Samotność... Taka totalna... Że aż brakuje tlenu do oddychania... Jeśli jest bardzo źle to nawet nie mam do kogo zadzwonić i wypłakać się w słuchawkę... Dookoła mnie nie ma nikogo... A do tego ciągłe pretensje i wyrzuty... Depresja spowodowała, że całą swoją złość na drugiego człowieka, wypompowuję na sobie... Ta nienawiść niszczy mnie od środka, za każdym razem, gdy ktoś mnie zdenerwuje, sprawi przykrość, to ja niszczę siebie, to sobie mam ochotę wwalić kulkę w łeb...
Depresja zdaniem Freuda związana jest z (pełni lub częściowo) nieświadomym przeżyciem utraty.Towarzyszy jej regresja - uaktywnienie się sposobu przeżywania charakterystycznego tak dla wczesnego rozwoju dziecka, w którym nie istnieje zdolność do rozróżniania pomiędzy obrazem "ja" a "nie-ja". W konsekwencji silne, ambiwalentne uczucia do utraconego obiektu zostają skierowane na własnego siebie.
Nie być, nie istnieć... Nie istnieć, choć przez chwilę... Oddałabym wszystko, by już się więcej nie obudzić...

Zniknąć. Ot, tak. Pstryk.