Byliście kiedyś w związku?
No własnie nie dałbym rady czytać o tym własnie napisałemdaisy pisze:Lamparcie, czytam sobie Twoje opinie na temat zwiazkow i jestem nieco zaskoczona Twoja postawa. Wydaje mi sie, ze sztuka jest tak zarzadzac swoim czasem, aby miec go i dla siebie i dla drugiej osoby. Wystarczy znalezc balans. A u Ciebie wieje egoizmem: Ja, Ja i Moje potrzeby...Lampart pisze: Jakby nie umieć zarządzać czasem, to osoba samotna nie musi go dzielić na partnera,jego kolegów koleżanki i jego rodzinę, na gotowanie - bo jednak we dwoje jakoś inaczej się jada - obficiej rzekłbym Więc zawsze będzie go miała więcej.Lamparcie, dalbys rade czytac ksiazke przez 6 godzin, gdy niewiasta kreci Ci sie po domu? Zreszta, niekoniecznie niewiasta - ktokolwiek. Jesli tak, to podziwiam.Lampart pisze:Przeczytanie ksiązki to czas ok 6 h czy kręcący się po domu partner wytrzyma ,aby nie wtrącić słowa, nie zaproponować wyjścia na spacer itp ? Jesli tak to ile dni ? Ja długo będzie się godził aby go wpisywac w harmonogram dnia ?
Nie wieje egoizmem. Egoizm byłby wtedy gdybym mial ochote z kimś egzystować. Nie mogę być egoistą jesli jestem samotny - tak chcę. Chyba, że egoizmem jest fakt, iż chcę siebie mieć dla siebie i nie mam ochoty na żaden związek
Ja tylko napisałem jakie mam odczucia i jak odnajduję się wsamotności. Napisałem o tym, że samotnośc jest ok. Ten post który komentujesz jest kontynuacją poprzedniego postu poprzedniej mysli. Nie można wyrwać czegoś z kontekstu i komentować
Po drugie niezaprzeczalnym, jest fakt, że osoba samotna ma więcej czasu dla siebie. I jeśli tak chce i to jej odpowiada to ok.
Wszystko zalezy od punktu siedzeniaArtemis pisze:Właśnie. A propozycja zrobienia przerwy w lekturze i wyjście na spacer nie wydaje mi się nierozsądną, a nawet wskazaną...
Ale akceptuję inny punkt widzenia.
Historia zna wielu wielkich których małżonki musiały znosić ich humory, znosić ich siedzenie w gabinecie całymmi dniami tygodniami nad jakąś książką, pracą, utworem. wielu też było samotnych jak Bethoven
Dzisiaj podziwiamy ich osiągnięcia - wielkich muzyków, pisarzy, malarzy, czy ludzi z dziedziny nauki.
No ale gdzie tam nam się z nimi równać
A niektórym żony przepisując nuty dopisywały trochę, stąd barokowa muzyka pełna ozdobników i dopiero podziwiamyLampart pisze:
Historia zna wielu wielkich których małżonki musiały znosić ich humory, znosić ich siedzenie w gabinecie całymmi dniami tygodniami nad jakąś książką, pracą, utworem. wielu też było samotnych jak Bethoven
Dzisiaj podziwiamy ich osiągnięcia - wielkich muzyków, pisarzy, malarzy, czy ludzi z dziedziny nauki.
No ale gdzie tam nam się z nimi równać
Niech i tak będzieLizzy pisze:A niektórym żony przepisując nuty dopisywały trochę, stąd barokowa muzyka pełna ozdobników i dopiero podziwiamyLampart pisze:
Historia zna wielu wielkich których małżonki musiały znosić ich humory, znosić ich siedzenie w gabinecie całymmi dniami tygodniami nad jakąś książką, pracą, utworem. wielu też było samotnych jak Bethoven
Dzisiaj podziwiamy ich osiągnięcia - wielkich muzyków, pisarzy, malarzy, czy ludzi z dziedziny nauki.
No ale gdzie tam nam się z nimi równać
- Pink Panther
- starszASek
- Posty: 36
- Rejestracja: 14 lip 2009, 09:40
- Lokalizacja: Łódź/ Katowice
ja też nigdy nie byłam, raczej obstawiam że nie będe Nawet nie wypływa to z mojej jakiejś wielkiej niechęci do związków, bo takiej nie ma ale cóz... mam trudny charakter:P
W każdym razie po przerobieniu kilku stron tego wątku, związki as+s to jakaś katastrofa jest a as+as to sie praktycznie nie zdarza... wieje pesymizmem jednym słowem:P
hmmm no cóz ja chyba niedługo bede musiała poprosic jakiegoś dobrego kumpla żeby mnie krył i udawał chłopaka bo latka lecą i jednak coraz dziwniej sie na mnie wszyscy patrzą bo moje upodobanie do wolności zaczyna być już podejrzane
Mi to nigdy nie przeszkadzało, określanie mnie jako samotnej, mnie bawiło bo zawsze miałam wokół siebie ludzi z którymi byłam blisko (mam farta, nie?:) ) a związki... no korciły mnie i czasem zazdroszcze tym którzy kogoś mają ale... na zasadzie takiej jak z alkoholoem u mnie... ja nie pije, ale picie w naszym kraju wroslo już dawno w kulture i tradycje, wszyscy umawiaja sie na piwo, wznoszą wspolne toasty i też bym sobie z nimi powznosila co by sie w grupe bardziej wkomponować no ale... takie mysli mi towarzyszą zawsze do momentu kiedy nie poczuje zapachu piwa pod nosem.. wtedy zadaje sobie pytanie " boże, jak mozna pić takie paskudztwo"
Tak samo związki, fajnie sie slucha jak znajomi opowiadają z wypiekiem na twarzy o swoich miłosnych perypetiach, wtedy wydaje mi sie że to może być fajne i też bym sobie z nimi poplotkowała ale tylko do czasu kiedy ktoś sie zaczyna do ciebie przystawiać wtedy tez mi sie odrazu nasuwa myśl "jak można znosić ten maślany wzrok i ciągłe zainteresowanie "
W każdym razie po przerobieniu kilku stron tego wątku, związki as+s to jakaś katastrofa jest a as+as to sie praktycznie nie zdarza... wieje pesymizmem jednym słowem:P
hmmm no cóz ja chyba niedługo bede musiała poprosic jakiegoś dobrego kumpla żeby mnie krył i udawał chłopaka bo latka lecą i jednak coraz dziwniej sie na mnie wszyscy patrzą bo moje upodobanie do wolności zaczyna być już podejrzane
Mi to nigdy nie przeszkadzało, określanie mnie jako samotnej, mnie bawiło bo zawsze miałam wokół siebie ludzi z którymi byłam blisko (mam farta, nie?:) ) a związki... no korciły mnie i czasem zazdroszcze tym którzy kogoś mają ale... na zasadzie takiej jak z alkoholoem u mnie... ja nie pije, ale picie w naszym kraju wroslo już dawno w kulture i tradycje, wszyscy umawiaja sie na piwo, wznoszą wspolne toasty i też bym sobie z nimi powznosila co by sie w grupe bardziej wkomponować no ale... takie mysli mi towarzyszą zawsze do momentu kiedy nie poczuje zapachu piwa pod nosem.. wtedy zadaje sobie pytanie " boże, jak mozna pić takie paskudztwo"
Tak samo związki, fajnie sie slucha jak znajomi opowiadają z wypiekiem na twarzy o swoich miłosnych perypetiach, wtedy wydaje mi sie że to może być fajne i też bym sobie z nimi poplotkowała ale tylko do czasu kiedy ktoś sie zaczyna do ciebie przystawiać wtedy tez mi sie odrazu nasuwa myśl "jak można znosić ten maślany wzrok i ciągłe zainteresowanie "
born to ride!! ]
Ja bym nie chciała, jak to określiła Libra, Sztucznego Związku na Pokaz. Może i miewam swoje fazy wycofywania się do skorupy, ale są takie dziedziny życia, w których konsekwencje swoich decyzji biorę na klatę, bez tarczy i bez zbroi Więc albo jestem w związku, albo nie jestem - nie widzę powodu, dla którego miałabym cokolwiek udawać. Dla siebie nie muszę tego robić, a dla innych... Hmmm... Jedynymi ludźmi, którzy znaczą w moim życiu tyle, że jestem gotowa zrobić dla nich wszystko (włącznie z poświęceniem życia), są moi rodzice, ale z tego samego powodu nie chcę (i nie muszę) ich oszukiwać Cała reszta rodziny może sobie myśleć, co chce. Opinia sąsiadów interesuje mnie jeszcze mniej.