To nie do końca tak - społeczeństwo miałoby wybór - opłaca składki i bada się regularnie, albo opłaca składki, nie bada się regularnie, więc płaci za niektóre rodzaje terapii. Odpłatność dotyczyłaby schorzeń, które powstałyby wskutek zaniedbań. Przykładowo - nie robisz cytologii i mammografii, to za leczenie raka piersi i macicy w zaawansowanej formie płacisz. Nie badasz serca, to za leczenie chorób krążenia płacisz. Itd. Dodatkowo palacze powinni płacić za leczenie rak płuc i krtani, alkoholicy za leczenie raka wątroby i innych schorzeń, które wywołuje alkoholizm. Itd.Gizmo pisze:Część społeczeństwa zaczęłaby się awanturować - jeżeli opłacają ZUS, to czemu ktoś chce ograniczyć im świadczenia.
Dlaczego akurat na pracodawcę? Co za problem robić zapisy w książeczce zdrowia? Potem pani Iksińska idzie do lekarza, lekarz patrzy do książeczki (albo do systemu, w końcu od czegoś jest ta komputeryzacja NFZ, która kosztowała grubą kasę) i widzi: aha, pani się badała, dobra, leczymy za darmo. Idę ja, lekarz patrzy: aha, Agnieszka się nie badała, dobra, wystawiamy fakturę. I cześć pieśni.Gizmo pisze: Po drugie, ktoś musiałby sprawdzać, czy kobiety się badają, czy nie - padłoby pewnie na pracodawcę.
Ale ten pozostawia człowiekowi wybór. W sytuacji, kiedy od tego, czy się zbadam, czy nie, zależy, czy będę miała pracę (a co za tym idzie, czy będę miała jak się utrzymać) wyboru nie ma - idę, żeby nie stracić pracy i środków na utrzymanie, a nie dlatego, że chcę.Gizmo pisze:Ale to też przymus bezpośredni.
W mojej opcji z odpłatnością Ty decydujesz i nie tracisz pracy, ani środków do życia. Jeśli ktoś zarabia mało i wie, że może nie będzie go stać na leczenie, to podejmie decyzję o pójściu na badania, albo zacznie odkładać drobne kwoty na ewentualne leczenie (wiem, że generalnie ludzie nie są skłonni do oszczędzania, ale powiedzmy, że jest to jakaś opcja).
Pewnie tak, ale i tak moim zdaniem odpłatność jest lepszym rozwiązaniem, bo nie wprowadza ubezwłasnowolnienia obywateli.Gizmo pisze:Druga sprawa - większości Polek nie byłoby stać na leczenie nowotworu tylko prywatnie, więc odebranie im świadczeń byłoby w wielu przypadkach wyrokiem śmierci.
Poza tym można wprowadzić kredyty na leczenie, które w razie niepowodzenia terapii, byłyby spłacane przez rodzinę. Wszystko da się rozwiązać, ale na pewno ograniczanie swobód obywateli nie jest najlepszą metodą.
A swoją drogą co z zakonnicami? W zakonach przecież jest mnóstwo kobiet, a one chyba sobie pracowniczych badań lekarskich nie robią. Nimi się ministerstwo nie martwi?