Homoromantyczny AS wita!
Czy naprawdę tak ważne jest, aby umieć się odpowiednio nazwać? Osobiście nie lubię „szufladkowania” i staram się go w swoim życiu nie stosować, bo w moim rozumieniu ogranicza ono gdzieś naszą swobodę.
Jeśli chodzi o aspekt słowotwórczy, to są słowa, które przetrwają w języku kilka sezonów, po czym zostaną zapomniane lub zastąpione innym. Czy oznacza to wtedy, że sprawa/problem którą określały przestaje istnieć, lub zmienia swój charakter? Nie, nie, nie. As, homo czy hetero zawsze będzie sobą, nawet jakby ustawowo pozmieniać obowiązujące nazwy orientacji.
Gdyby kiedyś, dawno temu czerwone określono jako zielone (i odwrotnie) to dzisiaj myśląc o czerwonym kolorze wyobrażalibyśmy sobie to, co nazywany zielenią. Dlatego czy od wszelkiego nazewnictwa nie ważniejsze jest to, co się czuję oraz życie w zgodzie z własnym przekonaniem, (jeśli nie szkodzi ono innym)?
Jeśli chodzi o aspekt słowotwórczy, to są słowa, które przetrwają w języku kilka sezonów, po czym zostaną zapomniane lub zastąpione innym. Czy oznacza to wtedy, że sprawa/problem którą określały przestaje istnieć, lub zmienia swój charakter? Nie, nie, nie. As, homo czy hetero zawsze będzie sobą, nawet jakby ustawowo pozmieniać obowiązujące nazwy orientacji.
Gdyby kiedyś, dawno temu czerwone określono jako zielone (i odwrotnie) to dzisiaj myśląc o czerwonym kolorze wyobrażalibyśmy sobie to, co nazywany zielenią. Dlatego czy od wszelkiego nazewnictwa nie ważniejsze jest to, co się czuję oraz życie w zgodzie z własnym przekonaniem, (jeśli nie szkodzi ono innym)?