Rodzice
Zawsze dobrze i teraz też super Ale może po prostu akurat w tej dziedzinie mam szczęście (wypadałoby, w ramach rekompensaty za brak szczęścia w trylionie innych dziedzin ).
Zdarzają się jakieś nieporozumienia (z tatą mamy bardzo podobne charaktery i zdarza się, że nasze dyskusje przebiegają na dźwiękowej granicy bólu), ale właściwie jakoś tak super poważnie się nie kłócimy. Raz może miałam z tatą nieprzyjemną wymianę zdań, ale akurat wtedy przeżywałam depresję i dość mocno przegięłam pałę (chodziło o brak chęci do dalszego życia - najłagodniej to ujmując). Ale generalnie rodzice od dość dawna traktują mnie jako równorzędnego partnera - w ważnych sprawach - ale są i takie okoliczności, że np. mojemu tacie wydaje się, że mam 5 lat Ale o to akurat się nie kłócimy, bo wszystko jakoś zawsze udaje się obrócić w żart. Dość powiedzieć, że do taty zwracam się per 'Dziadek', do mamy per 'Bobek' (wariacja na temat słowa 'babcia' ), tata do mnie 'Ciociunia' Dość długo nie mogli pogodzić się z tym, że w chwilach stresu i napięcia klnę, ale tata już to zaakceptował (mama się wciąż martwi). xD
Obecnie w skrócie jest tak: z obojgiem rodziców mam naprawdę dobry kontakt, z tatą mogę porozmawiać na każdy temat techniczno-naukowy, polityczny i jakikolwiek inny, mamy podobne gusta filmowe, książkowe, do kina czasem razem chodzimy, na jakieś dobre żarcie (spacer bez jedzenia dla obojga z nas jest nie do pomyślenia). Z mamą mogę porozmawiać z kolei o wszystkim zupełnie, bez wyjątku - o moich problemach, wątpliwościach, o życiu uczuciowym, o pracy zawodowej (mama też jest księgową), o aseksualizmie
W dzieciństwie też było bardzo dobrze. Moi rodzice nigdy nie dali mi odczuć, że dzieci i ryby głosu nie mają. Z mamą przebywałam częściej, bo do ukończenia przeze mnie 10 roku życia nie pracowała, ale mimo to byłam córeczką tatusia ;P
Ogólnie rzecz biorąc, mogę powiedzieć jedno (i im też to mówię czasami) - mam wspaniałych rodziców i żadnych innych nie chciałabym mieć - wspierają mnie we wszystkim i zawsze mogę na nich liczyć. A nieporozumienia od czasu do czasu to chyba norma w każdej sytuacji, w której jest więcej niż jedna osoba Czasami myślę tylko sobie, że nie zasługuję na takich rodziców i że powinnam być lepszą córką
Zdarzają się jakieś nieporozumienia (z tatą mamy bardzo podobne charaktery i zdarza się, że nasze dyskusje przebiegają na dźwiękowej granicy bólu), ale właściwie jakoś tak super poważnie się nie kłócimy. Raz może miałam z tatą nieprzyjemną wymianę zdań, ale akurat wtedy przeżywałam depresję i dość mocno przegięłam pałę (chodziło o brak chęci do dalszego życia - najłagodniej to ujmując). Ale generalnie rodzice od dość dawna traktują mnie jako równorzędnego partnera - w ważnych sprawach - ale są i takie okoliczności, że np. mojemu tacie wydaje się, że mam 5 lat Ale o to akurat się nie kłócimy, bo wszystko jakoś zawsze udaje się obrócić w żart. Dość powiedzieć, że do taty zwracam się per 'Dziadek', do mamy per 'Bobek' (wariacja na temat słowa 'babcia' ), tata do mnie 'Ciociunia' Dość długo nie mogli pogodzić się z tym, że w chwilach stresu i napięcia klnę, ale tata już to zaakceptował (mama się wciąż martwi). xD
Obecnie w skrócie jest tak: z obojgiem rodziców mam naprawdę dobry kontakt, z tatą mogę porozmawiać na każdy temat techniczno-naukowy, polityczny i jakikolwiek inny, mamy podobne gusta filmowe, książkowe, do kina czasem razem chodzimy, na jakieś dobre żarcie (spacer bez jedzenia dla obojga z nas jest nie do pomyślenia). Z mamą mogę porozmawiać z kolei o wszystkim zupełnie, bez wyjątku - o moich problemach, wątpliwościach, o życiu uczuciowym, o pracy zawodowej (mama też jest księgową), o aseksualizmie
W dzieciństwie też było bardzo dobrze. Moi rodzice nigdy nie dali mi odczuć, że dzieci i ryby głosu nie mają. Z mamą przebywałam częściej, bo do ukończenia przeze mnie 10 roku życia nie pracowała, ale mimo to byłam córeczką tatusia ;P
Ogólnie rzecz biorąc, mogę powiedzieć jedno (i im też to mówię czasami) - mam wspaniałych rodziców i żadnych innych nie chciałabym mieć - wspierają mnie we wszystkim i zawsze mogę na nich liczyć. A nieporozumienia od czasu do czasu to chyba norma w każdej sytuacji, w której jest więcej niż jedna osoba Czasami myślę tylko sobie, że nie zasługuję na takich rodziców i że powinnam być lepszą córką
- damian-dec
- AS gaduła
- Posty: 415
- Rejestracja: 12 lut 2008, 23:14
- Lokalizacja: Dublin/Wroclaw
a ja nigdy nie mialem zadnych wiekszych problemow ze starszymi-wrecz przeciwnie
pewnie dlatego wyladowalem pare tysiecy kilosow od domu
no ale z drugiej strony---juz 5-ty raz do mnie przylatuja, a ja az mi glupio, sie nawet ciesze, he he he eh ehe
pewnie dlatego wyladowalem pare tysiecy kilosow od domu
no ale z drugiej strony---juz 5-ty raz do mnie przylatuja, a ja az mi glupio, sie nawet ciesze, he he he eh ehe
Ostatnio zmieniony 23 lut 2008, 21:39 przez damian-dec, łącznie zmieniany 1 raz.
-
- alabAStrowy bożek
- Posty: 1333
- Rejestracja: 25 maja 2007, 13:44
Do matki obecnie mam stosunek niechętny, na który to zapracowała ona sobie przez lata wszczynaniem awantur z byle powodu (np. niewykręcony ręcznik), próbą dopasowania mnie do jej wyobrażenia, kim mam być, jak postępować, wyglądać, próbą zmuszenia wszystkich domowników by postępowali tak, jak ona chce, jej przekonaniem, że ona wie najlepiej a ja nigdy nie mam racji i mówię głupstwa. Moja matka ma zmienne nastroje – w jednej chwili potrafi przejść z zadowolenia w stan awantury, do której zresztą szuka zaczepki. Jeśli miałaby być czegokolwiek wzorem dla mnie to tego, jak nie należy postępować. Co więcej uważam, że osoba taka, jak ona nie powinna nigdy zakładać rodziny (główne, najczęściej wykrzykiwane przez nią podczas awantur słowo, to "ja" odmieniane przez wszystkie przypadki). Z ojcem się nie kłócę, zresztą mamy dość podobne charaktery, ale jest mi on mimo wszystko dość obojętny.
Bardzo żałuję, że w obecnej chwili nie bardzo mogę sobie pozwolić (głównie względy finansowe) na wyprowadzkę z domu i zostawienie za sobą kłócących się rodziców i matki chcącej mi dyktować, jak mam żyć. Potrzebuję zrzucić to z siebie a potrzebę tę można by porównać do potrzeby zaczerpnięcia świeżego powietrza.
Bardzo żałuję, że w obecnej chwili nie bardzo mogę sobie pozwolić (głównie względy finansowe) na wyprowadzkę z domu i zostawienie za sobą kłócących się rodziców i matki chcącej mi dyktować, jak mam żyć. Potrzebuję zrzucić to z siebie a potrzebę tę można by porównać do potrzeby zaczerpnięcia świeżego powietrza.
„Dorosłe dzieci mają żal
Za kiepski przepis na ten świat!
Dorosłe dzieci mają żal
Że ktoś im tyle życia skradł...”
Za kiepski przepis na ten świat!
Dorosłe dzieci mają żal
Że ktoś im tyle życia skradł...”
dorosłe dziecko
Czy my nie mamy tych samych matek Dokładnie tak samo. Awantury (i to takie, że sąsiedzi pukali), bo np. ręcznik nie był powieszony tylko rozłożony na pralce Wyzywa mnie. Przeszukuje moje rzeczy itp. Dlaczego? Spytałem się jej - cisza. Kiedy próbuję rozmawiać i wyjaśnić sytuację to zawsze te dwie same odpowiedzi: "Nie muszę Ci się tłumaczyć" i "bo tak". Trwa to już kilka lat.
Mam chyba przez to uraz do kobiet
Czy my nie mamy tych samych matek Dokładnie tak samo. Awantury (i to takie, że sąsiedzi pukali), bo np. ręcznik nie był powieszony tylko rozłożony na pralce Wyzywa mnie. Przeszukuje moje rzeczy itp. Dlaczego? Spytałem się jej - cisza. Kiedy próbuję rozmawiać i wyjaśnić sytuację to zawsze te dwie same odpowiedzi: "Nie muszę Ci się tłumaczyć" i "bo tak". Trwa to już kilka lat.
Mam chyba przez to uraz do kobiet
-
- alabAStrowy bożek
- Posty: 1333
- Rejestracja: 25 maja 2007, 13:44
U mnie wprawdzie sąsiedzi nie pukają pytać, co się dzieje, (bo już się chyba przyzwyczaili), ale za to wszyscy wiedzą, że się kłócimy. A raczej, że matka się drze a jak ja próbuję coś powiedzieć, to ona się jeszcze bardziej "nakręca". I oczywiście ja nigdy nie mam racji. Matka kłóci się też często z moim ojcem, który położył już na to przysłowiową lagę i rzadko w ogóle się do niej odzywa.
Trwa to odkąd pamiętam, czyli znacznie za długo.
Trwa to odkąd pamiętam, czyli znacznie za długo.
„Dorosłe dzieci mają żal
Za kiepski przepis na ten świat!
Dorosłe dzieci mają żal
Że ktoś im tyle życia skradł...”
Za kiepski przepis na ten świat!
Dorosłe dzieci mają żal
Że ktoś im tyle życia skradł...”
Jak chciałabym opowiedzieć o tym, to dnia by nie starczyło. Powiem tak.. po wielu burzliwych chwilach mojego życia mieszkam z mamą, i myślę że jak wszędzie zdarzają się wzloty i upadki.
''Pamiętaj, że wszystko, co uczynisz w życiu, zostawi jakiś ślad. Dlatego miej świadomość tego, co robisz'' Paulo Coelho
-
- alabAStrowy bożek
- Posty: 1333
- Rejestracja: 25 maja 2007, 13:44
Ja już ledwo wytrzymuję by z nią mieszkać. Co gorsza wiem, że ona się nie zmieni i co więcej – coraz częściej wywołuje kłótnie i coraz więcej rzeczy się czepia. Czasami to aż widać, jak bardzo szuka zaczepki.
„Dorosłe dzieci mają żal
Za kiepski przepis na ten świat!
Dorosłe dzieci mają żal
Że ktoś im tyle życia skradł...”
Za kiepski przepis na ten świat!
Dorosłe dzieci mają żal
Że ktoś im tyle życia skradł...”
- damian-dec
- AS gaduła
- Posty: 415
- Rejestracja: 12 lut 2008, 23:14
- Lokalizacja: Dublin/Wroclaw
- lossuperktos
- mASełko
- Posty: 119
- Rejestracja: 6 sty 2008, 23:12
- Lokalizacja: katow(okol)ice
Ja wyemigrowałem około 500km od domu 5 lat temu. Mieszkam w wynajmowanym pokoju z dala od rodziców. Utrzymujemy kontakt skajpowy, przez skype. Raz, czasem dwa razy w miesiącu jadę do domu w odwiedziny. Po Sylwestrze w domu byłem dopiero w kwietniu na święta. Jak tam jestem to przez dwa trzy dni jest spokój. Dłużej, rośnie napięcie i muszę wyjechać. Po prostu nie mogę w domu dłużej siedzieć. Te wypytywanie, ciągła kontrola. No ileż można. W domu czuję sie jak obcy.
Niedawno pewna Belgijka powiedziała mi, że polscy mężczyźni są zdziecinnieli i maminsynkowaci. Powiedziała, że dla polskich facetów po 20stce wciąż najważniejsza jest mama. Ciekawe kogo ona wcześniej poznała, że wysnuła takie wnioski. Z drugiej strony jak mi powiedziała, że dla belgów najważniejsza jest ich własna kariera odparłem, że są strasznymi egoistami.
Wcześniej, tak do 18 roku życia, było spokojnie. No, w miarę spokojnie. Potem ojciec zaczął naciskać abym poszedł do wojska, a ja o tym słyszeć nie chciałem. Owszem, interesowałem się wojskiem, ale nie na tyle, aby poświęcić mu najlepsze lata życia. Wojsko "zrobiłem" na studiach.
Właśnie kończę pisać mgr i będę się bronił. Jedno ćwierć wieczę mam już za sobą. Rodzice chcą abym wrócił, z nimi mieszkał i w rodzinnym mieście znalazł pracę. ja o tym myśleć nie chcę, a przez myśli przechodzą mnie ciarki. Sorry, ale to nie wypada aby facet po 25 roku życia mieszkał z rodzicami, ani tym bardziej po trzydziestce.
Wolę wynajmować pokój na drugim końcu Polski i przyjeżdżać do rodziców na święta niż z nimi mieszkać.
Niedawno pewna Belgijka powiedziała mi, że polscy mężczyźni są zdziecinnieli i maminsynkowaci. Powiedziała, że dla polskich facetów po 20stce wciąż najważniejsza jest mama. Ciekawe kogo ona wcześniej poznała, że wysnuła takie wnioski. Z drugiej strony jak mi powiedziała, że dla belgów najważniejsza jest ich własna kariera odparłem, że są strasznymi egoistami.
Wcześniej, tak do 18 roku życia, było spokojnie. No, w miarę spokojnie. Potem ojciec zaczął naciskać abym poszedł do wojska, a ja o tym słyszeć nie chciałem. Owszem, interesowałem się wojskiem, ale nie na tyle, aby poświęcić mu najlepsze lata życia. Wojsko "zrobiłem" na studiach.
Właśnie kończę pisać mgr i będę się bronił. Jedno ćwierć wieczę mam już za sobą. Rodzice chcą abym wrócił, z nimi mieszkał i w rodzinnym mieście znalazł pracę. ja o tym myśleć nie chcę, a przez myśli przechodzą mnie ciarki. Sorry, ale to nie wypada aby facet po 25 roku życia mieszkał z rodzicami, ani tym bardziej po trzydziestce.
Wolę wynajmować pokój na drugim końcu Polski i przyjeżdżać do rodziców na święta niż z nimi mieszkać.