Swiadomość w społeczeństwie polskim.
Swiadomość w społeczeństwie polskim.
Czy uważacie,że świadomość w społeczeństwie polskim dotycząca mniejszościowych orientacji seksualnych ( w tym także aseksualizmu)na dzień dzisiejszy wzrasta,poczyniła progres?
Skąd to pytanie? Otóż przeczytałam na forum sporo wypowiedzi pochodzących od osób,które mają olbrzymią barierę psychologiczną przed wyznaniem o swoim " problemie " nawet najbliższym.
Czego się obawiają? Głównie niezrozumienia " problemu",szyderstw,ironii........
Skąd się biorą takie zachowania w społeczeństwie? Według mnie właśnie z braku świadomości,czyli z braku rzetelnej i kompetentnej wiedzy w tej materii.
To prawda,że wzrost świadomości jest różny w różnych grupach społecznych i w różnych środowiskach. W związku z tym Wasze doświadczenia,obserwacje,a także odpowiedzi na moje pytanie też mogą się różnić.
Jeśli chodzi o mnie i moje doświadczenia to mogę śmiało powiedzieć,że jednak świadomość społeczeństwa polskiego w kwestii orientacji mniejszościowych wzrasta. Istnieją całe środowiska i grupy ludzi gdzie można śmiało i bez obaw mówić jak to z nami jest...
I to jest właśnie tolerancja....ale jej podłożem jest wiedza.
Pozdrawiam
Skąd to pytanie? Otóż przeczytałam na forum sporo wypowiedzi pochodzących od osób,które mają olbrzymią barierę psychologiczną przed wyznaniem o swoim " problemie " nawet najbliższym.
Czego się obawiają? Głównie niezrozumienia " problemu",szyderstw,ironii........
Skąd się biorą takie zachowania w społeczeństwie? Według mnie właśnie z braku świadomości,czyli z braku rzetelnej i kompetentnej wiedzy w tej materii.
To prawda,że wzrost świadomości jest różny w różnych grupach społecznych i w różnych środowiskach. W związku z tym Wasze doświadczenia,obserwacje,a także odpowiedzi na moje pytanie też mogą się różnić.
Jeśli chodzi o mnie i moje doświadczenia to mogę śmiało powiedzieć,że jednak świadomość społeczeństwa polskiego w kwestii orientacji mniejszościowych wzrasta. Istnieją całe środowiska i grupy ludzi gdzie można śmiało i bez obaw mówić jak to z nami jest...
I to jest właśnie tolerancja....ale jej podłożem jest wiedza.
Pozdrawiam
Rowniez uwazam, ze nasza tolerancja, swiadomosc co do mniejszosci seksualnych wzrasta... Wsrod moich dalszych znajomych i tych paru blizszych slowo ''homoseksualizm'' nie budzi zbytnio żadnych odczuc, maja neutralny stosunek - czyli akceptacje na ta odmiennosc.
Co do aseksualnosci - nigdy z nikim nie rozmawialam na ten temat. Nie wiem czy slyszeli o tym czy nie. Ja na ta chwile nie czuje potrzeby by spowiadac sie. Jesli bede chciala komus ''zwierzyć sie'' bedzie to napewno najpierw moje rodzenstwo...
Pamietam, ze kiedys ojciec wypowiadal sie na temat homoseksualizmu - i byla to reakcja niestety bardzo negatywna.. Czym niemile mnie zaskoczyl i do tej pory pamietam to...Nie spodziewalam sie z jego strony takiego braku tolerancji...Byc moze teraz ma troche odmienne zdanie. Kiedys spytam go o to
Rodzice wiedza o aseksualizmie.. Byl artykul w gazecie na ten temat i pewnie ciekawosc pchenela ich do przeczytania.. Akurat goscilam u nich wiec zaobserwowalam reakcje - lekceważaco - kpijna...Moze nawet z nuta (mam nadzieje, ze tylko tak mi sie wydawalo) pogardy...
Z ciekawosci kiedys takze ''wrzucilam'' temat aseksualizmu na popularnym forum dla heteroseksualistow.. Rakcje nie byly az tak zle jak poczatkowo sadzilam. Nikt mnie nie wyzwal nikt nie smial sie. Kobiety wykazaly bardzo duzo zrozumienia. Moze 2-3 mezczyzn uznalo to za fanaberie i brak zrozumienia - '' jak to zwiazek bez seksu, co to za zwiazek''. Lub to iz najprawdopodobniej trzeba to leczyc...Ale to byly, jak pisze wyjatki ''do przyjecia''... I sadze,ze wlasnie wynika to predzej z braku wiedzy, niekoniecznie z jakiejs agresji...
Co do aseksualnosci - nigdy z nikim nie rozmawialam na ten temat. Nie wiem czy slyszeli o tym czy nie. Ja na ta chwile nie czuje potrzeby by spowiadac sie. Jesli bede chciala komus ''zwierzyć sie'' bedzie to napewno najpierw moje rodzenstwo...
Pamietam, ze kiedys ojciec wypowiadal sie na temat homoseksualizmu - i byla to reakcja niestety bardzo negatywna.. Czym niemile mnie zaskoczyl i do tej pory pamietam to...Nie spodziewalam sie z jego strony takiego braku tolerancji...Byc moze teraz ma troche odmienne zdanie. Kiedys spytam go o to
Rodzice wiedza o aseksualizmie.. Byl artykul w gazecie na ten temat i pewnie ciekawosc pchenela ich do przeczytania.. Akurat goscilam u nich wiec zaobserwowalam reakcje - lekceważaco - kpijna...Moze nawet z nuta (mam nadzieje, ze tylko tak mi sie wydawalo) pogardy...
Z ciekawosci kiedys takze ''wrzucilam'' temat aseksualizmu na popularnym forum dla heteroseksualistow.. Rakcje nie byly az tak zle jak poczatkowo sadzilam. Nikt mnie nie wyzwal nikt nie smial sie. Kobiety wykazaly bardzo duzo zrozumienia. Moze 2-3 mezczyzn uznalo to za fanaberie i brak zrozumienia - '' jak to zwiazek bez seksu, co to za zwiazek''. Lub to iz najprawdopodobniej trzeba to leczyc...Ale to byly, jak pisze wyjatki ''do przyjecia''... I sadze,ze wlasnie wynika to predzej z braku wiedzy, niekoniecznie z jakiejs agresji...
Może miałam pecha trafiać na niewłaściwe osoby, ale kilka razy zdradziłam się przed kimś ze swoją orientacją (tudzież jej brakiem ) i reakcja była zawsze taka sama - Najpierw brali to za żart, potem jako kolejny głupi, kontrowersyjny pomysł nawiedzonej wariatki, która wymyśliła sobie ten aseksualizm z nudów, potem próbowali wmówić mi, że to chwilowy kryzys, i, że oni mogą się ze mną założyć, że to przejdzie i zacznę szukać miłości... ba! Nawet nie samej miłości, ale też przygód erotycznych.
Już się przed nikim nie zdradzam, bo mnie te ich gadanie nudzi. Zwykle dla świętego spokoju kiwam głową (tak, tak, nie wykluczam, że macie rację, to pewnie tylko chwilowy kryzys), żeby powiedzieli, co mają do powiedzenia i skupili uwagę na innym temacie.
Skąd taka ich reakcja? Myślę, że po prostu w głowach im się nie potrafi pomieścić, że seksu można nie lubić... To młodzi, atrakcyjni i pełni energii ludzie dla których seks to chyba najmilsza forma przyjemności. Jak to możliwe, by ktoś nie chciał cieszyć się w ten sposób urokami życia? Pewnie wydaje im się, że to jakaś choroba, zaburzenia hormonalne albo uraz z dzieciństwa - w każdym razie coś, co nie jest właściwe i można, a nawet powinno się wyleczyć.
Już się przed nikim nie zdradzam, bo mnie te ich gadanie nudzi. Zwykle dla świętego spokoju kiwam głową (tak, tak, nie wykluczam, że macie rację, to pewnie tylko chwilowy kryzys), żeby powiedzieli, co mają do powiedzenia i skupili uwagę na innym temacie.
Skąd taka ich reakcja? Myślę, że po prostu w głowach im się nie potrafi pomieścić, że seksu można nie lubić... To młodzi, atrakcyjni i pełni energii ludzie dla których seks to chyba najmilsza forma przyjemności. Jak to możliwe, by ktoś nie chciał cieszyć się w ten sposób urokami życia? Pewnie wydaje im się, że to jakaś choroba, zaburzenia hormonalne albo uraz z dzieciństwa - w każdym razie coś, co nie jest właściwe i można, a nawet powinno się wyleczyć.
Życie stoi przede mną otworem.
I nawet wiem co to za otwór.
I nawet wiem co to za otwór.
Patrząc na moją rodzinę stwierdzam, że większość ludzi hetero ciągle myśli o innych orientacjach tak, jak myślała 10 lat temu, czyli: zboczenie. Tylko jedno się zmieniło - teraz ostrożniej się z tym zdradzają, bo mają świadomość, że to może być źle widziane przez innychDAMA pisze:Czy uważacie,że świadomość w społeczeństwie polskim dotycząca mniejszościowych orientacji seksualnych ( w tym także aseksualizmu)na dzień dzisiejszy wzrasta,poczyniła progres?
(oczywiście najbliższa rodzina to nie są osoby, przy których trzeba być ostrożnym )
Nie odkryję Ameryki pisząc: im człowiek mądrzejszy tym bardziej tolerancyjny.
Ostatnio miałam nikłą przyjemność przeprowadzić rozmowę z kolegą na temat orientacji seksualnych. Stwierdził on, iż brzydzi się homoseksualistami i żadnemu nigdy nie podałby ręki. Ponadto nawiązał do kościoła, do tego iż jest praktykującym chrześcijaninem, co w ogóle nie trzymało się kupy. Na pytanie co sądzi o aseksualizmie zrobił głupią minę i zapytał "a cóż to takiego?". Po krótkiej edukacji raczył stwierdzić "nie przeszkadzają mi tacy ludzie".
A świadomość będzie wzrastać w miare upływu czasu
Ostatnio miałam nikłą przyjemność przeprowadzić rozmowę z kolegą na temat orientacji seksualnych. Stwierdził on, iż brzydzi się homoseksualistami i żadnemu nigdy nie podałby ręki. Ponadto nawiązał do kościoła, do tego iż jest praktykującym chrześcijaninem, co w ogóle nie trzymało się kupy. Na pytanie co sądzi o aseksualizmie zrobił głupią minę i zapytał "a cóż to takiego?". Po krótkiej edukacji raczył stwierdzić "nie przeszkadzają mi tacy ludzie".
A świadomość będzie wzrastać w miare upływu czasu
Nie mowie nic na ten temat rodzinie poniewaz jest nadwyraz tradycyjna w swoich pogladach i nie ukrywam ze zalezy mi aby nie zmieniali swojego przychylnego zdania o mojej osobie.
A wsrod swoich zajomych nie dostrzegam osob z ktorymi moglabym o tym porozmawiac nie wylaczajac par homoseksualnych. Ciezko jest to wytłumaczyc zwlaszcza ze nie sa im obce moje oryginalne zachowania i akceptuja je wlasciwie calkowicie. A tak połserio to jak mam mamie powiedziec ze nie doczeka sie upragnionego wnuka???
A wsrod swoich zajomych nie dostrzegam osob z ktorymi moglabym o tym porozmawiac nie wylaczajac par homoseksualnych. Ciezko jest to wytłumaczyc zwlaszcza ze nie sa im obce moje oryginalne zachowania i akceptuja je wlasciwie calkowicie. A tak połserio to jak mam mamie powiedziec ze nie doczeka sie upragnionego wnuka???
Przypomniała mi się ciekawa rozmowa, jaką odbyłam ze znajomymi z innego forum (lokalnego) - sami faceci (jak najbardziej heteroseksualni) i ja. Zeszło na temat homoseksualizmu właśnie. Koledzy jednym głosem stwierdzili, że nie mają nic przeciwko homoseksualistom, o ile ci znajdują się za szybą/kratą/ogrodzeniem/parkanem. Dlaczego? Bo ich zdaniem, każdy homoseksualista tylko marzy o tym, żeby (cytat)"przelecieć"(koniec cytatu) KAŻDEGO napotkanego faceta O.o Zapytałam więc, czy w związku z tym na zasadzie analogii każdy z nich, jako facet heteroseksualny, marzy o przespaniu się z każdą kobietą, którą spotykają. Oczywiście obruszyli się, żarliwie zaprzeczając i stwierdzili, że to nie to samo, bo przecież 'heteroseksualny facet to ma jakieś swoje standardy, panuje nad żądzami, a poza tym nie każda kobieta im się podoba'. Jak stwierdziłam, że homoseksualni mają generalnie tak samo, tyle że w odniesieniu do mężczyzn, to tylko się głupio roześmiali xD
Na tej podstawie nie będę wyciągać wniosków o całej grupie studentów i absolwentów uniwersytetów z Gdańska, bo próbka badawcza jest dość niereprezentatywna, ale generalnie gdybym chciała, to byłyby to dość smutne wnioski Homoseksualistów bali się:
- ekonomista,
- informatyk-programista,
- architekt,
- nauczyciel.
Na tej podstawie nie będę wyciągać wniosków o całej grupie studentów i absolwentów uniwersytetów z Gdańska, bo próbka badawcza jest dość niereprezentatywna, ale generalnie gdybym chciała, to byłyby to dość smutne wnioski Homoseksualistów bali się:
- ekonomista,
- informatyk-programista,
- architekt,
- nauczyciel.
Hołduję koncepcji,że wraz z wykształceniem i edukacją ,a tym samym z poziomem wiedzy wzrasta tolerancja ( chociaż składają się na to także inne czynniki ).
Jednak ta koncepcja nie jest normą i nie zawsze ma zastosowanie
( to nawiązanie do Twojej wypowiedzi AGNIESZKO ) i bywają sytuacje, że można bardzo się rozczarować oraz zaskoczyć..........
Jednak ta koncepcja nie jest normą i nie zawsze ma zastosowanie
( to nawiązanie do Twojej wypowiedzi AGNIESZKO ) i bywają sytuacje, że można bardzo się rozczarować oraz zaskoczyć..........
Oooo! Tak sobie pomyślałem, że tutaj jest właśnie dobre miejsce i czas, zaspokajając ciekawość Koni, opowiedzieć o "przyznaniu się" koledze odnośnie moich zapatrywań na TE sprawy. Nie wypiszę tu całej rozmowy, ale przytoczę najważniejsze kwestie, które poruszyliśmy.
-----------------
Kolega okazał się bardzo wyrozumiały i tolerancyjny, reagując na moje "wyznanie" słowami: "...czy dla mnie wazne jest co Ty robisz w domu?" Ulżyło mi, wiedząc że zaakceptował we mnie to, że jem, śpię, myję się, siedzę przy kompie, oglądam TV itp w domu
Później pytał się gdzie przebiega "granica aseksualizmu", czy przytulenie, pocałunek to już za dużo, a może "poklepanie po tyłku" ? Odpowiedziałem prosto: Przytulić to można kogoś z rodziny, przyjaciela, więc nie sądzę żeby to było seksualne zachowanie. Pocałunek, nie wiem, może właśnie tu postawiona jest ta "granica", uważam jednak że wszystko zależy od podejścia do niego (Leonid Breżniew lubił całować komunistycznych dygnitarzy w usta...). Na ostatnią kwestię odpowiedziałem prostacko: "Po co klepać po tyłku?"
Później wytoczył argument, że w "nieskonsumowanym" związku, człowiek nie może się czuć swobodnie, trzeba "odkryć" swoje ciała żeby dobrze się zrozumieć... Zarzucił mi że w moim związku, zapewne będę się "krył po kątach" żeby się przebrać, on natomiast czuje się swobodnie, nago chodzi sobie po domu, bo tak mu wygodniej Uznałem, że jeśli zechcę poczuć "swobodę" w domu, zwyczajnie ubiorę dresy, bo też są wygodne, a wstydzić przed najbliższą osobą to się nie zamierzam, bo i nie mam czego.
Na koniec poruszyliśmy kwestię "budowania trwałego związku". On mówił o swoich 2 "filarach" (wiadomo seks+uczucie), jednocześnie stwierdzając, że jeden "filar" jest niewystarczający, także wcześniej czy później wszystko się zawali. Ja stwierdziłem, że wszystko zależy od ludzi, od ich charakterów, zdolności do zawierania kompromisów, przecież jest tyle "białych małżeństw" i jakoś sobie radzą... On powiedział, że dużo z nich się rozpada - oczywiście, tak samo jak "innych" małżeństw.
On powiedział, "...czasami niezbyt twardo stapasz po ziemi...taki troche marzyciel ", a ja odparłem "Czlowiek zyje marzeniami ".
Na koniec zgodziliśmy się, że nie będę miał łatwo, ale próbować warto... Później żartobliwie dodałem: "Jeśli poniosę porażkę, najwyżej zostanę sam i do końca życia będę siedział przy kompie "
-----------------
Jak widzicie rozmowa nie była za długa, pewnie dlatego że odbyła się za pośrednictwem netu. Dyskusja jednak na odpowiednim "poziomie", zderzyły się ze sobą różne poglądy, odbiły się od siebie, a kumplujemy się nadal
Chciałem jeszcze dodać, że powiedziałem o TYM kumplowi z czystej ciekawości (nie czułem żadnej tam potrzeby "wyrzucenia" TEGO z siebie, wyżalenia się przed kimś), żeby przekonać się na własnej "skórze" jaka może być reakcja. Można uznać ją za standardową typu: "Jak można tego nie robić!"
Pozdrawiam,
Zixx
-----------------
Kolega okazał się bardzo wyrozumiały i tolerancyjny, reagując na moje "wyznanie" słowami: "...czy dla mnie wazne jest co Ty robisz w domu?" Ulżyło mi, wiedząc że zaakceptował we mnie to, że jem, śpię, myję się, siedzę przy kompie, oglądam TV itp w domu
Później pytał się gdzie przebiega "granica aseksualizmu", czy przytulenie, pocałunek to już za dużo, a może "poklepanie po tyłku" ? Odpowiedziałem prosto: Przytulić to można kogoś z rodziny, przyjaciela, więc nie sądzę żeby to było seksualne zachowanie. Pocałunek, nie wiem, może właśnie tu postawiona jest ta "granica", uważam jednak że wszystko zależy od podejścia do niego (Leonid Breżniew lubił całować komunistycznych dygnitarzy w usta...). Na ostatnią kwestię odpowiedziałem prostacko: "Po co klepać po tyłku?"
Później wytoczył argument, że w "nieskonsumowanym" związku, człowiek nie może się czuć swobodnie, trzeba "odkryć" swoje ciała żeby dobrze się zrozumieć... Zarzucił mi że w moim związku, zapewne będę się "krył po kątach" żeby się przebrać, on natomiast czuje się swobodnie, nago chodzi sobie po domu, bo tak mu wygodniej Uznałem, że jeśli zechcę poczuć "swobodę" w domu, zwyczajnie ubiorę dresy, bo też są wygodne, a wstydzić przed najbliższą osobą to się nie zamierzam, bo i nie mam czego.
Na koniec poruszyliśmy kwestię "budowania trwałego związku". On mówił o swoich 2 "filarach" (wiadomo seks+uczucie), jednocześnie stwierdzając, że jeden "filar" jest niewystarczający, także wcześniej czy później wszystko się zawali. Ja stwierdziłem, że wszystko zależy od ludzi, od ich charakterów, zdolności do zawierania kompromisów, przecież jest tyle "białych małżeństw" i jakoś sobie radzą... On powiedział, że dużo z nich się rozpada - oczywiście, tak samo jak "innych" małżeństw.
On powiedział, "...czasami niezbyt twardo stapasz po ziemi...taki troche marzyciel ", a ja odparłem "Czlowiek zyje marzeniami ".
Na koniec zgodziliśmy się, że nie będę miał łatwo, ale próbować warto... Później żartobliwie dodałem: "Jeśli poniosę porażkę, najwyżej zostanę sam i do końca życia będę siedział przy kompie "
-----------------
Jak widzicie rozmowa nie była za długa, pewnie dlatego że odbyła się za pośrednictwem netu. Dyskusja jednak na odpowiednim "poziomie", zderzyły się ze sobą różne poglądy, odbiły się od siebie, a kumplujemy się nadal
Chciałem jeszcze dodać, że powiedziałem o TYM kumplowi z czystej ciekawości (nie czułem żadnej tam potrzeby "wyrzucenia" TEGO z siebie, wyżalenia się przed kimś), żeby przekonać się na własnej "skórze" jaka może być reakcja. Można uznać ją za standardową typu: "Jak można tego nie robić!"
Pozdrawiam,
Zixx
Musisz zadać sobie jedno, bardzo ważne pytanie: "Co pragniesz w życiu robić... i zwyczajnie zacznij to robić..."
ZIXX
Jestem zdegustowana tym co mówił Twój kolega....To jest przykład tego o czym pisałam w swoim poście SEKS- potrzeba najniższego rzędu w KONTROWERSJACH....Zdecydowanie kolega przywiązuje olbrzymią wagę do potrzeby najniższego rzędu ( seksu) i jest ona u niego mocno rozwinięta....Stąd też jego zdziwienie....,że można stworzyć udany związek bez tego ( jakże ważnego według niego ) elementu jakim jest seks....Natomiast argument typu,że nie można kogoś dobrze poznać jeśli nie posmakuje się smaku jego ciała...jest dla mnie niewytłumaczalny i łatwy do obalenia.Jestem w stanie podważyć każdy argument Twojego kolegi...Pozdrawiam
Jestem zdegustowana tym co mówił Twój kolega....To jest przykład tego o czym pisałam w swoim poście SEKS- potrzeba najniższego rzędu w KONTROWERSJACH....Zdecydowanie kolega przywiązuje olbrzymią wagę do potrzeby najniższego rzędu ( seksu) i jest ona u niego mocno rozwinięta....Stąd też jego zdziwienie....,że można stworzyć udany związek bez tego ( jakże ważnego według niego ) elementu jakim jest seks....Natomiast argument typu,że nie można kogoś dobrze poznać jeśli nie posmakuje się smaku jego ciała...jest dla mnie niewytłumaczalny i łatwy do obalenia.Jestem w stanie podważyć każdy argument Twojego kolegi...Pozdrawiam
Rozbawił mnie motyw z kryciem się po kątach w celu przebrania Właściwie niby czemu aseksualna osoba będąca w związku z inną aseksualną osobą miałaby się kryć? Jeśli ludzie mają do siebie na tyle zaufania, żeby być w związku, to nagość chyba nie jest problemem? Tym bardziej u asów - przecież jeśli nie czuję pociągu seksualnego do drugiego człowieka, to za przeproszeniem zwisa mi i powiewa, czy ta osoba jest w kombinezonie nurka, majtkach czy stroju Adama (bądź Ewy) ;P
Cóż, ja uważam że pewne czynności, takie jak transfer paliwa jądrowego, hodowla groźnych wirusów czy odziewanie wyjątkowo dla mnie nieestetycznego ciała ludzkiego w antywstrętnościowy pokrowiec zwany ubraniem należy przeprowadzać przy drzwiach zamkniętych.
Brak pociągu brakiem pociągu, ale odraza odrazą.
W sumie szkoda że ludzie nie są porośnięci jakimś przyjemnym futerkiem, tak jak np koty
Brak pociągu brakiem pociągu, ale odraza odrazą.
W sumie szkoda że ludzie nie są porośnięci jakimś przyjemnym futerkiem, tak jak np koty