy kucharza pojawił się grymas szczerego zdziwienia, albowiem tuż przed swoim nosem ujrzał wielki napis "Wszystko co zawsze chciałeś wiedzieć o sztucznych szczękach, ale nie miałeś kogo zapytać", wypisany złotą czcionką na okładce książki, trzymanej przez osobę, której nie spodziewał się tutaj nigdy spotkać. (Ostatnie ich spotkanie miało bowiem charakter delikatnie mówiąc, daleki od przyjacielskiej pogawędki). Kucharz stał jeszcze chwilę, a jego twarz przybierała powoli kolor purpury. Tężał i tężał coraz bardziej, a krew zbierająca się gwałtownie pod skórą w nadmiernych ilościach wywoływała już kolorystycznie efekt bliski czerni - wydawało się że kucharzowi jak w lokomotywie parowej zaraz z uszu pójdzie para, z ust wydobędzie się przeciągły gwizd a nogi i ręce lada moment zaczną poruszać się i nastąpi ostateczny odjazd - jeśli nie pociągu ze stacji, to przynajmniej kucharza w wieczny niebyt (no bo jakie ciśnienie krwi w końcu normalny człowiek może wytrzymać?). Tak się jednak tylko wydawało, gdyż w pewnym momencie usłyszał:
- Oj, jak już tak bardzo nie możesz wytrzymać to idź! Już skończyłam! - mówi
Moja najnowsza fascynacja: Jackie Chan
Re: Historyjka
Dawno, dawno temu była sobie zaczarowana harmonijka, której właściciel nie mógł dostać odpowiedniego rozmiaru sztucznej szczęki dla swojej prababki, która na skutek lekkomyślnych zabaw Superklejem przykleiła swoją do harmonijki, która zaczęła grać melodię z najsmutniejszego filmu świata, który harmonijkę zawierał. Aż tu nagle pewnego pięknego dnia zaczarowana harmonijka zobaczyła jak zza lekko różowych chmur zwiastujących burzę wyłania się babcia naszpikowana wyborczymi obietnicami podwyższenia emerytur z jej zębami w dłoni krzycząc: Czerwony Kapturku! Ratuj i przybywaj! Przechodzący obok kucharz słysząc to zrozumiał bezzębne seplenienie babci jako: "Mielone! Ratunku! Gotuj i podawaj!" i pomyślał, że komuś jest potrzebna pomoc w kuchni więc zaczął wyjmować swój ostry, wielgachny, kucharski nóż, gdy nagle z pobliskiej lodówki rozległo się dziwne stukanie.
<przerwa na reklame> Drzwi uchyliły się lekko: ZAWSZE COCA-COLA! <koniec reklamy>
- Taaa... - zamruczał kucharz - jak zwykle w nieodpowiednim momencie! To co to ja miałem...? - chwycił swój wielki nóż i z posępną miną ruszył w kierunku drzwi, zza których słychać było jęki. Napis na owych drzwiach brzmiał głośno i wyraźnie: WC ! Lecz on go nie zauważył i wszedł do środka nucąc dziwną melodyjkę usłyszaną przy babci. A w środku czekała na niego niespodzianka - toaleta była zajęta przez... i tu na twarzy kucharza pojawił się grymas szczerego zdziwienia, albowiem tuż przed swoim nosem ujrzał wielki napis "Wszystko co zawsze chciałeś wiedzieć o sztucznych szczękach, ale nie miałeś kogo zapytać", wypisany złotą czcionką na okładce książki, trzymanej przez osobę, której nie spodziewał się tutaj nigdy spotkać. (Ostatnie ich spotkanie miało bowiem charakter delikatnie mówiąc, daleki od przyjacielskiej pogawędki). Kucharz stał jeszcze chwilę, a jego twarz przybierała powoli kolor purpury. Tężał i tężał coraz bardziej, a krew zbierająca się gwałtownie pod skórą w nadmiernych ilościach wywoływała już kolorystycznie efekt bliski czerni - wydawało się że kucharzowi jak w lokomotywie parowej zaraz z uszu pójdzie para, z ust wydobędzie się przeciągły gwizd a nogi i ręce lada moment zaczną poruszać się i nastąpi ostateczny odjazd - jeśli nie pociągu ze stacji, to przynajmniej kucharza w wieczny niebyt (no bo jakie ciśnienie krwi w końcu normalny człowiek może wytrzymać?). Tak się jednak tylko wydawało, gdyż w pewnym momencie usłyszał:
- Oj, jak już tak bardzo nie możesz wytrzymać to idź! Już skończyłam! - mówiła
<przerwa na reklame> Drzwi uchyliły się lekko: ZAWSZE COCA-COLA! <koniec reklamy>
- Taaa... - zamruczał kucharz - jak zwykle w nieodpowiednim momencie! To co to ja miałem...? - chwycił swój wielki nóż i z posępną miną ruszył w kierunku drzwi, zza których słychać było jęki. Napis na owych drzwiach brzmiał głośno i wyraźnie: WC ! Lecz on go nie zauważył i wszedł do środka nucąc dziwną melodyjkę usłyszaną przy babci. A w środku czekała na niego niespodzianka - toaleta była zajęta przez... i tu na twarzy kucharza pojawił się grymas szczerego zdziwienia, albowiem tuż przed swoim nosem ujrzał wielki napis "Wszystko co zawsze chciałeś wiedzieć o sztucznych szczękach, ale nie miałeś kogo zapytać", wypisany złotą czcionką na okładce książki, trzymanej przez osobę, której nie spodziewał się tutaj nigdy spotkać. (Ostatnie ich spotkanie miało bowiem charakter delikatnie mówiąc, daleki od przyjacielskiej pogawędki). Kucharz stał jeszcze chwilę, a jego twarz przybierała powoli kolor purpury. Tężał i tężał coraz bardziej, a krew zbierająca się gwałtownie pod skórą w nadmiernych ilościach wywoływała już kolorystycznie efekt bliski czerni - wydawało się że kucharzowi jak w lokomotywie parowej zaraz z uszu pójdzie para, z ust wydobędzie się przeciągły gwizd a nogi i ręce lada moment zaczną poruszać się i nastąpi ostateczny odjazd - jeśli nie pociągu ze stacji, to przynajmniej kucharza w wieczny niebyt (no bo jakie ciśnienie krwi w końcu normalny człowiek może wytrzymać?). Tak się jednak tylko wydawało, gdyż w pewnym momencie usłyszał:
- Oj, jak już tak bardzo nie możesz wytrzymać to idź! Już skończyłam! - mówiła
Re: Historyjka
Dawno, dawno temu była sobie zaczarowana harmonijka, której właściciel nie mógł dostać odpowiedniego rozmiaru sztucznej szczęki dla swojej prababki, która na skutek lekkomyślnych zabaw Superklejem przykleiła swoją do harmonijki, która zaczęła grać melodię z najsmutniejszego filmu świata, który harmonijkę zawierał. Aż tu nagle pewnego pięknego dnia zaczarowana harmonijka zobaczyła jak zza lekko różowych chmur zwiastujących burzę wyłania się babcia naszpikowana wyborczymi obietnicami podwyższenia emerytur z jej zębami w dłoni krzycząc: Czerwony Kapturku! Ratuj i przybywaj! Przechodzący obok kucharz słysząc to zrozumiał bezzębne seplenienie babci jako: "Mielone! Ratunku! Gotuj i podawaj!" i pomyślał, że komuś jest potrzebna pomoc w kuchni więc zaczął wyjmować swój ostry, wielgachny, kucharski nóż, gdy nagle z pobliskiej lodówki rozległo się dziwne stukanie.
<przerwa na reklame> Drzwi uchyliły się lekko: ZAWSZE COCA-COLA! <koniec reklamy>
- Taaa... - zamruczał kucharz - jak zwykle w nieodpowiednim momencie! To co to ja miałem...? - chwycił swój wielki nóż i z posępną miną ruszył w kierunku drzwi, zza których słychać było jęki. Napis na owych drzwiach brzmiał głośno i wyraźnie: WC ! Lecz on go nie zauważył i wszedł do środka nucąc dziwną melodyjkę usłyszaną przy babci. A w środku czekała na niego niespodzianka - toaleta była zajęta przez... i tu na twarzy kucharza pojawił się grymas szczerego zdziwienia, albowiem tuż przed swoim nosem ujrzał wielki napis "Wszystko co zawsze chciałeś wiedzieć o sztucznych szczękach, ale nie miałeś kogo zapytać", wypisany złotą czcionką na okładce książki, trzymanej przez osobę, której nie spodziewał się tutaj nigdy spotkać. (Ostatnie ich spotkanie miało bowiem charakter delikatnie mówiąc, daleki od przyjacielskiej pogawędki). Kucharz stał jeszcze chwilę, a jego twarz przybierała powoli kolor purpury. Tężał i tężał coraz bardziej, a krew zbierająca się gwałtownie pod skórą w nadmiernych ilościach wywoływała już kolorystycznie efekt bliski czerni - wydawało się że kucharzowi jak w lokomotywie parowej zaraz z uszu pójdzie para, z ust wydobędzie się przeciągły gwizd a nogi i ręce lada moment zaczną poruszać się i nastąpi ostateczny odjazd - jeśli nie pociągu ze stacji, to przynajmniej kucharza w wieczny niebyt (no bo jakie ciśnienie krwi w końcu normalny człowiek może wytrzymać?). Tak się jednak tylko wydawało, gdyż w pewnym momencie usłyszał:
- Oj, jak już tak bardzo nie możesz wytrzymać to idź! Już skończyłam! - mówiła dziwnie zduszonym głosem, lekko sepleniąc, w dodatku dysząc. Jednak nadal był to ten sam głos, który swego czasu wzbudzał w kucharzu najgorsze uczucia...
Najwyraźniej nic się nie zmieniła od czasów, gdy
<przerwa na reklame> Drzwi uchyliły się lekko: ZAWSZE COCA-COLA! <koniec reklamy>
- Taaa... - zamruczał kucharz - jak zwykle w nieodpowiednim momencie! To co to ja miałem...? - chwycił swój wielki nóż i z posępną miną ruszył w kierunku drzwi, zza których słychać było jęki. Napis na owych drzwiach brzmiał głośno i wyraźnie: WC ! Lecz on go nie zauważył i wszedł do środka nucąc dziwną melodyjkę usłyszaną przy babci. A w środku czekała na niego niespodzianka - toaleta była zajęta przez... i tu na twarzy kucharza pojawił się grymas szczerego zdziwienia, albowiem tuż przed swoim nosem ujrzał wielki napis "Wszystko co zawsze chciałeś wiedzieć o sztucznych szczękach, ale nie miałeś kogo zapytać", wypisany złotą czcionką na okładce książki, trzymanej przez osobę, której nie spodziewał się tutaj nigdy spotkać. (Ostatnie ich spotkanie miało bowiem charakter delikatnie mówiąc, daleki od przyjacielskiej pogawędki). Kucharz stał jeszcze chwilę, a jego twarz przybierała powoli kolor purpury. Tężał i tężał coraz bardziej, a krew zbierająca się gwałtownie pod skórą w nadmiernych ilościach wywoływała już kolorystycznie efekt bliski czerni - wydawało się że kucharzowi jak w lokomotywie parowej zaraz z uszu pójdzie para, z ust wydobędzie się przeciągły gwizd a nogi i ręce lada moment zaczną poruszać się i nastąpi ostateczny odjazd - jeśli nie pociągu ze stacji, to przynajmniej kucharza w wieczny niebyt (no bo jakie ciśnienie krwi w końcu normalny człowiek może wytrzymać?). Tak się jednak tylko wydawało, gdyż w pewnym momencie usłyszał:
- Oj, jak już tak bardzo nie możesz wytrzymać to idź! Już skończyłam! - mówiła dziwnie zduszonym głosem, lekko sepleniąc, w dodatku dysząc. Jednak nadal był to ten sam głos, który swego czasu wzbudzał w kucharzu najgorsze uczucia...
Najwyraźniej nic się nie zmieniła od czasów, gdy
-
- fantAStyczny
- Posty: 503
- Rejestracja: 2 lut 2005, 07:54
- Lokalizacja: Kraina ASmerytów
- Kontakt:
Re: Historyjka
Dawno, dawno temu była sobie zaczarowana harmonijka, której właściciel nie mógł dostać odpowiedniego rozmiaru sztucznej szczęki dla swojej prababki, która na skutek lekkomyślnych zabaw Superklejem przykleiła swoją do harmonijki, która zaczęła grać melodię z najsmutniejszego filmu świata, który harmonijkę zawierał. Aż tu nagle pewnego pięknego dnia zaczarowana harmonijka zobaczyła jak zza lekko różowych chmur zwiastujących burzę wyłania się babcia naszpikowana wyborczymi obietnicami podwyższenia emerytur z jej zębami w dłoni krzycząc: Czerwony Kapturku! Ratuj i przybywaj! Przechodzący obok kucharz słysząc to zrozumiał bezzębne seplenienie babci jako: "Mielone! Ratunku! Gotuj i podawaj!" i pomyślał, że komuś jest potrzebna pomoc w kuchni więc zaczął wyjmować swój ostry, wielgachny, kucharski nóż, gdy nagle z pobliskiej lodówki rozległo się dziwne stukanie.
<przerwa na reklame> Drzwi uchyliły się lekko: ZAWSZE COCA-COLA! <koniec reklamy>
- Taaa... - zamruczał kucharz - jak zwykle w nieodpowiednim momencie! To co to ja miałem...? - chwycił swój wielki nóż i z posępną miną ruszył w kierunku drzwi, zza których słychać było jęki. Napis na owych drzwiach brzmiał głośno i wyraźnie: WC ! Lecz on go nie zauważył i wszedł do środka nucąc dziwną melodyjkę usłyszaną przy babci. A w środku czekała na niego niespodzianka - toaleta była zajęta przez... i tu na twarzy kucharza pojawił się grymas szczerego zdziwienia, albowiem tuż przed swoim nosem ujrzał wielki napis "Wszystko co zawsze chciałeś wiedzieć o sztucznych szczękach, ale nie miałeś kogo zapytać", wypisany złotą czcionką na okładce książki, trzymanej przez osobę, której nie spodziewał się tutaj nigdy spotkać. (Ostatnie ich spotkanie miało bowiem charakter delikatnie mówiąc, daleki od przyjacielskiej pogawędki). Kucharz stał jeszcze chwilę, a jego twarz przybierała powoli kolor purpury. Tężał i tężał coraz bardziej, a krew zbierająca się gwałtownie pod skórą w nadmiernych ilościach wywoływała już kolorystycznie efekt bliski czerni - wydawało się że kucharzowi jak w lokomotywie parowej zaraz z uszu pójdzie para, z ust wydobędzie się przeciągły gwizd a nogi i ręce lada moment zaczną poruszać się i nastąpi ostateczny odjazd - jeśli nie pociągu ze stacji, to przynajmniej kucharza w wieczny niebyt (no bo jakie ciśnienie krwi w końcu normalny człowiek może wytrzymać?). Tak się jednak tylko wydawało, gdyż w pewnym momencie usłyszał:
- Oj, jak już tak bardzo nie możesz wytrzymać to idź! Już skończyłam! - mówiła dziwnie zduszonym głosem, lekko sepleniąc, w dodatku dysząc. Jednak nadal był to ten sam głos, który swego czasu wzbudzał w kucharzu najgorsze uczucia...
Najwyraźniej nic się nie zmieniła od czasów, gdy ją widział ostatnio - tak, tak...
*obraz nagle staje się zamglony - kucharz jakby obserwuje swoją przeszłość*
Tak, to była ta pamiętna noc kiedy księżyc wisiał wysoko na niebie i oświetlał ich oboje w
<przerwa na reklame> Drzwi uchyliły się lekko: ZAWSZE COCA-COLA! <koniec reklamy>
- Taaa... - zamruczał kucharz - jak zwykle w nieodpowiednim momencie! To co to ja miałem...? - chwycił swój wielki nóż i z posępną miną ruszył w kierunku drzwi, zza których słychać było jęki. Napis na owych drzwiach brzmiał głośno i wyraźnie: WC ! Lecz on go nie zauważył i wszedł do środka nucąc dziwną melodyjkę usłyszaną przy babci. A w środku czekała na niego niespodzianka - toaleta była zajęta przez... i tu na twarzy kucharza pojawił się grymas szczerego zdziwienia, albowiem tuż przed swoim nosem ujrzał wielki napis "Wszystko co zawsze chciałeś wiedzieć o sztucznych szczękach, ale nie miałeś kogo zapytać", wypisany złotą czcionką na okładce książki, trzymanej przez osobę, której nie spodziewał się tutaj nigdy spotkać. (Ostatnie ich spotkanie miało bowiem charakter delikatnie mówiąc, daleki od przyjacielskiej pogawędki). Kucharz stał jeszcze chwilę, a jego twarz przybierała powoli kolor purpury. Tężał i tężał coraz bardziej, a krew zbierająca się gwałtownie pod skórą w nadmiernych ilościach wywoływała już kolorystycznie efekt bliski czerni - wydawało się że kucharzowi jak w lokomotywie parowej zaraz z uszu pójdzie para, z ust wydobędzie się przeciągły gwizd a nogi i ręce lada moment zaczną poruszać się i nastąpi ostateczny odjazd - jeśli nie pociągu ze stacji, to przynajmniej kucharza w wieczny niebyt (no bo jakie ciśnienie krwi w końcu normalny człowiek może wytrzymać?). Tak się jednak tylko wydawało, gdyż w pewnym momencie usłyszał:
- Oj, jak już tak bardzo nie możesz wytrzymać to idź! Już skończyłam! - mówiła dziwnie zduszonym głosem, lekko sepleniąc, w dodatku dysząc. Jednak nadal był to ten sam głos, który swego czasu wzbudzał w kucharzu najgorsze uczucia...
Najwyraźniej nic się nie zmieniła od czasów, gdy ją widział ostatnio - tak, tak...
*obraz nagle staje się zamglony - kucharz jakby obserwuje swoją przeszłość*
Tak, to była ta pamiętna noc kiedy księżyc wisiał wysoko na niebie i oświetlał ich oboje w
Moja najnowsza fascynacja: Jackie Chan
Re: Historyjka
Dawno, dawno temu była sobie zaczarowana harmonijka, której właściciel nie mógł dostać odpowiedniego rozmiaru sztucznej szczęki dla swojej prababki, która na skutek lekkomyślnych zabaw Superklejem przykleiła swoją do harmonijki, która zaczęła grać melodię z najsmutniejszego filmu świata, który harmonijkę zawierał. Aż tu nagle pewnego pięknego dnia zaczarowana harmonijka zobaczyła jak zza lekko różowych chmur zwiastujących burzę wyłania się babcia naszpikowana wyborczymi obietnicami podwyższenia emerytur z jej zębami w dłoni krzycząc: Czerwony Kapturku! Ratuj i przybywaj! Przechodzący obok kucharz słysząc to zrozumiał bezzębne seplenienie babci jako: "Mielone! Ratunku! Gotuj i podawaj!" i pomyślał, że komuś jest potrzebna pomoc w kuchni więc zaczął wyjmować swój ostry, wielgachny, kucharski nóż, gdy nagle z pobliskiej lodówki rozległo się dziwne stukanie.
<przerwa na reklame> Drzwi uchyliły się lekko: ZAWSZE COCA-COLA! <koniec reklamy>
- Taaa... - zamruczał kucharz - jak zwykle w nieodpowiednim momencie! To co to ja miałem...? - chwycił swój wielki nóż i z posępną miną ruszył w kierunku drzwi, zza których słychać było jęki. Napis na owych drzwiach brzmiał głośno i wyraźnie: WC ! Lecz on go nie zauważył i wszedł do środka nucąc dziwną melodyjkę usłyszaną przy babci. A w środku czekała na niego niespodzianka - toaleta była zajęta przez... i tu na twarzy kucharza pojawił się grymas szczerego zdziwienia, albowiem tuż przed swoim nosem ujrzał wielki napis "Wszystko co zawsze chciałeś wiedzieć o sztucznych szczękach, ale nie miałeś kogo zapytać", wypisany złotą czcionką na okładce książki, trzymanej przez osobę, której nie spodziewał się tutaj nigdy spotkać. (Ostatnie ich spotkanie miało bowiem charakter delikatnie mówiąc, daleki od przyjacielskiej pogawędki). Kucharz stał jeszcze chwilę, a jego twarz przybierała powoli kolor purpury. Tężał i tężał coraz bardziej, a krew zbierająca się gwałtownie pod skórą w nadmiernych ilościach wywoływała już kolorystycznie efekt bliski czerni - wydawało się że kucharzowi jak w lokomotywie parowej zaraz z uszu pójdzie para, z ust wydobędzie się przeciągły gwizd a nogi i ręce lada moment zaczną poruszać się i nastąpi ostateczny odjazd - jeśli nie pociągu ze stacji, to przynajmniej kucharza w wieczny niebyt (no bo jakie ciśnienie krwi w końcu normalny człowiek może wytrzymać?). Tak się jednak tylko wydawało, gdyż w pewnym momencie usłyszał:
- Oj, jak już tak bardzo nie możesz wytrzymać to idź! Już skończyłam! - mówiła dziwnie zduszonym głosem, lekko sepleniąc, w dodatku dysząc. Jednak nadal był to ten sam głos, który swego czasu wzbudzał w kucharzu najgorsze uczucia...
Najwyraźniej nic się nie zmieniła od czasów, gdy ją widział ostatnio - tak, tak...
*obraz nagle staje się zamglony - kucharz jakby obserwuje swoją przeszłość*
Tak, to była ta pamiętna noc kiedy księżyc wisiał wysoko na niebie i oświetlał ich oboje w srebrzystej przyczepie kempingowej, przerobionej na przydrożny bar szybkiej obługi. Uwijali się przy podawaniu gorących hot-dogów, lurowatej kawy i kebabów z psiego mięsa. A księżyc w pełni nadawał jej skórze upiornego, niebieskawego koloru i żłobił w twarzy przerażające cienie, gdy uśmiechała się kwaśno do stojących w kolejce kierowców. Tak, ta noc od początku zapowiadała jakieś koszmarne zdarzenie...
<przerwa na reklame> Drzwi uchyliły się lekko: ZAWSZE COCA-COLA! <koniec reklamy>
- Taaa... - zamruczał kucharz - jak zwykle w nieodpowiednim momencie! To co to ja miałem...? - chwycił swój wielki nóż i z posępną miną ruszył w kierunku drzwi, zza których słychać było jęki. Napis na owych drzwiach brzmiał głośno i wyraźnie: WC ! Lecz on go nie zauważył i wszedł do środka nucąc dziwną melodyjkę usłyszaną przy babci. A w środku czekała na niego niespodzianka - toaleta była zajęta przez... i tu na twarzy kucharza pojawił się grymas szczerego zdziwienia, albowiem tuż przed swoim nosem ujrzał wielki napis "Wszystko co zawsze chciałeś wiedzieć o sztucznych szczękach, ale nie miałeś kogo zapytać", wypisany złotą czcionką na okładce książki, trzymanej przez osobę, której nie spodziewał się tutaj nigdy spotkać. (Ostatnie ich spotkanie miało bowiem charakter delikatnie mówiąc, daleki od przyjacielskiej pogawędki). Kucharz stał jeszcze chwilę, a jego twarz przybierała powoli kolor purpury. Tężał i tężał coraz bardziej, a krew zbierająca się gwałtownie pod skórą w nadmiernych ilościach wywoływała już kolorystycznie efekt bliski czerni - wydawało się że kucharzowi jak w lokomotywie parowej zaraz z uszu pójdzie para, z ust wydobędzie się przeciągły gwizd a nogi i ręce lada moment zaczną poruszać się i nastąpi ostateczny odjazd - jeśli nie pociągu ze stacji, to przynajmniej kucharza w wieczny niebyt (no bo jakie ciśnienie krwi w końcu normalny człowiek może wytrzymać?). Tak się jednak tylko wydawało, gdyż w pewnym momencie usłyszał:
- Oj, jak już tak bardzo nie możesz wytrzymać to idź! Już skończyłam! - mówiła dziwnie zduszonym głosem, lekko sepleniąc, w dodatku dysząc. Jednak nadal był to ten sam głos, który swego czasu wzbudzał w kucharzu najgorsze uczucia...
Najwyraźniej nic się nie zmieniła od czasów, gdy ją widział ostatnio - tak, tak...
*obraz nagle staje się zamglony - kucharz jakby obserwuje swoją przeszłość*
Tak, to była ta pamiętna noc kiedy księżyc wisiał wysoko na niebie i oświetlał ich oboje w srebrzystej przyczepie kempingowej, przerobionej na przydrożny bar szybkiej obługi. Uwijali się przy podawaniu gorących hot-dogów, lurowatej kawy i kebabów z psiego mięsa. A księżyc w pełni nadawał jej skórze upiornego, niebieskawego koloru i żłobił w twarzy przerażające cienie, gdy uśmiechała się kwaśno do stojących w kolejce kierowców. Tak, ta noc od początku zapowiadała jakieś koszmarne zdarzenie...
-
- fantAStyczny
- Posty: 503
- Rejestracja: 2 lut 2005, 07:54
- Lokalizacja: Kraina ASmerytów
- Kontakt:
Re: Historyjka
Dawno, dawno temu była sobie zaczarowana harmonijka, której właściciel nie mógł dostać odpowiedniego rozmiaru sztucznej szczęki dla swojej prababki, która na skutek lekkomyślnych zabaw Superklejem przykleiła swoją do harmonijki, która zaczęła grać melodię z najsmutniejszego filmu świata, który harmonijkę zawierał. Aż tu nagle pewnego pięknego dnia zaczarowana harmonijka zobaczyła jak zza lekko różowych chmur zwiastujących burzę wyłania się babcia naszpikowana wyborczymi obietnicami podwyższenia emerytur z jej zębami w dłoni krzycząc: Czerwony Kapturku! Ratuj i przybywaj! Przechodzący obok kucharz słysząc to zrozumiał bezzębne seplenienie babci jako: "Mielone! Ratunku! Gotuj i podawaj!" i pomyślał, że komuś jest potrzebna pomoc w kuchni więc zaczął wyjmować swój ostry, wielgachny, kucharski nóż, gdy nagle z pobliskiej lodówki rozległo się dziwne stukanie.
<przerwa na reklame> Drzwi uchyliły się lekko: ZAWSZE COCA-COLA! <koniec reklamy>
- Taaa... - zamruczał kucharz - jak zwykle w nieodpowiednim momencie! To co to ja miałem...? - chwycił swój wielki nóż i z posępną miną ruszył w kierunku drzwi, zza których słychać było jęki. Napis na owych drzwiach brzmiał głośno i wyraźnie: WC ! Lecz on go nie zauważył i wszedł do środka nucąc dziwną melodyjkę usłyszaną przy babci. A w środku czekała na niego niespodzianka - toaleta była zajęta przez... i tu na twarzy kucharza pojawił się grymas szczerego zdziwienia, albowiem tuż przed swoim nosem ujrzał wielki napis "Wszystko co zawsze chciałeś wiedzieć o sztucznych szczękach, ale nie miałeś kogo zapytać", wypisany złotą czcionką na okładce książki, trzymanej przez osobę, której nie spodziewał się tutaj nigdy spotkać. (Ostatnie ich spotkanie miało bowiem charakter delikatnie mówiąc, daleki od przyjacielskiej pogawędki). Kucharz stał jeszcze chwilę, a jego twarz przybierała powoli kolor purpury. Tężał i tężał coraz bardziej, a krew zbierająca się gwałtownie pod skórą w nadmiernych ilościach wywoływała już kolorystycznie efekt bliski czerni - wydawało się że kucharzowi jak w lokomotywie parowej zaraz z uszu pójdzie para, z ust wydobędzie się przeciągły gwizd a nogi i ręce lada moment zaczną poruszać się i nastąpi ostateczny odjazd - jeśli nie pociągu ze stacji, to przynajmniej kucharza w wieczny niebyt (no bo jakie ciśnienie krwi w końcu normalny człowiek może wytrzymać?). Tak się jednak tylko wydawało, gdyż w pewnym momencie usłyszał:
- Oj, jak już tak bardzo nie możesz wytrzymać to idź! Już skończyłam! - mówiła dziwnie zduszonym głosem, lekko sepleniąc, w dodatku dysząc. Jednak nadal był to ten sam głos, który swego czasu wzbudzał w kucharzu najgorsze uczucia...
Najwyraźniej nic się nie zmieniła od czasów, gdy ją widział ostatnio - tak, tak...
*obraz nagle staje się zamglony - kucharz jakby obserwuje swoją przeszłość*
Tak, to była ta pamiętna noc kiedy księżyc wisiał wysoko na niebie i oświetlał ich oboje w srebrzystej przyczepie kempingowej, przerobionej na przydrożny bar szybkiej obługi. Uwijali się przy podawaniu gorących hot-dogów, lurowatej kawy i kebabów z psiego mięsa. A księżyc w pełni nadawał jej skórze upiornego, niebieskawego koloru i żłobił w twarzy przerażające cienie, gdy uśmiechała się kwaśno do stojących w kolejce kierowców. Tak, ta noc od początku zapowiadała jakieś koszmarne zdarzenie...
*koniec obrazu przeszłości*
Kucharz zamknął oczy i próbował zapomnieć co zobaczył tamtej nocy.
- Kolorowe fiołki. Kolorowe fiołki - powtarzał do siebie by otrząsnąć się z tamtego wspomnienia.
Jednak nie zauważył, że ona go cały czas obserwowała i
<przerwa na reklame> Drzwi uchyliły się lekko: ZAWSZE COCA-COLA! <koniec reklamy>
- Taaa... - zamruczał kucharz - jak zwykle w nieodpowiednim momencie! To co to ja miałem...? - chwycił swój wielki nóż i z posępną miną ruszył w kierunku drzwi, zza których słychać było jęki. Napis na owych drzwiach brzmiał głośno i wyraźnie: WC ! Lecz on go nie zauważył i wszedł do środka nucąc dziwną melodyjkę usłyszaną przy babci. A w środku czekała na niego niespodzianka - toaleta była zajęta przez... i tu na twarzy kucharza pojawił się grymas szczerego zdziwienia, albowiem tuż przed swoim nosem ujrzał wielki napis "Wszystko co zawsze chciałeś wiedzieć o sztucznych szczękach, ale nie miałeś kogo zapytać", wypisany złotą czcionką na okładce książki, trzymanej przez osobę, której nie spodziewał się tutaj nigdy spotkać. (Ostatnie ich spotkanie miało bowiem charakter delikatnie mówiąc, daleki od przyjacielskiej pogawędki). Kucharz stał jeszcze chwilę, a jego twarz przybierała powoli kolor purpury. Tężał i tężał coraz bardziej, a krew zbierająca się gwałtownie pod skórą w nadmiernych ilościach wywoływała już kolorystycznie efekt bliski czerni - wydawało się że kucharzowi jak w lokomotywie parowej zaraz z uszu pójdzie para, z ust wydobędzie się przeciągły gwizd a nogi i ręce lada moment zaczną poruszać się i nastąpi ostateczny odjazd - jeśli nie pociągu ze stacji, to przynajmniej kucharza w wieczny niebyt (no bo jakie ciśnienie krwi w końcu normalny człowiek może wytrzymać?). Tak się jednak tylko wydawało, gdyż w pewnym momencie usłyszał:
- Oj, jak już tak bardzo nie możesz wytrzymać to idź! Już skończyłam! - mówiła dziwnie zduszonym głosem, lekko sepleniąc, w dodatku dysząc. Jednak nadal był to ten sam głos, który swego czasu wzbudzał w kucharzu najgorsze uczucia...
Najwyraźniej nic się nie zmieniła od czasów, gdy ją widział ostatnio - tak, tak...
*obraz nagle staje się zamglony - kucharz jakby obserwuje swoją przeszłość*
Tak, to była ta pamiętna noc kiedy księżyc wisiał wysoko na niebie i oświetlał ich oboje w srebrzystej przyczepie kempingowej, przerobionej na przydrożny bar szybkiej obługi. Uwijali się przy podawaniu gorących hot-dogów, lurowatej kawy i kebabów z psiego mięsa. A księżyc w pełni nadawał jej skórze upiornego, niebieskawego koloru i żłobił w twarzy przerażające cienie, gdy uśmiechała się kwaśno do stojących w kolejce kierowców. Tak, ta noc od początku zapowiadała jakieś koszmarne zdarzenie...
*koniec obrazu przeszłości*
Kucharz zamknął oczy i próbował zapomnieć co zobaczył tamtej nocy.
- Kolorowe fiołki. Kolorowe fiołki - powtarzał do siebie by otrząsnąć się z tamtego wspomnienia.
Jednak nie zauważył, że ona go cały czas obserwowała i
Moja najnowsza fascynacja: Jackie Chan
Re: Historyjka
Dawno, dawno temu była sobie zaczarowana harmonijka, której właściciel nie mógł dostać odpowiedniego rozmiaru sztucznej szczęki dla swojej prababki, która na skutek lekkomyślnych zabaw Superklejem przykleiła swoją do harmonijki, która zaczęła grać melodię z najsmutniejszego filmu świata, który harmonijkę zawierał. Aż tu nagle pewnego pięknego dnia zaczarowana harmonijka zobaczyła jak zza lekko różowych chmur zwiastujących burzę wyłania się babcia naszpikowana wyborczymi obietnicami podwyższenia emerytur z jej zębami w dłoni krzycząc: Czerwony Kapturku! Ratuj i przybywaj! Przechodzący obok kucharz słysząc to zrozumiał bezzębne seplenienie babci jako: "Mielone! Ratunku! Gotuj i podawaj!" i pomyślał, że komuś jest potrzebna pomoc w kuchni więc zaczął wyjmować swój ostry, wielgachny, kucharski nóż, gdy nagle z pobliskiej lodówki rozległo się dziwne stukanie.
<przerwa na reklame> Drzwi uchyliły się lekko: ZAWSZE COCA-COLA! <koniec reklamy>
- Taaa... - zamruczał kucharz - jak zwykle w nieodpowiednim momencie! To co to ja miałem...? - chwycił swój wielki nóż i z posępną miną ruszył w kierunku drzwi, zza których słychać było jęki. Napis na owych drzwiach brzmiał głośno i wyraźnie: WC ! Lecz on go nie zauważył i wszedł do środka nucąc dziwną melodyjkę usłyszaną przy babci. A w środku czekała na niego niespodzianka - toaleta była zajęta przez... i tu na twarzy kucharza pojawił się grymas szczerego zdziwienia, albowiem tuż przed swoim nosem ujrzał wielki napis "Wszystko co zawsze chciałeś wiedzieć o sztucznych szczękach, ale nie miałeś kogo zapytać", wypisany złotą czcionką na okładce książki, trzymanej przez osobę, której nie spodziewał się tutaj nigdy spotkać. (Ostatnie ich spotkanie miało bowiem charakter delikatnie mówiąc, daleki od przyjacielskiej pogawędki). Kucharz stał jeszcze chwilę, a jego twarz przybierała powoli kolor purpury. Tężał i tężał coraz bardziej, a krew zbierająca się gwałtownie pod skórą w nadmiernych ilościach wywoływała już kolorystycznie efekt bliski czerni - wydawało się że kucharzowi jak w lokomotywie parowej zaraz z uszu pójdzie para, z ust wydobędzie się przeciągły gwizd a nogi i ręce lada moment zaczną poruszać się i nastąpi ostateczny odjazd - jeśli nie pociągu ze stacji, to przynajmniej kucharza w wieczny niebyt (no bo jakie ciśnienie krwi w końcu normalny człowiek może wytrzymać?). Tak się jednak tylko wydawało, gdyż w pewnym momencie usłyszał:
- Oj, jak już tak bardzo nie możesz wytrzymać to idź! Już skończyłam! - mówiła dziwnie zduszonym głosem, lekko sepleniąc, w dodatku dysząc. Jednak nadal był to ten sam głos, który swego czasu wzbudzał w kucharzu najgorsze uczucia...
Najwyraźniej nic się nie zmieniła od czasów, gdy ją widział ostatnio - tak, tak...
*obraz nagle staje się zamglony - kucharz jakby obserwuje swoją przeszłość*
Tak, to była ta pamiętna noc kiedy księżyc wisiał wysoko na niebie i oświetlał ich oboje w srebrzystej przyczepie kempingowej, przerobionej na przydrożny bar szybkiej obługi. Uwijali się przy podawaniu gorących hot-dogów, lurowatej kawy i kebabów z psiego mięsa. A księżyc w pełni nadawał jej skórze upiornego, niebieskawego koloru i żłobił w twarzy przerażające cienie, gdy uśmiechała się kwaśno do stojących w kolejce kierowców. Tak, ta noc od początku zapowiadała jakieś koszmarne zdarzenie...
*koniec obrazu przeszłości*
Kucharz zamknął oczy i próbował zapomnieć co zobaczył tamtej nocy.
- Kolorowe fiołki. Kolorowe fiołki - powtarzał do siebie by otrząsnąć się z tamtego wspomnienia.
Jednak nie zauważył, że ona go cały czas obserwowała i...
ROZDZIAŁ 2
(nowy wątek będzie żeby się nie mieszało - ten pozwolę sobie zamknąć)
<przerwa na reklame> Drzwi uchyliły się lekko: ZAWSZE COCA-COLA! <koniec reklamy>
- Taaa... - zamruczał kucharz - jak zwykle w nieodpowiednim momencie! To co to ja miałem...? - chwycił swój wielki nóż i z posępną miną ruszył w kierunku drzwi, zza których słychać było jęki. Napis na owych drzwiach brzmiał głośno i wyraźnie: WC ! Lecz on go nie zauważył i wszedł do środka nucąc dziwną melodyjkę usłyszaną przy babci. A w środku czekała na niego niespodzianka - toaleta była zajęta przez... i tu na twarzy kucharza pojawił się grymas szczerego zdziwienia, albowiem tuż przed swoim nosem ujrzał wielki napis "Wszystko co zawsze chciałeś wiedzieć o sztucznych szczękach, ale nie miałeś kogo zapytać", wypisany złotą czcionką na okładce książki, trzymanej przez osobę, której nie spodziewał się tutaj nigdy spotkać. (Ostatnie ich spotkanie miało bowiem charakter delikatnie mówiąc, daleki od przyjacielskiej pogawędki). Kucharz stał jeszcze chwilę, a jego twarz przybierała powoli kolor purpury. Tężał i tężał coraz bardziej, a krew zbierająca się gwałtownie pod skórą w nadmiernych ilościach wywoływała już kolorystycznie efekt bliski czerni - wydawało się że kucharzowi jak w lokomotywie parowej zaraz z uszu pójdzie para, z ust wydobędzie się przeciągły gwizd a nogi i ręce lada moment zaczną poruszać się i nastąpi ostateczny odjazd - jeśli nie pociągu ze stacji, to przynajmniej kucharza w wieczny niebyt (no bo jakie ciśnienie krwi w końcu normalny człowiek może wytrzymać?). Tak się jednak tylko wydawało, gdyż w pewnym momencie usłyszał:
- Oj, jak już tak bardzo nie możesz wytrzymać to idź! Już skończyłam! - mówiła dziwnie zduszonym głosem, lekko sepleniąc, w dodatku dysząc. Jednak nadal był to ten sam głos, który swego czasu wzbudzał w kucharzu najgorsze uczucia...
Najwyraźniej nic się nie zmieniła od czasów, gdy ją widział ostatnio - tak, tak...
*obraz nagle staje się zamglony - kucharz jakby obserwuje swoją przeszłość*
Tak, to była ta pamiętna noc kiedy księżyc wisiał wysoko na niebie i oświetlał ich oboje w srebrzystej przyczepie kempingowej, przerobionej na przydrożny bar szybkiej obługi. Uwijali się przy podawaniu gorących hot-dogów, lurowatej kawy i kebabów z psiego mięsa. A księżyc w pełni nadawał jej skórze upiornego, niebieskawego koloru i żłobił w twarzy przerażające cienie, gdy uśmiechała się kwaśno do stojących w kolejce kierowców. Tak, ta noc od początku zapowiadała jakieś koszmarne zdarzenie...
*koniec obrazu przeszłości*
Kucharz zamknął oczy i próbował zapomnieć co zobaczył tamtej nocy.
- Kolorowe fiołki. Kolorowe fiołki - powtarzał do siebie by otrząsnąć się z tamtego wspomnienia.
Jednak nie zauważył, że ona go cały czas obserwowała i...
ROZDZIAŁ 2
(nowy wątek będzie żeby się nie mieszało - ten pozwolę sobie zamknąć)