Życie w sprzecznościach

Nie każdego dnia ptaszki ćwierkają. Jak Ci się ten dzień przydarzy, my wysłuchamy.
WendyKroy
pASibrzuch
Posty: 232
Rejestracja: 27 sty 2006, 20:18

Re: ¯ycie w sprzeczno¶ciach

Post autor: WendyKroy »

Ale co to znaczy ze uniemozliwia? Ja tego nie bardzo rozumiem. tu chodzi o to aby prowadzic normalne towarzyskie zycie ktore nie ma zwiazku z seksualizmem chlowieka. Chodzic na jakies spotkania, imprezy, koncerty, do kina czy do kawiarni. Dlaczego aseks. ma to uniemozliwiac?
We are the nobodies
we wanna be somebodies
when we're dead,
they'll know just who we are
Agnieszka
ninjAS
Posty: 2626
Rejestracja: 10 sie 2005, 16:38

Re: ¯ycie w sprzeczno¶ciach

Post autor: Agnieszka »

Tu nie tylko chodzi o standardowe życie towarzyskie WendyKroy - niektóre asy chcą mieć kogoś, kto jest kimś więcej niż jednym z przyjaciół.
WendyKroy
pASibrzuch
Posty: 232
Rejestracja: 27 sty 2006, 20:18

Re: ¯ycie w sprzeczno¶ciach

Post autor: WendyKroy »

to znaczy?
We are the nobodies
we wanna be somebodies
when we're dead,
they'll know just who we are
candy
gimnASjalista
Posty: 11
Rejestracja: 26 lut 2006, 22:01
Lokalizacja: Częstochowa

Re: ¯ycie w sprzeczno¶ciach

Post autor: candy »

No to Witaj w klubie bo ja czuje to samo kazdego dnia ,moze my z tego samego płodu jesteśmy???:)
Agnieszka
ninjAS
Posty: 2626
Rejestracja: 10 sie 2005, 16:38

Re: ¯ycie w sprzeczno¶ciach

Post autor: Agnieszka »

WendyKroy pisze:to znaczy?
Nie bardzo rozumiem, o co pytasz :?

Jeśli o to:
niektóre asy chcą mieć kogoś, kto jest kimś więcej niż jednym z przyjaciół
to nie sądziłam, że jest to niezrozumiałe. Są różne poziomy, na których można budować relacje z ludźmi - poziom znajomości, koleżeństwa, bliskiego koleżeństwa, przyjaźni, miłości. Wydaje mi się, że aseksualność nie jest jednocześnie nieumiejętnością kochania. Nie zaprzeczysz chyba, że osoba aseksualna może się zakochać, chcieć być z drugą osobą i tylko z tą osobą. Nie każdy aseksualny ma taką potrzebę, ale też nie każdy aseksualny (przynajmniej tak uważam) chce mieć przyjaciół i nikogo więcej. Są różni ludzie i różne potrzeby. Komuś wystarczą przyjaciele, a ktoś inny chce mieć związek aseksualny - a chyba jest to możliwe, bo przecież to nie seks decyduje o tym, czy dane osoby są parą czy nie, a wiele innych czynników.
Kruk
ASiołek
Posty: 57
Rejestracja: 29 wrz 2005, 22:59

Re: ¯ycie w sprzeczno¶ciach

Post autor: Kruk »

Miliardy lat wstecz - JAHVE siedzi i pisze algorytmy zachowań dla istot żywych.
1 algorytm "życie stadne ludzi"
Ja----do czego to ma służyć?
On----życie w stadzie dla sapiensów to ważna sprawa , nie upolujesz mamuta działając w pojedynkę, no i ta obrona swojego gatunku ------jak się będziesz bronił przed smokiem nie siedząc w gromadzie za palisada z wielka kuszą, dzidą i beczką smoły przygotowany na wszelkie niebezpieczeństwa hmm?
Ja -racja ale ostatni mamut jest zjedzony , ostatniego smoka obdarto ze skóry wcale nie dlatego że był zagrożeniem, ale nałożnica jednego kacyka przerobiła jego skórę na pasek.
On ---posłuchaj mądralo z byle czego dobrego nie zrobisz , Adam jest z gliny a Ewa z jego żebra ---więc mnie nie denerwuj , i tak dobrze wyszło!!!.
2 algorytm "seks (pożądanie)"
Ja ----a to po co?
On ---- a po to żeby jakiś KRUK albo inny leń nie powiedział że olewa seks i dzieci ---ludzie muszą kopulować -------inaczej gatunek zniknie. A ja darmo nie siedzę tutaj i pisze algorytmy----robię to co ma sens.
Ja -----tez racja.
3 algorytm. "życie dwóch sapiensów o przeciwnych płciach razem" (małżeństwo, związek).
Ja----- eee lipa----przecież mogę zrobić to co samiec ma zrobić a reszta mnie nie obchodzi---nie moja sprawa.
On------przewidziałem to -----znam takich trutniów jak ty. Posłuchaj darmozjadzie ----taka gazela w kilka dni po porodzie jest na chodzie i może sobie poradzić sama, a mały człowiek wymaga opieki bardzo długo, jego matka wymaga opieki i tego żebyś przynosił jej żarcie i zapewnił ochronę przed innymi samcami.
Ja---- no właśnie -----ta taka gazela ma lepiej---to niesprawiedliwe.
On ------a nie pomyślałeś że nie ma nic za darmo? To ty polecisz w kosmos, będziesz siedział przy kompie itp. a gazela może tylko jeść trawę i kopulować.
Ja -----co mnie zmusi do tego żebym został z kobieta?
On----- dostaniesz "miłość" nie uwolnisz się od tego, nie kupisz ani nie sprzedasz (JAHVE śmieje się ) załatwiłem cię człowieczku .
Awatar użytkownika
Shadow
ASiołek
Posty: 56
Rejestracja: 3 lut 2006, 19:49

Re: ¯ycie w sprzeczno¶ciach

Post autor: Shadow »

Ciekawy wątek rozwinął się z dyskusji nad związkiem aseksualności i tzw. samotnictwa. Osobiście wydaje mi się, że częściowe racje mają obie strony. Samotność nie jest synonimem aseksualności i vice versa. Te dwa pojęcia wcale nie są ze sobą z konieczności bezpośrednio skorelowane. Widać to na przykładzie samotników z wyboru, jak najbardziej seksualnych. Z drugiej jednak strony nie jest też tak, że samotność w przypadku aseksualnych i seksualnych jest tylko kwestią własnego wyboru, ochoty, kaprysu, egoizmu, niedojrzałości emocjonalnej, czy czego tam jeszcze. Jak słusznie zauważyła(moim zdaniem) Nairin, wybór seksualnych jest dowolny, lecz aseksualnych działa właściwie tylko w jedną stronę. Oznacza to, że jeśli aseks wybiera samotnictwo, bo np. ma taką naturę, to być może jest to jego własny wybór i może czuć się w tym wolny. Problem pojawi się dopiero, gdy wybierze opcję przeciwną - życie w związku. Wówczas może okazać się, że sprawa ma się jak z wyborem koloru Forda T z lat 20-tych, XX wieku. Klient mógł wybrać każdy kolor, pod warunkiem, że wybrał czarny (tylko takie były). Analogicznie, aseks może dokonać wolnego wyboru, pod warunkiem, że wybierze samotność. Jeżeli będzie uparty i wejdzie z kimś w związek, to szybko zapewne trafi do naszego działu: as + nie as - pomocy!

Aseksualność moim zdaniem, nie jest bezpośrednią, a jedynie pośrednią przyczyną samotnictwa. Oznacza to, że niema tu konieczności, dla której aseks musiałby być samotnikiem, niemniej istnieją silne przesłanki zwiększające takie prawdopodobieństwo. Weźmy np. życie towarzyskie, o którym wspomina Wendy. Relacje koleżeńskie opierają się na pewnych wzajemnościach, współ-zaangażowaniu. Działa to w ten sposób, że jeśli znajomi wyciągają nas na imprezę, to nie możemy im zawsze odmawiać, bo odwrócą się w końcu do nas plecami. Jeśli jednak się zgodzimy i pójdziemy, to wrzuceni zostaniemy w nie do końca kontrolowane przez nas interakcje z różnymi ludźmi. Pisząc prościej, poznając co rusz nowych ludzi na takich imprezach, istnieje wysokie ryzyko np. zainteresowania się kimś lub stanięcia się obiektem czyjegoś zainteresowania. To z kolei może prowadzić do takich czy innych perypetii miłosnych, bez widoku na happy ending. Jeżeli ktoś doświadczył czegoś takiego raz, drugi raz i kolejne, to w końcu może chcieć uniknąć takich przygód, poprzez unikanie pewnych miejsc i sytuacji. To z kolei nie znajduje zrozumienia u znajomych i wizja izolacji nasuwa się sama.

Ponadto, przyjaciele, jakkolwiek by nie byli oddani, życia w pojedynkę nigdy nie wypełnią. Oni mogą być substytutem potrzeby kontaktu i życia z drugim człowiekiem, szczególnie, jeśli jest się młodym, ale tylko do czasu. W końcu sami założą rodziny, którym będą poświęcać najwięcej uwagi, rozjadą się po kraju i świecie, zmienią się. Oni nigdy nie będą mieć tego samego życia, co my i wspólnego losu, mogą wycofać się w każdej chwili. W potrzebie preferować będą swoich bliskich a nie nas. Dobrze jest o tym pamiętać, że znajomi to jednak nie rodzina, to nie związek ludzi, którzy zobowiązali się prowadzić wspólne życie.
Kamikola
fantAStyczny
Posty: 503
Rejestracja: 2 lut 2005, 07:54
Lokalizacja: Kraina ASmerytów
Kontakt:

Re: ¯ycie w sprzeczno¶ciach

Post autor: Kamikola »

Aż do niedawna czasem przychodziły mi myśli jakie opisujecie (wszyscy zdaje się odczuwamy to samo) ale ponieważ teraz moja sytuacja się zmieniła (patrzcie temat "wpadłam" w Pytaniach i Odp.), moje nastawienie też się różni.

Pamiętam swój strach przed starzeniem się samej jakby to było dawno temu. Śmieszne jak pamięć działa. Ale był moment kiedy najbardziej mnie uderzyło, że bliscy są mi potrzebni.

Trafiłam wtedy do szpitala i to jak źle się czułam fizycznie było niczym w moim psychicznym bólu. Widziałam innych pacjentów wchodzących do ER-ki z rodziną, a ja sama siedziałam na pustym łóżku, zerkając na innych przez szparę w zasłonie. Spojrzałam na swój telefon z myślą, że też chciałabym po kogoś zadzwonić, by ktoś był ze mną, pocieszył mnie i pomógł mi się uspokoić (im gorzej się czułam fizycznie tym bardziej się denerwowałam a im bardziej się denerwowałam tym gorzej się czułam fizycznie - straszliwe błędne koło) i tak przejrzałam listę osób na telefonie i zdałam sobie sprawę, że nie znałam nikogo kto by się przejął moim samopoczuciem aż tak bardzo by rzucić cokolwiek robili (była jakaś 11 rano) i mi pomóc przejść przez ten szpitalny czas. Te kilka godzin, które tam spędziłam były najgorszym czasem w moim życiu. Nigdy wcześniej nie czułam się tak samotna. Błędem jest myślenie, że zawsze można na siebie liczyć.

Wtedy dopiero wiedziałam, że coś muszę zrobić, że musze jakiś wysiłek dokonać by mieć kogoś bliskiego. Niestety bliscy nie są bliskimi tylko w nagłych wypadkach. Jak już sami wspomnieliście, zawsze albo wcale. Znajomości trzeba podtrzymywać a to, zdaje się, jest najtrudniejsze.

Ale jak już pisałam moja sytuacja się zmieniła. Znalazłam teraz kogoś i chociaż nie wiem jak się nasze losy potoczą, czuję, że mogę złamać te swoje towarzyskie lenistwo. Tak, też się boję, że będą chwile kiedy będę chciała spędzić trochę czasu sama i to się stanie problemem ale jak na razie nie mam takiego problemu więc staram się nie przejmować nim na zaś.
Moja najnowsza fascynacja: Jackie ChanObrazek
eempatiaa
młodASek
Posty: 29
Rejestracja: 28 maja 2006, 16:34

Re: ¯ycie w sprzeczno¶ciach

Post autor: eempatiaa »

ja mam tak, ze zdaje sobie sprawe z wlasnej aseksualnosci, nie robie z tego problemu. problem zaczyna sie dopiero wtedy, gdy emocjonalna samotnosc daje sie we znaki, bo przeciez szukanie aseksualnego partnera to jak szukanie igly w stogu siana. nie raz zadreczaly mnie mysli, ze cos jest ze mna nie tak, nikt mnie nie akceptuje, itd. ja na domiar zlego borykam sie takze z aspolecznoscia, jestem typem samotnika i nawet, jesli uda mi sie z kims zbudowac grunt pod jakakolwiek znajomosc (kladac nacisk na kontakty kolezenskie), mimowolnie rozwalam to wszystko, przy czym odczuwam z tego faktu jakas chora przyjemnosc, ze kolejny raz sobie zaszkodzilam. jestem dziwna.
ODPOWIEDZ