Aseksualna lesbijka ;)
Aseksualna lesbijka ;)
Temat - Siostra dla Aseksualnego Gaya.
Jestem pesymistką, lesbijką i asem. Te trzy razem wzięte sprawiają, że dochodzę do wniosku, iż najlepiej przyzwyczaić się do perspektywy przeżycia swoich dni samotnie. Być może... nie, bardzo prawdopodobne, że jestem jedyną taką osobą w moim rodzinnym grajdołku z którego pewnie nawet nie wyjadę, bo zbyt się do tego miejsca przywiązałam, jakkolwiek złe by nie było.
Pozdrawiam nieliczne, podobne do mnie Panie, oraz kolegów z tematu pokrewnego. Trzymam za nich kciuki, by osiągnęli w życiu to, o czym marzą.
Jestem pesymistką, lesbijką i asem. Te trzy razem wzięte sprawiają, że dochodzę do wniosku, iż najlepiej przyzwyczaić się do perspektywy przeżycia swoich dni samotnie. Być może... nie, bardzo prawdopodobne, że jestem jedyną taką osobą w moim rodzinnym grajdołku z którego pewnie nawet nie wyjadę, bo zbyt się do tego miejsca przywiązałam, jakkolwiek złe by nie było.
Pozdrawiam nieliczne, podobne do mnie Panie, oraz kolegów z tematu pokrewnego. Trzymam za nich kciuki, by osiągnęli w życiu to, o czym marzą.
Życie stoi przede mną otworem.
I nawet wiem co to za otwór.
I nawet wiem co to za otwór.
Ja jestem bi i prawdopodobnie asem, więc teoretycznie mam większe szanse na znalezienie towarzystwa w życiu... a z każdą chwilą coraz bardziej wątpię, że mi się to uda.
Więc rozumiem.
A podobno to kwestia nastawienia- jeśli wierzysz, że się uda, to się uda. Jeśli wierzysz, że się nie uda, to tak będzie.
Więc rozumiem.
A podobno to kwestia nastawienia- jeśli wierzysz, że się uda, to się uda. Jeśli wierzysz, że się nie uda, to tak będzie.
"This is not about sex
We all know sex sells and the whole world is buying..."
Ceterum censeo Carthaginem delendam esse.
We all know sex sells and the whole world is buying..."
Ceterum censeo Carthaginem delendam esse.
- Ogrzyczka (nie-as)
- pASibrzuch
- Posty: 214
- Rejestracja: 18 maja 2007, 20:15
- Lokalizacja: Warszawa, fabryka czekolady :)
Ja też jestem z tej bajki (les, ale raz na kilka długich lat zdarza się inaczej, wiec może raczej bi) , co z jednej strony przysparza mi coraz silniejszych obaw o moją przyszłość (mam na tyle niekomfortową sytuację, że jestem as-romantyczna i źle znoszę samotność- w moim przypadku chyba nie jest prawdą, że można do niej przywyknąć), a z drugiej strony daje mi to pewne poczucie hmm wyjątkowości i wiem, nie zamieniłabym się z nikim na inną tożsamość
Do tego wszystkiego dochodzi moja mocno neurotyczna konstrukcja psychiczna i niechęć do środowiska tzw. branży, wszelkich klubów, całej tej hałaśliwości pod tęczową banderą . Nie wiem czy słusznie, ale z moich obserwacji wynika, że większość tegoż środowiska jest bardzo hmm jakby to ująć... hedonistycznie nastawiona do życia. Wiem, że jest to pewnego rodzaju uogólnienie, bo zapewne jest wiele wyjątków od tej reguły- np. ja , ale akurat te wyjątki giną w tłumie. Sama jestem osobą bardzo refleksyjną, spokojną (przynajmniej z pozoru , w kontaktach ze słabo mi znanymi osobami zachowuję rezerwę, dopiero później mój introwertyzm nieco słabnie. czasem czuję się jak powietrze, ale nie potrafię i chyba w gruncie rzeczy nie chcę się zmienić.
Moje dotychczasowe związki rozpadały sie z wiadomego powodu ("Lubię z tobą przebywać, ufam ci, uważam cię za wartościową osobę, etc, ale co z seksem"?). Później następowały epizody depresyjne (podczas gdy ta druga strona w pełni zapominała o wszystkim, zapewne dobrze się bawiąc w "lepszym" dla niej towarzystwie).
Hmm, nieciekawie prawda? Huhu, jakaś nadzieja mimo wszystko pozostaje. Pozdrawiammm
Do tego wszystkiego dochodzi moja mocno neurotyczna konstrukcja psychiczna i niechęć do środowiska tzw. branży, wszelkich klubów, całej tej hałaśliwości pod tęczową banderą . Nie wiem czy słusznie, ale z moich obserwacji wynika, że większość tegoż środowiska jest bardzo hmm jakby to ująć... hedonistycznie nastawiona do życia. Wiem, że jest to pewnego rodzaju uogólnienie, bo zapewne jest wiele wyjątków od tej reguły- np. ja , ale akurat te wyjątki giną w tłumie. Sama jestem osobą bardzo refleksyjną, spokojną (przynajmniej z pozoru , w kontaktach ze słabo mi znanymi osobami zachowuję rezerwę, dopiero później mój introwertyzm nieco słabnie. czasem czuję się jak powietrze, ale nie potrafię i chyba w gruncie rzeczy nie chcę się zmienić.
Moje dotychczasowe związki rozpadały sie z wiadomego powodu ("Lubię z tobą przebywać, ufam ci, uważam cię za wartościową osobę, etc, ale co z seksem"?). Później następowały epizody depresyjne (podczas gdy ta druga strona w pełni zapominała o wszystkim, zapewne dobrze się bawiąc w "lepszym" dla niej towarzystwie).
Hmm, nieciekawie prawda? Huhu, jakaś nadzieja mimo wszystko pozostaje. Pozdrawiammm