Może chodzi o to, żeby utrzymać to napięcie i podekscytowanie, które towarzyszy związkowemu preludium, czyli randkowaniu?
Niektórym trudno przyzwyczaić się do tego, że z partnerem zamiast o kwiatkach i misiach (lub motorach i piłce nożnej) nagle muszą rozmawiać o tym, kto dziś umyje toaletę, a kto jutro kupi ziemniaki
Oczywiście ktoś zaraz napisze, że związek tego typu jest nie dość poważny i nie dość głęboki, ale moim zdaniem ważne jest to, co danej parze pasuje i fakt, że w jednej pralce nie wirują damskie staniki i męskie skarpetki, nie przesądza o tym, że związek jest płytki
Poza tym są też tacy ludzie, którzy mają mniejszą niż przeciętna potrzebę kontaktu z drugim człowiekiem albo potrzebę, która jest, że tak to ujmę, nieciągła. W takim przypadku mieszkanie z partnerem mogłoby być dość męczące