Matka mnie ostatnio zaatakowała. Siedzimy sobie w knajpie przy piwku a ona zaczyna wiadomy temat... Dobrze, że udało mi się nie udławić z przerażenia pysznym, zimnym piwkiem. Wyobraźcie to sobie (albo lepiej nie
): knajpa, ogródek piwny, dookoła pełno stolików i mnóstwo ludzi a matka zaczyna gadkę o swoich domysłach.
Resztkami sił udało mi się jakoś uciąć temat powtarzaniem w kółko niczym automat "ale to moja prywatna sprawa". Brrr, nie lubię takich sytuacji.
Posiadanie męża/żony nie jest gwarancją niezostania samemu na starość. Gdy mi ktoś przytacza taki argument, to rzucam kawałem, który starzy bywalcy forum już pewnie znają
:
Na łożu śmierci leży 80-latek kochany mąż, ojciec i dziadek. To jego
ostatnie chwile przy życiu. Dokoła zebrała się cała rodzina.
Żona, wszystkie dzieci, wnuki oraz kilka prawnucząt. Wszyscy w milczeniu
wpatrują się w sufit, tudzież w podłogę, czekając na zbliżającą się
chwilę... Aż nagle cisze przerywa dziadek i rzecze:
- Zdradzę wam swój największy sekret. Ja naprawdę nie chciałem się żenić
i zakładać rodziny. Miałem wszystko. Szybkie samochody, piękne kobiety,
sporo przyjaciół i kasę na koncie. Ale pewnego wieczora znajomy rzekł do mnie:
Ożeń się i załóż rodzinę. Bo nie będzie ci miał kto podać szklanki wody,
kiedy będzie ci się chciało pić na łożu śmierci.
Od tego momentu słowa te nie dawały mi spokoju. Postanowiłem radykalnie
zmienić swoje życie i ożenić się. Skończyły się wyskoki z kolegami na piwo.
Teraz wyskakiwałem tylko do nocnego po gerberki dla was, dzieci moje.
Wieczorne dyskoteki z dziewczynami, zamieniły się w wieczorne oglądanie seriali z żoną.
Pieniądze z konta zostały roztrwonione na fundusze inwestycyjne dla was
kochane dzieci. Tamte dni sprzed małżeństwa odeszły jak wiatr. I teraz
kiedy leżę na łożu śmierci, wiecie co
- Co?? - wszyscy zdumieni wpatrują się w staruszka
- No, nie chce mi się pić !!
I takim oto optymistycznym akcentem
staram się zawsze gasić wiadome zaczepki.